Paczula. Olfaktoryczny dziwak. W istocie to zioło, święta roślina hinduizmu blisko spokrewnione z naszą miętą. Rośnie powszechnie w Indiach, Chinach, Malezji i Indonezji; silny, ciężki zapach liści paczuli ma silne właściwości odstraszające owady dlatego właśnie to liśćmi tej rośliny przekładane były cenne bele jedwabiu i przyprawy, które Kompania Indyjska przywoziła do Europy z dalekiego orientu w XVIII i XIX wieku. Nic więc dziwnego, że w zbiorowej świadomości europejczyków aromat paczuli utrwalony został jako zapach luksusu i egzotyki.
Powszechnie używana w perfumach jako dodający ziemistości, głębi i cienia składnik "drugiego planu" paczula nieczęsto forsowana jest na osiowy składnik kompozycji. I jest to w pełni zrozumiałe bo choć paczula przynajmniej tyle ma twarzy ile Kriszna ramion większość jej wcieleń, powiedzmy sobie szczerze, nie grzeszy specjalnie urodą. A jeśli już to jest to uroda niezwykle wprost niszowa. Wilgotne, stęchło -ziemiste, pleśniowe aromaty wymagają niezwykle wybrednego, wyrobionego nosa i doceniane są tylko przez wąskie grono paczulowych koneserów. To nie znaczy jednak, że nie istnieją paczulowce bardziej przyjazne powonieniu w których ta niezwykła roślina ujawnia mniej kontrowersyjne spektra swego wonnego widma.
W mojej pachnącej szufladzie paczulowce urządziły sobie prawdziwy sabat. Wciąż sceptyczna wobec takiej osnowy kompozycji skrzętnie gromadzę próbki, testuję nieufnie i wciąż nie wiem czy w końcu lubię paczulę w roli głównej czy też nie.
Zapraszam na pierwszą część krótkiego i bardzo subiektywnego przeglądu pachnideł z paczulą w roli tytułowej.
Justyno, pięknie dziękuję za próbki.
Powszechnie używana w perfumach jako dodający ziemistości, głębi i cienia składnik "drugiego planu" paczula nieczęsto forsowana jest na osiowy składnik kompozycji. I jest to w pełni zrozumiałe bo choć paczula przynajmniej tyle ma twarzy ile Kriszna ramion większość jej wcieleń, powiedzmy sobie szczerze, nie grzeszy specjalnie urodą. A jeśli już to jest to uroda niezwykle wprost niszowa. Wilgotne, stęchło -ziemiste, pleśniowe aromaty wymagają niezwykle wybrednego, wyrobionego nosa i doceniane są tylko przez wąskie grono paczulowych koneserów. To nie znaczy jednak, że nie istnieją paczulowce bardziej przyjazne powonieniu w których ta niezwykła roślina ujawnia mniej kontrowersyjne spektra swego wonnego widma.
W mojej pachnącej szufladzie paczulowce urządziły sobie prawdziwy sabat. Wciąż sceptyczna wobec takiej osnowy kompozycji skrzętnie gromadzę próbki, testuję nieufnie i wciąż nie wiem czy w końcu lubię paczulę w roli głównej czy też nie.
Zapraszam na pierwszą część krótkiego i bardzo subiektywnego przeglądu pachnideł z paczulą w roli tytułowej.
Justyno, pięknie dziękuję za próbki.