Pokazywanie postów oznaczonych etykietą przekrojowo. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą przekrojowo. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 6 kwietnia 2014

Profumum Roma: Volo Az 686; Comme des Garcons: A New Perfum; Histoires de Parfums: Petroleum

Dziś będę wąchała klej. I nie tylko klej.
Będzie zupełnie nieperfumeryjnie.
Co nie znaczy, że nie będzie o perfumach.
Wiele lat temu moi Rodzice z przerażeniem obserwowali mnie jak zachłannie zaciągam się zapachem butaprenu. Uwierzyłam na słowo, że inhalowanie podobnymi substancjami jest raczej szkodliwe dla zdrowia do dziś jednak zdarza mi się z lubością wciągać do nosa przesycone oparami powietrze na przy dystrybutorze na stacji benzynowej albo w warsztacie szewca.
Co oczywiście nie jest niczym niezwykłym. Wielu ludzi znajduje upodobanie w tych oraz podobnych woniach. Ciekawe jak wielu z nich doceniłoby zapachy, o których chcę dziś opowiedzieć.


środa, 17 lipca 2013

Diptyque: Eau Duelle oraz Atelier Cologne: Vanille Insensee

Dwie wanilie. 
Miały mi się nie spodobać.
Na ogół nie przepadam za dominującą wanilią w perfumach, spożywczą, budyniowo tępą, duszącą i nieokrzesaną. Lub też za waniliną na sterydach, ulepnie słodką i zalepiającą. Brr.. 
Oczywiście nie wszystkie zapachy z nutą wanilii mam za koszmary. Okiełznana, mądrze wprzęgnięta między inne nuty wanilia i mnie czasem okazuje piękniejsze oblicze, raz leniwie zmysłowe, aksamitnie miękkie, innymi razy lśniące głębokim skórzastym dymnym brązem lub uwodząca słodyczą albo otulająca fizycznym niemal wrażeniem słonecznego ciepła. Tak, wanilia jako dopełnienie kompozycji potrafi być piękna. Ale zanim nie poznałam Eau Duelle nie wierzyłam, że składnik ten może być sercem, osią kompozycji, która nie będzie ani płaska, ani nudna, ani dusząca, ani męcząca. 


środa, 20 lutego 2013

Serge Lutens: Borneo 1834; Molinard: Les Orientaux Patchouli; Reminiscence: Patchouli; Perris Monte Carlo: Essence de Patchouli

Paczula. Olfaktoryczny dziwak. W istocie to zioło, święta roślina hinduizmu blisko spokrewnione z naszą miętą. Rośnie powszechnie w Indiach, Chinach, Malezji i Indonezji; silny, ciężki zapach liści paczuli ma silne właściwości odstraszające owady dlatego właśnie to liśćmi tej rośliny przekładane były cenne bele jedwabiu i przyprawy, które Kompania Indyjska przywoziła do Europy z dalekiego orientu w XVIII i XIX wieku. Nic więc dziwnego, że w zbiorowej świadomości europejczyków aromat paczuli utrwalony został jako zapach luksusu i egzotyki.
Powszechnie używana w perfumach jako dodający ziemistości, głębi i cienia składnik "drugiego planu" paczula  nieczęsto forsowana jest na osiowy składnik kompozycji. I jest to w pełni zrozumiałe bo choć paczula przynajmniej tyle ma twarzy ile Kriszna ramion większość jej wcieleń, powiedzmy sobie szczerze, nie grzeszy specjalnie urodą. A jeśli już to jest to uroda niezwykle wprost niszowa. Wilgotne, stęchło -ziemiste, pleśniowe aromaty wymagają niezwykle wybrednego, wyrobionego nosa i doceniane są tylko przez wąskie grono paczulowych koneserów. To nie znaczy jednak, że nie istnieją paczulowce bardziej przyjazne powonieniu w których ta niezwykła roślina ujawnia mniej kontrowersyjne spektra swego wonnego widma.

W mojej pachnącej szufladzie paczulowce urządziły sobie prawdziwy sabat. Wciąż sceptyczna wobec takiej osnowy kompozycji skrzętnie gromadzę próbki, testuję nieufnie i wciąż nie wiem czy w końcu lubię paczulę w roli głównej czy też nie.
Zapraszam na pierwszą część krótkiego i bardzo subiektywnego przeglądu pachnideł z paczulą w roli tytułowej.

Justyno, pięknie dziękuję za próbki.


sobota, 26 stycznia 2013

Serge Lutens: Cuir Mauresque; Parfum d'Empire: Cuir Ottoman, Keiko Mecheri: Cuir Cordoba

Skóra jedna z tych substancji, których zapach jest mi naprawdę miły. To jedna z najstarszych perfumeryjnych nut, początkowo jednak nie była składnikiem samego pachnidła a raczej dołączała się do kompozycji z jej nośnika. W XVI wieku bowiem paryscy rękawicznicy, którzy szyli z najcieńszej cielęcej skórki rękawiczki dla arystokracji nasączali swoje wyroby wonną olejową mieszaniną piżma, cywetu, ambry. Woń świeżo wyprawionej, zmiękczonej tłuszczem skóry mieszała się z zapachową kompozycją tworząc pierwsze być może skórzane pachnidło w dziejach.
Lubię skórę tak w szyprowym wcieleniu, w którym dla mojego nosa jest zwykle erotyczna, wilgotna i lubieżna, jak i w połączeniu z ambrą albo z przyprawami, podaną na orientalnie. Dziś opowiedzieć chcę o trzech zapachach, które eksplorują temat skóry na sposób wschodni dopisując do niej arabskie przyprawy i orientalne żywice.


poniedziałek, 17 grudnia 2012

Keiko Mecheri: Scarlett i Datura Blanche; Frapin: Speakeasy; Parfum d`Empire: Eau de Gloire.

Krótko będzie i zwięźle bo nad zapachami wyszczególnionymi poniżej nie ma co się zbytnio rozwodzić. Należą do różnych grup olfaktorycznych i są dziełami różnych kreatorów jedno je natomiast łączy: podczas ich testowania żałowałam gorąco, że nie cierpię na bardzo stosowny tą porą roku katar.


Rozochocona pięknem orientów i (niby)szyprów Keiko Mecheri z pełną ufnością sięgnęłam po sygnowane nazwiskiem japońskiej projektanki zapachy kwiatowe. To testach dochodzę do wniosku, że Keiko Mecheri zdecydowanie powinna pozostać przy żywicach i drewnach.

wtorek, 4 grudnia 2012

Naomi Goodsir: Bois d'Ascese i Cuir Velours

Nie będę pisała o etycznych aspektach twórczości Naomi Goodsir, zrobiła to jakiś czas temu Wiedźma z Podgórza, ja mogę podpisać się pod każdym Jej słowem nie czując potrzeby aby powtarzać to, co zostało już powiedziane. Naprawdę, nie chciałam by uwiódł mnie któryś z zapachów tej projektantki. Zwykle gdy nie chcę się czymś zachwycać zachowuję dystans, może to moja uparta nieświadomość trzyma gusta w ryzach. Tym razem jednak magia zapachu okazała się nazbyt silna, moje ulubione ingrediencje perfumiarskie zmieszane dokładnie tak jak lubię podeszły mnie ze zręcznością Don Juana.
I nastroju nie poprawia mi nawet fakt, że drugi z dostępnych zapachów wzbudził u mnie chłodniejsze znacznie uczucia.

wtorek, 20 listopada 2012

Cognoscenti: no. 1, no. 16, no. 19

Jakiś czas temu Wiedźma z Podgórza sprawiła mi prezent. Znając trochę wiedźmi nos spodziewałam się zapachów nietuzinkowych lecz to co wyszło podczas testów przekroczyło moje najśmielsze oczekiwania. Zapachy Cognoscenti, oznaczane numerami zamiast imionami(dlaczego akurat 1, 16 i 9 pozostaje dla mnie tajemnicą), reklamują się hasłem "for those who know". Hasło reklamowe to majstersztyk, pospołu z nazwą marki tworzy subtelną sugestię perfum stworzonych specjalnie dla intelektualistów, znawców lub wtajemniczonych w zapachowe arkana. Wychodzi, że nie dla mnie bo nie porwał mnie żaden z zapachów Cogniscenti. Ale jedno za to wiem- czym pachną.

sobota, 13 października 2012

Houbigant: Orangers en Fleurs; Armani Prive: Ambre Soie; Serge Lutens: Santal Majuscule

Testowanie perfum bywa niebezpieczne. Większość pachnideł to, co prawda, byty mniej lub bardziej przyjazne i raczej nieszkodliwe, co najwyżej czasami nie chcą się spoufalać i odstają od skóry. Niekiedy trzeba wielokrotnych testów by wybredny zapach zdołał się przekonać do tego, kto chce go nosić, by zechciał się rozwinąć i zapachnieć całym swym bogactwem i pięknem. Są jednak i perfumy, które od pierwszego naciśnięcia atomizera i pierwszych kropel wręcz wtulają się w ciało i jego naturalną woń, zachwycają . 
Ale zdarzają się i zapachy agresywne, takie które ścinają z nóg, duszą, wwiercają się w mózg, kaleczą receptory węchowe albo robią dziury w węchomózgowiu. Lub też krzywdzą na inne, często bardzo wyrafinowane sposoby. Jak te trzy, o których zaraz opowiem.

niedziela, 7 października 2012

Xerjoff Casamorati 1888: Bouquet Ideale i Regio

Casamorati to linia zapachów Xerjoff, które odwołują się do tradycji słynnego włoskiego domu perfumeryjnego, działającego od roku 1888 aż do drugiej wojny światowej. Xerjoff inspirując się luksusowymi pachnidłami oraz wyrafinowanymi mydłami włoskich mistrzów pragnie przywołać i ocalić od zapomnienia spuściznę dawnej sztuki perfumeryjnej. 
Tak przynajmniej twierdzi na swej oficjalnej stronie.
Nie wiem czy zapachy linii Casamorati są próbą wskrzeszenia dawnych receptur czy też odwołanie jest bardziej symboliczne, mnie wszystkie testowane zapachy z tej rodziny wydają się być kompozycjami raczej współczesnymi choć namalowanymi powolnymi, miękkimi i zamaszystymi ruchami pełnego światła pędzla. O Mefisto już napisałam, dziś kolejne dwie z nich. 

piątek, 14 września 2012

Slumberhouse: Norne, M.Micallef: Ylang in Gold, Serge Lutens: Fourreau Noir

Ostatnimi dniami dręczy nagły przypływ malkontenctwa i silniejszej niż zazwyczaj mizantropii spowodowany, być może, jakimś wirusem, który wewnątrz mojego ciała znalazł znakomite warunki egzystencji. Nic mi się nie podoba i wszystko mnie drażni, ukochane zapachy zdają się jakby mniej piękne a nowości wydają się wtórne, nijakie i nudne. Aby dobrze spożytkować ten nastrój a jednocześnie nie krzywdzić perfum świeżo testowanych, dopiero co poznawanych, dziś krótko i zwięźle opowiem o pachnidłach, z którymi znajomość zawarłam jakiś czas temu i które, delikatnie mówiąc, nie wzbudziły mojego zachwytu.

poniedziałek, 10 września 2012

Francis Kurkdjian Amyris Homme i Amyris Femme

Oto związek doskonały: on, konserwatywny i zachowawczy, z pozoru chłodny, powściągliwy, spokojny. Ona, roztrzepana, żywiołowa, niestabilna emocjonalnie, pełna pomysłów i  pasji. On, statyczny, nieco koloński w otwarciu nosi się w stylu retro i niechętnie eksperymentuje. Ona wciąż przymierza nowe nuty, kokietuje, robi miny do lustra pytając nieustannie- czy mi w tym do twarzy?-. Tematem przewodnim obydwojga jest florencki irys i kwiat amyrisu, jednak sposób w jaki oba pachnidła eksploatują te motywy jest zupełnie odmienny. Pozornie niezgodni, wręcz skonfliktowani wonni kochankowie Kurkdjiana okazują się być bowiem doskonale i przewrotnie komplementarni, od otwarcia zapachów aż do samego zmierzchu kiedy to okazuje się, że ona jest ziemiście wetiwerowa i miękka a on kremowy i słodki.

środa, 8 sierpnia 2012

MariaLux: Madly, Truly, Deeply,

Perfumy MariaLux wywołały na moim blogu pewne poruszenie w komentarzach na długo przed tym zanim dane mi było powąchanie któregokolwiek zapachów tej marki. Kontrowersje wzbudziło zamieszczone obok zdjęcie reklamowe oraz proza poetycka mająca być inspiracją dla zapachów:


Dearest,
Everything I own smells of you.
This project has been created with all my love:
This is me, it's my lovestory.
Where something beyond and infinite
Becomes so small in your hands.
You can hold me, use me, abandon me,
Conceal me behind your dreams.
Take me, carry me, wear me. To lay me down again.
You will smell of me and I'll belong to you.
It's you, your lovestory.
Yours truly, madly, deeply,
MariaLux


O ile koncept stworzenia trójcy perfum, które mają być olfaktorycznymi inkarnacjami różnych aspektów miłości zdaje się być ciekawy o tyle przytoczony wyżej tekst jest już dla mnie poetyckim, ociekającym lukrem kiczem przekraczającym granice grafomanii. Zdjęcie zaś wydaje mi się wprost mizoginiczne, seksistowskie, skierowane do nabywców o ocierających się o paragraf upodobaniach Humberta Humberta i zdecydowanie mijające się z dobrym smakiem. 
Ciekawa byłam jakie są zapachy reklamowane w tak hmm, oryginalny sposób. Nie rozczarowałam się, są absolutnie godne swojej kampanii promocyjnej- okropne, po prostu okropne.

niedziela, 5 sierpnia 2012

Annick Goutal: Myrrhe Ardente i Encens Flamboyant

Natura zapachów Annick Goutal Myrrhe Ardente i Encens Flamboyant z serii Les Orientalistes jest zupełnie niezgodna z ich imionami. To znaczy: wyczuwam oczywiście tytułowe składniki, niezaprzeczalnie to one kształtują zapach i nadają mu strukturę. Oba imiona jednak sugerują ognisty, płomienny, gorący charakter perfum. Ja zaś mam wrażenie że tak Płonąca Mirra jak Płomienne Kadzidło nie zostały nawet liźnięte ogniem. Suche, wytrawne, balsamiczne nie są spokrewnione z płomieniem ani spowinowacone z żarem, nie budzą skojarzeń z liturgicznymi obrzędami, kadzielnicami, dymem i oczyszczeniem, seraficznymi chorałami. Za to orientalne są z całą pewnością.


poniedziałek, 30 lipca 2012

biehl. parfumkundstwerke gs01 i gs02

Styl Gezy Schön'a na kartonowym opakowaniu próbek perfum biehl. parfumkunstwerke opisany został określeniami takimi jak: rewolucyjny minimalizm, zbuntowanie i seksowność. Przymiotnik "seksowny" zawsze wydaje mi się podejrzany (no bo co to właściwie znaczy?), powąchawszy i przestestowawszy oba sygnowane przez Schöna zapachy poddać w wątpliwość mogę także rzekomą buntowniczość i rewolucyjność przynajmniej jednego z nich.



W jednym natomiast trzeba przyznać rację twórcy opisów zapachów biehl. parfumkundstwerke. Obie kompozycje są poskładane minimalistyczne, choć bardziej niż ascetyczne zdają się być po prostu nieprzeładowane, zbudowane ze szlachetną prostotą.

środa, 25 lipca 2012

biehl. parfumkunstwerke al02 i al03

Libretto Toski Giacoma Pucciniego ma, jak przystało na dzieło kompozytora nurtu bel canto, wiele wątków. Wystawność, sensacyjna historyczność, jaskrawość, kontrasty, zaskakujące zwroty akcji grande opera łączą się z intymną niemal lirycznością,  emocjonalnością, poetycznością niektórych arii. Najpiękniejszą z takich właśnie pozbawionych rozbudowanej orkiestracji, refleksyjnych arii jest dla mnie Vissi d'arte, partia Toski, która w wyniku dramatycznych okoliczności ma oddać dziewictwo znienawidzonemu dręczycielowi w zamian za życie ukochanego i możliwość wyjazdu z Rzymu. Aria ta interpretowana przez Renatę Tebaldi w której głosie liryzm splata się z dramatyzmem mogłaby być całkiem adekwatną muzyczną ilustracją dla al02.

piątek, 20 lipca 2012

Serge Lutens: L'Eau Froide oraz Comme des Garcons: Dover Street Market

Dziś opowieść traktować będzie o dwóch zapachach, właściwie niepodobnych, zupełnie inaczej pomyślanych, skomponowanych z odmiennych nut zapachowych, złożonych na całkowicie różne sposoby. Mnie jednak obydwa pachnidła kojarzą się z tym:


Niezbyt to szlachetne, wyrafinowane ani godne skojarzenie dla perfum, już śpieszę by się z niego wytłumaczyć.

środa, 18 lipca 2012

Amouage Interlude Woman i Man

Sabbath odwoływała się ostatnio do absurdalnego poczucia humoru pisząc o Manga Mango i Pretty Fruity . Zafiksowałam się trochę na tym odniesieniu, nie umiem sobie odmówić rozpoczęcia dzisiejszej opowieści od żartu. A więc:
Dziesięć kurzych jaj siedzi rzędem w drzwiach lodówki.Pierwsze trąca drugie:
-Nie podoba mi się to dziesiąte.Całkowity brak kultury, punk jakiś. Powiedz mu, że my tu wszyscy jedna drużyna!
Drugie jajko mówi do trzeciego:
-Pierwsze powiedziało, że ten z tyłu nie pasuje do naszej drużyny, fatalnie się wyróżnia, na oryginalność się sili.
Po kolei jaja szepczą miedzy sobą, w końcu dziewiąte prosto z mostu mówi do dziesiątego:
-Wiesz co...nie pasujesz do nas, wyłamujesz się. Jesteśmy jak rodzina...a ten twój image...
Dziesiąte na to:
-Ile można? Po raz kolejny powtarzam: jestem kiwi! Kiwi! Ja jestem kiwi!


czwartek, 28 czerwca 2012

Rance 1795: Jasmin du Malbar, Rose de Rose i Pres de Toi

Cóż groźnego może być w kwiatach? Jakie niebezpieczeństwo, prócz ukrytej w kwieciu zirytowanej osy, może czaić się wśród miękkich płatków, jaka groźba może skrywać się w upojnej woni? Nie dajcie się zwieść, kwiaty wcale nie są tak nieszkodliwe jakby się zdawać mogło, z pozoru kruche, nieskalane i delikatne potrafią mocą swojego zapachu dusić z silą potężnego boa- dusiciela, wysysać dech z piersi, dławić, zalewać wprost aromatem. Nie bez przyczyny porównuje się do kwiatów kobiety, stereotypowo tak samo słabe i bezbronne, piękne i wymagające ochrony. Ta krucha bezbronność budząca instynkty opiekuńcze jednak potrafi być zwodnicza. Zapraszam do spotkania z iście morderczą kobiecością, tfu, kwiatowością, perfumami Rance 1795.

poniedziałek, 18 czerwca 2012

biehl. parfumkunstwerke: pc01 i pc02

Przede mną zadanie godne miana trzynastej pracy Heraklesa z tym tylko zastrzeżeniem, że zadania herosa były albo nieprzyjemne albo niebezpieczne albo łączyły w sobie obie te cechy. Misja, która stoi przede mną natomiast przyjemna jest niezwykle: czternaście zapachów biehl. parfumkunstwerke czeka na przetestowanie i opisanie. Mam pomysł by spróbować opisać je seriami- czyli projektantami. Dziś dwa zapachy pasujące do panującej aury autorstwa Patricii Choux. Ten zestaw, według mnie, mógłby być ciekawą propozycją na całą dobę pachnienienia.

piątek, 8 czerwca 2012

Montale: Pretty Fruity i Manga Mango

Do spółki z Pierre Montale zapraszam dziś na owocową sałatkę. Apetyczna, prawda? 

Będzie radośnie, letnio, orzeźwiająco, optymistycznie, wakacyjnie, słodko, lekko, soczyście, smakowicie i bardzo, bardzo owocowo. No i oczywiście pachnąco.
Smacznego!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...