Obsession to olfaktoryczny odpowiednik dobrego koniaku. Dosłowności i dokładności odwzorowania zapachu, jaki Obsesja przybiera na mojej skórze mógłby jej pozazdrościć każdy wolumin zapachowej biblioteki Demeter. Bogaty bukiet, głęboki bursztynowy kolor i moc mącenia myśli przypominają trunki kupażowane przez najznamienitszych maître de chai"
Ale Obsession zaczyna się wcale nie koniakowo i wcale nie szlachetnie. Pierwsze nuty kojarzą mi się z samogoniarnią ukrytą gdzieś w pełnej kurzu i pleśni piwnicy gdzie rośli, silni mężczyźni o nieświeżych oddechach i zamiłowaniu do najtańszych, kioskowych wód kolońskich wlewają do niewyparzonej i brudnej dzieży zacier, w którym szalejące drożdże przerabiają mąkę na alkohol.
Toporne, wychłodzone aldehydami zapachy rodzimego a pokątnego przemysłu wytwórstwa alkoholowego rozwiewają się na szczęście szybko, a może nie tyle rozwiewają co szlachetnieją i przenoszą się w przestrzeni, do regionu Cognac we Francji gdzie od wieków rodzinne firmy wytwarzają z białych winogron bursztynowy, wonny koniak według receptur przekazywanych z pokolenia na pokolenie. Podczas tego dojrzewania w Obsession odnaleźć można zapach starego płynu do polerowania mebli, gryzącego i gorzkiego, kwaśną, fizjologiczną woń cywetu, nieprzyjemnie szorstką proszkowość i zieloną, soczystą bazylię.
A później jest już tylko aromat gniecionych winogron, woń drewna z określonego gatunku dębu, który liczy przynajmniej sto lat, z którego sporządzane są beczki, niezbędne dla leżakowania, "woday życia", esencji koniaku. Jest w końcu w Obsession sugestia aromatu lakierowanej skóry, takiej dokładnie, jaką obijane są luksusowe fotele. Na poręcz ktoś rzucił niedbale mięsisty, haftowany przyprawami szal z miękkiej, ciemnej wanilii.
Przysuwam więc taki fotel bliżej kominka, tak, zgadzam się Jeanne, fotel powinien stać przy kominku, nie pod oknem.
W palenisku płoną szlachetne drewna wypełniając pokój żywicznym, trochę kadzidlanym dymem, opromieniają pusty łagodnym blaskiem. Od bijącego od ognia ciepła ciało z wolna odpręża się, siadam i sięgam po lampkę Hennessy. Przez bursztynowy płyn przyglądam się płomieniom, od temperatury moich dłoni aromat koniaku staje się coraz głębszy, coraz intensywniejszy.....
.... i tylko jedno mnie niepokoi. Obsesja na punkcie alkoholu, nieważne czy meliniarskiego bimbru czy szlachetnego koniaku to nic innego jak alkoholizm!
Zdjęcie pierwsze pochodzi ze znakomitego bloga winiarskiego http://senelwine.com/2012/03/30/cognac-class-in-a-glass/Zdjęcie drugie to kard z Ostatniego tanga w Paryżu w reżyserii Bernardo Bertolucciego.
Ale Obsession zaczyna się wcale nie koniakowo i wcale nie szlachetnie. Pierwsze nuty kojarzą mi się z samogoniarnią ukrytą gdzieś w pełnej kurzu i pleśni piwnicy gdzie rośli, silni mężczyźni o nieświeżych oddechach i zamiłowaniu do najtańszych, kioskowych wód kolońskich wlewają do niewyparzonej i brudnej dzieży zacier, w którym szalejące drożdże przerabiają mąkę na alkohol.
Bimber i Hennessy Vintage
Toporne, wychłodzone aldehydami zapachy rodzimego a pokątnego przemysłu wytwórstwa alkoholowego rozwiewają się na szczęście szybko, a może nie tyle rozwiewają co szlachetnieją i przenoszą się w przestrzeni, do regionu Cognac we Francji gdzie od wieków rodzinne firmy wytwarzają z białych winogron bursztynowy, wonny koniak według receptur przekazywanych z pokolenia na pokolenie. Podczas tego dojrzewania w Obsession odnaleźć można zapach starego płynu do polerowania mebli, gryzącego i gorzkiego, kwaśną, fizjologiczną woń cywetu, nieprzyjemnie szorstką proszkowość i zieloną, soczystą bazylię.
A później jest już tylko aromat gniecionych winogron, woń drewna z określonego gatunku dębu, który liczy przynajmniej sto lat, z którego sporządzane są beczki, niezbędne dla leżakowania, "woday życia", esencji koniaku. Jest w końcu w Obsession sugestia aromatu lakierowanej skóry, takiej dokładnie, jaką obijane są luksusowe fotele. Na poręcz ktoś rzucił niedbale mięsisty, haftowany przyprawami szal z miękkiej, ciemnej wanilii.
Przysuwam więc taki fotel bliżej kominka, tak, zgadzam się Jeanne, fotel powinien stać przy kominku, nie pod oknem.
W palenisku płoną szlachetne drewna wypełniając pokój żywicznym, trochę kadzidlanym dymem, opromieniają pusty łagodnym blaskiem. Od bijącego od ognia ciepła ciało z wolna odpręża się, siadam i sięgam po lampkę Hennessy. Przez bursztynowy płyn przyglądam się płomieniom, od temperatury moich dłoni aromat koniaku staje się coraz głębszy, coraz intensywniejszy.....
.... i tylko jedno mnie niepokoi. Obsesja na punkcie alkoholu, nieważne czy meliniarskiego bimbru czy szlachetnego koniaku to nic innego jak alkoholizm!
Zdjęcie pierwsze pochodzi ze znakomitego bloga winiarskiego http://senelwine.com/2012/03/30/cognac-class-in-a-glass/Zdjęcie drugie to kard z Ostatniego tanga w Paryżu w reżyserii Bernardo Bertolucciego.
Bardzo lubię ten zapach, chociaż on nie lubi mnie :(
OdpowiedzUsuńNie czuję w Obsession ani bimbru , ani tym bardziej koniaku :(
UsuńTovo masz na myśli że Obsession nie układa się na Tobie dobrze? Znam taką sytuację i współczuję.
UsuńParabelko-a co czujesz?
O boshe, Trzyrybo, jestem alkoholiczką! Co ja biedna zrobię zapas STAREGO Obsession nieubłaganie zaczyna pokazywać dno!!!!!
OdpowiedzUsuńA czy wiesz kiedy skończyło się Obsession stare? Mój flakon ma już z sześć lat i też powoli okazuje się, że nie jest nieskończonej objętości.
UsuńOd dawna zaś sklepowego Obsession nie wąchałam i aż się boję to uczynić.
Podobno reformulacja dokonała się w przeciągu ostatnich pięciu lat, pisze o tym Wiedźma http://pracownia-alchemiczna.blogspot.com/search?q=obsession, a ja jej ufam, bardziej niż sobie.
Usuńpomyłka moja 2 lata nie pięć!
UsuńPięknie dziękuję za linka, wiedźmiemu nosowi można wierzyć. Moje Obsession też więc jest "stare". Chyba jednak będę musiała zapoznać się z tym po liftingu, zobaczymy jak zareaguję na tą znajomość.
UsuńEch, to u mnie chyba nic się nie rozwiało ani nie uszlachetniło niestety; początkowy opis znajduję bardzo trafnym. Tylko ciągu dalszego nie odnotowałam ;)Obsession to jedna z moich gorszych perfumeryjnych przygód ;)
OdpowiedzUsuńWyobrażam sobie że jeśli ten zapach zechce się nie ułożyć to będzie po prostu cuchnął. Taki los spotkał moją koleżankę, z Obsession wyłazi istny potwór.
UsuńNiestety, ona go nie czuje i obficie skrapia się Obsesją dziwiąc się jedynie że ludzi w jej towarzystwie jakoś zatyka.
Dokładnie wiem, o czym piszesz i zgadza się z każdym słowem. Przepadam za tym zapachem - ale nie muszę go nosić. Wystarczy, że go sobie czasem powącham. Pamiętam, ze przy pierwszym teście wyświetliło mi się pytanie "Czy to możliwe, żeby to były perfumy???" ale minęła godzina i nie mogłam oderwać nosa od nadgarstka.
OdpowiedzUsuńMają wszystko to, co lubię - gęstość, moc, drzewne nuty, słodycz, apteczność dziwnej mikstury. Bardzo szczególny dla mnie zapach.
Dziękuję, że poświeciłaś im wpis.
Nie mogłabym się powstrzymać nawet gdybym chciała, to niesamowity zapach. Kiedy poznałam go wiele lat temu wydawał mi się wstręty i duszący, chyba musiałam do Obsesji dorosnąć.
UsuńLubię Obsession, lubię koniak. Ale każdy w inny sposób. I Obsession chyba jednak bardziej. :)
OdpowiedzUsuńZabieram się do recenzji z sześć tat już.
Podobno ludzie dzielą się na dwie grupy: ci, którzy wolą koniak i ci, którzy preferują whisky. Ja należę do drugiej kategorii niemniej lampką dobrego koniaku od czasu do czasu nie wzgardzę.
UsuńNa Twoją recenzję czekam, ciekawam jak pachnie Obsesja Twoim nosem.
Zakochałam się w Obsession od pierwszego psiknięcia, wiem że to może głupio zabrzmi ale kojarzy mi się z moją babcią, ona chyba też takich perfum używała.Pamiętam ten zapach na mojej babci, dzisiaj sobie zaszalałam kupując ten perfum ,mam przed sobą calutki flakonik 100 ml ,siedzę i wącham rozmyślam....Ten zapach nie tylko mi się spodobał ale również mojej mamie i siostrze, czuje że będę na Obsession zawsze polować on do mnie pasuje a ja do niego .Ten zapach jest mocny, ma w sobie odrobinę słodkości ale takiej nieprzesadzonej i to jest super bo nie lubię zbyt słodkich zapachów ,jest tajemniczy, kusząco boski oczarował mnie 100% .To jedyny zapach który naprawdę się mi podoba ,coś czuję że ten zapach będę używać do swojej śmierci ,ale spokojnie jeszcze nie umieram :D Ten perfum z pewnością przyciąga ,pewnie są osoby którym ten zapach może się nie podobać ,tak jak mnie nie podobają się słodko kwiatowe przesłodzone zapachy. Tak to już jest jednemu się to podoba drugiemu co innego ,nie da się wszystkim jednakowo dogodzić, ja uwielbiam mocne zapachy które dają kopa, dodają energii i ten zapach taki jest .
OdpowiedzUsuńZgadzam się z każdym słowem które napisałaś wyjąwszy dwa wyjątki. Po pierwsze perfumy, nie perfum. Po drugie zaś, świat zapachów jest wielki i fascynujący, nie wiem czy postanowienie wierności do śmierci jednym tylko perfumom, nawet tak wielkim i znakomitym jak Obsession nie jest ograniczaniem siebie.
UsuńNic jednak nie stoi na przeszkodzie by Obsession było Twoim signature scent, zapachem z którym kojarzysz sama siebie i z którym wiążą Cię Twoi bliscy.
Witam.
OdpowiedzUsuńKocham ten zapach, ale mam z nim duży problem - jest to taki killer, że nie mam pojęcia ile razy "psiknąć" się, aby nie zamęczyć otoczenia.. Boję się, że przy 1 strzale będzie zupełnie niewyczuwalny, a 2 to może być za dużo.. Pytanie do osób używających Obsession - ile psiknięć uważacie za optymalne?