Zapach światła
...bo gdyby światło miało zapach pachniałoby jak Messe de Minuit.
Nie byłoby to światło rozproszone, miękkie, otulające, które sączy się spod abażuru ulubionej nocnej lampki, nie byłoby migotliwym płomieniem świecy ani żarem rozpalonego ogniska, nie jest tlącym się światełkiem wskazującym zbłąkanym drogę do domu.
Messe de Minuit to nagły rozbłysk, światło odbite w okruchu wypuszczonego z rąk w przestrachu, rozbitego lustra, migotanie jasności w wyciąganym zdradziecko sztylecie, porażający czystością, świetlisty zapach niespodziewany jak olśnienie.
Jest dźwięczny jak dzwonki podczas podniesienia, jak anielskie chóry słyszane w malignie lub ekstazie.
Jest strzelisty jak gotyckie okno wysokiej katedry przez które do ciemnego wnętrza wpada światło nadając niepokojące pozory życia rzeźbionym na pilastrach i tympanonach maszkaronom. Jest gładki jak stary klęcznik wygładzany przez czas, cierpliwość i tysiące rąk ludzkich. Jest jasny jak kościelna łacina albo sam język aniołów w uszach Swedenborga. Jest głęboki jak najgłębsza rozpacz, jak utrata, jak fizyczny ból, jak czerń po wewnętrznej stronie naszych powiek. Jest dojmujący jak samotność nagłego wybudzenia pośród nocy i ciszy.
Jest anielski- czysty i piękny, niemal nieludzki, poza naszym poznaniem i kategoriami, zupełnie nieperfumeryjny, doskonały. Kadzidło wokół którego osnuta jest cała kompozycja jest tu jasne i strzeliste.W otwarciu towarzyszą mu cytrusy w ujęciu charakterystycznym dla Etro- to aromat bardziej skórek niż samych owoców, jaskrawy, nieco gorzki od eterycznych olejków, gładki, w Messe dodatkowo uwypuklający efekt świetlistości.
Gdy otwarcie nieco cichnie do chóru dołącza się słodka mirra, niespożywcza wanilia i, dla kontrastu, nieco spożywczy, lekko zwietrzały cynamon. Oraz paczula, cicha, nieco przywiędła, nieświeża jak dawno niewietrzone płaszcze wiernych, którzy zgromadzili się na Pasterce. Ale istota Messe de Minuit dzieje się ponad ich głowami, wysoko pod samym rzęsiście oświetlonym sklepieniem katedry gdzie dym, kadzidło, świętość i żarliwe modlitwy niemal nabierają cielesnego kształtu.
Messe de Minuit stała się jednym z moich zapachowych dybuków, zdaję się że przesiąkłam tą wonią cała, że wżarła mi się w ciało aż do kości czuję ją bowiem często nosząc inny zapach albo przebywając w miejscu w którym ani ja ani nikt inny w danej chwili Messe nie nosi.
To takie olfaktoryczne nawiedzenie.
Tajemnicze i cudowne.
Dla mnie zapach ten to arcydzieło.
Zdjęcie pierwsze to fotografia katedry w Bourgogne Lighting the way autorstwa Connie. Można ją znaleźć tutaj:http://pixdaus.com/?sort=tag&tag=cathedral
Drugie zdjęcie to witraż projektu Alfonsa Muchy z praskiej katedry św. Wita.
Zdjęcie własne.
Jak ja zazdroszczę takiego ułożenia na skórze Minuty! Niestety wstyd się przyznać ale u mnie od początku do końca to tylko świdrujący w nos zapach pasty do czyszczenia "sama"! Nie ma sprawiedliwości na świecie, a tyle się spodziewałam po przeczytaniu opisów na blogach i na wizażu!
OdpowiedzUsuńPewnie nie zabrzmi to dobrze- ale jest czego zazdrościć, Pasterka na mojej skórze to przepiękne pachnidło. Chciałabym, tak tylko na chwilę, powąchać je na Tobie, albo Twoim nosem- bo nie umiem sobie wyobrazić tej pasy do podłóg w Messe, za nic.
UsuńA sprawiedliwość na tym świecie jest- ale taka nie wprost i nie absolutna. Śmiem tak twierdzić bo jestem niemal pewna, że są zapachy, które na Twojej skórze zginają kolana i odbierają dech- na mojej zaś leżą tak że szkoda pisać.
Uwielbiam na sobie Sycomore od Chanel i poprosiłam osobę która jest, i chyba zostanie zawsze, moim perfumeryjnym guru aby poleciła mi zapachy podobne. Jednym z nich było Coeur de vetiver sacre od L'Aristan i znowu rozczarowanie, na mnie to leciutko przydymiona landrynka, z tym, że przydymienie trwa tylko pierwsze 10 minut, a potem zostaje już tylko słodka landrynka! Jeśli miła Potrójna Rybo znasz zapach który pomógł by mi znaleźć zamiennik dla Sycomore to błagam o podpowiedź! Tylko niech to nie będzie męskie Encre Noire od Lalique, o którym wszyscy piszą, że jest nieomalże klonem Sycomore, na mnie nie ma nawet jednej wspólnej nuty! Nic ze świeżej gorzkości chanelowskiego vetiveru! Pomyślałam, że może Twoje "nosowe" odczucia pozwolą mi odkryć tańszego i przede wszystkim łatwiejszego do zdobycia graala. A wracając do Minuty, to nie tylko mój nos czuje tą czyszczącą "samę", wszyscy znajomi tak na mnie odbierają ten zapach. Pozdrawiam...
OdpowiedzUsuńMarzeno, przykro mi ale nie pomogę- nie znam jeszcze Sycomore od Chanel. Znam natomiast Grey Vetiver od Toma Forda i tam wetiwer jest taki, jaki opisujesz. Orzeźwiający, chrupki, świeży.
UsuńMocno, mocno dymny ale przy tej dymności dziwnie soczysty wetiwer jest w Chaman's Party. Ale to tylko takie sugestie na ślepo.
Pozdrawiam Cię ciepło.
Jeśli chcesz poznać Sycomore to chętnie zrobię Ci próbkę z moich zapasów. Oto mój mail marzenaborowska@o2.pl napisz gdzie mam wysłać.Oczywiście dla mnie to będzie super bo może lepiej pomożesz odkryć mi substytut. Oczywiście zważywszy na właściwości mojej skóry możemy rozminąć się w odczuciach węchowych:))
UsuńNapiszę wieczorem, bardzo chciałabym poznać Sycomore i dziękuję Ci serdecznie za taką możliwość. I proszę pomyśl czym mogłabym Ci się odwdzięczyć.
Usuń