wtorek, 28 lutego 2012

Nie jestem wielbicielką kina. Większość oglądanych filmów męczy mnie, nudzi albo też gubię się w ich połowie, jak Niels Bohr, i dopytuję podczas seansu tego, kto nieopatrznie postanowił mi towarzyszyć o co właściwie chodzi. Szkoda tylko, że nie jestem jak Niels Bohr genialna, nie mam tak otwartego umysłu i niesamowitego potencjału intelektualnego zdolnego przesunąć granice tego, co możliwe i wyobrażalne.
Ale nie o tym miało być. Miało być o tym, że czasami jednak udaje mi się obejrzeć jakiś film i nawet go, w miarę swoich możliwości zrozumieć. W weekend sztuka ta udała mi się ze Wstydem Steve'a McQueen'a.
I wcale nie jestem pewna czy mi się to podoba.

sobota, 25 lutego 2012

Aomassai Parfumerie Generale

 "To ja, Kasandra
A to jest moje miasto pod popiołem,
A to jest moja laska i wstążki prorockie,
A to jest moja głowa pełna wątpliwości".*

Gdy po raz pierwszy testowałam bohatera dzisiejszej opowieści zapach ten wydawał mi się przepełniony emocjami, pełen goryczy, złości, żalu, bólu, nabrzmiały od tragedii, tak sugestywny że niemal nienoszalny. Opowiadał mi historię córki króla Troi, Priama, która była niesłychanie piękna, tak bardzo, że zakochał się w niej sam Apollo. Królewska córka odrzuciła zaloty boga, bogowie zaś są mściwi. Otrzymała dar jasnowidzenia sam w sobie straszny i niszczący, a na mocy przekleństwa Apollina nikt nie wierzył w jej proroctwa i wizje. Świetnie wiedziała czym skończy się fascynacja Parysa, zatrzymanie Heleny, żony Menelaosa w Troi, widziała w swoich wizjach zagładę miasta, widziała rzeź, która spotka ich mieszkańców, widziała też jak dopełni się jej własny los. Ostrzegała, nikt jej nie słuchał. Wyśmiewano się z niej nazywając wariatką. 

piątek, 24 lutego 2012

Botrytis Ginestet

Pogoda tak paskudna jak ta dziś budzi, chyba nie tylko u mnie, tęsknotę za latem, pewnie nie tylko moją ulubioną porą roku. Ale tęsknię najbardziej nie do wczesnoletnich upałów a do czasu, gdy dojrzałe lato spotyka się z jesienią, do przełomu sierpnia i września gdy zieleń liści jest już tak nasycona i ciemna, że przełamuje się żółcią, do czerwonych, słodkich jabłek, wysuszonej, zmęczonej upałami trawy, do babiego lata i chłodnych, wczesnych już wieczorów. W taki czas z upodobaniem noszę słodkie pachnidła, feeria barw i zapachów, histeryczna obfitość przyrody, która rodzi, owocuje, namnaża się zdjęta lękiem przed nadchodzącą zimą, snem i śmiercią sprawia, że dobrze czuję się w upojnie słodkim owocowo- miodowym wonnym obłoku. Ten, o którym opowiem dziś to słodycz i światło zamknięte w butelce.

czwartek, 23 lutego 2012

Roses Musk Montale

Wiosna ni chybi powoli się zbliża, słońce co dnia wspina się wyżej, dni są coraz dłuższe, mrozy lżeją, śniegi topnieją, na pogotowiu i oddziałach urazowych brakuje gipsu, czytałam nawet, że gdzieś na Podlasiu na drzewach pojawiły się pączki, a do Polski poczynają wracać niektóre gatunki migrujących ptaków. Moje węchomózgowie przeczuwając pierwsze tchnienia wiosny przypomniało sobie nagle o istnieniu nut kwiatowych i o tym, że niektóre z nich nawet lubię, poczęło zatem intensywnie domagać się uraczenia go jakimś kwietnym pachnidłem. Posłuszna impulsowi pogrzebałam w posiadanych próbkach i wynalazłam nie lada gratkę- mariaż róży z piżmem, romans platoniczny, niewinny, czysty, sentymentalny i nieco egzaltowany, wprost z kart późnośredniowiecznego poematu.


wtorek, 21 lutego 2012

Joile Madam Pierre Balmain

Wystraszona niezwykłą zgodnością Sabbath i moją dotyczącą odbioru, wrażeń i doświadczeń z Passage d'Enfer dziś chciałabym opowiedzieć o zapachu z grupy, o której Sabbath raczej nie pisze. Będzie to kolejny stary szypr, dziwaczny, mocarny relikt minionej epoki zaskakujący, i to zaskakujący podwójnie. Pierwsze zadziwienie dotyczy daty powstania. Pachnidło miało swoją premierę w roku 1953 jest więc dość wiekowe, ale mój nos i moja wyobraźnia lokuje je znacznie wcześniej, w końcówce XIX wieku lub, najpóźniej, na przełomie stuleci. Drugie zaskoczenie to osoba twórcy. Kreatorką perfum, o których mowa jest kobieta, Germaine Cellier. A ja dałabym, jeśli już nie głowę, to przynajmniej rękę sobie uciąć, że zapach ten stworzył mężczyzna. I to nie byle jaki mężczyzna a rozpustnik z przełomu wieków, elegancki i zepsuty do szpiku kości, zwodzący na manowce panny z dobrych domów dandys, którego nazwisko wspomina się w przyzwoitym towarzystwie tylko szeptem- ale z rumieńcami na twarzy.

poniedziałek, 20 lutego 2012

Passage d'Enfer L'Artisan Parfumeur

Powonienie jest najbardziej niedookreślonym i subiektywnym z naszych zmysłów. Postrzegana przez nas zapachowa rzeczywistość oddziałuje wymykając się kontroli świadomości, biologia wyznaczyła powonieniu ścieżki pierwotne, zapomniane i pomijane w ewolucyjnym pędzie naszego gatunku, może właśnie dlatego odbiór bodźców węchowym pozbawiony jest większości subtelnych zabezpieczeń, bramek informacyjnych, filtrów wiedzy i zdrowego rozsądku. Spychane przez ewolucję do czyśćca świata zmysłów powonienie, jak sądzę, jest przynajmniej tak samo wrośnięte w nieświadomość co w świadomość.
 Może stąd cudowna łatwość z jaką zapachy kojarzyć się potrafią z fragmentami wspomnień i opowieści, strzępami wyobrażeń, z muzyką, z poezją, niejasnymi stanami i doznaniami. Ale ponieważ człowiek jest zwierzęciem bardzo racjonalnym znacznie chętniej sięgamy do zasobów naszej świadomości niż nieświadomości kluczem do zapachu więc często bywa jego nazwa, opis lub, dla bardziej wyrafinowanych, spis nut. Słowa więżą nasze wyobrażenia, kotwiczą nas w obiektywnej rzeczywistości i potrafią narzucać kształt wrażeniem mniej dookreślonym, stać się samospełniającymi się przepowiedniami, budzić pragnienia, pożądanie, pozwalają czuć dotyk, smak, czuć zapachy składające się tak, by uczynić zadość słowom. Dlatego, według mnie, kluczem do sukcesu perfum jest dobra, rozkręcająca wyobraźnię nazwa. W wypadku wąchaczy tak mało wprawnych jak ja, obdarzonych nosem tak mało wrażliwym nosem jak mój, wąchaczy, których powonienie podporządkowane jest fantazji a myślenie słowom dobra, oddziałująca na fantazję nazwa wykorzystuje prymat myślenia nad czuciem, to, że wyobrażenia z płaszczyzny słów łatwo rzutują na doznania zmysłowe- i trudno je ze sfery zmysłów wyrugować.

piątek, 17 lutego 2012

Scent Intense CoSTUME NATIONAL

"Szkoda, że cię tu nie ma,
szkoda kochanie..."


Josif Brodski jest dla mnie tyle nieznośnym eseistą co genialnym poetą. Jego proza drażni mnie sztucznością, zadęciem i monopolem na prawdę a jego poezja zdumiewa precyzyjnym konkretem, doskonałym nadaniem rzeczy słowa. Brodski w swoich wierszach potrafi, nie rezygnując z liryzmu, opisać człowieka w świecie w sposób prosty, jasny i niezagmatwany. Z podobną jasnością opisuje emocje, powstrzymuje się od egzaltacji, nie wikła w przydługie autoanalizy, jego język jest prosty, czysty i suchy, naturalny, niemal kolokwialny a tak precyzyjny jak skalpel. Używa prostych konstrukcji składając je tak, że opowiadają bez wypłaszczania o najbardziej subtelnych uczuciach i stanach. Są pachnidła, które też to potrafią.

czwartek, 16 lutego 2012

Patchouly Etro

Bohaterkę dzisiejszej opowieści poznałam już jakiś czas temu, znajomość była przelotna i obejmowała jedynie perfumeryjne testy. Zapadły mi one jednak w pamięć na tyle głęboko, że gdy tylko trafiła się okazja (czytaj: rozbiórka na Wizażu) czym prędzej poczęłam zabiegać o odświeżenie tej relacji. Chciałam przekonać się, czy moje pierwsze, dziwaczne wrażenia obronią się przy bliższym poznaniu i noszeniu. Tak! Zgodnie z moją pamięcią pachnidło to jest w zadziwiający sposób niespójne, nieharmonijne, jakby pozlepiane było z zupełnie niepasujących do siebie kawałków. Ciekawe, jak piękną całość mogą stworzyć fragmenty z zupełnie różnych, zdawałoby się, bajek.

wtorek, 14 lutego 2012

Gucci pour Homme Gucci

Heinavanker Ensemble to estoński zespół specjalizujący się w wykonaniach dawnej muzyki sakralnej i ludowej. Nazwa zespołu pochodzi od tryptyku Hieronima Boscha na którym rozpędzony wóz z sianem gna przez oszalały, jak to u Boscha, świat. Jest ilustracją flamandzkiego przysłowia: świat jest jak wielki wóz z sianem, każdy zgarnia z niego to, co zdoła. Chciwość to tylko jeden z grzechów, które przedstawił Bosch. W drodze od upadku pierwszych ludzi aż do wiecznego potępienia malarz opowiedział całą historię grzechu i wszystkie jego odmiany oraz wynikające z nich nieszczęścia. Aby złagodzić nieco ludzkie cierpienia wywołane nieposłuszeństwem wobec boskich praw aniołowie z niebios zsyłają światu muzykę. 


Spójna, polifoniczna muzyka chóralna wykonywana przez Heinavaker może faktycznie łagodzić cierpienie świata. Moje łagodzi z pewnością. Ale, ale, dziś nie będzie stricte o muzyce. Będzie o zapachu, który jest dla mnie perfumeryjną ilustracją jednej z pieśni Heinavaker Ensemble.

poniedziałek, 13 lutego 2012

Incense Pure Sonoma Scent Studio

Kilka dni temu przybył do mnie dżin. Zamknięty w samplu a nie klasycznie, w lampie, owinięty w bąblową taśmę, spętany okowami zaklęć przez Wizażankę organizującą rozbiórkę flakonu wyglądał niepozornie, ot, sampel jak każdy inny. Magia rozpoczęła się gdy beztrosko nacisnęłam atomizer i uwolniłam dżina z więzów...

piątek, 10 lutego 2012

Calypso Ambre Christiane Celle

"Patoka" to słowo na wpół już zapomniane. Oznacza, co skonstatowałam niedawno i ze sporym zdumieniem, płynny miód ściekający ze zmiażdżonych plastrów wosku. Słowu temu przypisywałam szersze nieco znaczenie, kojarzyłam je z każdym bardzo gęstym, oleistym, słodkim, aromatycznym płynem barwy złocistej lub złocistobrązowej. W takim rozumieniu bohaterka dzisiejszej opowieści niewątpliwie z patoką może się kojarzyć. W tym węższym, poprawnym znaczeniu, z resztą, też.


    środa, 8 lutego 2012

    Baume du Doge Eau d'Italie

    Miasto znane z opartego na handlu bogactwa, produkcji luster, pierwszego w starożytnym świecie getta żydowskiego, karnawałowego rozpasania, niechlubnego udziału w IV Wyprawie Krzyżowej(podczas której krzyżowcy zdobyli i złupili dwa chrześcijańskie miasta, w tym Konstantynopol a do Jerozolimy nie dotarli, generalnym sprawcą całego zamieszania był pewien 98letni i na dodatek całkiem ślepy doża, Enrico Dandolo- cóż to musiał być za mężczyzna!), śmierdzących kanałów, pięknych kurtyzan o włosach farbowanych na czerwono....
    Oto Serenissima, Najjaśniejsza z Jasnych.


    Wenecja, Most Westchnień. Wbrew legendzie nie ma nic wspólnego z miłością i romantycznymi uniesieniami, łączył Pałac Dożów i więzienie. Prowadzeni nim nieszczęśnicy oglądali z niego świat ostatni raz przed długoletnim, często dożywotnim zamknięciem w ciemnościach. Nic dziwnego, że wzdychali.

    wtorek, 7 lutego 2012

    Dune Christian Dior

    "Diuna... Arrakis... Pustynna Planeta..."
    Książka Franka Herberta przeczytana całe lata temu wciąż jeszcze napędza moją wyobraźnię. Choć właściwie ani fantastyka ani science fiction nie są moimi ulubionymi gatunkami literackimi lektura tej powieści była doświadczeniem absolutnie fascynującym kreacja Diuny bowiem, wielowymiarowa, przemyślana, bogata jest jedną z najbardziej kompletnych wizji świata, spośród tych, które spotkałam podczas swych czytelniczych podróży. Świat Diuny, świat roku 10 000 któregoś AD mógłby się naprawdę zdarzyć, subtelna równowaga sił politycznych i ekonomicznych opisana przez Herberta mogłyby utrzymywać jego stabilność, religijne imponderabila mogłyby siać ferment i doprowadzić do upadku panującego systemu.
    Tak kompletna rzeczywistość jak ekosystem Arrakis, część wykreowanego przez Herberta świata, musi mieć swój zapach. Ja go znalazłam.

    poniedziałek, 6 lutego 2012

    Pierre Balmain Carbone de Balmain; Zirh Ikon;Robert Piguet Bandit

    Dziś krótko i zwięźle o pachnidłach, które testowałam w ostatnim czasie i które mi się, z różnych przyczyn, nie spodobały. Na pierwszy ogień największe rozczarowanie:

    piątek, 3 lutego 2012

    Kelly Caleche EPD i EDT Hermes

    Zapachowe dziwactwa, pokrętne (i pokrętnie pachnące) pomysły niemal instynktownie przypisuję perfumeryjnej niszy. Pachnidła o woni smoły, taśmy klejącej, garażu, kościoła czy meczetu wciąż mnie frapują ale powoli przestają dziwić, miejsce dla nich widzę głęboko w niszy właśnie, tam gdzie zaglądają jedynie najbardziej ortodoksyjni zwolennicy wonnej dosłowności i oryginalności. Ja do takich nie należę, dosłowność wolę testować niż nosić, stronię zwykle od perfum, które mają być dokładnym odwzorowaniem woni spotykanej w realnym świecie, zapachem niespreparowanym, perfumeryjnym lustrzanym odbiciem jakiegoś, wąskiego zwykle, fragmentu rzeczywistości. Wolę gdy zapach jest kreacją a nie imitacją, gdy zmysły i wyobraźnia same szukają odniesień, odnajdują plany, sensy i znaczenia, lubię zbliżyć skropione perfumami nadgarstki do twarzy, zamknąć oczy i zatopić się w samym zapachu oraz w tym, co pojawia się na wewnętrznej stronie moich powiek.
    Jakież więc było moje zdumienie, gdy dowiedziałam się, że jedne z moich ulubionych perfum, z mainstreamu, inspirowane są zapachem.... butów! Na szczęście jednak to zapach obuwia boga więc moja wyobraźnia, nieskrępowana a wręcz zapłodniona konceptem może żywo pracować.




    środa, 1 lutego 2012

    Parfum de Peau Montana

    Dziś opowieść muszę snuć ostrożnie. Będę starannie ważyć słowa, kontrolować emocje. Nie mogę dać się ponieść. Jest jeszcze grubo przed 22 a blog ten nie jest zastrzeżony wyłącznie dla pełnoletnich. Osoby poniżej lat osiemnastu poproszę by poczytały sobie coś innego. Bo dzisiaj będzie o seksie.

    Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...