Pierwszym zagrożeniem dla tych, którzy zajmują się boskimi sprawami jest pycha. Drugim, z pychy wynikającym niebezpieczeństwem jest zbytnie oddalenie się od człowieka, wykreślenie go ze swoich zainteresowań i pola widzenia.
Z zapachami jest nieco podobnie. Te odwołujące się do skojarzeń z sacrum, budujące w wyobraźni świątynie, katedry, unoszące się ku niebiosom smugami kadzidła zwykle są całkiem pozbawione ludzkiego ciepła, surowe, wyniosłe, zdolne skarcić noszącego jak wymagający ojciec bądź oziębła kobieta.
Niedawno znalazłam zapach, w którym w niezwykły sposób immanencja łączy się z transcendencją, w którym to, co święte spotyka się z tym, co ludzkie; pierwiastek męski z kobiecym; w którym to człowiek jest istotą wszechrzeczy, nawet tej boskiej.
Pustelnia Hildegardy
Cytowana w ramach wstępu Hildegarda z Bingen niezwykłą była kobietą. Żyjąca na przełomie XI i XII wieku frankońska mniszka, pustelnica a w końcu przeorysza benedyktyńska, mistyczka, wizjonerka, uzdrowicielka, pisarka,dyplomatka, kompozytorka uznana przez kościół katolicki za świętą poświęcając się służbie Bogu służyła także człowiekowi uznając go za najważniejszy boski twór. Jej spuścizna artystyczna, naukowa i mistyczna przeniknięta jest głębokim humanizmem i umiłowaniem człowieka, w którym Hildegarda postrzegała odbicie boskiej wszechmocy.
Od trzeciego roku życia doświadczała mistycznych wizji, w których komunikowała się z bytami duchowymi, Bogiem i aniołami; niektóre swoje widzenia uwieczniała w formie rysunków. Ich naukowa analiza dowodzi, że Hildegarda cierpiała na migreny a jej świetliste halucynacje pełne mandal, skąpanych w jasności postaci były aurą nadchodzących ataków bólu.
Oglądając Jezusa i rozmawiając z aniołami nie zapominała jednak o człowieku. Studiowała medycynę i filozofię, jeszcze będąc anachoretką w Disibodenbergu zasłynęła jako mędrczyni i biegła uzdrowicielka. Wyobrażam sobie, że pustelnia Hildegardy mogła pachnieć tak, jak N° XLIII Encens, choć zapach ten zaczyna się wcale nie średniowiecznie. Otwarcie bowiem uderza w nozdrza silnie terpentynowym elemi podbitym brudnym, oleistym labdanum i przywodzi na myśl współczesny preparat do impregnacji albo czyszczenia drewna. Po kilku chwilach jednak elemi łagodnieje, wysładza się ukazując swoją drugą twarz, miękką efemerycznie waniliową a do zapachu dymną, niesioną chłodnym wiatrem smugą wsącza się kadzidło, początkowo dymi tuż przy skórze tląc się zaledwie i dławiąc z braku powietrza ale po jakimś czasie zaczyna buchać kłębistym obłokiem, który podjudzony wiatrem wzbija się strzeliście prosto w niebo.
Sucha, krucha paczula, dębowy mech przypominają, że pustelnie wznoszone były zwykle w lesie. Ten jest głęboki i cienisty, zapach lepi się do skóry, wypełnia nozdrza i, jak się zdaje, cała przestrzeń pod czaszką; z potężnych iglastych drzew ciężkimi kroplami spływa złota żywica i krzepnie na pniach kunsztownymi stalagmitami, suche igły szeleszczą pod stopami, do siedziby anachoretki doprowadzi wędrowca gorzka woń suszących się ziół, z których sporządza leki. Kadzidło cichnie, schodzi do zapachowego tła, miejsce dymnego obłoku zajmują twarde, żywiczne, niepalone grudki olibanum, nico kwaśne, surowe i chłodne.
Wszystkie te nuty zdają się składać na zapach klasycznie kadzidlany złozony na bazie z chropowatego, cedrowego drewna, zimny, ascetyczny, transcendentalny. Ale N° XLIII Encens kryje w sobie inne jeszcze olfaktoryczne złożenie. Przeciera się ono czasami przez struktuję zapachu jak oryginalny tekst w palimpseście to tysiąckroć wyskrobywanym, wycieranym i pisanym na nowo. Może pierwotny tekst głosił o pozycji kobiety w kulturze dawnych wieków, o średniowieczu, czasach podobno ciemnych, w których kobieta mogła zarządzać sobą i własnym majątkiem, mogła podpowiadać królom jak Hildegarda, rządzić papieżami jak Katarzyna ze Sieny, polemizować z możnymi tego świata jak Christina de Pisan? Było to absolutnie nie do pomyślenia w wiekach rzekomej swobody, wolności, humanizmu i antropocentryzmu jak renesans czy oświecenie.
Pojawia się to znów znika za żywiczną chmurą chłodnego kadzidła, rozgrzewa zapach od środka, dodaje mu pierwotnej kobiecej magii, immanentnej i namacalnej jak ziemia, po której stąpamy, jak nasze własne ciała grzane szaloną krwią. To drugie wonne dno sprawia, że strzeliście unoszący się tuż do nieba dym nie traci ludzkiego wymiaru nie gubi się w tym co nienazywalne a stanowi pomost między dwoma światami, łączy w siebie przeciwieństwa w zadziwiająco spójną, harmonijną i piękną, jak gregoriańskie chorały Hildegardy, całość.
Wykorzystany cytat pochodzi z Liber Divinorum Operum (Księga dzieł Bożych) autorstwa Hildegardy von Bingen.
Ilustrację pierwszą, wyobrażenie świętej z XVII pożyczyłam z http://cms.buergerhaus.neumarkt.de
Drugą, ilustrację jednej z wizji Hildegardy, ze świetnego bloga o sztuce: http://1art4life.blogspot.com
Oba utwory, pieśni świętej Hildegardy w wykonaniu Emmy Kikby i Christophera Page'a.
Też mam ciekawe skojarzenie z Encens, choć na razie go nie zdradzę.
OdpowiedzUsuńBardzo cenię zarówno Hildegardę, jak i jej epokę. Gdzie kobieta, choć półzwierzę bez duszy, miała realną możliwość jawnego polemizowania nawet z najbardziej świątobliwymi mizoginami. Które to barbarzyństwo nawet nie przyszłoby na myśl subtelnym renesansowym humanistom. :]
Hildegarda też trochę kombinowała, tak po prawdzie. Pozowała na prostą, nieuczoną kobietę a niektóre swoje rady i idee udając jedynie "narzędzie" prezentowała jako pochodzące od sił wyższych.
UsuńCiekawe jest też to, że do wizji przyznała się dopiero po osiągnięciu godności przeoryszy, była już chyba wtedy po czterdziestce. Podobno przez skromność i nieśmiałość ukrywała je tyle lat- ja sobie jednak myślę, że była to świadcząca o jej rozsądku, inteligencji i instynkcie samozachowawczym obawa przed mało miłosiernym kościołem.
Ale w późniejszych epokach taka sytuacja byłaby całkiem nie do pomyślenia. Białogłowa co się chce uczyć? Wszeteczność to przecie!
Bardzo jestem ciekawa Twojego skojarzenia z Encens. I tego jakie nuty w ni znajdziesz.
Gdzie można by nabyć próbkę tego cuda? Bo poza Dominkową rozbiórką nie widzę, niestety. Hildegardę uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Was serdecznie,
tri
Tri, ja też nie wiem skąd zdobyć większe ilości tego zapachu, szukałam na eBay, w zagranicznych perfumeriach- i nic.
UsuńWięc proszę jeśli wypatrzysz go gdzieś daj mi koniecznie znać.
Wszystkiego pachnącego dla Ciebie.
Jestem zachwycona tym zapachem. Mnie- jak zwykle - nie kojarzy się mistycznie, kadzidła nie czuję, natomiast terpentyna, świetna, wysokogatunkowa, czysta, przywodzi mi na myśl pracownię malarską i dawno nie malowane (przeze mnie) obrazy olejne. Widzę też drewniany stołeczek, taki z odmykanym denkiem, a w nim specyfiki do pielęgnacji butów. Zawsze się zaciągałam tym zapachem.
OdpowiedzUsuńKrótko mówiąc - zapach dla mnie swojski, wręcz domowy, a jednocześnie awangardowy (no bo te obrazy...)
Szkoda więc, że wylazło z Encens kadzidło i zepsuło Ci zabawę. Z tą pastą do butów coś jest na rzeczy, pracownią malarską pachnie mi bardziej otwarcie Patchouli od Etro albo Marasciella.
Usuń