Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Perris Monte Carlo. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Perris Monte Carlo. Pokaż wszystkie posty

środa, 20 lutego 2013

Serge Lutens: Borneo 1834; Molinard: Les Orientaux Patchouli; Reminiscence: Patchouli; Perris Monte Carlo: Essence de Patchouli

Paczula. Olfaktoryczny dziwak. W istocie to zioło, święta roślina hinduizmu blisko spokrewnione z naszą miętą. Rośnie powszechnie w Indiach, Chinach, Malezji i Indonezji; silny, ciężki zapach liści paczuli ma silne właściwości odstraszające owady dlatego właśnie to liśćmi tej rośliny przekładane były cenne bele jedwabiu i przyprawy, które Kompania Indyjska przywoziła do Europy z dalekiego orientu w XVIII i XIX wieku. Nic więc dziwnego, że w zbiorowej świadomości europejczyków aromat paczuli utrwalony został jako zapach luksusu i egzotyki.
Powszechnie używana w perfumach jako dodający ziemistości, głębi i cienia składnik "drugiego planu" paczula  nieczęsto forsowana jest na osiowy składnik kompozycji. I jest to w pełni zrozumiałe bo choć paczula przynajmniej tyle ma twarzy ile Kriszna ramion większość jej wcieleń, powiedzmy sobie szczerze, nie grzeszy specjalnie urodą. A jeśli już to jest to uroda niezwykle wprost niszowa. Wilgotne, stęchło -ziemiste, pleśniowe aromaty wymagają niezwykle wybrednego, wyrobionego nosa i doceniane są tylko przez wąskie grono paczulowych koneserów. To nie znaczy jednak, że nie istnieją paczulowce bardziej przyjazne powonieniu w których ta niezwykła roślina ujawnia mniej kontrowersyjne spektra swego wonnego widma.

W mojej pachnącej szufladzie paczulowce urządziły sobie prawdziwy sabat. Wciąż sceptyczna wobec takiej osnowy kompozycji skrzętnie gromadzę próbki, testuję nieufnie i wciąż nie wiem czy w końcu lubię paczulę w roli głównej czy też nie.
Zapraszam na pierwszą część krótkiego i bardzo subiektywnego przeglądu pachnideł z paczulą w roli tytułowej.

Justyno, pięknie dziękuję za próbki.


sobota, 9 lutego 2013

Perris Monte Carlo: Bois d'Oud oraz Oud Imperial

Czym jest brzydota? Czy jest to tylko przeciwieństwo piękna czy też całkiem nowa kategoria estetyczna? Rozumiane jako negacja piękna pojęcie brzydoty przez wieki przechodziło ewolucję nadążając za zmieniającymi się znaczeniami swego zaprzeczenia. Brzydota oznaczała więc brak proporcji i symetrii, nieintegralność, niefunkcjonalność, zepsucie. Żadna z tych negatywnych definicji nie wyczerpuje nieskończonych jak się wydaje zjawisk brzydoty a także nie wyjaśnia dlaczego niezaprzeczalna szpetota może wzbudzać wstręt a może zainteresowanie, dlaczego bezapelacyjna brzydota może się podobać, wydawać się miła, pociągająca, dlaczego w końcu dzieło sztuki oparte na brzydocie może być piękne.

Rodzina Perris w swej pachnącej kolekcji dwa agarowce, Bois d'Oud oraz Oud Imperial. Między nami mówiąc- oba są szpetne. O ile jednak Bois d'Oud w swej brzydocie budzi u mnie jednoznaczną niechęć o tyle Oud Imperial, równie nieładny fascynuje mnie i pociąga. Gotowam nawet stwierdzić, że mimo brzydoty (a może właśnie dzięki niej!) jest piękny.


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...