poniedziałek, 30 lipca 2012

biehl. parfumkundstwerke gs01 i gs02

Styl Gezy Schön'a na kartonowym opakowaniu próbek perfum biehl. parfumkunstwerke opisany został określeniami takimi jak: rewolucyjny minimalizm, zbuntowanie i seksowność. Przymiotnik "seksowny" zawsze wydaje mi się podejrzany (no bo co to właściwie znaczy?), powąchawszy i przestestowawszy oba sygnowane przez Schöna zapachy poddać w wątpliwość mogę także rzekomą buntowniczość i rewolucyjność przynajmniej jednego z nich.



W jednym natomiast trzeba przyznać rację twórcy opisów zapachów biehl. parfumkundstwerke. Obie kompozycje są poskładane minimalistyczne, choć bardziej niż ascetyczne zdają się być po prostu nieprzeładowane, zbudowane ze szlachetną prostotą.




Nie może się nie udać...


gs01 to zapach kwiatowo- owocowy z asekurancką, nowocześnie szyprową bazą w tle, bezpieczny ażeby nie rzecz nudny. To umiejętnie połączone składniki ulubione, świetnie ze sobą współbrzmiące; same przyjemności dla nosa, niekontrowersyjne, miękkie, jasne: rześka zieloność w nutach głowy, słodkie, kwiatowe serce i drewniana, doprawiona piżmem podstawa.
Zmieszane wprawną ręką perfumiarza tworzą dzieło, które po prostu musi się podobać, takie jest przyjemne dla powonienia, pogodne, stonowane, urocze, wtórne i absolutnie niezapadające w pamięć.



Dla mojego nosa gso1 to wręcz antyteza buntowniczości czy rewolucyjności. Na pastelowe, seledynowo- zielone otwarcie składa się krucha słodycz kwiatu pomarańczy i delikatność młodych pędów trawy oraz echo aromatycznych, suchych przypraw. Gdzieś na granicy wrażliwości mojego powonienia błąka się sugestia obecności nasion marchwi, zestawione ze świeżym otwarciem nie udają jednak irysa a dodają nieco chemicznej, drażniącej ostrości przypominającej trochę zapach tuszu do długopisu. Ta intrygująca nuta tonie jednak szybko gęstym, nektarowym akordzie kwiatowym, suto doprawionym słodką brzoskwinią i przysypanym różowym pieprzem. Tworząc gso1 Schön pewnie miał pod ręką dużą butlę innego swego pachnidła, słynnego Escentric Molecules 01. Dolał go zatem do kompozycji biehl. parfumkundstwerke hojną ręką, drzewna, papierowo -cedrowa suchość ujawnia się i znika, smuży się po skórze by za chwilę ukryć się, wtopić w inne nuty i, po czasie, pojawić się na nowo. Owocowa słodycz wsiąka w kruszący się w palcach dębowy mech, wciąż świeże, żywe i pachnące białe kwiaty, kremowy, miękki sandałowiec i jasne, puchate piżmo w podstawie tworzą zapach lekki, czysty, półtransparentny. Drzewne nuty otulają ledwo zarysowany akord szyprowy zmiękczony odrobiną ambry. gs01  całe swoje trwanie i przez całą swoją, przyznaję, dość spektakularną, ewolucję pozostaje miły powonieniu. I przez cały czas tyle w nim rewolucyjności i buntowniczości co w kociaku na zdjęciu powyżej.



Rum z colą

Według spisu nut gs02 mógłby być naprawdę pięknym zapachem. Skóra, piołun, dzięgiel i kastroleum, no po protu olfaktoryczna poezja. Ale cóż z tego skoro te wszystkie wspaniałości pachną na mnie jak rum z colą?



Ale choć za rumem nie przepadam a coli wprost nie cierpię nie mogę nie docenić kunsztowności tego olfaktorycznego long-drinka. Otwarcie jest słodkie, zimne i ciemne, niepokojące obecną od pierwszego wdechu zwierzęcą fizjologicznością kastroleum. Twarde, ostre, dziwne, mrozi skórę jak kostka lodu przeciągana powoli i zmysłowo wzdłuż kręgosłupa, topnieje powoli ogrzewana ciałem pozostawiając po sobie specyficzną szorstką gorzkość ziołowego lekarstwa, które znika jednak szybko pod cukrową, alkoholową słodyczą. W ciemnej, gęstej materii zapachu musować poczynają, zupełnie jak bąbelki w coli, iskrzące pełne światła i lekkości nuty owocowe wcale nie unikające jadalnych skojarzeń oraz tymianek, świeży, dopiero co zerwany nieuważnymi dłońmi, mokry od rosy i własnego soku, wolny od wszelkiej gorzkości i pylistej suchości. Zestawienie tego akordu gourmand z wytrawnością ciemnej skóry doprawionej gęstym, lepkim kastroleum i lekko spoconą, gorącą szarą ambrą tworzy zestawienie niezwykłe, awangardowe, niepokojące, intrygujace. 



Myślę, że byłoby po prostu piękne i wprost hipnotyzujące niezwykłością gdyby tylko nie musiało przedzierać się przez uparty, lepki od słodyczy trzcinowego cukru colowy akord.
Zmierzch zapachu został, jak się zdaje, podlany Iso E Super tak samo hojnie jak perfumy gs01. Molekuły dodają lekkości i subtelnego pudrowego wykończenia wygrzanej ciepłem ciała ciemnej wanilii i podsuszanym, kremowym fasolkom boku tonki. Waniliowo- skórzana poświata, miękka i puchata wtula się między piersi trwa tam długie, długie godziny.



Ilustrację pierwszą pożyczyłam z http://kurdistan.blox.pl/2011/04/DZIEN-SZOSTY-HISTORIA-MAYDANI-AZADI.html
a drugą http://www.wallpapergate.com/wallpaper2355.html
Ilustrację trzecią zzaś http://www.drinxo.com/cocktail-avec-vodka-tequila-rhum-triple-sec-gin-jus-de-canneberge-rouge-644.html
Ostatnie zdjęcie pochodzi z:http://kobietamag.pl/wspaniale-i-slodkie-walentynki/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...