Wilgotne Miejsca
Debiutancka powieść Charlotte Roche Wilgotne Miejsca w Niemczech przez tygodnie nie schodziła z listy bestsellerów budząc silne, skrajne odmienne reakcje. Jedni przyrównywali książkę tej młodej prezenterki telewizyjnej do opublikowanego prawie czterdzieści lat wcześniej Kompleksu Portnoya Rotha i upatrywali w niej "pierwszej kobiecej powieści pornograficznej" , odważnej i bezkompromisowej; inni czuli zniesmaczenie, obrzydzenie, wstręt, absmak.
Moje wrażenia zdecydowanie kwalifikują mnie do drugiej grupy odbiorców, nie lubię ani epatowania obrzydliwością ani przekazu, którego głównym celem jest wywołanie szoku u odbiorcy; dla mnie Wilgotne Miejsca to powieść o dysfunkcyjnej rodzinie, samotności i patologicznych sposobach na radzenie sobie z poczuciem lęku, rozczarowania i porzucenia- ale to właśnie "perfumeryjne" upodobanie powieściowej Helen przyszło mi na myśl gdy zaaplikowałam Musc Ravageur na skórę. Bardzo fizjologiczna, cieleśnie wilgotna, słodka ambra w połączeniu z ekspansywnym piżmem tworzy zapach pożądania, gwałtownego, niepohamowanego, dzikiego. Szorstka, chropowata kora cynamonowca, nieobrobiona i naturalistyczna daje wrażenie obcowania z czymś pierwotnym, by nie powiedzieć prymitywnym, z czymś co chowamy na codzień głęboko pod dobre wychowanie, ogładę, kulturę i warstwy ubrania. Taka żądza nie zwraca uwagi na nasze zasady, wyznawane wartości, nie przestrzega norm życia społecznego, podstawowych wymogów higieny i zdrowego rozsądku i zasad dobrego smaku. Gotowa jest stroić się w bazarową, erotyczną bieliznę, w majtki z dziurką i gorsety z puszkiem, w krzykliwe kolory, tanie koronki. Pociągają ją miejsca publiczne, fantazjuje o namiętnych chwilach w przymierzalniach, dworcowych toaletach, parkach; o kobietach, nieznajomych mężczyznach o twarzach ukrytych w cieniu, o przypadkowości i dreszczu ryzyka.
Zupełnie pozbawiona jest przyzwoitości, z początku chowa pozornie wstydliwa swoją nagość pod słodkawymi, owocowymi nutami i nobliwą, chłodną lawendową mgiełką ale szybko zrzuca je z siebie, zdziera niemal w powolnym, wyuzdanym striptizie i pozostaje zupełnie bezwstydna, gorąca, domagająca się zaspokojenia.
Zapach nie ewoluuje na skórze jakoś spektakularnie, całe swoje długie życie pozostaje tak samo gorący, przyprawowy a jednocześnie zwodniczo wilgotny. W podstawie przewijają się dyskretne nuty drzewne, słodki gwaiak, delikatny, suchy cedr suto dosłodzony wanilią smagane potężną cynamonową wichurą.
Zupełnie pozbawiona jest przyzwoitości, z początku chowa pozornie wstydliwa swoją nagość pod słodkawymi, owocowymi nutami i nobliwą, chłodną lawendową mgiełką ale szybko zrzuca je z siebie, zdziera niemal w powolnym, wyuzdanym striptizie i pozostaje zupełnie bezwstydna, gorąca, domagająca się zaspokojenia.
Gdy poznałam Musc Ravageur zafascynowała mnie ambiwalencja własnych wobec tego pachnidła postaw i wrażeń, było jednocześnie pociągające i odstręczające, niepokojące i budzące niechęć zarazem. Kilka testów uświadomiło mi jednak, że nie jest to zapach dla mnie. Gdzieś pod rozbuchaną zapachową namiętnością bowiem kryje się w nim jakaś rozpaczliwość, ostentacyjne rzucanie wyzwania konwenansom i porządkowi społecznemu zdaje się być maską dla emocji, z którymi trudno sobie dać radę.
Musc Ravageur to seks dziki i pełen pasji ale pozbawiony radości, taki, po którym partnerzy rozchodzą się bez słowa i bez czułości po to, by więcej się nie spotkać, to zaschnięta sperma na pomiętym prześcieradle w tanim, hotelowym pokoju, plama z rozlanego taniego wina na podłodze i kwaśny niesmak w ustach, bolesne tętnienie w skroniach; to namiętność przedmiotowa i pełna desperacji, ciemna strona ludzkiej seksualności za którą kryje się lęk, samotność i dramat braku miłości, także tej żywionej do samego, samej siebie.
Testy Musc Ravageur gorąco polecam każdej, każdemu wielbicielowi perfumeryjnych osobliwości.Lekturę powieści Charlotte Roche zaś tylko prawdziwie hardcorowym czytelnikom, którym łamanie tabu i wstydu dotyczącego intymności własnego ciała niestraszne.
Testy Musc Ravageur gorąco polecam każdej, każdemu wielbicielowi perfumeryjnych osobliwości.Lekturę powieści Charlotte Roche zaś tylko prawdziwie hardcorowym czytelnikom, którym łamanie tabu i wstydu dotyczącego intymności własnego ciała niestraszne.
I znów miałam problem z doborem ilustracji. Pierwsza to Gala pędzla Dalego zatytułowana enigmatycznie Kobieta. Salvador Dali zwykł dodawać swojej spermy do farb, twierdził, że w ten sposób jego dzieła są bardziej wyrazem jego geniuszu a kolory są bardziej "żywe", nasycone. Helen z Wilgotnych Miejsc pewnie bardzo by się to podobało.
Ilustracja druga to portret Dalego wykonany przez Phillippe Halsmana.
Cytaty pochodzą oczywiście z Wilgotnych miejsc Charlotte Roche.
czytałam "Wilgotne miejsca" a właściwie próbowałam czytać :P. Jakoś książka kazała się równie niestrawna co recenzowane pachnidło. Co do książki twój opis idealnie oddaje moje mieszane uczucia, perfumy natomiast... z nimi u mnie dzieje się to, co u Ciebie z Black -pachną gumą, jakoś tak nieznośnie czymś niedomytym i mdlącym oooo nie...pierwsza moja zapachowa trauma.
OdpowiedzUsuńA Dali trzeba przyznać teorie to miał ciekawe tak jak sobie przypominam jego teorie wszelakie to zastanawiam się czy to tak zręczny marketing czy psychiczny odchył.
Na mnie Musc Ravageur w ogóle nie jest cielesny, ani trochę. Czemu nawet dziwiłam się w recenzji. ;) Co ciekawe, bo jak się okazuje, pierwsze skojarzenia miałam podobne do Twoich, pozwól że zacytuję samą siebie (nadmiar lenistwa szkodzi ;) ):
OdpowiedzUsuń"czytałam [a nawet słyszałam] opinie, jak to MR zmienia się w gwałciciela grasującego po parkach i bramach. A moje skojarzenia wędrują dziwnymi torami; oglądałam kiedyś film dokumentalny o seksizmie w amerykańskiej reklamie prasowej. Pokazywano w nim następujący obrazek: młoda kobieta idzie samotnie ciemną, nocną, parkową alejką. Tuż przed nią widnieje duży, wyraźny cień mężczyzny w prochowcu i kapeluszu. Tekst wspominał coś o romantycznej przygodzie i ekscytacji. Nie wiem już, co reklamowano. Zapamiętałam za to komentarz, pod którym mogę się podpisać - zapewniam, że jeśli taka sytuacja wydarzy się kiedyś naprawdę, jeśli kobieta, wracając po nocy i samotnie do domu zorientuje się, że śledzi ją jakiś facet, wówczas 'romantyczna przygoda' będzie ostatnią rzeczą, o której pomyśli. :) "
No, chyba że jest bohaterką Charlotte Roche. ;)) Ale nawet i jej żaden "romantyzm" do głowy by nie przyszedł. :>
Tekst o hipokryzji użytkowniczek perfum jest chyba jedynym jaki zapamiętałam z "Wilgotnych miejsc"; co nie wróży niczego dobrego albo książce albo mnie. ;)
Ze współczesnych powieści erotycznych wybrałabym chyba "Smak miodu" Syryjki Salwy an-Nu`ajmi; ani to porno, ani żenujący obrazek z działu mięsnego Społem ani plastikowy "Seks w wielkim mieście". Jako powieść może nie jest idealna, ale jako swego rodzaju pseudo-traktat o seksualności i jej społecznym hamowaniu, o potrzebie spełnienia i piękna to już co innego. :) W każdym razie czyta się przesympatycznie. :)
Dodam jeszcze, że ciekawym przeżyciem byłoby przeczytanie jakiegoś europejskiego odpowiednika "Smaku miodu". Bardziej pasującego do tutejszych realiów społecznych. ;) Ale tak samo spokojnego, zmysłowego i mało wulgarnego.
OdpowiedzUsuńDla mnie Musc Ravageur to też trauma - chyba dzięki niemu pierwszy raz przekonałam się z autopsji, że perfumy faktycznie mogą spowodować mdłości. Nie wiem czy na kimś TO może pachnieć pociągająco (choć może to kwestia odbioru) - swoją odlewkę dałam mamie, której ten paskud się spodobał, i muszę przyznać, że na niej pachnie trochę inaczej, ale równie obrzydliwie. Ile razy go używa, a ja jestem akurat w pobliżu, to cierpię ;)
OdpowiedzUsuńA książki nie czytałam - ale po Twojej rekomendacji nie czuję się zachęcona, aby zmieniać ten stan rzeczy. W ogóle zauważyłam, że dzieła okrzyknięte zazwyczaj jako "obrazoburcze i nowatorskie" często wydają mi się po prostu... nudne. Albo przekombinowane. Ale może po prostu mam zbyt prosty umysł ;P
Rety, nie wiedziałam że Piżmak (jak go na własny użytek nazywam) jest tak traumatogennym zapachem.
UsuńWiem natomiast jak bardzo potrafią przeszkadzać nielubiane perfumy na kimś w bliskim otoczeniu. Mojej Mamie zdarza się użyć Poeme- a jeśli jestem wtedy w pobliżu mam ochotę wtedy uciec. Najlepiej na inny kontynent.
Wilgotne Miejsca nudne może nie są, dla mnie przynajmniej, ale na pewno jest to książka, bez której można żyć szczęśliwie i nic nie tracić. Dla mnie jej lektura była swego rodzaju laboratorium- ale przyznam, że nawet Sada czytało mi się łatwiej.
Polu, myślę sobie, że z Dalim to było tak, że to był albo psychiczny odchył, który umiał się świetnie sprzedać (a więc zręczny marketing) albo stworzył sobie tak świetny marketing, że wykrzywił go w psychiczny odchył.
OdpowiedzUsuńNie wiem która opcja jest bardziej prawdopodobna.
Wiem natomiast, że jego sztuka bardzo straciła od chwili gdy faktycznie uwierzył w swój geniusz- począł mówić o sobie w trzeciej osobie- Dali to, Dali tamto- a jego obrazy stały się jakby...słabe.
Wyobraźnia stłamszona rozdętym ego twórcy.
Piżmowy Niszczyciel traumą dla mnie nigdy nie był- ale po pierwszym zachwycie nad jego ostentacją i bezczelnością moje emocje nieco ochłodły.
Moja Znajoma która testowała Musc Ravageur u mnie stwierdziła natomiast, że to taki cynamonowy, mruczący pluszak.
Pluszak, wow!
Wiedźmo, czytałam Smak Miodu, a jakże. Z dużą przyjemnością. I pewną konsternacją islam, do którego sama autorka nawiązuje z resztą, jest aktualnie znacznie bardziej represyjny wobec kobiecej seksualności niż nasza kultura.
Może nie powinnam jednak być zdziwiona. Jeszcze częściej niż do islamu pisarka nawiązuje do arabskich klasyków erotyki. Ci jednak tworzyli wieki temu i byli- bez wyjątku-mężczyznami.
Mimiej, tak jak napisałaś, miło jest poczytać zmysłową i erotyczną narrację pisaną przez kobietę i dla kobiet, spokojną, pozbawioną uprzedmiatawiania, wulgarności i przemocy, nienastawioną na szokowanie a na przyjemność.Też z wielką ochotą sięgnąłbym po opowieść utrzymaną w tej stylistyce, napisaną przez Europejkę.
A scena z filmu, którą przytoczyłaś-kuriozalna. Przynajmniej z punktu widzenia kobiety-- bo ten mężczyzna może czuł dreszcz ryzyka i romantyczne uniesienia, pewien typ gwałciciela (raptofilny) przejawia naprawdę dziwne zachowania: potrafi wyznawać ofierze miłość podczas dokonywania napaści, troszczyć się o jej satysfakcje seksualną a później przepraszać, pomóc jej się ubrać i wezwać dla niej taksówkę. Naprawdę.
Nie wiem, czy MR nie robi na mnie wcale wrażenia niezwykłego zapachu "zawdzięczam" upodobaniu do perfum starej daty, czy używaniu kilerów, ale MR jest po prostu dla mnie dość urodziwym, nieskomplikowanym piżmakiem, bardzo dobrze skomponowanym, bez cielesnych skojarzeń.
OdpowiedzUsuńPrawdziwy cielesny potwor to Wydzieliny Etat Libre- noooo, tu jest o czym pogadać. Niestety, w większości zapachów "robiących wrażenie" nie znajduję nic szczególnego, co piękna im nie odbiera.
Wszystko było, czy jak?
Sécrétions Magnifiques jeszcze nie wąchałam, a chciałabym. Ot, ciekawość.
OdpowiedzUsuńMoże to tak jest, że po Aromatics Elixir albo Youth Dew mało co może zrobić na człowieku wrażenie?
Wszystko było wszak mamy postmodernizm (co nie zmienia faktu, że wszystko było już w mitach greckich)- ale reinterpretacje, o których ostatnio pisałam Wiedźma z Podgórza także mogą być miłe, prawda?
Nie znam (jeszcze) MR , ale strrrrasznie jestem go ciekawa - właśnie ze względu na tę okrzyczaną fizjologiczność . Jak dotąd nie trafiłam jeszcze na ani jedne perfumy , które rzeczywiście wydzielałyby jakiś zapach przypominający fizjologię człowieka - no , może osławiona kupa w Jicky edt , ona tam rzeczywiście jest ;P . Mitsouko nic nie ma wspólnego z majtkami , Agent ani Womanity z wydzielinami damskimi wszelakiej maści , jak niektórzy twierdzą .
OdpowiedzUsuńAni AE ani YD nie są dla mnie straszne ani traumatyczne - to przepiękne zapachy , straszne są kwiatowe potwory typu Belle d'Opium - to jest dopiero masakra , jak dotąd jedyny zapach wywołujący u mnie mdłości .
Tych Wydzielin też jestem ciekawa , ale szczerze mówiąc po woniach prosektorium mało co na człowieku robi wrażenie;)...
Może MR jest straszliwy dla współczesnych odbiorców , przyzwyczajonych do nieinwazyjnych kwiatkokompocików owocowych , natomiast jeśli się zna dzieła starej szkoły perfumiarskiej , kiedy zapachy były zdecydowane , mocne i wyraziste , nie jest to żaden cymes ? Nie wiem , teoretyzuję , bo nie wiem , czym to pachnie , ale jak dotąd żaden z osławionych śmierdzieli dla mnie nie był śmierdzielem , tylko że moje archetypy zapachowe rodziły się , kiedy w użyciu były perfumy powstałe w latach 60 i dużo dawniej...
Hmm.. kulturę arabską zawsze odbierałam jako tętniącą od emocji czy namiętności. Tyle, że skrytych bardzo głęboko a ujawniających się niejako "bocznymi kanałami", np. przez zamiłowanie do luksusu (ich perfumy na przykład ;) ). Przy okazji: wiesz, że "tam" ludzie wprost uwielbiają sprośne dowcipy? I to zarówno mężczyźni jak i kobiety? [oczywiście tego typu anegdotki mają rację bytu wyłącznie w towarzystwach jednopłciowych ;) ] Co również pasuje do teorii o "działaniach zastępczych".
OdpowiedzUsuńNa marginesie: w nieco bardziej liberalnych krajach Bliskiego Wschodu niezwykłą popularnością cieszą się zabiegi przywracania błony dziewiczej. :) Na które zapisywane są także dziewczyny z bardziej rygorystycznych państw. Lepsze kłamstwo od "rozwiązłej" córki, hańbiącej swój dom. ;> No i "ogólnie wiadomo", że można pozwolić sobie na wszystko, co nie jest penetracją. Byleby kochankowie byli odpowiednio dyskretni.
Patriarchat, który rozłazi się w szwach. Zresztą, czy te szwy kiedykolwiek były szczelne..?
O raptofilach słyszałam. Jednak mnie chodziło o myśli kobiety. Choć oczywiście mogłoby okazać się, że jest to pani, którą silnie podnieca tylko myśl o byciu zgwałconą w ciemnej alejce. :> Echchch, my ludzie!
Parabelko, myślę sobie, że tak niedookreślony zmysł jak powonienie w wielu wypadkach ulega wpływowi psychiki- to znaczy w danym zapachu czujemy to, czego się spodziewamy, czego oczekujemy, czego pragniemy. Myślę sobie, że stąd bierze się w jakiejś mierze przymiot fizjologiczności, który przysługuje pewnym zapachom- sama tak odbieram wiele szyprów i oczywiście MR ale, szczerze pisząc, nie wiem na ile ta fizjologiczność jest obecna w zapachu a na ile w mojej głowie.
OdpowiedzUsuńOczywiście, subtelne, wyćwiczone i obdarzone naturalnym "wąchaczym" darem nosy na pewno potrafią znacznie doskonalej niż ja analizować perfumy: rozbierać pachnidła, rozkładać je na nuty, określać strukturę kompozycji i stwierdzać co jest odpowiedzialne za taki jej odbiór- czy ma on uzasadnienie w strukturze i naturze zapachu czy to tylko sam marketing albo po prostu otaczająca dane pachnidło fama.
Nie odbieram MR jako zapachu "starej szkoły", nie wydaje mi się aż tak "charakterny", złożony (skomplikowany) w sensie niekoniecznie bogactwa ale misterności konstrukcji zapachu, jej barokowego przepychu. Ja też lubię te "śmierdziele" i często po nie sięgam- jak dotąd żaden nie śmierdział choć jedne układają się na mnie lepiej inne zaś nie aż tak pięknie.
Zgadzam się, po woni prosektorium mało co może zrobić wrażenie ale na szczęście tak powonienie jak i psychika habtuują.
Wiedźmo, zgadzam się z Tobą, arabska kultura tętni od emocji i namiętności, wystarczy raz przejść się po arabskim suuku albo spróbować targować się z Arabem się o tym przekonać. I wcale nie mam wrażenia, że ta emocjonalna, hałaśliwa, ekspresyjna postawa jest w jakiś sposób otamowana- tyle, że dotyczy ona wyłącznie mężczyzn. Kobiety, owinięte szczelnie w zasłony i abaje, nie mają nawet twarzy- jak więc mogą okazywać emocje? Nie mają prawa do własnego zdania i własnych decyzji- jak więc mogą być podmiotem (a nie przedmiotem) seksualnym?
O zamiłowaniu do pieprznych dowcipów opowiada na przykład autorka Smaku Miodu- myślę że to podobna kompensacja jak ta, którą u nas zaobserwować można, gdy podpity wujek opowiada przy stole podczas rodzinnej imprezy kawałki o przysłowiowej "dupie Maryny" uśmiechając się obleśnie i udając, że przecież nie mówi o tym, o czym mówi, a kilka dni później ten sam wujek, już na trzeźwo, wyzywa swoją córkę od kurew gdy dowiaduje się, że rozpoczęła już życie seksualne i, nie daj Bogini, jest w ciąży.
Zabiegi rekonstrukcji błony dziewiczej wykonują z powodzeniem i polscy chirurdzy- są z znani z jakości i konkurencyjnej ceny tych procedur na pół Europy i wszystkie kraje arabskie :)
Ogólnie o Islamie mam dokładnie takie samo zdanie jak Houellebecq. Nie będę cytować coby nikogo nie obrazić- ale uważam, że kultura, która gardzi połową swoich przedstawicieli, która ogranicza rozwój tej połowy, ubezwłasnowolnia a czasami i zabija w imię "wyższych ideałów" nie zasługuje na to by przetrwać.
Tyle.
Kobiety emocjonalne i pełne ekspresji są też - w zaciszu domowego ogniska. ;)) Skoro w przestrzeni publicznej bywać im nie wolno, to jak mają być widoczne? Choć oczywiście zgadzam się, że takie wypędzanie z to zbrodnia. I że nie można na nie patrzeć ze spokojem.
UsuńAle kobiety dyskryminowane nie są, bo w domach mają władzę. ;P Skąd my to znamy, prawda...? :>
"Smak miodu" czytałam dosyć dawno temu, więc zdążyłam już część zapomnieć. ;) I faktycznie, nie wzięłam pod uwagę zbieżności z zachowaniem "chóru wujów". ;) A one są, i to duże. No i u nas "chór ciotek" również świntuszy, nawet tak samo jak arabskie koleżanki, częściej w domu lub na imprezach, z tym że "po spożyciu". ;))
Wiesz, jak na razie radzą sobie lepiej, niż cywilizacja europejska, więc obydwoje macie z Houellebecqiem raczej pobożne życzenia. :P Jak nie oni to Chińczycy, którzy ograniczają rozwój połowy ludzkości tak samo.
Od siebie dodam, że w krajach arabskich "rewolucja patriarchalna" zaszła naprawdę baardzo daleko. Co dotyczy nie tylko islamu jako religii, ale zakorzenione jest w kulturze danego obszaru. O zabójstwach honorowych np. słyszy się równie dobrze w środowiskach irackich chrześcijan czy irańskich zoroastrian.
Myślę że ortodoksyjna patriarchalność kultury chińskiej jest już u kresu, zmiany gospodarcze wynikające w szybkiego, bardzo szybkiego rozwoju Kraju Środka pociągają za sobą zmiany społeczne poza tym w Chinach zaczyna brakować kobiet- to paradoksalnie poprawi ich sytuację tak w rodzinach jak w środowiskach pracy- choć wiem oczywiście skąd wziął się ów brak, ta dysproporcja mężczyzn i kobiet i trudno bym uznała że to działanie "równościowe".
UsuńMężczyzna to głowa a kobieta to szyja co to głową kręci; poza tym Matka Boska była kobietą- więc to za dyskryminacja :)
Czepiają się głupie baby i tyle :)
Prywatne jest publiczne jak głosi znany feministyczny slogan. Znany u nas- w krajach arabskich chyba jeszcze nie.
Mam wrażenie , że większość fizjologiczności jest obecna w głowie , nie w zapachach , i to u osób , które fizjologicznych woni z bliska nie wąchały , bo ten , kto się z nimi zetknął , raczej ich w żadnych perfumach nie odnajdzie - np. wspomniany przez Ciebie kiedyś oddział psychogeriatryczny , pełen fizjologii w czystej postaci ;P
OdpowiedzUsuńTylko ja bym bardzo nie chciała pachnieć jak oddział psychogeriatryczny! Wącham go trzy razy w tygodniu i to mi starcza. Tak na mój nos jest duża różnica między wonią, na przykład, świeżego potu albo ludzkiej intymności a fetorem kału, moczu, pampersów dla dorosłych czy niemytego długo ciała. I jak dwa wymienione jako pierwsze zapachy, choć niewątpliwie fizjologiczne, miłe są mojemu powonieniu tak pozostałych wolałabym uniknąć.
UsuńNawet całkiem zdecydowanie bym wolała.