Czy Wam także podczas mrozów zwiększa się apetyt? Przedłużająca się zima sprawiła, że nabrałam ochoty na słodycze. Nie, nie na te do jedzenia- aż tak jeszcze nie przemarzłam. Z pewną przyjemnością natomiast zabrałam się do testowania zapachów, które w normalniejszych warunkach klimatycznych potraktowałabym, w najlepszym razie, z pełną podejrzliwości nieufnością. Trylogia Loukhoum Keiko Mecheri raczej nie obiecuje tego co ryby lubią najbardziej- to perfumy bardzo, bardzo gourmand, istne sto procent cukru w cukrze. I jakże ma być inaczej skoro pachnidła te inspirowane są Turkish Delights, arabskimi słodyczami wprost wypchanymi kaloriami i miodem, różaną polewą, migdałami i wanilią. Zapraszam dziś na opowieści od których pasek spódnicy niebezpiecznie upija, poziom glukozy we krwi sam rośnie, ślina napływa do ust a plomby wprost wypadają z zębów.
Zdjęcie pierwsze pochodzi z moich archiwów.
drugie pożyczyłam od http://www.publicdomainpictures.net
trzecie można znaleźć na http://img842.imageshack.us/img842.jpg
czwarte zaś na http://food-pictures.feedio.net
Masz ochotę na coś słodkiego?
Loukhoum
Klasyczne Loukhoum pachnie jak słodki przysmak, którego kosztowałam na krytym bazarze w Stambule. Słodkie, pozbawione brązowych, kruchych łupinek migdały oblane różanym, jaskrawoczerwonym, ciągliwym żelem, upiornie słodkim, miękkim od upału. Pierwszy kęs tego specjału w pełni usprawiedliwia jego nazwę, to faktycznie tłusto- słodka rozkosz, kaloryczna rozpusta, smakowity grzech. Drugi kęs zgrzytać poczyna w zębach skrystalizowanym cukrem od trzeciego natomiast odczuwać poczęłam lekkie mdłości. Upojnie pachnąca różana polewa bowiem poczęła się wytrącać na języku dziwną, drażniącą sztucznością, miód okazał się być karmelem wanilia zaś syntetycznym, alkoholowym aromatem. A poza tym migdał, który rozgryzłam okazał się być zjełczały.
Więcej kęsów nie ryzykowałam.
Dokładnie tak samo jest z interpretacją Rahat Loukhoum według Keiko Mecheri. Pierwsze, wręcz powalające intensywnością, wrażenie jest wcale przyjemne. Słodycz choć ewidentna zdaje się być dobrze wyważona, zbalansowana gęstą, różaną konfiturą.
Pozbawiony gorzkiej, skórzastej błony migdał jest kremowy i delikatny, wydaje się że pod najsubtelniejszym naciskiem zębów rozpadnie się najpierw na połowę później zaś skruszy się z cichym chrzęstem mieszając się z słodyczą różanej polewy.
Drugie wrażenie nie jest już tak pozytywne. Bo zapach robi się naturalistycznie lepki. Cukier nadtapia się w stambulskim upale a glazurowana powierzchnia słodyczy mętnieje, klei się do palców, zlepia szczęki. Słodycz poczyna być obezwładniająca i męcząca a z rozgrzanych temperaturą ciała akordów wyłazić poczyna skrzętnie z początku schowana syntetyczność. Migdał udający przez chwilę smakowity orzech rozpuszcza się do postaci tłustawego olejku do ciasta, dymna wanilia staje się pikantną waniliną a kuszący dżem ze smażonych płatków róż wypłaszcza się do syntetycznego, zatracającego jasnym piżmem aromatu.
Loukhoum Parfum du Soir
Skoro woda perfumowana dostarczyła mi tak silnych przeżyć to do jakiego stanu doprowadzi mnie ekstrakt? Tak dumałam nad samplem Loukhoum Parfum du Soir na chwilę przed aplikacją. Moje obawy okazały się być nieuzasadnione, Parfum du Soir okazało się niegroźne.
Parfum du Soir okazało się ...dziwne.
Otwarcie pachnie dokładnie tak jak płonąca zapachowa świeca. Wyraźnie czuję miękką, ciepłą stopioną stearynę, gdyby włożyć palce w jej rozlaną kałużę oblepiłaby opuszki miękką, błoniastą warstwą o kolorze bladego różu. Tą gęstą, monolityczną spoistość wariacja Parfum du Soir zachowuje od pierwszej do ostatniej nuty jednak, w moim odbiorze, jest ona dużo łatwiejsza do noszenia niż klasyczne Lokhoum.
Z wolna świecowa woskowość rozwarstwia się na tłusty akord żywiczny, krągły i gładki, dopełniony jasną, kremową wanilią. Róża, o wiele subtelniejsza niż ta pierwszej części smakowitej trylogii jest lekko pikantna, mniej konfiturowata i słodka doprawiona za to kroplą dodającego głębi i wyrazu oudu. Migdałowy akord gourmand jest głęboko ukryty między balsamicznymi nutami, słodki lecz nie grożący hiperglikemią, przyjemny.
Tak jak i całe pachnidło.
Z wolna świecowa woskowość rozwarstwia się na tłusty akord żywiczny, krągły i gładki, dopełniony jasną, kremową wanilią. Róża, o wiele subtelniejsza niż ta pierwszej części smakowitej trylogii jest lekko pikantna, mniej konfiturowata i słodka doprawiona za to kroplą dodającego głębi i wyrazu oudu. Migdałowy akord gourmand jest głęboko ukryty między balsamicznymi nutami, słodki lecz nie grożący hiperglikemią, przyjemny.
Tak jak i całe pachnidło.
Loukhoum Eau Poudree
Tak wariacja Loukhoum, jak się można domyślać najlżejsza, najsubtelniejsza z trylogii bezapelacyjnie stała się moją ulubioną. Tym razem, zamiast lepkich słodkości z gwarnego bazaru Keiko Mecheri serwuje nam na prawdziwej porcelanie wykwintny deser na bazie róży, pastelowej, na wpół transparentnej, przestrzennej, chłodnej dzięki dekoracji z zielonych, soczystych listków fiołka.
Ażurowy, kwiatowy szkielet zapachu wypełniony jest delikatną, jasną pudrowością. Kilku chwili trzeba, by zauważyć, że to drobno zmielony cukier szroni nie tracącej rześkiej świeżości różę wprowadzając kremową, orzechową słodycz. Jeśli wyobrazić sobie puree z migdałów, jedwabisty, puszysty krem uczyniony wyłącznie ze zmiażdżonych, roztartych migdałowych jąder i posypany prawdziwie waniliowym cukrem to pachniałby on jak akord gourmand w Loukhoum Eau Poudree.
Dopiero po kilku godzinach pachnidło traci coś ze swego kulinarnego charakteru na rzecz bardziej perfumeryjnych, sypkich, piżmowych nut. I nie jest to rozwój w najszczęśliwszym z możliwych kierunku bowiem na mojej skórze baza Eau Poudree pachnie jak zasypka dla niemowląt zmieszana z cukrem pudrem.
Masz ochotę na coś słodkiego?
Bo ja zgłodniałam.
Idę przekąsić coś z dużą ilością pieprzu, musztardy, soli i tymianku.
Zdjęcie pierwsze pochodzi z moich archiwów.
drugie pożyczyłam od http://www.publicdomainpictures.net
trzecie można znaleźć na http://img842.imageshack.us/img842.jpg
czwarte zaś na http://food-pictures.feedio.net
W sumie to zjadłabym konfitury różanej i migdałów , zrobiłam się głodna :P
OdpowiedzUsuńJak tu wspaniale,jakże słodko,i te zdjęcia-szczególnie pierwsze i drugie zadziałały na moją wyobraźnię:)
OdpowiedzUsuńZ wielkiej trójcy poznałem tylko jeden: Loukhoum eau Poudree,kilka tygodni temu zawładnął moimi nozdrzami:)
Jako fan wszelakich łakoci z pewnością nie przejdę obojętnie obok reszty:)
p.s.
A znasz Lutensa Rahat Lokhoum?
Podziwiam Twoją odporność Parabelko. Mnie zemdliło od samego pisania.
OdpowiedzUsuńNie wiem czy się ze mną zgodzisz Jarku ale tureckie słodycze znacznie lepie wyglądają niż smakują. Lutensa znam, miałam kilka podejść do jego Rahat Lokhoum i naprawdę trudno było mi wywąchać w tym zapachu coś innego niż płaski migdałowy olejek do ciasta rodem z Louve.
Ha , kiedyś potrafiłam jeść cukier łyżką :P
UsuńCienias z Ciebie! ;P
OdpowiedzUsuńWłaśnie po raz kolejny testuję klasyka i naprawdę mnie kręci. I słodycz, i dosłowne wcielenie rachatłukum, i przebijające od dołu białe piżmo. :] Ogółem: mniam! :)
Tez miałam ochotę zrobić takie właśnie podwójne zestawienie, jednak dysponuję próbkami tylko klasyka, reszta albo się zużyła albo wyparowała. Nawet nie wiedziałam, że w Q. można dostać wersje Wieczorową i Pudrową. Bo to bardzo dobra wiadomość. :)
Jeśli wolno, pozwolę sobie na małą korektę obywatelską: pod koniec opisu klasycznej wersji Loukhoum, w ostatnim zdaniu napisałaś "dżem" przez "rz". Chyba, że to zamierzona kpina...
Mnie aż takie słodycze nie kręcą. Tzn, powąchać mogę, ale żeby nosić? W Tłuku brakuje mi kontrastu - ale poznałam tylko klasyka. chętnie zajrzę do tego Soira - zapach kojarzący się ze świecą (byle nie zapachową, brrr) może mnie zainteresować. Szczególnie po twoim opisie.
OdpowiedzUsuńWiedźmo, zgoda, leszcz jestem, szybko mnie mdli.
OdpowiedzUsuńTestuję ulepki z uporem godnym lepszej sprawy wierzę bowiem że znajdę wśród nich coś dla siebie- tak jak znalazłam w końcu piękno w oudach. Ale chyba zbytnio jadalna słodycz nie jest dla mnie- no chyba że jest w niej coś ze spalenizny, jak w Aomassai.
Pięknie dziękuję za korektę, już poprawiam. To nie zamierzona kpina a nieświadomy ort, wulgarny i prostacki.
Justyno ciekawa jestem co powiesz o wersji Parfum du Soir, ciekawe w ogóle czy poczujesz w niej roztopioną świecę. Bo co opinii o klasyku i słodyczy to całkowicie podzielam Twoje zdanie