Oto związek doskonały: on, konserwatywny i zachowawczy, z pozoru chłodny, powściągliwy, spokojny. Ona, roztrzepana, żywiołowa, niestabilna emocjonalnie, pełna pomysłów i pasji. On, statyczny, nieco koloński w otwarciu nosi się w stylu retro i niechętnie eksperymentuje. Ona wciąż przymierza nowe nuty, kokietuje, robi miny do lustra pytając nieustannie- czy mi w tym do twarzy?-. Tematem przewodnim obydwojga jest florencki irys i kwiat amyrisu, jednak sposób w jaki oba pachnidła eksploatują te motywy jest zupełnie odmienny. Pozornie niezgodni, wręcz skonfliktowani wonni kochankowie Kurkdjiana okazują się być bowiem doskonale i przewrotnie komplementarni, od otwarcia zapachów aż do samego zmierzchu kiedy to okazuje się, że ona jest ziemiście wetiwerowa i miękka a on kremowy i słodki.
...czyli opowieści o moich fascynacjach, w zamiarze zapachowych. Choć moją dygresyjność znając będzie nie tylko o perfumach.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Francis Kurkdjian. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Francis Kurkdjian. Pokaż wszystkie posty
poniedziałek, 10 września 2012
poniedziałek, 5 marca 2012
Oud Francis Kurkdjian
Oud nie jest moją ulubioną nutą. Nie obawiam się zwierzęcych aspektów oudowego akordu elementy zwierzęce bowiem w perfumach zwykle lubię ale agar potrafi układać się na mnie w sposób, który wskazuje wyraźną proweniencję jego woni do zapachu stacji benzynowej albo, co gorsze, gabinetu dentystycznego. Samochodu nie prowadzę a w poczekalni u stomatologa dość się w życiu naczekałam by stwierdzić, że miejsce to nie należy do moich ulubionych na świecie. Nic więc dziwnego, że nie chcę pachnieć w ten sposób. Bohater dzisiejszej opowieści, oud, nie ma na szczęście nic wspólnego ani z benzyną ani z zębologią.
Subskrybuj:
Posty (Atom)