wtorek, 10 stycznia 2012

Ambra Etro

Dziś spadł w moim mieście pierwszy tej zimy śnieg. Pod bielą zniknęła brzydota nagiej ziemi, przegniłej roślinności i wszechobecnych śmieci. Świat na chwilę stał się jasny, czysty, nieskalany. Aby go uhonorować wybrałam na dzisiaj jedną z moich ulubionych ambr, zapach, który producent opisuje jako woń ciała kobiety w jej przedślubną noc, gdy czystość miesza się z pragnieniami i pożądaniem. Choć dla mnie perfumy te z dziewiczością nie mają nic wspólnego.

zapach Marii z Magdalii





Często spotykam się z negatywnymi opiniami na temat tych perfum. Czytam, że są "lekarstwiane", mdłe, nudne, plastikowe. Rozumiem te recenzje bo mnie Ambra także nie wydawała się godna uwagi, gdy zetknęłam się z nią po raz pierwszy i testowałam nadgarstkowo. Ambra Etro to jedno z tych pachnideł, które koniecznie testować trzeba globalnie, trzeba rozgrzać perfumy między piersiami, ocieplić pulsującą krwią- a wtedy ukazuje nieśmiało swoje prawdziwe, piękne oblicze. 
Ambra Etro to jedno z najsubtelniejszych wcieleń tej bardzo lubianej przeze mnie nuty. Jest jedwabista i zmiękczona jasną, niespożywczą wanilią, którą ja czuję od chwili aplikacji perfum na skórę. Słodkawy, gładki, lekki ale dość trwały jak na wodę kolońską zapach nie rozwija się jakoś spektakularnie. Od otwarcia aż do zmierzchu woni czuję, prócz ambry i wanilii, odrobinę gorzkawego labdanum i śliską od wosku paczulę. Czas sprawia, że zapach staje się coraz bardziej sensualny, cielesny, skóra rozgrzewając zapach uwalnia woń żywic, balsamicznego, nieco ziemistego opponaksu, jasnej benzoiny.
Ambra Etro dla dla mnie to zapach Marii Magdaleny, nawróconej jawnogrzesznicy, kobiety pięknej i zbrukanej, niewinnej i grzesznej jednocześnie. 
Wąchając przyczajoną na szyi Ambrę widzę Marię Magdalenę taką, jaką widział Georges de la Tour, zadumaną, zapatrzoną w płomień świecy kobietę z ramieniem i nogami odsłoniętym bez kokieterii, już nie pokutującą, zamyśloną nad wiecznością i marnością zaklętą w czaszkę, którą trzyma na kolanach..
Naturalnym gestem odrzuciła włosy do tyłu i zamarła, zastygła, zapatrzyła się w światło a może we własne myśli.
Gdyby oderwała dłoń od ust zobaczylibyśmy, że leciutko się uśmiecha, tajemniczo, słodko.
Słodyczą takiego uśmiechu pachnie właśnie Ambra, jest w niej obietnica i nieufność, grzech i odkupienie, wieczność i przemijalność.





Ilustracja to Magdalena pokutująca w wersji z Luwru pędzla Georgesa de la Tour

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...