Długo nie mogłam znaleźć pozazapachowego skojarzenia, odniesienia dla tego zapachu. Modlitwa, czytałam w recenzjach, kontemplacja, medytacja...
Kuszące, ale nie dla mnie. Tak na mój nos perfumy te nie mają w sobie nic z modlitewnej pokory, medytacyjnego wyciszenia, potrzeby przekroczenia siebie i kontaktu z czymś większym, potężniejszym, z Absolutem ani nawet z chęci rezygnacji z siebie, w własnego Ego. Nie ma też w tej woni rytmu inkantacji, pierwotnego lęku przed bóstwem, pochodzącej z głębi ciała trwogi przed magią i nieznanym, przed Tajemnicą, mroczną i niepojętą.