Długo zastanawiałam się jaki właściwie jest Smok z Cartierowskiego Pocałunku.
Czy to nasz swojski Smok Wawelski? Nieee... Smok europejski, mówiący głosem Seana Connerego i zdolny do oddania człowiekowi połowy swego serca? Też nie.
A może Smok orientalny, chiński, japoński symbol mądrości i oświecenia? Kuszące, ale to także nie mój Smok.
Czy to nasz swojski Smok Wawelski? Nieee... Smok europejski, mówiący głosem Seana Connerego i zdolny do oddania człowiekowi połowy swego serca? Też nie.
A może Smok orientalny, chiński, japoński symbol mądrości i oświecenia? Kuszące, ale to także nie mój Smok.
Pocałunki Urobourosa
Mój Smok to właściwie Smok- Wąż Uroboros, zwinięty w okrąg z ogonem w pysku wciąż pożerający sam siebie, sam siebie niszczący i z siebie się odradzający symbol wiecznego powrotu, zaklęty krąg tworzenia i zniszczenia.
Gnostycki symbol nieskończoności, przedwieczny jak ocean, który według starożytnych opływał pierścieniem płaski świat dookoła. W Le Baiser du Dragon nie umiem odróżnić nut ani pojedynczych akordów bo wciąż przeplatają się w tajemniczej symfonii goryczy i słodyczy, światła i cienia, wilgotnego drewna i mchu i prażonego słońcem kurzu.
Gnostycki symbol nieskończoności, przedwieczny jak ocean, który według starożytnych opływał pierścieniem płaski świat dookoła. W Le Baiser du Dragon nie umiem odróżnić nut ani pojedynczych akordów bo wciąż przeplatają się w tajemniczej symfonii goryczy i słodyczy, światła i cienia, wilgotnego drewna i mchu i prażonego słońcem kurzu.
Zapach otwiera się migdałową słodyczą amaretto splecioną z wilgotnym bagiennym tchnieniem, wonią gnijącego zielska i długo stojącej, szlamowatej wody. Już w pierwszych sekundach trwania perfum wyraźne są różnice między EDP, EDT a ekstraktem. EDT oczywiście jest transparentna, najlżejsza, najbardziej przestrzenna. Wilgoć z bagnisk jest tu zaledwie sugestią, otwarcie zapachu to czysty niemal orient, jaśmin i irysowy puder; laka, chińskie parawany i złote, smocze łuski.Smok toaletowy łagodnego jest usposobienia, nie zionie ogniem, czasem tylko wypuszcza z nozdrzy smużkę wonnego dymu. EDP jest cięższa, ciemniejsza, bardziej dosłowna, faktura zapachu jest chropowata, pełna zadr jak wyschnięte, spękane drewno. Smoczy oddech jest pijany od migdałowego likieru, gorzki od ziół, gorący i dymny, gad jest potężniejszy niż jego młodszy brat, bardziej kapryśny i groźny. Gdy jest w złym humorze potrafi żrącym, cytrusowym kwasem spływać za dekolt, ziać ogniem i siarką i sprawiać, że ludzie dookoła pierzchają w popłochu przerażeni dziwacznym, niezbyt przyjemnym dla powonienia zapachem.
Ekstrakt zaś to sam płomień. Wytrawny, ciężki, najbardziej suchy ze smoczego rodzeństwa, gorzki od wetiweru i bagiennych ziół, ziemisty od paczuli, statyczny i gęsto utkany owija się wokół ramion, mości się między piersiami i zasypia na długie godziny zaciągając amaretto i bagienną roślinnością.Lubię całe smocze rodzeństwo i wszyscy bracia mają zapewnione dożywocie na mojej toaletce, najczęściej jednak używam wersji EDP. To najbardziej "mój" ze smoków- jest skończony, doskonały, pełny, głęboki, arcydzielny.
Ekstrakt zaś to sam płomień. Wytrawny, ciężki, najbardziej suchy ze smoczego rodzeństwa, gorzki od wetiweru i bagiennych ziół, ziemisty od paczuli, statyczny i gęsto utkany owija się wokół ramion, mości się między piersiami i zasypia na długie godziny zaciągając amaretto i bagienną roślinnością.Lubię całe smocze rodzeństwo i wszyscy bracia mają zapewnione dożywocie na mojej toaletce, najczęściej jednak używam wersji EDP. To najbardziej "mój" ze smoków- jest skończony, doskonały, pełny, głęboki, arcydzielny.
Jest pociągający jak herezja, zmysłowy jak chropowaty, ciemny, zdarty głos Leonarda Cohena, otulający jak ciepły szal, uzależniający, gorący, ten zapach nie ma początku ani końca a ja prawie czuję słodkawą woń smoczej krwi na pysku Uroborosa gdy nadstawiam mu usta do pocałunków.
Pisząc o Le Baiser du Dragon nie da się nie wspomnieć o flakonie, w którym jest zamknięty. Flakon ten, inspirowany projektem Cartiera z 1924 roku, nurtem Art Deco i sztuką chińską to godne jubilera i projektanta biżuterii cacko, jedna z najpiękniejszych buteleczek na perfumy jakie miałam przyjemność trzymać w rękach. Oglądany z boku flakonik przypomina gadzie oko, okrągłe, z pionową, czarną źrenicą. Widziany z góry zaś cieszy misternie żłobionym, przypominającym chińską lakę korkiem.
Ilustracja pierwsza to Uroboros według Theodorosa Pelecanosa z traktatu alchemicznego Synosius z 1478 roku
Ilustracja druga to fotografia Leonarda Cohena autorstwa Mathieu Roy'a
Ilustracja trzecia to reklama perfum
Znam tylko wersję EDP, och jak ten smok mnie kocha:)) Żadnej, znanej mi tylko z opisów, piwnicy, sama radość istnienia po lekkim nadużyciu mało słodkiego, wytrawnego amaretto....i ta przecudna lekka goryczka!
OdpowiedzUsuńO! Okazuje się że nie nie tylko Sycomore jest naszym "zapachem wspólnym". Mimo że paczula lubi płatać mi figle ja piwnicy w Smoku także nie doświadczyłam. Czasami jednak Smok ma zły dzień- wtedy kwasi się na mnie wściekłymi, toksycznymi cytrusami i wymaga natychmiastowego prysznica.
Usuń