piątek, 18 maja 2012

Fireside Intense Sonoma Scent Studio

"To jest dopiero Smok" napisała mi Aileenn o bohaterze dzisiejszej opowieści w komentarzu pod postem o dżinie z lampy. A dowiedziawszy się, że nie znam, swym zwyczajem, podesłała próbkę. I choć bardzo chciałam uciec od tego skojarzenia, choć bardzo chciałam wymyślić własne pozazapachowe odniesienie dla tych perfum muszę przyznać Aileenn rację: to ci smok. W żadnym innym pojęciu ogień nie splata się tak ze zwierzęcością, żaden inny symbol nie zawiera  w sobie tylu marzeń, fantazji i grozy jednocześnie.




Japoński Smok.




Zapach Fireside Intense mógłby przypominać leniwe popołudnie spędzane przed domowym kominkiem, mogłoby przywodzić na myśl dziarskie trzaskanie w ogniu pełnego żywic drewna, siwy, drzewny dym i brudzący dłonie popiół. Mógłby to być zapach kojarzący się z ciepłem domowego ogniska, z bezpieczeństwem, relaksem, spokojem.
Mógłby. Ale nie jest.
Bo Fireside Intense to zapach żywy, obleczony w ciepłą, miękką, łuskowatą skórę, to woń ciała mitycznej istoty ożywionej agarowym tchnieniem, obleczonej mocą wiary w materię, złożonej z ognia i kwaskowatej zwierzęcości, popiołu, ambry i rozgrzewanej leniwie pulsującą krwią skóry. 
Otwiera się gorącymi drzewnymi nutami, nie pali, nie parzy, mniemać można, że w wielkim, dziwnym i pięknym cielsku Smoka Laurie Erickson tkwi inteligencja podobna ludzkiej i, że naturę, wbrew groźnemu wyglądowi i pokrewieństwu z ogniem, ma prawą, niczym rycerz ze średniowiecznych ballad. Jego mądrość, łagodność i wieczna tęsknota za istotami podobnymi sobie sprawia, że Smok z Fireside Intense przypomina smoki z mitologii japońskiej, na ogół przyjazne ludziom symbole wieczności, szlachetności, wiedzy, intelektu, nieśmiertelności; sprawiedliwe, pomagające cnotliwym, ratujące życie słabych, karzące bezlitośnie niegodziwych, nauczające roztropnych.
Cedr spleciony ze słodkim gwaiakowcem, utartymi w dłoniach cyprysowymi igłami, kremowym drewnem sandałowym i odrobiną miękkiego, ciemnego jak wewnętrzna strona powiek oudu sprawia wrażenie jednocześnie żywicznego i świeżego a zarazem gorącego, nadpalonego, pełnego popiołu. Bardziej niż z ognistym strumieniem zionącym ze smoczej gardzieli kojarzy mi się ta woń ze smugą dymu z nozdrzy, pozornie niegroźną lecz przypominającą, że lada chwila przerodzić się może w zabójczą potęgę. Dym, odrobina smoły, świetlistość płomienia i dziwna mineralność przypominająca jak niezwykłe muszą być chemiczne procesy wewnątrz smoczego ciała, które z żyjącego stworzenia krzeszą ogień, ziemista wilgotność dębowego mchu składają się na zapach intensywny, ciepły i niezwykle zmysłowy. I zarazem cielisty, to dzięki miękkiej skórze, nie wyprawionej, spreparowanej zdartej, a takiej, która, doprawiona zwierzęcym, kwaskowym kastroleum przyobleka żywą istotę, pulsuje, rozgrzewa się ciepłem krwi, pełna jest zwierzęcych woni schowanych między łuskami lub w futrze, w zakamarkach ciała. Nie jest to jednak zwierzęcość odstręczająca lub przykra, przeciwnie, dzięki niej legenda staje się ciałem, jest namacalna, niemal realna a miękka, pokryta delikatnymi łuskami skóra aż prosi o dotknięcie, o ludzką dłoń, która pozwoli jej zaistnieć jeszcze bardziej.



Po jakimś czasie ambra, dyskretnie obecna od samego otwarcia niemal zalewa zapach, zdaje się, że ktoś chlusnął gęstym, syropowatym i złotym roztworem wydzieliny kaszalota  na dopalające się, tlące ognisko ze szlachetnych, pełnych żywicy i popiołu drzew. Ambra z Fireplace Intense jest przepiękna: słodkawa ale nie słodka a przy tym odrobinę słona, zdradzająca proweniencje z morskimi głębinami. Gasi tlące się w głębi pachnidła płomienie ale nie dławi żaru, żywiczność zmienia się w łagodną dymność, delikatną i słodkawą, podszytą akcentem niemal kwiatowym, subtelnym, na samej granicy wrażliwości mojego powonienia.
Fireside Intense to jedno z nielicznych pachnideł z oudem, które nie zrobiły krzywdy mojemu nosowi a przeciwnie, zachwyciły. Może dlatego, że agar wyczuwam tylko w samym otwarciu perfum, później chowa się przy samej skórze dodając zapachowi głębi, matując inne nuty, przyciemniając i rozpraszając światło? Jeśli tak to bardzo mi się takie wcielenie agaru podoba, i mam nadzieję, że znajdę je i w innych pachnidłach.
Dziękuję Aileenn za spotkanie ze Smokiem.





Ilustrację pierwszą pożyczyłam z:http://www.tapeta-ognisty-plomienie-smok.na-pulpit.com/
Ilustracja druga to Ognisty Smok Utagawy Yoshittsuya z 1830 roku
Ilustracja trzecia to kadr w filmu Ostatni Smok w reżyserii Roba Cohena.

6 komentarzy:

  1. Pławię się w tej recenzji z ogromnym ukontentowaniem - pięknie opisałaś bestyję. Dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja dziękuję. Za dobre słowo i za mem:)
      Bo że za pachnidło- to oczywiste.

      Usuń
  2. Ojeeejj! ;) To już wiem, co jeszcze z asortymentu tej marki koniecznie muszę poznać. :) Ale pięknie napisane [rozmarzyłam się, co świeżo po lekturze "Wierzeń Słowian" i drzemce na słoneczku sprawia, że mam wrażenie zaczepienia w jakimś mito-Matriksie ;) ]...

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiedźmo, może złapałaś kontakt z jungowską nieświadomością zbiorową?
    Fireplace Intense piękne jest, bardzo chciałabym dorwać się do jakiejś większej ilości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurza twarz! Czasami mam wrażenie, że już dawno go złapałam. ;) [jej, jak to zdanie brzmi, kiedy wyjąć je z kontekstu! ;) ]
      No to w takim razie jest nas już dwie (z tym, że ja w ciemno :) ).

      Usuń
    2. Jeśli mogę powiedzieć, że czytując Twoje opisy i śledząc zapachy, które nosisz w jakiś sposób mam odrobinę rozeznania w Twoim perfumeryjnym guście, w tym co Ci się podoba a co nie-- to Fireplace Intense z pewnością nie zostawi Cię obojętną.
      Polowanie w ciemno mało jest w tym wypadku ryzykowne.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...