środa, 31 lipca 2013

Chanel:Les Exclusifs de Chanel, No 18 i 1932

Gdyby ktoś chciał z wiedzy o zapachach stworzyć naukę jestem pewna, że nie byłaby to nauka ścisła.
Pisałam już chyba nie raz, że nie przepadam za irysem. Ale nawet nie o to chodzi, że nie przepadam, to raczej irys nie przepada za mną i za moją skórą. Większość irysowych pachnideł układa się na mnie charakterystyczną wonią mokrej szmaty, brudną, upojnie zatęchłą aż do drażniących rejestrów pleśni. Dzięki Marzenie i dwóm próbkom zapachów Chanel z linii butikowej przekonałam się, że i od tej reguły zdarzają się wyjątki.
A czasami się nie zdarzają.


poniedziałek, 29 lipca 2013

Jovoy Paris: L'Enfant Terrible oraz Les Jeux sont Faits

Naprawdę warto przewąchać letnie nowości z oferty perfumerii Quality. A na szczególną uwagę zasługują, według mnie, zapachy Jovoy. Żaden z pięciu poznanych przeze mnie nie rozczarowuje, nie popada w banał, rażącą wtórność ani tandetę. Co więcej, jest w nich coś takiego, co sprawia, że podobają mi się nawet wtedy gdy mi się nie podobają. Nielogiczne? Tylko pozornie.


piątek, 26 lipca 2013

Amouage: Fate Man

"Tragiczni bohaterowie zawsze cierpią, kiedy bogowie się nimi zainteresują. Ale naprawdę ciężki los mają ci, na których bogowie w ogóle nie zwracają uwagi."
Terry Pratchett


Kim byłby Indiana Jones gdyby nie został antropologiem- podróżnikiem i poszukiwaczem przygód? Co stałoby się z nim gdyby nigdy nie wyruszył na pierwszą wyprawę, gdyby plany pokrzyżowała mu niespodziewana grypa żołądkowa lub brak funduszy? Jak radziłby sobie w życiu gdyby przewrotni bogowie przeszkodzili mu odnaleźć zaginioną Arkę i w niesławie wróciłby do domu?
Cokolwiek miałoby się z nim stać pewna jestem, że pachniałby Fate Man od Amouage.

czwartek, 25 lipca 2013

Amouage: Fate Woman

Najpotężniejszym bogiem greckim nie był wcale Zeus.
Na wskroś ludzcy bogowie olimpijscy byli dla starożytnych istotami, które choć godne szacunku i czci nie budziły lęku. Zrozumiali, bliscy, obdarzeni zaletami i przywarami bogowie romansujący, spierający się między sobą, nieustannie toczący walkę o władzę i wpływy niewiele różnili się od śmiertelników. Można się było z nimi dogadać, przekupić, ba nawet próbować przechytrzyć ich choć przejrzany podstęp narażał człowieka na straszliwy gniew i odwet.
Było jednak bóstwo tak straszliwe, przerażające i potężne, że z lęku nie wymawiano jej imienia ani na ziemi ani na Olimpie. Najstarsza bogini. Pani losu, ślepego trafu, przypadku. Wypełzła z otchłani Chaosu, z pierwotnej płodnej ciemności a gdy eony później powstawał świat swym wężowym ciałem oplotła rodzącą się, pączkującą materię.
Teraz drzemie, od tysiącleci tkwi w letargu nie niepokojona szeptem błagalnych modlitw albo woniami z ofiarnych ołtarzy. Cywilizacje rodziły się i upadały, katastrofy i wojny zmiatały całe kontynenty nie przerywając jej snu. Świat trząsł się w posadach i staczał w przepaście szaleństwa nie zakłócając jej spokoju.
Nieubłagana, nieprzebłagana pierwotna siła. Ani okrutna ani litościwa. Konieczność. Przeznaczenie. Ananke.

wtorek, 23 lipca 2013

Jovoy Paris: Private Label

Ciemność. Wyobraźcie sobie ciemność bezksiężycowej, bezgwiezdnej nocy, czerń osiadającą na ramionach aksamitnym woalem, osiadającą na powiekach. Wyobraźcie sobie postać zagubioną w tym mroku, z dala od świateł miast i gwaru ludzkiej ciżby, w samotności i ciszy. Wyobraźcie sobie jak błądzi po omacku, wyciągając ręce przed siebie próbuje palcami odnaleźć drogę, poczuć dłońmi to, czego widoku odmawiają mu oczy. Białe, błądzące plamy rąk ledwo majaczą w gęstej ciemności, zagubiony człowiek porusza się powoli, rozważnie stawia kroki, noc zdaje się tłumić nawet szelest trawy pod jego stopami. Nagle...
Nagle coś dotyka jego policzka. Muska go miękko, zupełnie bezgłośnie, prześlizguje się po skórze i rozpływa w mroku. Człowiek zamiera wpół ruchu a dreszcz grozy przesuwa mu się chłodem i gęsią skórką wzdłuż kręgosłupa. Bezcielesny, jedwabisty dotyk przez chwilę wydaje się być zapowiedzią ataku, niebezpieczeństwa przyczajonego gdzieś w ciemności.
Nie, postać z ulgą nabiera oddechu w płuca, lżeje napięcie mięśni. To nie zagrożenie, ukryte zło. To tylko zagubiona w mroku ćma.


poniedziałek, 22 lipca 2013

Historiae: Mystic Oud; Kilian: Musk Oud

Ostatnio pisałam o dwóch waniliach, które zupełnie niespodziewanie mi się spodobały, dziś zatem, dla równowagi, będzie o dwóch oudach, które równie niespodziewanie nie spodobały mi się wcale.
W zamierzeniu bowiem miało być pięknie. 
Moje ostatnie doświadczenia z agarową żywicą, oudowe zachwyty i olśnienia wyraźnie uśpiły moją czujność. Ba, zaczęłam nawet doceniać klasyczny duet oudu i róży, zestawienie obecne w obu testowanych kompozycjach.
No to dostałam po nosie.



sobota, 20 lipca 2013

Hermes: Voyage d'Hermes

Mam świadomość tego, że nie każdemu perfumoholikowi i nie każdej perfumoholiczce odpowiada styl Jeana Claude'a Elleny i jego olfaktoryczne haiku, poematy proste, oszczędne w formie, starannie przemyślane. Kompozycje Hermesa dowodzą, że więcej niekoniecznie znaczy lepiej a bogactwo i przepych nie są warunkami koniecznymi wyrafinowania.
By uzyskać charakterystyczna czystość i przejrzystość swoich pachnideł Ellena z precyzją chirurga wycina tylko te spektra wonnego widma każdej nuty, które go akurat interesują a to sprawia, że tropienie nut jest, przynajmniej dla mnie, niezwykle trudne. Łatwo jest jednak rozpoznać charakterystyczny i spójny styl Elleny, nie tyle uniseksualny co androgeniczny a właściwie pozostający poza płciami.
Voyage d'Hermes jest dokładnie takim zapachem jakiego można się było po Ellenie spodziewać. Co wcale nie znaczy,że jest zapachem przewidywalnym.

środa, 17 lipca 2013

Diptyque: Eau Duelle oraz Atelier Cologne: Vanille Insensee

Dwie wanilie. 
Miały mi się nie spodobać.
Na ogół nie przepadam za dominującą wanilią w perfumach, spożywczą, budyniowo tępą, duszącą i nieokrzesaną. Lub też za waniliną na sterydach, ulepnie słodką i zalepiającą. Brr.. 
Oczywiście nie wszystkie zapachy z nutą wanilii mam za koszmary. Okiełznana, mądrze wprzęgnięta między inne nuty wanilia i mnie czasem okazuje piękniejsze oblicze, raz leniwie zmysłowe, aksamitnie miękkie, innymi razy lśniące głębokim skórzastym dymnym brązem lub uwodząca słodyczą albo otulająca fizycznym niemal wrażeniem słonecznego ciepła. Tak, wanilia jako dopełnienie kompozycji potrafi być piękna. Ale zanim nie poznałam Eau Duelle nie wierzyłam, że składnik ten może być sercem, osią kompozycji, która nie będzie ani płaska, ani nudna, ani dusząca, ani męcząca. 


wtorek, 16 lipca 2013

L'Artisan Parfumeur: Caligna

Panuje moda na figę. Nie jest to co prawda triumf na miarę kadzidła czy oudu, składników, które całkowicie zawłaszczyły sobie serca i umysły perfumeryjnych kreatorów lecz co roku przed sezonem letnim pojawia się kilka nowych premier z figą w składzie. Bardzo mnie to cieszy figę w perfumach bowiem lubię i zawsze z przyjemnością testuję nowe kompozycje osnute wokół tego składnika. Nie inaczej było z Caligną, nową kreacją L'Artisan Parfumeur.



czwartek, 11 lipca 2013

Mad et Len: Lava Nobile i Poivre Sichuan

Z opisywaniem zapachów Mad et Len jestem nieco opóźniona. Tak koło roku. Nie psuje mi to jednak wcale humoru. Kilka dni temu przypadkowo wyłowiłam z brzucha mojej pachnącej szuflady pakiecik Mad et Len i z dużą radością poczęłam odkrywać na nowo te pachnidła po raz kolejny przekonując się o prawdziwości powiedzenia głoszącego że istotą szczęścia nie jest ciągła pogoń za nowym a umiejętność czerpania satysfakcji z tego, co się już ma.
Dwa wymienione w tytule różnią się jak, nie przymierzając, dzień i noc. Lava Nobile jest ciemna, chropowata i dymna; Poivre Sichuan to pachnidło jasne, miękkie, pogodne i świeże. Łączy je, poza niewątpliwą urodą obu kompozycji, skandaliczna wprost ulotność i nietrwałość. Cecha ta skutecznie hamuje moją żądzę posiadania i sprawia, że z poprzestaję na próbkowych testach tych pachnideł Mad et Len. Ale przyznać muszę, że obcowanie z nimi jest prawdziwą przyjemnością.


wtorek, 9 lipca 2013

Etat Libre d'Orange: Vierges et Toreros

Cóż łączyć może dziewicę i torreadora?
Tak, tak. Krew oczywiście. Żelaziście pachnąca, lepka, ciemnoczerwona krew z jednej strony symbolizująca niewinność i czystość z drugiej zaś okrucieństwo i upojenie niebezpieczeństwem.



Próbkę Vierges et Toreros otrzymałam od Justyny już wieki temu i od wieków noszę się z zamiarem ujęcia tego zapachu w słowa. Nie będzie to zadanie proste i to wcale nie dlatego że zapach jest jakoś szczególnie złożony czy skomplikowany. Skomplikowane są raczej uczucia które budzi, emocje silnie ambiwalentne, fascynacja pomieszana z odrazą, ciekawość ze wstrętem. Ale przecież to Etat Libre d'Orange, chyba więc nie powinnam się dziwić.


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...