czwartek, 22 marca 2012

Il Profumo Patchouli Noir

Dzisiejszą opowieść chciałabym zadedykować Aileenn, to dzięki Jej obłąkanej hojności miałam przyjemność poznać pachnidło, o którym chcę teraz napisać. Pachnidło ze wszech miar niezwykłe- gdy po raz pierwszy powąchałam, zaaplikowałam na nadgarstek nie wiedziałam czy mi się podoba czy zupełnie nie. Teraz, po oswojeniu się z zapachem, po kilku testach nadgarstkowych i globalnych wcale nie jestem mądrzejsza i wciąż nie umiem jednoznacznie określić się co do odbioru tych perfum.


Piekło według Swedenborga.


Emanuel Swedenborg, żyjący na przełomie XVII i XVIII wieku szwecki naukowiec, teolog, filozof, mistyk i, najprawdopodobniej, schizofrenik doświadczał wizji, podczas których, jak twierdził, spotykał się z istotami spoza tego świata, poznał język aniołów i gawędził z nimi gdy przychodziły go odwiedzać. Zrozumiał naturę Boga i bytów duchowych, odkrył zależności łączące świat matrialny i niematerialny a nawet, niczym Dante Alighieri, odwiedził niebo i piekło a wrażenia ze swych podroży naturalnie skrzętnie spisał.
Swedenborgowska wizja piekła głęboko różni się od tej, którą otrzymaliśmy w spadku po naszych przodkach z epok średniowiecza i kontrreformacji.
W piekle Swedenborga nie bulgoce rtęć, rogate diabły nie polewają grzeszników wrzącą siarką, w piekle Swedenborga nie słychać jęków bólu ani zgrzytania zębów, nie cuchnie tam wrzącą smołą ani ludzkim cierpieniem. Piekło Swedenborga to miejsce ciche, bardzo ciche, samotne i smutne. Opisywane czasami jako niekończące się, ponure mokradła a czasami jako coś w rodzaju ogromnych, zrujnowanych koszar piekło jest dobrowolnym miejscem zesłania dla tych, którzy wolą tkwić w błędzie, jest ostatecznym potwierdzeniem człowieczej wolności, heroicznym wyjściem dla tych, którzy zgodzić się nie chcą z boskimi zasadami. Zesłane na wieczność zbłąkane dusze snują się po mrocznej, bezkresnej przestrzeni podobnej nieco do greckich wyobrażeń o Hadesie, błąkają bez celu i radości ale nie doznają żadnych mąk, nie spotyka je żadna kara jeśli nie liczyć wyłączenia z udziału w uciechach nieba. 


Myślę sobie, że takie piekło pachnieć mogłoby Patchouli Noir. Oleista, doprawiona mentolem w otwarciu zapachu paczula z kompozycji Il Profumo jest smutna, depresyjnie smutna i piękna w tym smutku. Pogrążona w smętnych rozmyślaniach nie jest w nastroju do żartów, nie dokucza mi swoim brzydkim, zatęchłym alter-ego, nie igra ze mną piwnicznymi woniami, nie męczy pleśnią ani nie próbuje mi słodzić. Chłodna, wilgotna, wyważona, śliska od wosku, mocno roślinno- ziołowa pasuje do swedenborgowskiej wizji zasnutych oparem bagien, do wilgotnych lasów przykrytych mgłą tak gęstą, że nigdy nie dociera do nich słońce, do zimnych wrzosowisk o zmroku.




Paczulowym liściom towarzyszy zapach nasiąkłej wodą, żyznej gleby czarnej od hummusu i gnijących, mokrych roślin oraz schowanej głęboko pod ziemią uśpionej, splątanej grzybni. Wygrzany ciepłem ciała zapach powoli, bardzo powoli wytraca mentolowy chłód tak jakby gdzieś wysoko nad skłębionym oparem bagiska wzeszło słońce. Jest nad horyzontem nisko, zbyt nisko by rozgonić mgłę i ogrzać powietrze ale atmosfera zapachu zmienia się, w gęsty, paczulowy smutek wsączać się poczynają drzewne nuty, lepkie, półpłynne żywice i zupełnie nieołówkowy cedr, ociekający drzewnym sokiem i pachnący przemocą zdartą chropowatą korą. Zapach, mimo całej swojej wilgotności wciąż jest oleisty, odbieram tą tłustość niemal fizjologicznie, gdy zbliżam do nosa skórę skropioną Patchouli Noir mam wrażenie jakbym właśnie wypiła łyk oliwy, jakby język i gardło właśnie oblepiła mi delikatna, oleista powłoka. I teraz właśnie dzieje się coś dziwnego:
Introspektywna, zanurzona w sobie, zadumana paczula odkrywa w sobie dwie tożsamości, dwa różne wcielenia, dwie narracje, które nagle zaczynają się rozwijać obok siebie. Jedna jest kontynuacją paczulowego wątku snującego się przez całą materię perfumeryjnej opowieści, ziemistego, woskowego, wilgotnego, bagiennego, z czasem coraz miększego, coraz bardziej jedwabistego i cielistego zarazem.  Drugie oblicze paczuli zaś szuka słodyczy, ociepla się od szczypty pikantnych przypraw i nabiera niemal jadalnego charakteru dzięki odrobinie ciemnej wanilii świeżo ubitej w moździerzu, ociekającej wonnym olejkiem. To paczulowe rozszczepienie osobowości wcale nie razi, nie ma w nim dramatyzmu ani zbytniej kontrastowości, gdzieś pomiędzy tymi dwoma akordami na podobieństwo potępionej duszy w swedenborgowskim piekle snuje się wyblakły i delikatny kwiatowy akord, dla mojego nosa bliżej nieidentyfikowalny ale użytkownicy Fragranticy upierają się, że są to czerwone maki.
Wierzę im na słowo.


Dziękuję Aileenn za tą niezwykłą podróż!


Ilustracja pierwsza to fragment obrazu z 1431roku pędzla Fra Angelico Sąd Ostateczny 
Ilustracja druga pochodzi ze strony http://hdmax.pl/tapeta/bagno/1/2056/25/ 
Ilustracja trzecia to obraz Caspara Davida Friedricha z 1823 roku Opactwo w dębowym lesie

6 komentarzy:

  1. Piękny obraz, niezwykle sugestywny. Zwłaszcza te bagna i mgły do mnie przemawiają ;P
    Aż mam ochotę poznać tę paczulę, jeśli ona faktycznie taka ziołowa. A wcześniej nie miałam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Warto było poczekać na tę recenzję, oj, warto było! Nader sugestywny obraz namalowałaś.
    Z przyjemnością konstatuję, że podobnie ten zapach zachowuje się na mojej skórze (w końcu! obawiałabym się, że moja kolejna ulubiona paczula spaskudzi się na Tobie na wzór Borneo; może to kwestia oleistości pachnidła? jeżeli dorwę kiedyś wersję osmo parfum, będę Cię męczyć o test porównawczy). Różnicą jest ciepło: w mojej Czarnej Paczuli słońce - choć jesienne i niezbyt jaskrawe - zaczyna świecić (chyba) szybciej i grzeje mocniej, złociście.

    I jeszcze: pięknie dziękuję za dedykację! (Choć czuję się cokolwiek zawstydzona - z chojnością nie mam nic wspólnego: to działania perfidne do potęgi n-tej, mające na celu przeczytanie opowieści o czymś, co znam i cenię).

    OdpowiedzUsuń
  3. Akiyo dziękuję za piękny komplement- jeśli dzięki mojemu opisowi nabrałaś ochoty by poznać jakiś zapach to jest to najlepsze i najpiękniejsze z tego, czego mogłabym sobie życzyć.
    A Tobie życzyć mogę by Patchuli Noir ułożyła się na Twojej skórze przynajmniej tak pięknie jak Borneo o którym już pisałaś.

    Aileenn na tych Twoich "perfidnych działaniach" odbyłam daleką podróż jakby były zaczarowanym dywanem. Mogę sobie tylko winszować więcej styczności z taką perfidią.
    Przyznam że ja też do testów przystępowałam ostrożnie- ale i z wielką nadzieją. Głęboko sobie życzyłam by ta paczula okazała mi przychylność i okazała się interesująca.
    I tak się właśnie stało.
    Dziękuję raz jeszcze.

    OdpowiedzUsuń
  4. Piekny opis ale chyba nie chcialabym miec takich perfum. Bagiennych i smutnych. Chyba jednak wole lzejsze, bardziej optymistyczne zapachy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyobrażasz sobie jak nudno byłoby na świecie gdybyśmy wszyscy lubili to samo?
      Patchouli Noir i dla mnie jest trudnym zapachem. Dzięki niemu poznałam nową, kolejną twarz paczuli i choćby z tego powodu cieszę się, że mogłam go przetestować.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...