Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Isabey. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Isabey. Pokaż wszystkie posty

środa, 14 marca 2012

L'Ambre de Carthage Isabey

Nie mam szczególnie wrażliwego żołądka a moja głowa, może dzięki odziedziczonemu po przodkach, białoruskiemu "czarnemu podniebieniu" oporna jest tak na wysokoprocentowy alkohol jak i na zapachy. Mogę więc bez specjalnego lęku testować perfumy uważane za traumatyczne, migrenogenne czy paskudne nieczęsto zdarza mi się bowiem fizjologiczna reakcja sprzeciwu ciała na zapach, mdłości, ból głowy czy podobne atrakcje. Kiedy jednak już mi się to zdarza to siła mojej somatycznej niechęci jest tak potężna, że wpisuje się we mnie na prawach odruchu warunkowego, ryje w pamięci tak mocno, że sama nazwa perfum czy jakieś z nimi skojarzenie wywołuje dyskomfort.
Nic zatem dziwnego, że do testu zapachu, który będzie bohaterem dzisiejszej opowieści zabierałam się jak przysłowiowy pies do jeża. Inne perfumy jego producenta, paryskiej firmy Panouge, który sygnuje swoje perfumy "Isabey" były jedną z moich największych aromatycznych traum.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...