środa, 8 lutego 2012

Baume du Doge Eau d'Italie

Miasto znane z opartego na handlu bogactwa, produkcji luster, pierwszego w starożytnym świecie getta żydowskiego, karnawałowego rozpasania, niechlubnego udziału w IV Wyprawie Krzyżowej(podczas której krzyżowcy zdobyli i złupili dwa chrześcijańskie miasta, w tym Konstantynopol a do Jerozolimy nie dotarli, generalnym sprawcą całego zamieszania był pewien 98letni i na dodatek całkiem ślepy doża, Enrico Dandolo- cóż to musiał być za mężczyzna!), śmierdzących kanałów, pięknych kurtyzan o włosach farbowanych na czerwono....
Oto Serenissima, Najjaśniejsza z Jasnych.


Wenecja, Most Westchnień. Wbrew legendzie nie ma nic wspólnego z miłością i romantycznymi uniesieniami, łączył Pałac Dożów i więzienie. Prowadzeni nim nieszczęśnicy oglądali z niego świat ostatni raz przed długoletnim, często dożywotnim zamknięciem w ciemnościach. Nic dziwnego, że wzdychali.



Wenecja to jedno z moich ulubionych miast i miejsc na świecie. Zwłaszcza poza sezonem, jesienią, gdy wyjeżdzają już japońscy turyści, gdy cichnie wielojęzykowy gwar i stukot kół walizek, gdy wąskie uliczki pustoszeją a Wenecja zaczyna na powrót należeć do wenecjan. Lubię wtedy usiąść na schodach bazyliki świętego Marka i wyobrażać sobie jaka była Serenissima przed wiekami, gdy nie było jeszcze tramwajów wodnych na Canale Grande, gdy szykowne damy i dostojni kawalerowie chwiali się na wysokich zoccolli, skazańcy (w tym Giacomo Cassanova) wzdychali na moście a Vivaldi, czerwony ksiądz wybiegał w środku celebrowanej przez siebie mszy z bazyliki bo właśnie wpadł mu do głowy genialny pomysł muzyczny i musiał go czym prędzej zapisać.
Niestety nie mogę być w Wenecji tak często jakbym chciała. Szczęśliwie jednak mam jej zapach zamknięty we flakonie. Zapraszam dziś w podróż, stosowną w sercu karnawału, przez czas i przestrzeń, do Republiki Weneckiej z czasów baroku.

Karnawał w Wenecji.



Miasto-państwo tak próżne, że zbudowane zostało na wodzie by móc się w tafli swych kanałów przeglądać i swój splendor, przepych i piękno podwajać. Chimeryczne ale rozmiłowane w bogactwie, uduchowione ale bliskie ludzkim sprawom i ludzkim rozkoszom, pochlebiające sobie, zabiegające, z sukcesami z resztą, o władzę i splendory, wielbiące sławę, kicz i przesadę. Baume du Doge, Balsam Doży to olifaktoryczna widokówka z czasów rozkwitu Serenissimy, z Wenecji baroku, z bogatego miasta będącego mieszaniną narodów, języków i zapachów, kulturowym tyglem w którym wrzało i który pachniał woniami ze wszystkich stron świata.



Gdy zbliżam nadgarstek z Balsamem Doży do twarzy, zamykam oczy i nagle znajduję się na na placu, naprzeciwko Bazyliki św Marka. Obracam głowę w prawo i widzę przepiękny, stojący "do góry nogami" Pałac Dożów a obok niego, niedaleko brzegu Canale Grande dwie kolumny z Konstantynopola przejście między którymi przynosi nieszczęście bowiem tu właśnie traci się i torturuje skazańców, publicznie, ku uciesze gawiedzi.
Wiejący od wschodu wiatr przynosi zapach z gorzkawych ziół z Dzielnicy Żydowskiej, z getta. 

Aromat ten miesza się z szaloną wonią przypraw, chropowatych, korzennych, szorstkich cennych towarów na handlu którymi Wenecja zbudowała swój dobrobyt. Czuję gorzkawy cynamon, palący, ostry; zaskakująco kremowy kardamon, lekko wilgotne goździki, piekący pieprz, cielesny kumin. Gdzieś w tle migoce też jasna interpretacja cytrusów dodająca lekkości przyprawowemu otwarciu. Odwracam głowę, pod przyprawowej feerii barw do głosu dochodzą aromaty mniej wykwintne, zapach ludzkiej ciżby zebranej na placu, suto posypanej pudrem i zlanej pachnidłami lecz nie kąpiącej się zbyt często, woń drewnianych, butwiejących pali dźwigających ciężar miasta i zapach palonej w Bazylice mirry i kadzidła frankfońskiego. Balsamiczność pojawia się powoli, sączy się ciężkimi kroplami od podstawy zapachu, spływa po skórze zostawiając wonny, tłustawy ślad, miesza się z ostrą, zieloną nutą rzeżuchy i toczoną na gładko wonią brązowych, drobnych ziaren kolendry. 
Być może kakofoniczność, "głośność" i zestawienie tych nut nie brzmi zachęcająco- ale Balsam Doży to perfumy niezwykłe.


Bogate, pełne przepychu, na skraju ostentacji i wyuzdania ale jednocześnie świetnie sharmonizowane i wyważone. Gorące i lubieżne jak słynne, czerwonowłose kurtyzany, pełne pożądania jak serca weneckich kupców, enigmatyczne i tajemnicze jak karnawałowe maski, kiczowate jak sam karnawał, zaskakujące i nieprzewidywalne jak aqua alta, piękne jak Serenissima.

Zdjęcie pierwsze, Most Westchnień, pochodzi ze strony http://www.globtroter.pl
Zdjęcia karnawału pochodzą z http://www.ofeminin.pl

2 komentarze:

  1. Jeden z najciekawszych przyprawowców. Rzeczywiście, hm... czujesz do nich miętę. ;)
    Zgadzam się, że zapach piękny. Duchaufour jak zwykle się postarał. :) Głośny, bogaty = brzydki? Nigdy nie przyjmę tego do wiadomości! ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brzydki??? Na udeptaną ziemię wezwę każdego kto śmie twierdzić, że Balsam Doży jest brzydki. Kiczowaty troszkę, tak. Ale ja nawet lubię kicz w takim stężeniu i starannie odróżniam go od tandety.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...