czwartek, 27 lutego 2014

Roja Dove: Danger, Fetish

Gdzie podziewa się zapach, kiedy znika?
Przepada bezpowrotnie, rozwiewa się?
Ulatuje do wonnego niebytu?

Przez ostatnich kilka miesięcy niemalże nie testowałam perfum choć nosiłam zapach codziennie. Wróciłam do moich flakoników niczym do starych przyjaciół ciesząc się pięknem w nich zaklętym, nie wysilając powonienia i wyobraźni, nie tropiąc nowości, dziwaczności, nie dziwiąc się, nie dając się zaskoczyć.
Przez ten czas coś się zrestartowało w mojej zapachowej wyobraźni, powróciwszy do testowania, poznawania nowości, których nazbierał mi się cały, wielce obiecujący stosik wyraźniej niż kiedykolwiek dostrzegłam, że istnieją zapachy, które pozostają choć rozwiewają się, znikają, kończą się. Że jest coś takiego jak zapachowa pamięć a nuty czy konstrukcje z nut, które w nią zapadły pozostają z nami na zawsze powracając we wciąż to nowych kompozycjach, zestawach, konstrukcjach.

 


Danger


Danger, współczesna komozycja z roku 2011 przenosi mnie do świata starych Guerlainów. Ziemisty w otwarciu, ciemny korzeń irysa w sercu zapachu rozsypuje się pudrowo na świetlisty pył z L'Heure Bleu; akord kwiatowo- owocowy spleciony z jaśminu, niedojrzałej, aksamitnej brzoskwini, gęstego ylangu oraz subtelnie zielonych nut cytrusowych rzuca niejasną aluzję w kierunku Mitsouko, podstawa Danger kłania się zaś w kierunku Chamande miękkim złożeniem żywic, balsamu tolu, maślanego drewna sandałowego i ziemisto- kakaowej paczuli. 
Całość jest jednak czymś więcej niż sumą poszczególnych części więc wymienienie akordów cytowanych czy trawestowanych w Danger nie da wyobrażenia o perfumach jako takich.
Ja najpierw czuję korzeń irysa. O zapachu zdradzającym bliskie pokrewieństwo do woni kupy kompostu. Czyli: ziemistym, brudnym, z nutką czegoś gnijącego w środku. Tą trudną nutę opromienia, używam tego słowa bardzo świadomie, lekki akord cytrusowy wyostrzony trawą cytrynową, werbeną , być może, aptekarską dozą zielonych aldehydów. Choć delikatny musi mieć w sobie wiele ukrytej mocy bowiem wysusza cuchnący kompost, rozświetla szpetnego irysa który z wolna, jakby nie do końca przekonany, odsłania zgoła inne oblicze, pudrowe, eleganckie, demode, w najlepszym znaczeniu tego słowa. Pojawia się akord, podobny do tego, który pamiętam z Mitsouko, może nieco bardziej niż w Mitsouko sztywny, formalny. Wraz z nim na olfaktoryczną scenę wkraczają miękkie i słodkie przyprawy. Producent przyznaje się do wykorzystania goździków, ja prócz nich czuję także echa innych orientalnych korzeni pospołu z jedwabistą, zamgloną wanilią.
Dalszy ciąg nie rozczarowuje. Cichnący z wolna akord kwiatowy ustępuje miejsca ciepłym, ambrowo słodkim żywicom pokrytym paczulową patyną.Jeśli można przełożyć zapach na doznanie fizyczne to powiedziałabym, że zmierzch Danger jest jak błogie uczucie ogarniające ciało gdy po powrocie do domu strzepujemy ze stóp szpilki i boso stajemy na grubym dywanie. Przyjęcie było bardzo udane, szpilki przepiękne i wcale nie tak niewygodne jak wskazywałaby wysokość obcasa ale rozkosz płynąca z kontaktu całej stopy z ciepłą, mięsistą wełną stanowi ukoronowanie całego wieczoru.
Czy Danger są niebezpieczne?
Chyba tylko dla portfela.

 

Fetish Parfums



Wyobrażacie sobie Toma Waitsa jako kobietę?
Nie?
Ja też sobie nie wyobrażałam. Tak samo jak nie wyobrażałam sobie, że zapach pokroju Cabochard można upostaciować w człowieka płci żeńskiej. Tak było. A później poznałam Fetish Perfum.
Pierwszy oddech to po prostu Cabochard. Flashback, jak po LSD. Gorzka, bardzo wytrawna, surowa skóra, wilgotno-ziemisty dębowy mech, piżmowe, tłustawe kastroleum i odrobina kwaśnego cywetu. Czyli: brzydota, którą lubię najbardziej. Zdecydowanie męska choć wcale nie z gatunku takich, co to buchają testosteronem i agresją.
Za chwilę jednak nie jest już tak jednoznacznie a mnie przychodzi na myśl, że oto znalazłam się w samym centrum olfaktorycznej debaty na temat gender. Bardzo na czasie, trzeba przyznać choć zapewne Roja Dove tworząc Fetish wcale nie zamierzał tworzyć sztuki zaangażowanej politycznie ani happaningu.
W skórzastą jak stara podeszwa strukturę zapachu wsnuwają się nutki zdecydowanie kobiece. Tłusty, leniwy petitgrain, gibka tuberoza o ciele zmysłowej hurysy, miodowa, senna róża. Nie jest ich tyle by przeważyć ciężar zapachu na kobiecą stronę ale sieją ziarno niepewności. Fetyszysta?  Fetyszystka (prawdziwa rzadkość!)?
A może transwestyta?
Dalszy rozwój zapachu nie daje jednoznacznej odpowiedzi na te pytania choć Fetish szybko łagodnieje ciążąc w kierunku dawnego, dawnego, przedreformulacyjnego Bandit. Oczywiście, pamięć zapachowa może mnie mylić, Bandit w starej wersji wąchałam wiele, wiele lat temu lecz kompozycja szypru, kwaskowych nut zwierzęcych i słodkawych żywic głęboko wbiła mi się w mózg i serce. 
Fetish u zmierzchu traci chrypę jednak głos, którym przemawia wciąż nie da się zaklasyfikować jasno do którejś płci. Jest niski, głęboki, po kobiecemu modulowany. I szepcze. Trzeba się wsłuchać by rozpoznać słowa.....
to same najbrudniejsze wulgaryzmy.


Obie fotografie są autorstwa Brassai

2 komentarze:

  1. Wszelki duch! ;)
    Nie masz pojęcia, jak bardzo cieszy mnie Twój "restart"! :) (ciekawe, czy on na długo wystarczy?) Codo zapachów, to miałam okazję poznać tylko wersje męskie i one naprawdę są wyśmienite. Albo piękne, albo niepokojące - jak Fetish właśnie. Cały czas szukam dla niego odpowiedniej opowieści, która unikałaby zbaczania w stronę najbardziej oczywistych klimatów.
    Twoje jak zawsze czytało się przednio. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Wiedźmo. Na ile mój restart wystarczy nie wiem, po rozlicznych zawirowaniach życiowych wracam do testowania zapachów i do czytania o nich (tak, zaczynam od Ciebie).
      Może pójdzie za tym jakaś regularność w pisaniu o nich, kto wie.
      Damskie wersje zapachów Roja Dove także wspaniałe acz dla żadnego, na szczęście z racji na cenę, nie straciłam głowy. Ciekawa jestem jaki jest męski Scandal (!!). Ten w wersji damskiej to szalona tuberoza, oszałamiająca.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...