Jak przez mgłę pamiętam z dzieciństwa starą, śląską legendę spisaną bodaj przez Gustawa Morcinka opowiadającą o tym jak Ślązacy odkryli cudowne własności węgla. Otóż jakiś śląski chłop, zziębnięty w chłodzie przednówka i tak ubogi że aż przymierający głodem nie widząc innej możliwości zabezpieczenia bytu swojego i swojej rodziny założył się z diabłem, który, jak to zwykle w baśniach bywa, stawił się wnet na wezwanie, o swoją duszę, że wykona trzy trudne zadania. W razie sukcesu miał oczywiście otrzymać od czorta skarb i duszę swoją nieśmiertelną od ognia piekielnego ocalić. Co to były za misje, nie pamiętam ale wiem, że chłop sprytem i mądrością wszystkie wykonał a w nagrodę otrzymał od siły nieczystej wielki, czarny jak diabelskie kudły, brudzący dłonie kamień, całkiem bezwartościowy oraz informację, że więcej takich znajdzie na drodze do piekła. Chłop poczuł się oszukany, rozgniewany i rozgoryczony cisnął bryłę w ogień a ta zapłonęła, rozżarzyła się i wypełniła ubożuchną izbę rozkosznym ciepłem.
Wszyscy wiedzą, że piekło jest pod ziemią chłop począł więc ryć w niej i szybko odnalazł całe pokłady tej dziwnej, czarnej substancji i tak został pierwszym górnikiem.
Mam wrażenie, że Skarb będący imieniem pachnidła, o którym chcę dziś opowiedzieć jest właśnie węgielnej i diabelskiej proweniencji, rodzimej i swojskiej mimo że zapach z bardzo daleka.
Wszyscy wiedzą, że piekło jest pod ziemią chłop począł więc ryć w niej i szybko odnalazł całe pokłady tej dziwnej, czarnej substancji i tak został pierwszym górnikiem.
Mam wrażenie, że Skarb będący imieniem pachnidła, o którym chcę dziś opowiedzieć jest właśnie węgielnej i diabelskiej proweniencji, rodzimej i swojskiej mimo że zapach z bardzo daleka.