Nastrój mam dziś adekwatny do aury czyli pod zmokłym psem, w sam raz do pisania o zapachu, który w moim subiektywnym odbiorze skwitować można tak:
Fura, skóra i komóra
Style otwiera się gęstym, lepkim, zatężonym olejkiem lawendowym przełamanym nutą palonej gumy. Właściwie powinna zmienić kolejność, z nadgarstka skropionego tym pachnidłem najpierw bucha gumowo- przypalony odór, lawenda pojawia się dopiero później. Pierwszy oddech tym zapachem przywodzi na myśl swąd opon samochodu, który przyśpieszając z piskiem od zera do setki w dwie sekundy zostawia ciemne ślady na asfalcie i znika za horyzontem pozostawiając po sobie lawendowy aromat wody kolońskiej kierowcy.
Kilka głębszych wdechów trzeba, by okazało się, że woda kolońska, którą skropił się kierowca- szpaner to nie bylejakie psikadło. Gęsta a jednocześnie transparentna lawenda zyskuje pikantne, kardamonowe wykończenie, ostra krawędź woni muszkatołowej gałki przywodzi na myśl świeże ziarno pocięte na cieniutkie plastry, schnące i zwijające się w rulony pod wpływem suchego powietrza. Swąd gumy rozpada się na wyczuwalną tuż przy skórze chemiczną, drażniącą plastikowość i subtelny dym z kadzidła, słodki i miękki. Gęste ale stroniące od orientalnych skojarzeń piżmo w stylu modern dodaje Style stylu, luksusowego sznytu.
I wtedy pojawiają się cukierki.
Ułożone na grzecznym akordzie kwiatowym z syntetyczną konwalią w roli głównej, owinięte w celofanową torebkę, miękkie, ciągliwe, anektują dla siebie przyprawowe serce zapachu i nie chcą zgodzić się z wciąż wyczuwalną lawendą, teraz transparentną, niemal powietrzną. Syntetycznie dodatki mające pewnie markować owocowość są tylko sztuczne i dziwnie nie przystają do wykwintnego piżma i z wolna się pojawiającego, kremowego sandałowca.
Finisz zapachu jest balsamiczny i drzewny, do piżma dołącza zdrewniała paczula tworząc dobrze znany i sprawdzający się duet, cukierkowa słodycz blednie i znika w końcu i nikt za nią nie tęskni tym bardziej, że w jej miejsce pojawia się miękka, subtelna żywiczność, może to opponaks, może balsam tolu a może inne, nierozróżnialne dla mnie w takim stężeniu składniki, które czynią zmierzch Style naprawdę przyjemnym.
Jednak spotkanie z objedzonym cukierkami yuppie w zrywnym samochodzie było umiarkowanie przyjemne, Style nie przekonało mnie do siebie. Jak dla mnie ten zapach to nie styl, to poza.
Ilustracja pierwsza pochodzi z: http://hdmax.pl
Drugą pożyczyłam z serwisu demotywatory.pl
trzecią zaś można znaleźć na http://www.garnek.pl
Wszystko pasuje - skóra , fura , szpanerska woda i "wszystko dla mojej Krysi" czyli cukiereczki dla pasażerki z różowymi tipsami , pachnącej pewnie Lolą albo czymś równie strasznym ;)
OdpowiedzUsuńA tytułowe zdjęcie przewspaniałe :)))
Ach, Rybko, co za wspaniała recenzja! Z jajem i bardzo działająca na wyobraźnię. No i na nastrój - od razu się ożywiłam. Cukierki Roksy, nie, no wszystko - i dobór zdjęć, lew mnie rozwalił. Postuluję o więcej recenzji negatywnych.
OdpowiedzUsuńParabelko, zdjęcie lwa kilka tygodni wyczekiwało na moim dysku by skomentować jakiś zapach. I pewnie jeszcze niejeden skomentuje.
OdpowiedzUsuńStyle to męski zapach i być może eksploruje taką wizję męskości jaka mi całkiem nie leży. I stąd moje negatywne nastawienie.
Justyno, dziękuję pięknie. Parę zapachów, które mnie nie urzekły czeka w kolejce do opisu a ostatnio nastroje moje sprzyjają raczej krytykowaniu i wybrzydzaniu niż chwaleniu.
Ależ Rybko , ja się tylko zdziwiłam , że się dziwisz cukiereczkom , które jak ulał pasowały do całości ;) , broń Boże nie mam na mysli poważnego zdziwienia i bulwersu , że "taaaki piekny zapach a tu taaaaka niepochlepbna recenzja" ;) to raczej duch szwejkowski się odezwał ;), po prostu od razu obok tego wygolonego karka w skórze w furze zobaczyłam słodką blond Krysię w złocie, bieli i różu , prosto z solarium , z takiiiimi tipsami , żującą pełną paszczą cukiereczki z wyrazem oczu a la krowa na pastwisku ;P
OdpowiedzUsuńOd początku tak to rozumiałam Parabelko. I Twoja sugestywna wizja jest bardzo zbieżna z moim odbiorem Style.
UsuńRzecz w tym że ja się zawsze czuję niezręcznie gdy mam oceniać zapachy, przypisywać im określenia, dobry/zły, ciekawy/banalny, dzieło sztuki/gniot.
Po pierwsze brak mi wiedzy, umiejętności i wrażliwości po drugie zaś powonienie, najbardziej subiektywnym jest ze zmysłów i bodźce przez tą modalność odbierane naprawdę trudno bezstronnie i rzeczowo interpretować. Mogę pisać tylko o moich skojarzeniach i o tym, czy jakiś zapach przekonuje mnie do siebie czy też nie.
A kiedy zachodzi ta druga okoliczność jestem nieco zakłopotana i to mino frajdy jaką sprawia mi pisanie niepochlebnych recenzji.
No bo a nuż dla kogoś to olfaktoryczne odkrycie i olśnienie?
A jakie ja mam prawo by oceniać cudzy gust?
Ale niepochlebna recenzja też może być intrygująca i zachęcająca - jak na przykład recenzja Wydzielin ;) więc wal smiało :)w końcu to twój blog i Twoej subiektywne odczucia opisujesz, więc masz pełne prawo napisać , że cos jest paskudne i wywołuje odruch zwrotny , zeza i drgawki :P a co zrobią z tym czytelnicy to ich sprawa , niektórzy na pewno poleca galopem poszukac cuda , które wywołało takie emocje :)
UsuńJa jestem konformistką chyba, źle czuję się gdy ktoś krytykuje zapachy, które wielbię. Nie każdemu musi się podobać to samo, to oczywiste, ale dziwnie się czuję czytając że moje ukochane pachnidła śmierdzą albo powodują odruch wymiotny.
UsuńMoże dlatego że ja nie chcę cuchnąć i odstraszać ludzi, przynajmniej nie w pracy, poza nią istotna jest tylko opinia Miłego.
Ale to nie znaczy że zamierzam sobie odmawiać przyjemności pisania negatywnych opinii, a co!
Lew cudny :love:
OdpowiedzUsuńPozdrowienia serdeczne,
tri
W imieniu własnym-i Lwa- dziękuję!
Usuń