Pogoda tak paskudna jak ta dziś budzi, chyba nie tylko u mnie, tęsknotę za latem, pewnie nie tylko moją ulubioną porą roku. Ale tęsknię najbardziej nie do wczesnoletnich upałów a do czasu, gdy dojrzałe lato spotyka się z jesienią, do przełomu sierpnia i września gdy zieleń liści jest już tak nasycona i ciemna, że przełamuje się żółcią, do czerwonych, słodkich jabłek, wysuszonej, zmęczonej upałami trawy, do babiego lata i chłodnych, wczesnych już wieczorów. W taki czas z upodobaniem noszę słodkie pachnidła, feeria barw i zapachów, histeryczna obfitość przyrody, która rodzi, owocuje, namnaża się zdjęta lękiem przed nadchodzącą zimą, snem i śmiercią sprawia, że dobrze czuję się w upojnie słodkim owocowo- miodowym wonnym obłoku. Ten, o którym opowiem dziś to słodycz i światło zamknięte w butelce.
Tokaj Aszu
Wielokrotnie czytałam recenzje Botrytisa porównujące to pachnidło do szlachetnego tokaju aszu, białego węgierskiego wina. Korzenno- waniliowy zapach suto doprawiony miodem i bardzo dojrzałymi, przejrzałymi wręcz, ociekającymi sokiem owocami, topazowy, złotosłomkowy kolor... zgadzało się niemal wszystko ale dopiero podczas któregoś wieczoru minionej wczesnej jesieni, podczas którego kosztowaliśmy przywiezione z kraju braci Madziarów trunki a ja, zupełnym przypadkiem, miałam na sobie Botrytis doceniłam w pełni, poczułam to porównanie.
Botrytis to faktycznie zapach Tokaja aszu, takiego 5 puttonyos czyli bardzo acz nie ekstremalnie słodkiego. Złotego, świetlistego, pełnego gorącego winogronowego soku zmienionego w płynną słodycz przez czas, słońce i enzymy. Miód w tym pachnidle ciemny, jedwabisty, zmieszany z białym winem dodaje otwarciu zapachu krągłej miękkości, podkreśla nasyconą słodycz owoców, mój nos prócz pigwy rozpoznaje wędzoną w dymie śliwkę, dojrzałą brzoskwinię i żółtą gruszkę.
Co ciekawe- Botrytis nie jest klasycznym słodziakiem. Ba, wcale nie jest słodziakiem, jest po prostu pełen słodyczy, tak jak winne grona dojrzewające pod słonecznym węgierskim niebem a potem zarażone specjalnym rodzajem szlachetnej pleśni (od której Botrytis nazwę swoją wziął) by wysłodziły się jeszcze bardziej.
Przed ześlizgnięciem się upiornie słodką, nieznośnie jadalną otchłań ratuje te perfumy subtelny ale konsekwentnie przewijający się przez całą kompozycję akord wytrawnego, jasnego alkoholu oraz, w samej podstawie zapachu, nuta niepalonego tytoniu.
To zapach bardzo jesienny- teraz choć tęsknię za jego ciepłą, potoczystą słodyczą mogłabym go nosić. Przydusiłby mnie, wielbicielkę wytrawności w winach i zapachach, przytłoczył i oblepił płynnym, lepkim miodem. Nie ma w tym pachnidle niczego przełomowego, nowatorskiego, obrazoburczego, nie jest to zapach wyznaczający nowy kierunek perfumiarstwa. Jest natomiast tak niezwykle sugestywny, tak głęboko wypełniony sam sobą, że zapada i w pamięć i wyobraźnię. Botrytis jest ulotny, irytuje mnie jego brak trwałości ale rozumiem , że podobna przyjemność nie może trwać długo. Lampka wina nawet sączona powoli szybko się kończy, opadający z drzewa, złoty liść wiruje i tańczy w powietrzu ale w końcu osiada na ziemi, korzenna owocowość Botrytisa szybko się rozwiewa pozostawiając na skórze miodowo-waniliową poświatę.
Ilustracja pierwsza pochodzi z http://www.panoramio.com/photo/27048354
Ilustrację drugą pożyczyłam z http://pl.tripadvisor.com/Tourism-g657261-Tokaj_Borsod_Abauj_Zemplen_County_Northern_Great_Plain-Vacations.html
Do recenzji Botrytis podchodziłam dotąd jak pies do jeża. I to nie z powodu niechęci do zapachu czy braku wizji. nie byłam w stanie uchwycić "sedna", kluczowego terminu, którym mogłabym określić B.
OdpowiedzUsuńTy wpadłaś na niego pierwsza: nie słodki, tylko pełen słodyczy. Bingo! :) Trafiłaś w sam środek tarczy. :D
Tylko teraz... z publikacją własnych wypocin muszę trochę odczekać. ;) Twoim zwięzłym, poetyckim słowom trudno będzie dorównać. :)
nadmienię tylko, że na mnie aromat jest dosyć trwały (jak na markę), bo utrzymuje się około siedmiu godzin.
Zazdroszczę Botrytisowej trwałości jak nie wiem co. Ze mnie wszystkie zapachy Ginestet znikają po dwóch -trzech godzinach, i bardzo nad tym boleję bo uwielbiam wszystkie trzy.
OdpowiedzUsuńNiecierpliwie czekam na Twoją recenzję.
Fakt, że pachnidła od nich trzymają poziom. No i wszystkie są bardzo "jakieś" a ponadto każde odmienne od pozostałych. Same korzyści! :)
UsuńTylko trwałości nędznej nie zazdroszczę.
Jak się zbiorę w sobie,to skrobnę. :)