środa, 31 października 2012

Oliver Durbano Parfum de Pierres Poemes: Black Tourmalin

Nie obchodzę Halloween. Nie podoba mi się przeszczepianie na siłę świąt wyrwanych z obcego kontekstu do naszego kręgu kulturowego, nie podobają mi się puste, okaleczone kulturowe znaki napędzane jedynie marketingiem, reklamą i zyskiem, nie podoba mi się wreszcie unifikacja obyczajów i tradycji, kulturowa globalizacja, która ujednolicając i uogólniając zmienia to, co wyjątkowe i odmienne w wielkiego hamburgera z McDonalda, dostępnego prawie w każdym miejscu na świecie i wszędzie smakującego tak samo.

Dzisiejsza data jest jednak szczególna. Czy to post-celtyckie Halloween czy słowiańskie Dziady, ta noc jest magiczna. W odwiecznym cyklu jasność ustępuje miejsca ciemności, nadchodzi czas zimy i śmierci. Zmarli spacerują po rozstajach, obiaty z jadła i napoju mają uśnieżyć ich tęsknotę za światem żywych a ogniska ogrzać ich dusze skostniałe w chłodzie krainy cieni.
Nie mogę więc odmówić dziś sobie najbardziej magicznego, sugestywnego i niesamowitego zapachu jaki znam. Zapachu, który jest zawieszony pomiędzy światami i czasami.

poniedziałek, 29 października 2012

Clive Christian: V for Man

Nie żywię jakiejś szczególnej sympatii do domu perfumeryjnego Clive Christian. Producent chwalący się tym, że oferuje najdroższe perfumy świata i czyniący z tego faktu slogan reklamowy budzi niechęć, nie zabiegałam zatem nigdy zbyt gorliwie o zawarcie znajomości z jakimikolwiek jego kreacjami. Próbki V for Man i V for Women, które dzięki uprzejmości perfumerii Quality Missala otrzymałam potraktowałam iście po macoszemu zsyłając je, nietestowane, w kąt szuflady. 
Teraz biję się w piersi, ze wstydem i skruchą. Nie mogę, po prostu nie mogę zbyć tych zapachów pogardliwą obojętnością bądź milczeniem. Są piękne, oba; piękne opowieści noszą w sobie. Dziś kadzidlany V for Man, mimo traumatycznego dla mnie otwarcia (z racji na zawartość znienawidzonego białego pieprzu) to zapach absolutny, w takim znaczeniu w jakim absolutne są dzieła Poe'go w których każdy szczegół, każdy, najmniejszy element jest istotny dla opowieści i wpleciony w nią.

sobota, 27 października 2012

Tauer Perfumes: Une Rose Chypree

Powiada się czasami, że Mitsouko to matka wszystkich szyprów dodając, po dłuższej chwili zastanowienia, że dzieci poszły bardziej w ojca. Une Rose Chypree to chyba jedyne znane mi powstałe współcześnie kwiatowo- szyprowe pachnidło, w którym wywąchać można ciężar i wyobraźnię odziedziczoną po Mitsouko i innych starych Guerlainach. Wonne dziedzictwo, szyprowy akord, wyraźny, głęboki, ciemny zbudowany jest klasycznie, z mchu dębowego, labdanum, paczuli i bergamotki, mam też wrażenie, że Andy Tauer wykorzystał mech drzewny i wetiwer by pogłębić wrażenie mięsistego, ziemistego, wilgotnego, chropowatego szypru bez współczesnych wygładzeń i uproszczeń, bez ukłonów w stronę nosów znajdujących na zapachy vintage tylko określenie "babciny" i grymas niesmaku.  

środa, 24 października 2012

Tauer Perfumes: Incense Rose


Sztuka dawnych wieków, skrępowana obyczajami i dogmatycznie pojmowaną moralnością nie mogła ukazywać ekstazy seksualnej, zwłaszcza przeżywanej przez kobietę. Inaczej rzecz się miała z ekstazą duchową, religijną, motywy uniesienia na skutek poczucia łączności z Bogiem, Absolutem, dzięki nawiedzeniu i transgresji przewijały się w hagiografiach, literaturze i sztuce na przestrzeni wieków, słynne święte i mistyczki opisywały swoje wizje i doświadczenia, rozkosz graniczącą z bólem, poczucie przeszycia, przeniknięcia, owładnięcia... czy my aby tego nie znamy? 

niedziela, 21 października 2012

Tauer Perfumes: Une Rose Vermeille

"...wbrew temu, co się sądzi, botanikiem był autor słynnego zdania Róża jest różą, poeta powiedziałby zaledwie Róża, reszta polega na cichym jej kontemplowaniu"*.

Róża w perfumach zwykle zachowuje się zgodnie ze są królewską naturą. Imperatywna, władcza zawłaszcza całą kompozycję, zagarnia ją, dumna niczym Napoleon, który odebrawszy koronę z rąk papieża sam nakłada ją sobie na głowę. A gdyby tak odebrać róży panowanie, przesunąć ją do wonnego tła? Tak własnie uczynił Andy Tauer, choć do królowej kwiatów odwołał się w samych imionach wszystkich trzech pachnideł o których chcę opowiedzieć ujął ten kwiat niezwykle powściągliwie nie pozwalając mu zdominować zapachów.

piątek, 19 października 2012

Serendipity3: Serendipitous


Są w Brukseli sklepy, które wabią aromatem już zza rogu. Zapach, bogaty, słodki, tłusty przyciąga do nich turystów jak magnes, wkrada się do nozdrzy miękko i niespostrzeżenie, rozpływa się na języku, budzi uczucie ssania w żołądku, głodu i sprawia, że nieustannie połykamy gromadzącą się w ustach ślinę. Wprost nie można się mu oprzeć.

wtorek, 16 października 2012

Etat Libre d'Orange: Sécrétions Magnifiques

Przyznam się. Jest we mnie jakaś nieakceptowana, wypierana, na poły masochistyczna potrzeba obcowania z obrzydliwością, poznawania obrzydliwości. Ta patologiczna chęć stoi za niektórymi z moich wyborów zawodowych, kryje się za potężną częścią zainteresowań i doboru lektur. Także w poszukiwaniach perfumeryjnych ciągnie mnie w kierunku woni uznawanych za ohydne, niekoniecznie chcę je nosić czy posiadać ale pragnę je poznać, choćby po to by mieć kolejną obiekt wywołujący wstręt w mojej mentalnej kolekcji. Dlatego TO miało być mocne przeżycie. Liczyłam na perfumeryjne ilustracje praktyk Markiza de Sade, na szok, odrazę, odruch womitalny. Bo to Sécrétions Magnifiques, zapach -legenda, najdosadniejszy z dosadnych, krew, pot, sperma, ślina. Dzięki Justynie poznałam wreszcie to pachnidło i z całym przekonaniem stwierdzić mogę, że nie dorasta do swej sławy ani do swego imienia ani nawet do wulgarnej, zdrożnej reklamy, dla mnie to nie Wspaniałe Wydzieliny a raczej zjełczały kokos, zsiadłe mleko i sklep z (bardzo) używaną odzieżą. 

sobota, 13 października 2012

Houbigant: Orangers en Fleurs; Armani Prive: Ambre Soie; Serge Lutens: Santal Majuscule

Testowanie perfum bywa niebezpieczne. Większość pachnideł to, co prawda, byty mniej lub bardziej przyjazne i raczej nieszkodliwe, co najwyżej czasami nie chcą się spoufalać i odstają od skóry. Niekiedy trzeba wielokrotnych testów by wybredny zapach zdołał się przekonać do tego, kto chce go nosić, by zechciał się rozwinąć i zapachnieć całym swym bogactwem i pięknem. Są jednak i perfumy, które od pierwszego naciśnięcia atomizera i pierwszych kropel wręcz wtulają się w ciało i jego naturalną woń, zachwycają . 
Ale zdarzają się i zapachy agresywne, takie które ścinają z nóg, duszą, wwiercają się w mózg, kaleczą receptory węchowe albo robią dziury w węchomózgowiu. Lub też krzywdzą na inne, często bardzo wyrafinowane sposoby. Jak te trzy, o których zaraz opowiem.

czwartek, 11 października 2012

Montale: Amber & Spices

Biel. Biel na ścianach, na suficie, pomalowana na biało metalowa rama łóżka. Porażająca, sterylna czystość, jaskrawa, kalecząca oczy. Biała, pachnąca środkami dezynfekującymi pościel. Biały, wiązany na plecach troczkami kitel pacjenta, który objąwszy rękami kolana skulił się na łóżko i patrzy się w przestrzeń nieruchomym, pustym od psychotropów wzrokiem.
Kraty w oknach, drzwi bez klamek, w zapomnianym gabinecie zżerane przez rdzę, wciąż pachnące prądem i potem pacjentów krzesło do elektrowstrząsów. Wyobraźcie sobie szpital psychiatryczny po dobie klasycyzmu, taki z najgorszych koszmarów. Bez Randalla McMurphy'ego za to z zimnymi, despotycznymi pielęgniarkami i obojętnymi, chętnie ordynującymi haloperidol lekarzami. Z śliniącymi się od leków pacjentami w pasach, z kaftanami bezpieczeństwa, w krzykami, majaczeniami, zawodzeniami, skargami w nocy. Tak właśnie przedstawia się oddział psychiatryczny w masowej wyobraźni, budzi niechęć, lęk, poczucie zagrożenia.
To już dawno nieprawda, oddziały psychiatryczne wyglądają i funkcjonują teraz zupełnie inaczej ale sam stereotyp, wciąż żywy i dobrze się mający jest wyjątkowo nośny bo głęboko korzeni się w ludzkich obawach i w grozie. Myślę że zainspirował też Pierra Montale.

wtorek, 9 października 2012

Pierre Balmain: Ebéne

Dzisiejsza opowieść będzie nieco nietypowa dotyczyć bowiem będzie zapachu, w który nie układa się na mnie dobrze. Jest interesujący lecz nie na tyle bym chciała go nosić lub choćby pisać o nim przywołując jego ducha z wonnego limbo, w które został zesłany wiele lat temu gdy producent zadecydował o wycofaniu pachnidła ze sprzedaży. Wolę więc opisać jak niezwykle i pięknie Ebéne rozwija się na męskiej skórze, jaką opowieść snuje.
Otwiera się tak:



niedziela, 7 października 2012

Xerjoff Casamorati 1888: Bouquet Ideale i Regio

Casamorati to linia zapachów Xerjoff, które odwołują się do tradycji słynnego włoskiego domu perfumeryjnego, działającego od roku 1888 aż do drugiej wojny światowej. Xerjoff inspirując się luksusowymi pachnidłami oraz wyrafinowanymi mydłami włoskich mistrzów pragnie przywołać i ocalić od zapomnienia spuściznę dawnej sztuki perfumeryjnej. 
Tak przynajmniej twierdzi na swej oficjalnej stronie.
Nie wiem czy zapachy linii Casamorati są próbą wskrzeszenia dawnych receptur czy też odwołanie jest bardziej symboliczne, mnie wszystkie testowane zapachy z tej rodziny wydają się być kompozycjami raczej współczesnymi choć namalowanymi powolnymi, miękkimi i zamaszystymi ruchami pełnego światła pędzla. O Mefisto już napisałam, dziś kolejne dwie z nich. 

czwartek, 4 października 2012

Xerjoff Casamorati 1888: Mefisto

"Wkrótce pojawił się jakiś młody człowiek, który szedł wśród drzew w naszym kierunku (...) Miał na sobie ubranie w dobrym gatunku, był przystojny, twarz jego była ujmująca a głos przyjemny. Miał też bezpośredni sposób bycia, pełen wdzięku, niczym nieskrępowany a nie jak inni chłopcy, ociężały, niezgrabny i nieśmiały(..) Nie można było długo żywić wątpliwości ani obawiać się jeśli ktoś był tak poważny, szczery i uprzejmy jak on, zwłaszcza gdy przemawiał tak ujmująco (...)
W końcu zdobyłem się na odwagę i spytałem go kim właściwie jest.
Aniołem- odpowiedział po prostu (...)
Wtedy Seppi spytał nieznajomego jakie jest jego imię a on odpowiedział spokojnie: Szatan.*"

wtorek, 2 października 2012

Norma Kamali: Incense

Napędzona Blood Concept moja wyobraźnia krąży nieustannie wokół zapachów budzących silne acz niekoniecznie pozytywne emocje, zapachów trudnych, nieładnych, dziwacznych. Wśród wszystkich takich, które znam najmniej wdzięcznym a najbardziej charakterystycznym jest niewątpliwie Incense Normy Kamali.
Nim jednak opowiem o samym zapachu zapraszam na chwilę muzyki:



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...