niedziela, 27 maja 2012

French Lover Frederic Malle

Czytając zamieszczone w sieci recenzje i opisy tego zapachu a nie znając go jeszcze miałam nadzieję na doznania tak sensualne, że aż seksualne, erotyczne, wyuzdane; w wyobraźni stworzyłam sobie perfumy sugestywne jak ich imię, jawnie bezwstydne, o niezwykłej, uwodzącej mocy.
Pierwszy oddech tym pachnidłem był więc niemal rozczarowujący. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że to, co dostałam, to coś znacznie lepszego, ciekawszego niż oczekiwany zapach seksu.
Te perfumy bowiem to zapach czystego szaleństwa.






Alicja w Krainie Koszmarów.



Obłęd we Francuskim Kochanku jest oczywiście fabularyzowany, piękny, pełen poezji. Kojarzy mi się z jedną, jedyną grą komputerową, w którą grałam z wypiekami na policzkach i którą przeszłam całą- z American McGee's Alice.
Oto osierocona w wyniku pożaru Alicja szalona z poczucia straty i bólu trafia znów do Krainy Czarów, teraz równie obłąkanej jak ona sama, cierpiącej pod jarzmem Czerwonej Królowej. Alicja, w granatowej sukience, białym fartuszku i zakrwawionym nożem w dłoni przemierza pokrętne, dziwaczne, a czasami szalone jak u Eschera zakamarki Krainy Czarów walcząc z dziwnymi jak cała ta kraina przeciwnikami by w finałowym starciu zabić Czerwoną Królową. Radną i pomocą służy jej pojawiający się nagle i równie nagle rozpływając w powietrzu wyliniały lecz wciąż uśmiechnięty Kot z kolczykami w uszach. 





Francuski Kochanek to zapach iglastego lasu, którym idzie Alicja. Mokra, błotnista ziemia lepi się jej do butów, ciemność złowrogiej puszczy osacza, Alicja mocniej zaciska spoconą dłoń na trzonku noża. Drzewa dookoła ścieżki drżą, szepcą, zdają się ruszać, czy to aby na pewno tylko wiatr? Po zranionych gniewem Królowej pniach spływa kroplami wonna żywica, gałązki trzeszczą Alicji pod stopami, przyroda zamiera cała w zagrożeniu i lęku. Woń brudnego wetiweru, popękanego, żywcem wydzieranego z ziemi miesza się z zapachem miażdżonej zieloności, nieco stęchłej, woskowej paczuli i dębowego mchu.
Francuski Kochanek to też przedpiekle, sadzawki smoły i wrzącej lawy, przyprawowa, ostra i gorąca para z gejzerów i nagłość niespodziewanego ataku zza pleców. Żywica z cedrowego drewna zdaje się skwierczeń i palić się w żarze piekielnego ognia, podgrzewane w  żywym płomieniu przyprawy wydzielają woń intensywną, dławiącą, słodkawo- metaliczną, jak krew. 





Jest w tych perfumach cyniczny, mówiący samymi zagadkami Kot z Cheshire, który pojawia się niespodziewanie by zniknąć za chwilę, rozwiać się w obłoku kadzidlanego dymu, jest błysk ostrza noża, jest światło odbijające się w szalonych oczach Alicji, jest słodkawa woń krwi, gorzka spalenizna, lęk, groza, napięcie, jest niewiarygodny, psychodeliczny niemal soundtrack stworzony przez Chrisa Vrenna, muzyka związanego niegdyś z Nine Inch Nails. Są wszystkie piękne, wizualnie i olfaktorycznie dopracowane, pociągające i oddziałujące na wyobraźnię koszmary, jest wreszcie cała perwersyjność obłąkanej dziewczynki z sercem wypełnionym żądzą mordu....
... nie ma tylko erotyki.
Ale wcale mi jej nie brak.









Wszystkie ilustracje to screeny z gry American McGee's Alice wydanej w 2000 roku przez Electronic Art.
Niecały rok temu pojawiła się druga część tej gry Alice: Madness Returns. Muszę w końcu w nią zagrać.

7 komentarzy:

  1. Muszę się przyjrzeć tej grze :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Serio? On na Tobie takie cuda wyczynia? ;P
    Kiedyś testowałam (przyznaję, dość pobieżnie) i - być może bluźnię - nie znalazłam we Francuskim Kochanku nic ciekawego. Pamiętam tylko wetiwer; do tego jeszcze taki, który mnie nie zauroczył - a to jedna z moich ulubionych nut.
    Aczkolwiek może wtedy po prostu spodziewałam się zbyt wiele wyczytawszy wcześniej tyle peanów na jego temat; jak się nadarzy okazja, to obadam jeszcze raz ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Tovo gra jest zdecydowanie warta uwagi, szczególnie jeśli lubisz gry zręcznościowe. Klimat ma niesamowity.

    Akiyo obadaj koniecznie przy okazji. Ale w sumie nie zdziwię się jeśli wyniki Twoich ewentualnych dalszych testów będą rozczarowujące- Francuski Kochanek, jak stoi, to zapach męski. Uraczyłam więc resztkami posiadanej próbki Ukochanego Mężczyznę przekonana, że to jak rozwinie się ten zapach na męskiej skórze doprowadzi mnie do utraty zmysłów z zachwytu.
    I klops. French Lover stał się płasko- wetiwerowo- cedrowy, ładny ale nic poza to, żadnych wibracji, żadnej magii.

    OdpowiedzUsuń
  4. O matko , Rybko , teraz się będę bała powąchać , taki sugestywny i przerażający jest Twój opis :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję serdecznie!
      A jeśli piękno i wonna magia Cię przerażają to jest się czego bać, oj jest. Ale coś nie wydaje mi się byś Ty z tych tchórzliwych była :)

      Usuń
  5. Przeraża mnie nie wonna magia , tylko Alicja z zakrwawionym nożem w dłoni , mordująca Czerwoną Królową i piekielny wyliniały Kot z Cheshire :P z Alicją mam zgoła inne skojarzenia , a koty uznaję wyłącznie puchate ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego właśnie Francuski Kochanek zapachem dziwnym jest i niezwykłym. Nieoczywistym, wbrew nazwie i nieco perwersyjnym, przewrotnym.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...