środa, 27 lutego 2013

Ava Luxe: Incense

Znacie zwyczaj wąchania korka od wina po otworzeniu butelki? Niewiele daje to informacji o naturze samego trunku bo korek, jak twierdzą koneserzy pachnie przede wszystkim korkiem> Są jednak i tacy, którzy wąchają korek nawet w restauracji twierdząc, że woń spodniej strony korka pozwala określić jakość wina oraz to, czy przypadkiem nie uległo ono zepsuciu.
Wyobraźcie sobie zatem zapach korka, który długie lata tkwił w szyjce butelki z ciemnego szkła i nasiąkł nalanym doń winem, potężnym wytrawnym cabernetem z Bordeaux, rubinowym, dojrzałym, statecznym o dobrze zbudowanej ale nie twardej taninie. Parujące garbniki, gorycz, specyficzny dla szczepu cabernet sauvignon paprykowy powidok nakłada się na suchą, drzewną woń korka.
W tej opowieści, jak w butelce wina, wszystko zaczyna się od korka. A właściwie, nie, nie od korka a od piwnicy na wina, chłodnej i mrocznej. Zejdźmy więc po wąskich, kamiennych schodach w dół...

poniedziałek, 25 lutego 2013

Kilian: tryptyk In the Garden of Good and Evil


Oto Ogród Rozkoszy Ziemskich Hieronima Boscha. Tak nic nie zobaczysz, musisz powiększyć obraz. Choć specjalnie zamieściłam największy dostępny w sieci rozmiar, nawet powiększywszy go maksymalnie nie zapoznasz się z tryptykiem. Możliwie dużą reprodukcję Ogrodu Rozkoszy Ziemskich trzeba mieć przed sobą, konieczna jest też lupa i dużo, dużo czasu. Na tym niepozornym zgoła obrazie, który w muzeum Prado, ginąc pomiędzy innymi arcydziełami wydaje się śmiesznie, mały Mistrz Bosch wymalował cały wszechświat. Trzy części tryptyku symbolizujące niebo, ziemię i ziemski raj wypełnione są przez fantastyczne, baśniowe stwory oraz ludzkie postacie zajęte dziwnymi, niepokojącymi lub zgoła absurdalnymi czynnościami. Centralna część tryptyku, od której imię swe zapożyczyło całe dzieło, to opowieść o zmysłowych przyjemnościach. Ludzie jedzą, flirtują, romansują, bawią się na dziwaczne, często trudne do zrozumienia sposoby, dosiadają baśniowych bestii zupełnie nieświadomi tego, co wyobrażone jest na prawym skrzydle tryptyku, Piekle. Wszyscy ci beztroscy, radośni ludzie z ogrodu ziemskich rozkoszy są w szponach grzechu, który prowadzi do najwymyślniejszych, przerażających mąk powołanych do istnienia mocą wyobraźni Mistrza Boscha.

Gdybym miała wybrać jeden jedyny obraz, ten najważniejszy, najulubieńszy, taki, który rozkręcił mi fantazję najowocniej to byłby to właśnie Ogród Rozkoszy Ziemskich. Nie dziwię się więc sama sobie, że dowiedziawszy się o nowym tryptyku Kiliana In the Garden of Good and Evil natychmiast skojarzyłam sobie go z arcydziełem Boscha i zapałałam żądzą testów, złapawszy się, jak ryba, na haczyk z własnych oczekiwań.
I rozczarowałem się całkowicie.


piątek, 22 lutego 2013

Comme des Garcons, Series 7 Sweet: Wood Coffee



Wyobraźcie sobie zapach unoszący się w miejscu gdzie miele się kawę. Wyobraźcie sobie aromat towarzyszący ręcznemu przebieraniu, suszeniu, oczyszczaniu cennych ziaren ze skórzastych, zielonych łupin a potem prażeniu i mieleniu ich przy użyciu siły mięśni, nie elektryczności. Wyobraźcie sobie starą, postkolonialną palarnię kawy zagubioną gdzieś w kolumbijskiej dżungli, miejsce, gdzie wiek XIX w pogardzie mając kalendarz rozgościł się tak wygodnie, że, choć bardzo już spóźniony, nie zamierza odejść i coraz głębiej wrasta w fundamenty, ludzką mentalność i ziemie, wraz z korzeniami krzewów kawowca.


środa, 20 lutego 2013

Serge Lutens: Borneo 1834; Molinard: Les Orientaux Patchouli; Reminiscence: Patchouli; Perris Monte Carlo: Essence de Patchouli

Paczula. Olfaktoryczny dziwak. W istocie to zioło, święta roślina hinduizmu blisko spokrewnione z naszą miętą. Rośnie powszechnie w Indiach, Chinach, Malezji i Indonezji; silny, ciężki zapach liści paczuli ma silne właściwości odstraszające owady dlatego właśnie to liśćmi tej rośliny przekładane były cenne bele jedwabiu i przyprawy, które Kompania Indyjska przywoziła do Europy z dalekiego orientu w XVIII i XIX wieku. Nic więc dziwnego, że w zbiorowej świadomości europejczyków aromat paczuli utrwalony został jako zapach luksusu i egzotyki.
Powszechnie używana w perfumach jako dodający ziemistości, głębi i cienia składnik "drugiego planu" paczula  nieczęsto forsowana jest na osiowy składnik kompozycji. I jest to w pełni zrozumiałe bo choć paczula przynajmniej tyle ma twarzy ile Kriszna ramion większość jej wcieleń, powiedzmy sobie szczerze, nie grzeszy specjalnie urodą. A jeśli już to jest to uroda niezwykle wprost niszowa. Wilgotne, stęchło -ziemiste, pleśniowe aromaty wymagają niezwykle wybrednego, wyrobionego nosa i doceniane są tylko przez wąskie grono paczulowych koneserów. To nie znaczy jednak, że nie istnieją paczulowce bardziej przyjazne powonieniu w których ta niezwykła roślina ujawnia mniej kontrowersyjne spektra swego wonnego widma.

W mojej pachnącej szufladzie paczulowce urządziły sobie prawdziwy sabat. Wciąż sceptyczna wobec takiej osnowy kompozycji skrzętnie gromadzę próbki, testuję nieufnie i wciąż nie wiem czy w końcu lubię paczulę w roli głównej czy też nie.
Zapraszam na pierwszą część krótkiego i bardzo subiektywnego przeglądu pachnideł z paczulą w roli tytułowej.

Justyno, pięknie dziękuję za próbki.


poniedziałek, 18 lutego 2013

Laboratorio Olfattivo: Alkemi

Zastanawialiście się kiedyś jak pachniało w alchemicznym laboratorium? *  Żar bijący z paleniska nad którym w tyglu wrzeszczą stopione do nieznośnej jasności metale, retorty z płonącym pod nimi wiecznym ogniem, coś tajemniczego bulgoce w nich i sublimuje, zmieniają się kolory i stany skupienia a z naczyń unosi się gryzący dym. W trzyramiennym alembiku Marii Żydówki wrze mętny płyn cuchnący siarką i rtęciowym sublimatem o piekielnych właściwościach. Omszałe księgi ustawione rzędami na półkach do których nigdy nie dociera światło dnia zdają się żyć własnym, tajemnym życiem szeleszcząc pergaminem i niespokojnie trzepocząc okładkami. Wiele z tych tomów pamięta jeszcze boga Totha i Hermesa Trismegistosa, hermetyczne symbole kreślone krwią dziewic na ich kartach wyblakły lecz to nie odbiera im mocy.
W pękatych słojach w wodach płodowych unoszą się pokraczne homunkulusy, człowieczki o wielkich głowach noworodków i przykurczonych kończynach, szparkowatymi oczami wpatrują się w ciemność oczekując na swój wieczorny posiłek z destylatu krwi.


czwartek, 14 lutego 2013

Tom Ford Private Blend: Tuscan Leather


Wódka, sok malinowy, sos Tabasco składają się na jeden z najpopularniejszych i najbardziej zwodniczych shotów. Wychylany jednym haustem drink serwuje pijącemu najpierw ostry smak wódki, następnie pikantność sosu tabasco by na koniec złagodzić doznania słodyczą gęstego soku. Pewnie nie muszę pisać o jakim napitku mowa.


wtorek, 12 lutego 2013

MDCI: Chypre Palatin

Hiacynt, królewicz Sparty, był niezwykle zwinnym i sprawnym młodzieńcem wielkiej urody, kochankiem potężnego olimpijskiego boga Apolla. Zadurzył się w nim figlarny bożek delikatnego, zachodniego wiatru, Zefir. Hiacynt jednak ze wzgardą odrzucił jego zaloty. Gdy razu pewnego kochankowie ćwiczyli na łące rzut dyskiem zazdrosny i pełen urazy Zefir zadął tak, że dysk w powietrzu niespodziewanie zmienił kierunek i uderzył Hiacynta w głowę zabijając go na miejscu. Zrozpaczony po stracie ukochanego Apollo zabrał ciało na Olimp i zażądał od boga umarłych, swego wuja, Hadesa by pamięci zmarłego Hiacynta poświęcić wyrosły z jego krwi kwiat, którego płatki miały być kształtu zastygłych łez Apolla wylanych nad ciałem kochanka.
Tak, podług greckiej mitologii, powstał kwiat, wokół którego osnuta jest wonna opowieść MCDI.

sobota, 9 lutego 2013

Perris Monte Carlo: Bois d'Oud oraz Oud Imperial

Czym jest brzydota? Czy jest to tylko przeciwieństwo piękna czy też całkiem nowa kategoria estetyczna? Rozumiane jako negacja piękna pojęcie brzydoty przez wieki przechodziło ewolucję nadążając za zmieniającymi się znaczeniami swego zaprzeczenia. Brzydota oznaczała więc brak proporcji i symetrii, nieintegralność, niefunkcjonalność, zepsucie. Żadna z tych negatywnych definicji nie wyczerpuje nieskończonych jak się wydaje zjawisk brzydoty a także nie wyjaśnia dlaczego niezaprzeczalna szpetota może wzbudzać wstręt a może zainteresowanie, dlaczego bezapelacyjna brzydota może się podobać, wydawać się miła, pociągająca, dlaczego w końcu dzieło sztuki oparte na brzydocie może być piękne.

Rodzina Perris w swej pachnącej kolekcji dwa agarowce, Bois d'Oud oraz Oud Imperial. Między nami mówiąc- oba są szpetne. O ile jednak Bois d'Oud w swej brzydocie budzi u mnie jednoznaczną niechęć o tyle Oud Imperial, równie nieładny fascynuje mnie i pociąga. Gotowam nawet stwierdzić, że mimo brzydoty (a może właśnie dzięki niej!) jest piękny.


środa, 6 lutego 2013

Histoires de Parfums: Veni, Vidi, Vici


Gdy Juliusz Cezar oznajmiał swoje zwycięstwo nad Farnaksem II, królem Pontu senatowi Rzymu lakonicznie ujął swoją kampanię w trzy słowa: veni, vidi, vici. Sentencja ta po wielokroć była parafrazowana, przekształcana, cytowana. Strawiona przez popkulturę znalazła swoje miejsce w tekstach muzycznych, filmach a niedawno Histoires de Parfums wykorzystało ją nadając imiona swej nowej wonnej trylogii.


poniedziałek, 4 lutego 2013

LM Parfums: Black Oud

Powtórzę to raz jeszcze: świat się kończy. Jestem w niespodziewanym głębokim oudowym ciągu wywołanym przez kilka nowo odkrytych, osnutych wokół agarowej żywicy kompozycji, od których uczę się że oud potrafi być boleśnie niemal piekny.  Powoli dociera do mnie jak nieprzewidywalna i kapryśna jest to nuta, jak niewiele dzieli to jej wcielenie, od którego uginają mi się kolana od tego, które budzi niechęć albo wstręt i zaczynam rozumieć jakiego oudu szukać powinnam jeśli chcę by zmiękły mi nogi a puls niebezpiecznie przyspieszył.
Okaleczonego.



piątek, 1 lutego 2013

Yves Saint Laurent: La Collection M7 Oud Absolu

Nie znam jego imienia, nie wiem jakiego koloru są jego oczy. Przychodzi tylko nocą. Bezszelestnie skrada się pod osłoną ciemności nieomylnie odróżniając mój oddech od wielu innych oddechów, węchem albo bezbłędnym instynktem odnajdując drogę w mroku. Choć czekam wyczulając wszystkie zmysły żaden szmer nie zapowiada jego przybycia, wydaje się, że nieruchome powietrze gęstnieje, ciemność materializuje się w nagie ciało mężczyzny, smukłe, smagłe, gładkie jak skrzydło nietoperza. Na twarz, ledwo majaczącą pośród nocy spadają gęste, twarde, długie włosy, które można głaskać, można bawić się nimi, można mocno wbić palce w ekstazie przyciągając jego głowę do siebie. 
Przybysz zamiera w bezruchu nachylony nad moim posłaniem. Nasłuchuje przez chwilę, kładzie palec na ustach gestem nakazującym milczenie i cicho wślizguje się pod przykrycie a dotyk jego jest jednocześnie mocny i delikatny jak kocie futro.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...