czwartek, 12 stycznia 2012

Cedre Serge Lutens

"Piękno jest zawsze dziwaczne. Rzec nie chcę, iż jest dziwaczne w sposób dobrowolny i na zimno, bo w takim przypadku byłoby potworem, wykolejonym z torów życia. Mówię, że zawiera zawsze odrobinę dziwaczności, która sprawia, że szczególnie jest piękne.
                                                                                                                                   Charles Baudelaire

Jest pewien szczególny rodzaj piękna, taki, jakim piękne były mitologiczne potwory,   chimera, Scylla, Meduza; piękna niezaprzeczalnego choć niemal szokującego innością, osobnością, wywołującego szok i zachwyt jednocześnie, fascynację i lęk, pożądanie i zgrozę. Dla mnie perfumeryjnym wcieleniem tego szczególnego rodzaju piękna jest bohater dzisiejszej opowieści.


O pięknie dziwacznym.




Cedre to jedna z najdziwaczniejszych kompozycji, jakie poznałam. Niepodobny do niczego i nikogo drewniak, w sumie nawet do drewniaka niepodobny zaczyna się bowiem intensywnym akordem tuberozy. Wibrującej, głośnej, bezczelnej i, co dziwne, jednocześnie miękkiej i niemęczącej. Cedrowa tuberoza bowiem nie dusi, nie dławi, nie zabiera powietrza. 


Gdyby była głosem wibrowałaby w bardzo wysokich rejestrach mezzosopranu, gdzieś na granicy słyszalności ludzkiego ucha. Po syreniemu wibrująca tuberoza wabi z głębi zapachu inne nuty:pojawia się cedr, rozeschnięty, rozpękły bal drewna, chropowaty, szorstki, ożywczo słodki, oblepiony resztkami suchej, rozpadającej się przy dotknięciu kory. Cynamon, szorstki, wilgotny, pamiętający, że był częścią żywego drzewa. Goździki, także wciąż drzewne, świeże, drapiące podniebienie jasną goryczą.
Zapach, pewnie za sprawą zamszowej jakby ambry, staje się upojny, bardzo cielesny, zmysłowy. A w tej fizjologicznej wilgotności jest jednocześnie coś dymnego i suchego. Dziwaczne, prawda?
Cedre jest pachnidłem bardzo trwałym, stanowi o tym sama koncentracja olejków, chwilami zdaje się wyciszać by niespodzianie, przy gwałtownijszym ruchu zaskoczyć swoją intensywnością, mocą i pięknem. Tuberoza wraz z trwaniem zapachu jeszcze mięknie, jej wibracje z frenetycznego dygotu przechodzą do drżenia zmęczonego od wysiłku lub miłości ciała. Na pierwszy plan wysuwają się przyprawy, pikantne, pyliste, odbierające tytułowemu cedrowi klasycznego "ołówkowego" wyrazu.
To zapach bardzo szczególny, wyjątkowy, dziwaczy a jednocześnie niezwykle wprost piękny. Zdaje się opierać na dysonansie, kontraście, łączeniu jeśli nie przeciwieństw to różnic. Jest pełen napięcia i emocji, wibrujący, zakochany w sobie. Cedre to jedna z najbardziej wielowymiarowych kompozycji, które znam, bezkompromisowa, uwodząca, pełna przestrzeni. Zdecydowanie mój ulubiony Lutens.

Ilustracja to Głowa Meduzy (wersja druga) pędzla Michelangelo Caravaggio.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...