sobota, 27 kwietnia 2013

Amouage: Beloved Man i Beloved Woman







Ukochany i Ukochana


Mężczyzna wydaje się być powściągliwy jego pozorny chłód nie jest jedna w stanie na dłuższą metę ukryć wewnętrznej pasji. Szczupłe, zwinne ciało, dłonie o długach i czułych palcach, pociągła, surowa twarz ascety przywodzą na myśl raczej milczącego mnicha z zakonu klauzurowego niż kochanka. 
Faktycznie, nie mówi wiele. Ale potrafi słuchać, z bolesnym niemal napięciem koncentrować się na jej słowach. Wychyla się wtedy nieco do przodu, spina ciało, pochyla lekko głowę patrząc nie w jej oczy ale na usta. Czasami pisze wiersze ale nie pokazuje ich nikomu, nawet jej. Czasami mam wrażenie, że obawia się, że słowa mógłby go zdradzić, zmienić znaczenie w drodze między jego gardłem a jej uszami, nie ufa zatem słowom i każde, zanim je wypowie, obraca w głowie po sto razy. Gdy chciałby powiedzieć że ją kocha sięga po aparat i robi jej zdjęcia.


Jego dotyk jest jednocześnie mocny i delikatny, niczym kocie futro. Z twarzą ukrytą za aparatem czuje się bezpieczniej. Pozując z zamkniętymi alb przewiązanymi oczami ona nigdy nie jest pewna, czy muśnięcia, które czuje na skórze to jego pieszczoty czy tylko prześlizgujący się po niej wzrok.

Jasny, przestrzenny dzięgiel, wciąż nie do końca wysuszone, intensywne i świeże, wciąż jeszcze wilgotne przyprawy oraz hesperydowy powidok, eteryczny i słodkawy zarazem- tak zaczyna się jego opowieść. Beloved Man nie jest zapachem trudnym ani takim, którego piękna trzeba się doszukiwać w brzydocie niemniej trzeba nieco czasu i uwagi by w pełni docenić kunszt i złożoność tej kompozycji. Gładkość i jasność otwarcia ciąży ku kwiatowemu sercu zapachu. Świetlisty jaśmin i miodowe, słodkie neroli, zestaw stereotypowo kojarzący się z pachnidłami kobiecymi mógłby tu brzmieć nazbyt sentymentalnie jednak terpentynowy aromat elemi z wolna wydobywający się z cytrusowych nut głowy odbiera kwiatom całą czułostkowość czyniąc jaśmin wonią niemal surową i wytrawną. Listki geranium zredukowane do samej roślinnej miękkości, bez ostrych frakcji olejków eterycznych dodatkowo temperują kwiatowość, która wciąż jednak jest wyczuwalna czyniąc z Beloved Man pachnidło uniseksualne lub przeznaczone dla tych mężczyzn, którzy nie obawiając się podejrzenia o zniewieściałość cenią i pielęgnują Animę, kobiecą cząstkę swojej jaźni. 


Dotyk kwaskowatego olibanum, chłodnego jak błysk flesza tworzy w zapachu dystans, pustą przestrzeń stworzoną do obserwacji i kontemplacji, spokój oporny na zmysłowe zakusy cielistego, drżącego i słodko spoconego kuminu, mlecznego gwaiakowca oraz ciepłej, miękkiej, erotycznie piżmowej skóry. Pachnidło finiszuje powoli, wlepia się między piersi, wtula się w ciało łagodnie ale z ukrytą łapczywą zachłannością ciemnej, kruchej paczuli. 

Ona z początku obawiała się pozować. Obawiała się, że obiektyw aparatu bezlitośnie wydobędzie wszelkie mankamenty jej ciała. Wydaje mi się jednak, że szybko pojęła, że nie mają one żadnego znaczenia. Bez oporów poczęła zdejmować ubrania, rozciągała ciało by bez bólu trwać w bardziej wymagających pozach. Trochę później sama zaczęła proponować pozycje, makijaże, akcesoria, rekwizyty, zaczęła wypowiadać się przez pozowanie tak jak on przez fotografowanie.



Otwarcie Beloved Woman jest jak jej obce w kadrze ciało: dziwnie odstające od wyobrażeń o pięknie ale pociągające, osobliwie nieznajome. Suchy, ziołowy rumianek, szałwiowe szorstkozielone listki otwierają tą finezyjną kompozycję rozkwitającą powoli jak kwiat na misternym rusztowaniu z gęstych nut balsamicznych. Najpierw nieśmiało a z czasem coraz bardziej odważnie dołączać poczynają nuty kwiatowe: adamaszkowy, gęsto tkany jaśmin, słodkawa różna, upojny, senny ylang wraz z całym dworem skromniejszych kwiatów utartych tak starannie, że moje powonienie nie jest w stanie ich odróżnić.
Najbardziej urzekają mnie jednak w tej kompozycji nuty balsamiczne: chłodne, wytrawne i przestrzenne olibanum równoważy ciężką, złotą benzoinę wzbogaconą być może odrobiną opoponaksu. W tym balansie nie ma jednak nic statycznego, żywiczne ciepło i chłód ścierają się i przenikają zarazem kwietność serca zapachu tymczasem kwaśnieje i nabiera głębi dzięki intensywnym, skoncentrowanym aż do granic turpizmu nutom animalnym, gorzkawej skórze  piżmowemu strojowi bobrowemu, fizjologicznemu cywetowi. Ten akord sprawia, że Ukochana nabiera sznytu i elegancji pachnidła z dawnych epok, staje się też wyraźnie odważniejsza, zsuwa ramiączko halki, obraża krągłe biodro, a jej wonny, zmysłowo przyśpieszony oddech wyczuć można z jeszcze większej odległości. A gdy w końcu cichnie, zwalnia w zmysłowej zadyszce i słodkim zmęczeniu pozostawia po sobie ulotną, drzewną poświatę.


Wszystkie zajęcia są autorstwa Z.B.



3 komentarze:

  1. Piękny opis - i jakiś taki tęskny... Z tego, co piszesz, zapachy wyglądają na coś o skomplikowanej konstrukcji, co każdego dnia może pachnieć inaczej. Bardzo lubię to zjawisko, chociaż, przyznaję, że czasem zbija mnie to z pantałyku, bo bezskutecznie poszukuję czynnika, który mnie urzekł na początku - tymczasem on pojawia się czasem po kilku dniach...
    Dziękuję za opis - choć nie znam perfum, czytam z przyjemnością i poczuciem jakiegoś wtajemniczenia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne dłonie i piękny szal.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem dlaczego, ale po opisie bardziej spodobał mi się męski zapach :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...