piątek, 30 listopada 2012

Lolita Lempicka: Lolita Lempicka EDP

Zostawiamy ślad na rzeczach, którymi się posługujemy one zaś odciskają swoje piętno w nas. Dlatego nigdy nie kupiłabym dziecku zabawek typu karabin maszynowy albo czołg. Choć dla wielu małych chłopców (i niektórych dziewczynek) realistycznie wykonane zabawki militarystyczne to przedmioty zapewniające wspaniałą rozrywkę i rozwój wyobraźni, zabawa w wojnę jest bowiem zwykle bardziej kreatywna i wymagająca niż zabawa w dom, uważam, że oswajanie dzieci z reprezentacjami przedmiotów przeznaczonych do niszczenia i zabijania osłabia albo nawet podważa tabu odbierania życia. Jeśli zabawa w zabijanie jest taka fajna, emocjonująca i tak cudowanie wolna od jakichkolwiek konsekwencji to może czynienie tego naprawdę dostarczy jeszcze lepszych odczuć i pozbawione będzie wszelkich przykrych skutków?
Dziwnie robi mi się gdy patrzę na dzieciaki biegające z plastikowymi pistoletami, mierzące do siebie naciskające gumowe spusty. Równie dziwnie jest mi jednak gdy widzę dziewczynki bawiące się lalkami typu Barbie. Bo Barbie dziecku także bym nie kupiła.

środa, 28 listopada 2012

M. Micallef: Style

Nastrój mam dziś adekwatny do aury czyli pod zmokłym psem, w sam raz do pisania o zapachu, który w moim subiektywnym odbiorze skwitować można tak:



niedziela, 25 listopada 2012

L'Artisan Parfumeur: Séville à L’Aube

Po Séville à L’Aube nie spodziewałam się zbyt wiele. W Sewilli byłam kilka lat temu aby zobaczyć tamtejsze tradycyjne obchody Wielkiego Tygodnia, niezwykłe i dziwne. Miasto to kojarzy mi się więc bardziej z pochodami pasos, platform z wyobrażeniami scen z pasji Jezusa, z zakapturzonymi pokutnikami z cofradías i hermandades niż z kwieciem pomarańczy. Spis nut wskazywał, że nie mam co liczyć na misteryjne odniesienia. Sugerował pachnidło lekkie, kwiatowe i słodkie. I w sumie takie dostałam. Nie doceniłam jednak mocy olfaktorycznej magii Bertranda Duchaufoura. Bo cóż innego jak nie czary sprawić mogło, że w środku pochmurnego listopada poczułam pełnię andaluzyjskiego lata? Pod hesperydowymi i kwiatowymi akordami ukryta jest słodycz lejącego się z nieba słońca, gorycz gęstego, podbitego różą petitgrain i krystaliczna, szorstka sól ludzkiego potu.

czwartek, 22 listopada 2012

Comme des Garcons: 2 (srebrne)

Bohatera dzisiejszej opowieści otrzymałam w niespodziewanym prezencie od Justyny. Przybył pewnego mglistego poranka z ciekawą obstawą, która z pewnością doczeka się własnych opowieści. Odczytawszy z kim mam doczynienia odszukałam zapach w katalogu "znane" ale prysnęłam na nadgarstek niemalże automatycznie. No i okazało się, że dla srebrnego 2 winnam stworzyć nowy katalog w pamięci i podpisać go "znane ale nieznane".



Srebrny 2 jest piękny pięknem koszmarów, dziwnych cieni zaludniających skraje świadomości, tłoczących się pod powiekami tuż przed wybudzeniem. Chłodny, syntetyczno- roślinny, ekscentryczny jest jak przybysz z innego świata. Oszołamia obcością, innością, budzi niepokój. I zachwyca.


wtorek, 20 listopada 2012

Cognoscenti: no. 1, no. 16, no. 19

Jakiś czas temu Wiedźma z Podgórza sprawiła mi prezent. Znając trochę wiedźmi nos spodziewałam się zapachów nietuzinkowych lecz to co wyszło podczas testów przekroczyło moje najśmielsze oczekiwania. Zapachy Cognoscenti, oznaczane numerami zamiast imionami(dlaczego akurat 1, 16 i 9 pozostaje dla mnie tajemnicą), reklamują się hasłem "for those who know". Hasło reklamowe to majstersztyk, pospołu z nazwą marki tworzy subtelną sugestię perfum stworzonych specjalnie dla intelektualistów, znawców lub wtajemniczonych w zapachowe arkana. Wychodzi, że nie dla mnie bo nie porwał mnie żaden z zapachów Cogniscenti. Ale jedno za to wiem- czym pachną.

sobota, 17 listopada 2012

Penhilagon's: Juniper Sling

Do tej pory nie zachwycił mnie żaden zapach ze stajni Penhilagon's. Wszystkie dotąd testowane pachnidła układały się na mojej skórze jakoś drażniąco lekarstwiano, nieprzyjemnie ostro a przy tym nie grzeszyły ani projekcją ani trwałością. Brak zaufania dla marki nie przeszkadzał mi jednak w niecierpliwym oczekiwaniu na możliwość przetestowania Juniper Sling. Jałowiec to jedna z moich ulubionych nut, każdy zapach który eksploruje głębię tej woni przyciąga moją uwagę jak magnes. W tej perfumeryjnej inkarnacji jałowiec jest szczególnie piękny. Perfumiarz Oliver Cresp zaprasza nas w podróż do lasu, a może na wyręb lub wrzosowisko w mglisty, jesienny poranek. Pamiętajcie tylko o rękawiczkach, będzie naprawdę chłodno.

środa, 14 listopada 2012

Basile: Basile EDP

Niektóre zapachy od pierwszego powąchania budzą skojarzenia tak silne i jednoznaczne, że wdrukowują się w mózgu i nie sposób ich zmodyfikować o pozbyciu się już nawet nie wspominając. Basile odnalazł u mnie tak właśnie swoje pozazapachowe odniesienie, od pierwszego oddechu. Odnalazłam go w tym utworze:



To grecka pieśń ludowa w interpretacji Vangelisa. Opowiada dramatyczną historię kobiety zamordowanej przez swego męża, który (najprawdopodobniej cierpiąc na syndrom Otella)  miał urojenia bycia zdradzanym. Basile nie kojarzy mi się jednak z samą Grecją, Vangelisem, niewiernością, melodią czy poruszającym tekstem pieśni. Perfumy te łączą mi się z artystką, która pieśń śpiewa. Z Irene Papas.

poniedziałek, 12 listopada 2012

L'Artisan Parfumeur: Havana Vanille

Dziś znów będzie alkoholowo, ostatnimi czasy mam słabość do woni mocnych trunków w perfumach. Może to jesień tak na mnie wpływa, aromat koniaku czy whisky rozgrzewa prawie tak skutecznie jak napój zastosowany doustnie, wygania z kości zimową senność i rozprasza zmęczenie. Ale działanie takie ma tylko smak i zapach alkoholu szlachetnego  i zacnego, dojrzewającego miesiącami i latami w drewnianych beczkach. Nasz rodzimy przemysł monopolowy natomiast, prawdopodobnie aby wybić rodakom z głowy burżujskie ciągoty do egzotycznych alkoholi, opracował krajowe ich odpowiedniki- powstało więc nasze "amaretto", nasze "old- brandy" i inne kurioza- a palmę pierwszeństwa wśród nich nosi "rum" Seniorita.

czwartek, 8 listopada 2012

Calvin Klein: Obsession

Obsession to olfaktoryczny odpowiednik dobrego koniaku. Dosłowności i dokładności odwzorowania zapachu, jaki Obsesja przybiera na mojej skórze mógłby jej pozazdrościć każdy wolumin zapachowej biblioteki Demeter. Bogaty bukiet, głęboki bursztynowy kolor i moc mącenia myśli przypominają trunki kupażowane przez najznamienitszych maître de chai"
Ale Obsession zaczyna się wcale nie koniakowo i wcale nie szlachetnie. Pierwsze nuty kojarzą mi się z samogoniarnią ukrytą gdzieś w pełnej kurzu i pleśni piwnicy gdzie rośli, silni mężczyźni o nieświeżych oddechach i zamiłowaniu do najtańszych, kioskowych wód kolońskich wlewają do niewyparzonej i brudnej dzieży zacier, w którym szalejące drożdże przerabiają mąkę na alkohol.

poniedziałek, 5 listopada 2012

Le Labo: Oud 27

"Idą barbarzyńcy, nikt ich nie pokona
Chcą świat antyczny mieczem aż do trzewi przeryć
Ryk ich budzi grozę, cuchną ich imiona,
Atylla, Odoaker, Witigez, Genzeryk."


Oud 27 to wilk w owczej skórze. Testowany na nadgarstku ukazuje piękne drzewne oblicze, czaruje wonią cedrowego bala, pełnego żywicy wewnątrz a okopconego i dymnego od agaru zewnątrz. Zwiedziona i oczarowana tym drzewnym pięknem otoczonym lekką, kwiatową poświatą zapomniałam o ostrożności i użyłam Oud 27 do pracy, fundując sobie osiem ponad godzin w towarzystwie nieokrzesanego i unikającego kąpieli barbarzyńcy, który, zrzuciwszy drzewną i urodziwą maskę zafundował mi repetycje z historii upadku Imperium Rzymskiego.

piątek, 2 listopada 2012

CoSTUME NATIONAL: 21


"Zdawało mu się nawet, że ciemność, w której przebywają niewidomi, jest tylko i
wyłącznie brakiem światła, że to, co nazywamy ślepotą, to jedynie odbieranie rzeczom ich czysto zewnętrznej formy, podczas gdy cała reszta pozostaje nie zmieniona, choć spowita czernią. Teraz było inaczej, otaczała go oślepiająca wszechogarniająca biel, której blask pochłaniał, zamiast odbijać, pochłaniał nie tylko kolory, ale same rzeczy i istoty, czyniąc je w ten sposób podwójnie niewidzialnymi."*



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...