piątek, 30 marca 2012

Killian Amber Oud

Mariaż nuty, którą bardzo lubię z tą, którą wciąż chciałabym polubić a która najwyraźniej nie cierpi mnie nie mógł nie wzbudzić we mnie ciekawości. Zapach, który jak twierdzi jego twórca zrodził się z łez Heliad, cór Słońca, ambra spleciona z oud, spleciona, jak wyczytałam w recenzjach, uściskiem prawdziwie miłosnym i pełnym pasji, wprost nie mógł pozostawić mnie obojętną. Podczas testów okazało się jednak, że nie jest miłość pogodna jak wieczorna godzina, harmonijna i wolna od napięć. To raczej rywalizacja pełna emocji, pożądanie przeplecione z chęcią posiadania, rozpaczliwa, cohenowska niemal walka o władzę i dominację.

środa, 28 marca 2012

Chanel Les Exclusifs de Chanel Sycomore

Opowieść ze specjalną dedykacją dla Marzeny, która podesłała mi próbkę.
O dzisiejszym bohaterze Karkki napisała w którymś z wizażowych wątków "wędzona makrela paląca zmokniętego peta w lesie". Osobiście uważam, że to najlepsza recenzja zapachu, jaką kiedykolwiek czytałam: zwięzła, nieprzegadana, obrazowa i przemawiająca do wyobraźni. Przy niej wszystkie inne zdają się być rozwlekłe, nudne i mdłe.
Testując zapach siłą rzeczy miałam więc ta makrelę nieustannie na uwadze, tkwiła mi w głowie i w fantazji choć próbowałam się jej pozbyć. Przeganiałam ją wszelkimi znanymi mi sposobami ale przypomniała się natrętnie ze swym mokrym petem -ale w pachnidle nie wyczułam jej wcale a wcale.

niedziela, 25 marca 2012

Gres Cabochard

Są w perfumeryjnym świecie zapachy ładne, zapachy pełne uroku, wdzięku, zapachy, które wprost nie mogą się nie podobać. Są też takie, które aż jeżą włosy na karku, elektryzują, budzą niepokój w dole brzucha; choć wcale ładne nie są zapadają w pamięć (i często- w serce) głębiej niż te urodziwe. A gdyby bohater dzisiejszej zapachowej opowieści był muzyką, głosem brzmiałby właśnie tak:




Chropowaty, zdarty, głęboki, ciemny, gorzki zadziorny, ostry, pewny siebie impertynencki, pełen skóry, tytoniowego dymu emocji i poezji. Uparty.

czwartek, 22 marca 2012

Il Profumo Patchouli Noir

Dzisiejszą opowieść chciałabym zadedykować Aileenn, to dzięki Jej obłąkanej hojności miałam przyjemność poznać pachnidło, o którym chcę teraz napisać. Pachnidło ze wszech miar niezwykłe- gdy po raz pierwszy powąchałam, zaaplikowałam na nadgarstek nie wiedziałam czy mi się podoba czy zupełnie nie. Teraz, po oswojeniu się z zapachem, po kilku testach nadgarstkowych i globalnych wcale nie jestem mądrzejsza i wciąż nie umiem jednoznacznie określić się co do odbioru tych perfum.

środa, 21 marca 2012

Yamato- Drummers of Japan

Yamato miałam przyjemność posłuchać na żywo po raz pierwszy w 2005 roku. Choć mieli występować wtedy i w moim mieście na koncert wybrałam się aż do Katowic, do Górnośląskiego Centrum Kultury. Otrzymałam zaproszenie w ramach prezentu urodzinowego i absolutnie nie wiedziałam czego mam się po japońskich bębniarzach spodziewać, mój pociąg w drodze na Śląsk utknął w zaspie śnieżnej zimy a ja siedząc w Warsie nad kolejną paskudną kawą zastanawiałam się jakie mam szanse być w Katowicach na czas i czy ta podróż to aby dobry pomysł.


Długi czas myślałam, że to właśnie moje zaskoczenie, brak oczekiwań, nieświadomość i luki w wiedzy sprawiły, że koncert sprzed siedmiu lat wywarł na mnie takie wrażenie. To, co przeżyłam wczoraj pozwoliło mi zdać sobie sprawę, że znów się myliłam. Jadąc do Poznania bowiem świetnie wiedziałam czego się spodziewać- a moje wrażenie są niesłychanie podobne do tych, które przywiozłam z Katowic przed laty.

poniedziałek, 19 marca 2012

L'Eau Rare Matale Parfumerie Generale

Są takie nuty, które w romansie z moim węchomózgowiem kierują się logiką wprost z Alicji w Krainie Czarów, porządkiem, który można ująć w zasadę- im bardziej cię szukam tym bardziej cię nie ma. Na przykład od kilku lat szukam w perfumach herbaty doskonałej. Czarnej, gorzkiej, esencjonalnej, wrzącej od teiny. Zamiast herbaty, w herbacianych niby pachnidłach, znajduję inne nuty, często bardzo miłe mojemu powonieniu. Orzechy na przykład. Albo niepalony tytoń. Albo ożywione w niepojęty sposób drewno, jak w pachnidle, o którym chcę dziś napisać.

niedziela, 18 marca 2012

O sobie samej językiem literatury

Zostałam zaproszona do arcyciekawej zabawy przez Wiedźmę z Podgórza, autorkę pięknie pachnącego bloga Pracownia Alchemiczna. Mottem TAGa mogłoby być znane i oklepane powiedzenie "powiedz mi co czytasz a powiem ci kim jesteś", z jednym małym zastrzeżeniem. Ale o nim później.
Dziękuję Wiedźmo!

piątek, 16 marca 2012

Perles de Lalique Lalique

Lubię nosić biżuterię z naturalnych pereł, które, tak jak moje ulubione bursztyny nagrzewają się ciepłem ludzkiego ciała. Mgliste, mniej lub bardziej regularne kulki, mleczne lub wybarwione nie są dla ciała czymś obcym, chłodnym metalem lub kamieniem leżącym na skórze, uwierającym, ostrym. Perły wprost stapiają się w tym, kto je nosi i pięknieją od czułości, ciepła i pełnych podziwu spojrzeń. Zapomniane w szkatułce z biżuterią i nienoszone natomiast matowieją i tracą urodę.

środa, 14 marca 2012

L'Ambre de Carthage Isabey

Nie mam szczególnie wrażliwego żołądka a moja głowa, może dzięki odziedziczonemu po przodkach, białoruskiemu "czarnemu podniebieniu" oporna jest tak na wysokoprocentowy alkohol jak i na zapachy. Mogę więc bez specjalnego lęku testować perfumy uważane za traumatyczne, migrenogenne czy paskudne nieczęsto zdarza mi się bowiem fizjologiczna reakcja sprzeciwu ciała na zapach, mdłości, ból głowy czy podobne atrakcje. Kiedy jednak już mi się to zdarza to siła mojej somatycznej niechęci jest tak potężna, że wpisuje się we mnie na prawach odruchu warunkowego, ryje w pamięci tak mocno, że sama nazwa perfum czy jakieś z nimi skojarzenie wywołuje dyskomfort.
Nic zatem dziwnego, że do testu zapachu, który będzie bohaterem dzisiejszej opowieści zabierałam się jak przysłowiowy pies do jeża. Inne perfumy jego producenta, paryskiej firmy Panouge, który sygnuje swoje perfumy "Isabey" były jedną z moich największych aromatycznych traum.

poniedziałek, 12 marca 2012

Coromandel Les Exclusifs de Chanel

Kiedy byłam małą dziewczynką Ojciec z jednej ze swoich rozlicznych podróży przywiózł mi w prezencie słoik wypełniony saharyjskim piaskiem. Prócz niego otrzymałam też małą ametystową geodę i wielkiego, suszonego skorpiona. Ojciec zawsze wiedział jak mi sprawić radość. 
Piach z Sahary, połyskliwy, wytrawiony słońcem, ciemnobeżowy, ze złocistymi refleksami, jest niebywale miałki, ziarna kwarcu przez wieki tarte przez wiatry, mielone różnicami temperatur rozdrobniły się do postaci pyłu o dużej gęstości nasypowej. Gdy zanurzałam dłoń w słoiku suchy pył oblepiał skórę, wciskał się pod paznokcie, tworzył delikatną rękawiczkę szorstką i aksamitną jednocześnie.
Piaszczysty, szorstki i aksamitny jednocześnie jest bohater dzisiejszej opowieści.

niedziela, 11 marca 2012

Siedem grzechów głównych.

Zostałam zaproszona do zabawy przez Dominkęb, autorkę bloga pachnące blogowanie , zamyśle TAG był dotyczył pewnie Dnia Kobiet ja jednak nie chciałam odpowiadać na pytania właśnie wtedy. Moja świadoma genderowo część głęboko buntuje się przeciw łączeniu kobiecości z kosmetykami w nierozerwalny ciąg myślowy, skojarzenie bowiem jest proste: być kobietą znaczy używać/kochać kosmetyki. Głęboko się z tym nie zgadzam podobnie jak z inni uproszczonymi i schematycznymi myślowymi skryptami typu: być kobietą znaczy lubić zakupy (co sugeruje nam co druga reklama), być kobietą znaczy rodzić i kochać dzieci, być kobietą znaczy być heteronormatywną i żyjącą w sformalizowanym związku jednostką nakierowaną na zaspokajanie potrzeb partnera.
Szczęśliwie Dzień Kobiet już za nami mogę więc wziąć z czystą przyjemnością udział w zabawie.
Dominko, dziękuję!


piątek, 9 marca 2012

Qessence Missala

Horror vacui czyli lęk przed próżnią to tendencja w sztuce- malarstwie, rzeźbie, architekturze, ba, nawet w muzyce, polegająca na pokrywaniu, zdobieniu, dekorowaniu całej przestrzeni dzieła bez pozostawiania pustego tła. Obecna jest w wielu kręgach kulturowych, między innymi w sztuce subkontynentu indyjskiego, Indian, Celtów, Rzymian a także w islamskich arabeskach, niektórych średniowiecznych miniaturach, baroku oraz w niektórych prądach sztuki współczesnej.




Ostatnie perfumeryjne testy przekonały mnie, że pustki lękają się także niektórzy kreatorzy perfum. I to wcale nie pochodzący z gdzieś z tajemniczego Wschodu a zaskakująco bliscy i znajomi oraz wcale nie zagrzebani w pomrokach dziejów, pachnidło, o którym mowa miało swą premierę zaledwie kilka miesięcy temu.

środa, 7 marca 2012

Patchouli 24 Le Labo

Dni temu kilka indagowałam Wiedźmę z Podgórza na Jej blogu w sprawie tajemniczej, nieznanej mi nuty, którą umieściła w spisie pod recenzją zapachu Jeke ze stajni Slumberhouse. Cade. Cóż to takiego jest, to "cade". Jeke nie dane mi było poznać ,nie było więc mowy o rozpoznaniu zapachu "na nos", Fragranitca zaś, zwykle chętnie dzieląca się wszelką olfaktoryczną wiedzą zachowywała niezwykłą dla siebie dyskrecję. Szybki przegląd znanych bardziej lub mniej języków zasugerował, że "cade" ma jakiś związek z jałowcem, dalsze poszukiwania na własną rękę plus komentarz Michau2312 zidentyfikowały wreszcie cade jako olejek z jałowcowego drewna.
Nie umiałam jednak wyobrazić sobie czym różni się nuta "cade" od  "juniper". Choć Jeke nadal nie znam po powąchaniu i przetestowaniu na własnej skórze bohaterki dzisiejszej opowieści różnicę tą rozumiem i czuję. I to wszystkimi zmysłami.

wtorek, 6 marca 2012

Dark Purple Montale

Jakie to szczęście, że mamy dopiero początek marca! Jakie to szczęście, że większość słodko- i nekarolubnych owadów śpi jeszcze głębokim snem zimowym! Moje wczorajsze perfumeryjne testy niechybnie przyciągnęły by do mnie wszystkie pszczoły, osy i szerszenie z promienia jakichś dwudziestu kilometrów. Mogłoby dla mnie skończyć się to tragicznie, chyba że opanowałabym umiejętność, którą posiadł człowiek na fotografii.




Wczoraj, z racji na chłodną jeszcze porę, skończyło się jedynie lekkim bólem głowy i wrażeniem bycia wytarzaną w zagęszczonym, ulepnym owocowo- kwiatowym soku. Oraz, przy tym wszystkim dość zaskakującym, wrażeniem obcowania ze wcale niezłym, choć zupełnie nie moim pachnidłem.

poniedziałek, 5 marca 2012

Oud Francis Kurkdjian

Oud nie jest moją ulubioną nutą. Nie obawiam się zwierzęcych aspektów oudowego akordu elementy zwierzęce bowiem w perfumach zwykle lubię ale agar potrafi układać się na mnie w sposób, który wskazuje wyraźną proweniencję jego woni do zapachu stacji benzynowej albo, co gorsze, gabinetu dentystycznego. Samochodu nie prowadzę a w poczekalni u stomatologa dość się w życiu naczekałam by stwierdzić, że miejsce to nie należy do moich ulubionych na świecie. Nic więc dziwnego, że nie chcę pachnieć w ten sposób. Bohater dzisiejszej opowieści, oud, nie ma na szczęście nic wspólnego ani z benzyną ani z zębologią.

piątek, 2 marca 2012

Chene Serge Lutens

"Wisiałem na wietrznym drzewie 
Dziewięć straszliwych nocy 
Raniony włócznią, oddany 
Żywcem własnej mocy"


Powyższy cytat pochodzi z Havamal, części Eddy Starszej. Odyn, najwyższy z nordyckich bogów zwany czasem Panem Szubienicy albo Bogiem Powieszonych sam sobie (!) został złożony w ofierze, przez to posiadł magiczną moc i mógł nauczyć się sztuki runów i świętych pieśni.

czwartek, 1 marca 2012

Hermes: Eau Des Merveilles, Elixir des Merveilles i Eau Claire des Merveilles

Jednym z moich największych dziwactw zapachowych jest zamiłowanie do woni mocno słonych, im intensywniej wysyconych solą tym lepiej. Nie cierpię przy tym nut ozonowych, świeżakowatych odpadają więc wszelakie pachnidła "morskie", zwykle i na mój nos i tak mało słone. Przepadam natomiast za prawdziwym zapachem morza, słonej wody, mokrego piachu, butwiejących i gnijących roślin i wodorostów. Do tej pory echa tych woni z wybrzeża odnalazłam tylko w jednym pachnidle. Jednym, ale potrójnym, w zapachowej trylogii Hermesa.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...