poniedziałek, 2 stycznia 2012

Mitsouko Guerlain

Chciałabym rozpocząć zapachem dla mnie absolutnie wyjątkowym. Uznawana jest za zapach trudny, wiele znawczyń perfum nie przepada za tym pachnidłem, niektórym wręcz śmierdzi. Ja nosiłam ją od dawna, sporadycznie i z umiarkowanym entuzjazmem. A któregoś dnia, zupełnie niespodziewanie doświadczyłam satori. Poznałam Mitsouko, dotknęłam jej nieoczywistego piękna i tak oto stała się ona moim własnym olfaktorycznym sukkubem.

Małgorzata na miotle.


Gdybym zmuszona była wybrać jeden, jedyny zapach na wygnanie na bezludnej wyspie, do noszenia do końca życia byłaby to właśnie ona. Mitsouko. Kwintesencja magii perfum. Arcydzieło.Wąchana z blotterka dla mojego nosa jest niemal czystym mydłem gdzieś na samym skraju zapachu wykończonym klasycznym szyprem. Nic ciekawego. Mitsouko odkrywa się dopiero skropiwszy nią skórę. Dopiero na skórze Mitsouko obnaża twarz. Właśnie, obnaża, nie odkrywa. Bo Mitsouko to perfumy- tajemnica, perfumy- zagadka, nigdy nie pozna się ich do końca. Milczące, introwerytwne, cieniste. Na zawsze zostają nieodgadnione, enigmatyczne- jak rzucony ukradkiem uśmiech Nieznajomej. Mitsouko na skórze to zapach cielesny. Dziwnie brzmi takie idem per idem ale nie umiem tego inaczej nazwać. To Pachnidło z powieści Suskinda, zapach nagi, cielesny, obnażony, mieszanina woni kobiecego ciała i zapachu świeżo zżętego sitowia, która ma moc mącenia umysłu, opanowywania zmysłów, zawładywania wyobraźnią, znoszeniem moralnych i obyczajowych granic.
Wcale nie jest ładna. Ja też ładna nie jestem, może dlatego właśnie Mitsouko tak mną owładnęła. Jest całkiem poza tradycyjnymi kategoriami estetycznymi. Gorzka od dzikich ziół, słona od morskiej ambry, dymna, cudownie wytrawna, przyprawowa, wilgotna, trawiasta, nieco tylko zmiękczona jaśminem i twardą, jeszcze niedojrzałą brzoskwinią nie kokietuje, nie uwodzi, nie spuszcza wstydliwie wzroku. Niczego nie obiecuje. O nic nie prosi. Za nic nie przeprasza.



Jest pełna czaru, magii i naturalnej elegancji ale jednocześnie dzika i nieujarzmiona, jest jak pierwotna kobiecość, jak tajemnicza, na wpół szalona Zuzanna z pieśni Cohena, jak przedwieczna siła, jak naga, pełna miłości i furii Małgorzata, co właśnie została wiedźmą (czyli tą, która wie) i pełna diabelskiej mocy na miotle leci na sabat gdzieś, gdzie diabeł mówi dobranoc.
Czasami myślę, że Mitsouko to nie tyle perfumy co sposób gospodarowania przestrzenią wokół siebie lub sposób czucia jej. Oddech to powietrze zmienione przez pamięć o nas, powietrze przepuszczone przez komórki ciała, ugotowane życiem, tak twierdzi Diane Ackerman. Ja twierdzę to samo o Mitsouko.



Mitsouko w wersji wody toaletowej jest najbardziej wilgotno- trawiastą jej odmianą. Aż kipi od emocji, jest czystym instynktem przywodzi na myśl tupet, bezczelność, dzikość, wilgotne powietrze po deszczu, ciemne, kłębiące się chmury. Woda perfumowana jest zdecydowanie cichsza, ukrywa oblicze za wachlarzem w chińskie smoki, uśmiecha się tajemniczo, jest cieplejsza, głębsza, zadumana,introwertywna, zdecydowanie bardziej  niż EDT drzewno-przyprawowa. To najbardziej słona z sióstr i chyba własnie dlatego najbardziej "moja". Ekstrakt jest zaś, jak to twierdzi mój Mężczyzna, po prostu nieprzyzwoity. Nalega bym nosiła go wyłącznie na wieczory i noce, wyłącznie na te, spędzane w Jego towarzystwie a ja mniemam, że to sprawka słonej, fizjologicznej wręcz ambry i swoistej głębi zapachu, mięsistości, gęstości utkania nut i prośbie ochoczo czynię zadość.  

Ilustracja pierwsza to reklama perfum
Ilustracja trzecia pochodzi ze strony http://www.masterandmargarita.org/

12 komentarzy:

  1. I znowu muszę Ci dziękować! Stało sobie u mnie mamine Mitsouko i ....stało! Teoretycznie kocham szypry i szypry kochają mnie ale dopiero po tym co przeczytałam u Ciebie, zaczęłam słuchać mojego nosa! Może nie jest to dla mnie zapach jeden jedyny na bezludną wyspę ale po zastanowieniu się w środku pierwszej dziesiątki bezwzględnie się klasyfikuje1

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mnie jesteś winna podziękowania ale raczej Jacquesowi Guerlainowi :). Mnie zachwyt tymi perfumami też dopadł nagle, znałam je przecież długo i tak jak Ty, kochałam szypry a szypry kochały mnie i nagle bach, zakochałam się w Mitsouko miłością namiętną i trwałą.
      Jakiego stężenia używasz?

      Usuń
  2. Niestety znam i mam tylko EDT (zabrałam sobie biedną i zapomnianą z toaletki mamy).

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak na mój nos EDT jest wersją najtrudniejszą do polubienia, jest najmniej ładna, bardzo emocjonalna. Myślę, że jeśli tak Mitsouko Cię nie odrzuca polubisz bez problemu wszystkie jej siostry.

    OdpowiedzUsuń
  4. Polubiłam, bardzo polubiłam, a sama końcówka, ten końcowy zmierzch zapachu, szczególnie extraktu jest na mnie wręcz fenomenalna!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak myślałam, że Ci się spodoba. I bardzo się z tego cieszę. A jak znajdujesz J'Ose?

      Usuń
  5. Jest w tym zapachu pipcia ? ;)
    Która wersja jest opisywana na blogu ?
    pozdrawiam,
    ~dandys~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest nagość,jest intymność jest dzikość i wyzwanie. Pipci nie ma.
      Wersję vintage testowałam tylko jako EDC i nie podobała mi się.Albo może inaczej- nie umiałabym jej nosić, jest nazbyt kanciasta, wymagająca jak oziębła kobieta.
      Wszystkie stężenia opisane powyżej to wersje współczesne.

      Usuń
  6. Chyba mamy podobny gust :) Zarówno Dune jak i Mitsouko to moje ukochane zapachy. EDT rzeczywiście jest nieco inna, ale niesamowicie się nią oczarowałam, szkoda, że tak mało dostępna. Dlatego Mam EDP i bardzo mi przypadła do gustu. Też odbieram Mitsouko jako nieco dziki, wcale nie "sztywne" i "pańciowate" perfumy, jak się zwykło mówić o starociach. To niesamowity zapach, potrafi ułożyć się na skórze tak pięknie, że dech zapiera. Nie potrafię ująć tego w słowa, ale Mitsouko nie trzeba rekomendować ani bronić żadnymi utartymi frazesami. Po prostu niech pachnie i pozwoli intrygować swą wyjątkowością innych :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, czasami czuję się osamotniona w mojej miłości do Mitsouko.
      I zgadzam się oczywiście ze wszystkim co o niej napisałaś, Mitsouko to indywidualistka i wiem, że na każdym pachnie dobrze. Ale gdy pokocha czyjąś skórę ukazuje niezwykłe piękno.
      Zaskoczyła mnie informacja, że EDT jest trudniej dostępna niż EDP, ja zawsze miałam problem by upolować tą drugą. Flakoniki EDT dostępne są w obfitości nawet na Allegro, we wcale dobrych cenach.

      Usuń
  7. koham misouko, kupione w ciemno, najpierw toaletowa , picdziesiatka , zaskoczenie , ekscytacja, podniecenie, przezylam bardzo mocno, pozniej 75 perfumowanej, wydaja sie spokojniejsze, wyrazna róża, okragla bujna inna, pomiedzy cdg2 pol na pol z mezczyzna . tesknie za issey miyake Le Feu, szukam kogos kto czuje w ogniu won pieluszek niemowlaka posikanych, kocham te musujaca won, przepraszam , ...za bardzo sie otworzylam...

    OdpowiedzUsuń
  8. Podpisuję się pod każdym fragmentem tej recenzji, jestem oczarowana jej literackością. Również uważam EDT za bardziej zadziorną, EDP za bardziej intymną, w jej namiętności tkwi ciepły pierwiastek miłości. Ekstrakt jest zachwycająco i niemal obscenicznie animalny. Wiele z tych emocji znalazłam w Zoologist Civet, choć to oczywiście inny zapach, skojarzenia, historia.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...