Jakież więc było moje zdumienie, gdy dowiedziałam się, że jedne z moich ulubionych perfum, z mainstreamu, inspirowane są zapachem.... butów! Na szczęście jednak to zapach obuwia boga więc moja wyobraźnia, nieskrępowana a wręcz zapłodniona konceptem może żywo pracować.
Zapach boskich sandałów.
Hermes, przez Rzymian zwany Merkurym, bóg kupców i złodziei, opiekun podróżnych i alchemików, boski posłaniec by przemykać szybko między światami żywych i umarłych, namacalnym i nienamacalnym potrzebował nóg chyżych i odpornych na zmęczenie. Poprosił więc swego przyrodniego brata, boga-rzemieślnika Hefajstosa by ten wyrychtował mu odpowiednie obuwie- tak postały talaria, uskrzydlone sandały.
Jean Claude Ellena, nadworny perfumiarz domu mody, który od greckiego boga wziął swoje imię zmieszał zapach mający być ilustracją tego mitu i wonią hermesowych sandałów- Kelly Caleche. Znam też inną wersję inspiracji dla tej kompozycji-ma nią być słynną torebkę Kelly domu mody Hermes, Kelly Caleche, jak sama nazwa podsuwa, to zapach jej wnętrza przesyconego kobiecymi perfumami (czyżby oryginalnym Caleche? wskazywałaby na to logika ale nos przeczy). Z połączenia tych legend wychodzi, że zapach musi być skórzany ale transparentny jak granice światów, które przekraczał Hermes, pełen powietrza jak skrzydełka talaria a jednocześnie kwiatowy jak archetypicznie kobiece pachnidła.
Wersja EDP, zdecydowanie bardziej kwiatowa, na mojej skórze jest też zdecydowanie bardziej sucha, dłoń w zamszowej rękawiczce przesypuje wyschnięte, różane płatki potpourri, zanurza się w podsuszanych kwiatkach mimozy, kruszy delikatne fiołki. Ta kwiatowa suchość skontrastowana jest szczyptą cytrusowej jasności, jasną, kremową i miękką wanilią z podstawy oraz wysłodzoną nią mechatą skórką, aksamitną, miękką, ciepłą, wyokrągloną słodyczą. Nuta zamszu nie jest tak dominująca i intensywna jak w stężeniu wody toaletowej, brak jest też szorstkiego, kującego podbicia, które moja wyobraźnia identyfikuje jako siano. Woda perfumowana jest za to kompozycją zdecydowanie gęściej utkaną niż jej starsza siostra, jest ciemniejsza, głębsza i cieplejsza. Obie wersje są malowane w charakterystyczny dla Jeana Claude'a Elleny pracującego pod szyldem Hermesa, pastelowy sposób, obie są transparentne, lekkie choć przy tym bardzo trwałe. Obie są niesłychanie eleganckie, wyrafinowane, niemal surowe w swej prostocie- a przez to posiadające specyficzny, wynikający z nieprzekombinowania, urok. Nie potrafię powiedzieć, która jest mi bliższa.
Ilustracja pierwsza- skrzydlaty sandał, fragment posągu Hermesa pochodzi ze strony http://www.wingedsandals.com
Dwie kolejne ilustracje pochodzą ze strony http://www.starchefs.com/
Kelly Caleche mam i bardzo lubię, Elixir właśnie do mnie leci (najbardziej mi się podoba z całego rodzeństwa),a bardzo ciekawa jestem Twojej opinii o Eau D'Hermes.
OdpowiedzUsuńRety, elixiru nie znam, wyobrażam sobie jak musi być wspaniały. Eau d'Hermes testowałam wieki temu, pamiętam ten zapach jako cytrusowo- skórzany, ze szczyptą kardamonu.
OdpowiedzUsuń