zapach Marii z Magdalii
Często spotykam się z negatywnymi opiniami na temat tych perfum. Czytam, że są "lekarstwiane", mdłe, nudne, plastikowe. Rozumiem te recenzje bo mnie Ambra także nie wydawała się godna uwagi, gdy zetknęłam się z nią po raz pierwszy i testowałam nadgarstkowo. Ambra Etro to jedno z tych pachnideł, które koniecznie testować trzeba globalnie, trzeba rozgrzać perfumy między piersiami, ocieplić pulsującą krwią- a wtedy ukazuje nieśmiało swoje prawdziwe, piękne oblicze.

Ambra Etro dla dla mnie to zapach Marii Magdaleny, nawróconej jawnogrzesznicy, kobiety pięknej i zbrukanej, niewinnej i grzesznej jednocześnie.
Wąchając przyczajoną na szyi Ambrę widzę Marię Magdalenę taką, jaką widział Georges de la Tour, zadumaną, zapatrzoną w płomień świecy kobietę z ramieniem i nogami odsłoniętym bez kokieterii, już nie pokutującą, zamyśloną nad wiecznością i marnością zaklętą w czaszkę, którą trzyma na kolanach..
Naturalnym gestem odrzuciła włosy do tyłu i zamarła, zastygła, zapatrzyła się w światło a może we własne myśli.
Gdyby oderwała dłoń od ust zobaczylibyśmy, że leciutko się uśmiecha, tajemniczo, słodko.
Słodyczą takiego uśmiechu pachnie właśnie Ambra, jest w niej obietnica i nieufność, grzech i odkupienie, wieczność i przemijalność.
Naturalnym gestem odrzuciła włosy do tyłu i zamarła, zastygła, zapatrzyła się w światło a może we własne myśli.
Gdyby oderwała dłoń od ust zobaczylibyśmy, że leciutko się uśmiecha, tajemniczo, słodko.
Słodyczą takiego uśmiechu pachnie właśnie Ambra, jest w niej obietnica i nieufność, grzech i odkupienie, wieczność i przemijalność.
Ilustracja to Magdalena pokutująca w wersji z Luwru pędzla Georgesa de la Tour
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz