wtorek, 7 lutego 2012

Dune Christian Dior

"Diuna... Arrakis... Pustynna Planeta..."
Książka Franka Herberta przeczytana całe lata temu wciąż jeszcze napędza moją wyobraźnię. Choć właściwie ani fantastyka ani science fiction nie są moimi ulubionymi gatunkami literackimi lektura tej powieści była doświadczeniem absolutnie fascynującym kreacja Diuny bowiem, wielowymiarowa, przemyślana, bogata jest jedną z najbardziej kompletnych wizji świata, spośród tych, które spotkałam podczas swych czytelniczych podróży. Świat Diuny, świat roku 10 000 któregoś AD mógłby się naprawdę zdarzyć, subtelna równowaga sił politycznych i ekonomicznych opisana przez Herberta mogłyby utrzymywać jego stabilność, religijne imponderabila mogłyby siać ferment i doprowadzić do upadku panującego systemu.
Tak kompletna rzeczywistość jak ekosystem Arrakis, część wykreowanego przez Herberta świata, musi mieć swój zapach. Ja go znalazłam.

Pustynia nocą.


Zbliżam nos do spryskanego Dune nadgarstka i przenoszę się w czasie i przestrzeni, w daleką przyszłość, tysiące lat świetlnych stąd, do świata powieści Franka Herberta.
Piach chrzęści pod nogami, jestem na środku pustyni, razem z fremeńskimi towarzyszami staramy się iść nierytmicznie, ciało nieprzystosowane do takiego ruchu boli, męczę się, na wargach czuję słony smak własnego potu. 
Zlizuję go czym prędzej, woda jest cenna, nie wolno jej marnować, przez uwierającą nos rurkę filtrfraka czuję zapachy pustyni, suchego, gorzkiego wiatru, wyprażonego słońcem drewna. Któryś z moich towarzyszy woła czerwia, czaimy się w piachu by w dogodnej chwili wskoczyć na jego grzbiet. Przybycie potwora oznajmia przeraźliwy, głuchy huk i fala gorących aldehydów mieszająca się z wonią przez wieczność kruszonego słońcem piasku.
Jesteśmy bezpieczni w siczy. Czuję zapach szykowanych do uroczystości cennych kwiatów, jakichś owoców, roztartych skorek cytrusów i suszonych, gorzkich ziół.
Teraz już wiem, jestem Matką Wielebną, mam zaraz dokonać przemiany trującej Wody Życia, wydzieliny topionego Czerwia która dzięki mnie zmieni się w narkotyk.
Zbliżam naczynie do ust, czuję znów silny zapach aldehydów zmieszanych z cynamonem, wonią Melanżu- świętej Przyprawy...
...zaraz,
trzeźwieję. Przecież Dune nie ma ma cynamonu w składzie!
Wizja jednak była bardzo sugestywna, wyobraźnia przekonała albo oszukała nos.
No i przecież ja nie cierpię aldehydów w perfumach!


Nie cierpię aldehydów, prawda, ale nie wszystkich. Nie ma w Dune ani molekuły mojego głównego anty-faworyta aldehydu mrówkowego czyli metanalu (tego z Bandit na przykład, gryzącego i ostrego) jest za to, idę o to o zakład, sporo cinnemaldehydu, odpowiedzialnego za moje cynamonowe skojarzenia i może odrobinę 4-metylbezaldehydu lub bezaldehydu (nie mam pojęcia jak nazwać je można w nieco bardziej ludzkim języku), molekuł o zapachu podobnym do aromatu dojrzałej wiśni. Może to właśnie te aldehydy składają na się słodycz otwarcia Dune, słodycz, która szybko ulatuje dopuszczając do głosu gładki palisander, ciepłe drewno różane i suche, kruszące się w palcach kwiaty. 
Nie wiem jak pachnie lak wonny, nie wiem czy to on odpowiedzialny jest za specyficzną słono-gorzką, ziołową nutę, i nie umiem nawet, z jakąś tam pewnością, orzec gdzie dokładnie wpleciony jest jego zapach, nuty serca Dune są bowiem gęste, utarte razem, jednolite,dające wrażenie gorąca i świetlistości, oblepiają ciało jak piach wilgotną od potu skórę. Już w tej chwili trwania zapachu mam jednak wrażenie nadciągającego chłodu, jakby nad pustynią zapadała noc a rozgrzany piasek począł oddawać chłodnemu już powietrzu swój żar. Chłód rozpełza się powoli, ciągnie od podstawy przesączając się gorzkimi, żywicznymi nutami (galbanum?), suchymi, szeleszczącymi, drapiącymi w gardle skontrastowanymi odrobiną słodkawej, niespożywczej wanilii. Zapach stygnie jak wygrzane słońcem kamienie, nieśpiesznie, rozlewa się po skórze suchymi, drewnianymi tonami, zamiera w ciemnej, brudnej żółci, rudawym pomarańczu piachu, ziemi, dębowego mchu i słonej ambry.

Ilustracja pierwsza to planeta Arrakis, kadr z filmu Diuna Davida Lyncha
Ilustracja druga, pustynia nocą, pożyczona z http://mindmakers.wordpress.com
Ilustracja trzecia, skorpion i jego cień pochodzi z www.horrorexpress.pl

10 komentarzy:

  1. No proszę, aż poczułam chęć przypomnienia sobie tego zapachu... Pamiętam, że gdy byłam dzieckiem, to moja mama używała Dune. Tylko w tej chwili zupełnie nie mogę "odtworzyć" jak on pachniał...
    A tak w ogóle to niedawno odkryłam, że stworzyłaś Własnego bloga; będę śledzić z uwagą ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo cieszę się, że podsunęłam Ci pomysł przypomnienia sobie Dune. Ja też pamiętam je z dzieciństwa choć nie umiem już powiedzieć kto z mojego otoczenia je nosił. To pachnidło jednocześnie bardzo głęboko osadzone we wczesnych latach 90tych i wspaniale ponadczasowe, tak na mój nos i gust oczywiście.
    Co do bloga zaś- całkiem niedawno go założyłam :)
    Oczywiście serdecznie zapraszam do lektury.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pięknie opisałaś moje ulubione zimowe perfumy, dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem ciekawa czy opis Dune, który tutaj czytam jest opisem perfum sprzed czy po reformulacji, sądząc po dacie wpisu już po, ale nie jestem pewna...:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze pisząc nie pamiętam przedreforumalacyjnego Dune. Wąchałam je na pewno, ba, nosiłam nawet przez jakiś czas- ale czas i inne perfumy zatarły wspomnieni i nie umiałabym jasno napisać czym różnią się obie wersje.
      Tą nową jednak cenię i noszę z przyjemnością.

      Usuń
    2. Ja również noszę nowe Dune i jestem z niego bardzo zadowolona. Piękny opis perfum, pozdrawiam, na pewno będę śledziła tego bloga :)

      Usuń
    3. Cieszę się że dzielę z Tobą upodobanie do Dune. Ciekawe czy i w wypadku innych zapachów nasze gusta są zbieżne.

      Dziękuję za miłe słowa- i oczywiście zapraszam do czytania.

      Usuń
    4. Niedawno przetestowałam pierwszą wersję Dune - jest nieco inna (baza jest bardziej paczulowa) ale charakter pozostaje ten sam, na szczęście! Na mój nos różnica jest niewielka, ale co nos to inne doznania :)

      Usuń
    5. Nie pamiętam pierwszej wersji Dune, testowałam ją bardzo dawno temu. Pamiętam że zapach mi się spodobał ale w sumie nic więcej. Często czytam, że nowe Dune nie umywa się do tego sprzed reformulacji. Możliwe. Ale i tak mi się podoba.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...