wtorek, 19 czerwca 2012

Odeur 71, Comme des Garcons

Wyobraźcie sobie świat całkowicie stechnicyzowany, w którym zamiast ziemi jest beton i asfalt, zamiast drzew ku niebu sięgają futurystyczne konstrukcje ze stali i szkła. Wyobraźcie sobie sterylność tego świata, jego czystość i chłód, który od niego bije. Wyobraźcie sobie nędzę, głód i nienawiść panującą w świecie autorytarnego reżimu, w którym dostęp do podstawowych dóbr jest ściśle reglamentowany, w którym obowiązuje jedna będąca w służbie władzy religia, świat, w którym kobiety są własnością państwa lub mężów a dzieci przyucza się do przemocy i prostytucji. Wyobraźcie sobie ludzi żyjących w tym świecie, zunifikowanych myślących tak samo, wyglądających tak samo, zachowujących się tak samo, zrezygnowanych, zniewolonych, pozbawionych nadziei, bezsilnych wobec opresji.


I wyobraźcie sobie teraz, że któregoś dnia na ulicę takiej szarej, betonowej metropolii wychodzi grupa starych kobiet z motykami, szpadlami na ramionach, i że zaczynają rąbać cement i asfalt aż się kruszy, rozpada i ustępuje a spod niego wygląda ziemia, świeża, wilgotna i żyzna, a z ziemi nieśmiało wychyla się zielony pęd.



To początek powieści Piąty Święty Żywioł Starhawk czyli Miriam Simons i to zarazem opowieść o zapachu Odeur 71.

Piąty, święty żywioł.


Metal to pierwsza nuta jaką powitał mnie Odeur 71 z mojego nadgarstka, zimny, zwarty, ostry, zostawiający posmak rdzy w ustach. Po kilku chwilach pod wpływem ciepła ciała metal topnieje, mięknie i pozwala rozwinąć się i innym nutom, silnemu uderzeniu ozonu, woni detergentu, mokrego betonu, palonej gumie. Nuty te nie przenikają się, istnieją obok siebie, niektóre trwają na skórze dłużej inne krócej, jedne są bardziej dominujące inne trzymają się gdzieś w tle. To świat w całości stworzony ludzką ręką, znajomy ale jednak chłodny, sztuczny, przeładowany polepszaczami i konserwantami, choć jesteśmy jego twórcami zawsze czuć się będziemy w nim obco. 


Dymna, syntetyczna przemysłowość, mechaniczność, sztuczność, w której faktycznie wywąchać można woń kurzu skwierczącego na żarówce schnie na skórze i rozpływa się w atramentowej woni tuszu, drażniącej i kwaśnej. Gdzieś na granicy wrażliwości mojego nosa wyczuwam jeszcze woń papieru, takiego do ksero, ze świeżo otwartej paczki i odrobinę piżmowego mydła, słodkawego, miękkiego, nieagresywnego.
Po kilku godzinach w zapachu poczyna się dziać coś niezwykłego, ropopochodne materiały stają się coraz bardziej szorstkie, chropowate aż niepostrzeżenie obrastają żywą korą brązową, spękaną, broczącą żywicą, zapach drzewnieje, gruby asfaltowy chodnik kruszy z niebywałą a bardzo subtelną siłą delikatny zielony pęd. Ta przemiana dzieje się niepostrzeżenie, zieloność wychyla się z zapachu początkowo nieśmiało jednak po jakimś czasie zielona trawiastość zastępuje syntetyczność i wysokorafinowaną sztuczność.



Odeur 71 wprost rozkwita, ociepla się i przestrzennieje. Ziemisty, dębowy mech, smużka kadzidła, soczyste bambusowe łodygi, słodkie, drzewne żywice, cień wetiwerii i  sugestia świeżych kwiatów, w tej zieloności zapach zamiera powoli, świeży i balsamiczny jednocześnie.
Perfumy te to ciekawe doświadczenie- ale są raczej wehikułem na jedną podróż a nie zapachem- latającym dywanem, którym chce się podróżować na codzień.



2 komentarze:

  1. naprawde odor71 pachnie kurzem z zarowki? dla mnie to zapach drewniak bardzo lagodny i troche mdly

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drewniak tak, ale dopiero po kilku godzinach. Najpierw jest kurz, ksero, toner i cała masa syntetyczności i sztuczności zbyt złożonych dla mojego powonienia.
      I zgadzam się, Odeur71 z pewnością mógłby mieć lepszą projekcję.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...