sobota, 28 stycznia 2012


Miałam czternaście lat gdy usłyszałam w radiowej Trójce I'm your man Leonarda Cohena. Pieśń brzmiała a ja, pamiętam to doskonale, wstrzymywałam oddech zasłuchana w niski, schrypnięty, zmęczony głos, wsłuchując się w słowa, starałam się nie uronić ich sensu. Miałam poczucie, że oto obcuję z czymś niezwykłym, z prawdziwą poezją, namacalną, realną, będącą przekutymi na słowa doświadczeniami emocjonalnymi i duchowymi o sile dla mnie niepojętej, przekraczającej wyobrażenie. 



Jeszcze tego samego dnia zabrałam moje oszczędności i wybrałam się do sklepu z płytami. Wróciłam z czterema albumami Leonarda, na więcej nie starczyło mi pieniędzy. Kilka dni później znałam już wszystkie zawarte w nich pieśni na pamięć, razem z tłumaczeniami Macieja Zembatego i własnymi.
I tak pozostało. Dojrzewałam słuchając Cohena, nadal dojrzewam do wtóru jego głosu, jego poezja kształtowała i wciąż kształtuje moją wrażliwość na Słowo. Cohen to dla mnie artysta metafizyczny, współczesny święty, który udał się poza granice normalnego doświadczania. Pewnie dlatego każda nowa płyta tego artysty jest dla mnie wielkim wydarzeniem i wielkim świętem. I pewnie dlatego od paru dni słucham na okrągło Old Ideas, nowego wydawnictwa wytwórni Columbia.  Podjęłam wielkie wysiłki by zdobyć je przed polską premierą i oto mam wymarzony krążek. I wsiąkam w muzykę, w wiersze, we własne i niewłasne myśli.
Sam tytuł albumu jest przewrotny. Pomysły być może są stare, Cohen w swojej twórczości wciąż wraca do tych samych, będących osią człowieczeństwa, motywów, do pytań o Boga, o Absolut, o śmierć, o samotność, o miłość, o pożądanie, o utratę. Te pytania są swoistym końcem drogi, pytając o nieskończoność i wieczność nie można już cofnąć się bez zsunięcia się w banał ani nie można pójść dalej cóż bowiem jest dalej niż nieskończoność?



Bard pyta więc wciąż o to samo, na swój zwykły, stary, wyciszony, introwertywny sposób. Jego melodyjne ballady kołyszą, jak zawsze, a przy tym są niezwykle oszczędne, niemal ascetyczne w warstwie instrumentalnej ale mienią się się bogactwem stylów muzycznych, na płycie znajdziemy utwory typowo folkowe a także nawiązujące do bluesa, jazzu, gospel, country, soulu a nawet rocka. W warstwie instrumentalnej dominuje syntezator, tak samo jak od wielu już lat, a zdarty głos Cohena wspierają Sharon Robinson i duet The Webb Sisters. Ot, Stare Pomysły.

Nowe są zaś same wiersze oraz to, jaki jest Leonard Cohen, który je pisze i śpiewa. 77letni dziś poeta przeszedł daleką drogę jako artysta i jako człowiek. Śledząc jego twórczość od wielu lat nie mogę nie zauważyć jak ewoluuje, zmienia się jego podejście do będących jego obsesją tematów. Targany rozpaczą, depresyjny, przejmująco samotny, nadużywający alkoholu, narkotyków, uwikłany w przelotne znajomości outsider z lat sześćdziesiątych, siedemdziesiątych, osiemdziesiątych dojrzewając rozpogadza się, oswaja swoją samotność. Jego głos staje się coraz niższy, coraz głębszy i bardziej schrypnięty a on sam wycisza się i nie rezygnując z melancholii odnajduje ukojenie. Bo oto Marszałek Polny Cohen z New Skin for Old Ceremony, z 1974; człowiek, który proklamował wieczystą wojnę o dominację i panowanie miedzy kobietą a mężczyzną składa broń i odmawia dalszej walki. Świadom nieopisanej kruchości miłości zrezygnował już dawno z chęci posiadania, na płycie Ten New Songs z 2001 roku uczy się tracić kochaną kobietę "nie wybierając tchórzliwych tłumaczeń, które ukrywają się za przyczyną i skutkiem", tytułowy utwór z płyty Dear Heather z 2004 roku jest już tylko czystym zachwytem, zachwytem, który jest ponad pożądaniem, który plącze proste przecież słowa, sprawia, że rozpadają się one na sylaby i zgłoski, które trzeba pracowicie składać, by wyrazić tęsknotę. Na płycie Old Ideas poeta idzie jeszcze dalej śpiewając: I'm tired of choosing desire i show me the place, where you want your slave to go/ show me the place, I've forgotten I don't know  (...)show me the place, help me roll away the stone /show me the place, I can't move this thing alone, a mnie pieśni te wydają się być kontynuacją króciutkiego wiersza z Book of Longing: You go your way/ I'll go your way too.



Może być rzecz jasna tak, że Cohen w pieśni Show me the place zwraca się nie do kobiety a do Absolutu. Wiele jego pieśni, szczególnie z dwóch ostatnich płyt zdaje mi się mieć podwójne znaczenie- to modlitwy, psalmy wyśpiewywane dla kobiety i dla Boga jednocześnie. Relacja poety do Boga także pozbawiona jest teraz rozpaczy, która towarzyszyła Cohenowi przez większość życia. Dla starego, pojednanego ze sobą dziesięcioletnim pobytem w buddyjskim klasztorze poety Absolut zdaje się być bliski, oddzielony od namacalnej rzeczywistości zasłoną grubości cienia. Podczas koncertu w Londynie w 2009 roku Leonard żartował, że w jego życie wsączyła się radość i to mimo dziesiątków różnych antydepresantów, które zażywał. Na płycie Old Ideas można usłyszeć ową radość. Muzyka jest melodyjna, prosta, miła dla ucha, teksty, rytmiczne, proste z powtarzającymi się frazami, podobne inkantacji odległe są od skomplikowanych ballad wyśpiewywanych przez Cohena przy akompaniamencie gitary na Woodstock. Tak jakby czas odarł jego sztukę ze wszystkiego co zbędne.

I można usłyszeć coś jeszcze. Spokój. Taki spokój dla którego osiągnięcia z pewnością warto zamknąć się na lata w buddyjskim klasztorze. Spokój, który pozwala bez bez egzaltacji opowiadać o śmierci (Going home without my sorrow /Going home, sometime tomorrow /To where it's better than before/ (...) Going home behind the curtain/ Going home without the costume that I wore), o miłości utraconej, zamienionej w nienawiść (Have mercy on me baby after all I did confess/ Eaven though you have to hate me could you hate me less?) o niespełnieniu, o samotności; spokój, który pozwala na rzetelny rozrachunek z życiem. Na płycie Old Ideas Leonard Cohen już właściwie nie śpiewa. Mruczy raczej albo wyszeptuje swoje teksty a ja słucham tej płyty w opcji "powtarzaj w nieskończoność" choć przecież już po pierwszym odsłuchaniu wiem, że wszystkie te pieśni od zawsze były we mnie. Trzeba było jednak Poety- Leonarda bym mogła je sobie uświadomić.

Ilustracja pierwsza to okładka płyty Old Ideas
iliustrację trzecią zaczerpnęłam z http://www.flickr.com/photos/lestudio1/6738148445/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...