wtorek, 15 maja 2012

Full Incense Montale

"W czasie koncertu pop
pan Cogito rozmyśla
nad estetyką hałasu

sama idea owszem
pociągajaca

być bogiem
to znaczy ciskać gromy (..)"

Nigdy nie przemawiała do mnie dość powszechna na Wizażu i perfumeryjnych blogach metafora głosząca, że zapachy kadzidlane są jak muzyka metalowa. Może po prostu jej nie rozumiem lubię bowiem kadzidła jako grupę olfaktoryczną, lubię poznawać te zapachy, "przewąchiwać" je, niektóre także nosić; muzyka metalowa natomiast bezwarunkowo robi mi krzywdę w uszy. Jest dla mnie tym co pop dla pana Cogito, estetyką hałasu, krzykiem donośnym, nieuzasadnionym i bez treści. 
Jakiś czas temu jednak, na pohybel moim przekonaniom, poznałam kadzidło, które doskonale wpasowuje się w estetykę metalu, taką, jaką ja ją postrzegam i jaką ona jest dla mnie.


Kadzidło kakofoniczne




Pierre Montale to nos, który w pogardzie ma wszelką zapachową subtelność. Sygnowane jego nazwiskiem pachnidła są "toporne", dosadne, dopowiedziane od pierwszej aż do ostatniej nuty, szczelnie wypełniają przestrzeń charakteryzując się potężną projekcją i trwałością.
Full Incense jest, w moim odbiorze, swoistą kwintesencją perfumeryjnej sztuki Pierra Montale. To zapach kłębisty jak burzowa chmura, ciemny, głośny i bardzo intensywny, w pierwszym oddechu... niesłychanie piękny. To żywiczna, lesista kadzidlaność: nieco kwaskowate olibanum, cytrusowo- terpentynowe elemi i skórzaste labdanum; otwarcie jest sopranowe, wysokie, pozbawione surowości Avignon, tupetu Pure Incense i aldehydowej jaskrawości Cardinal, piękne, bardzo podobne (jeśli stwierdzić to mogę po pierwszym, nadgarstkowym teście) do pierwszego oddechu N XLIII Encens Mad et Len. Niestety, miast szybować ku górze, miast oszałamiać strzelistą jasnością Full Incense staje się przysadziste, molekuły zapachu jakby zmęczone własnym ciężarem osiadają zawiesistym obłokiem na skórze dając wrażenie nie tyle monumentalnej gotyckiej świątyni o wysokim sklepieniu co wielkiego hangaru.
Lesista żywiczność znika szybko, dymne, ciemne olibanum wypełnia cały zapach w pełni uzasadniając jego imię. To kadzidło totalne: tłuste, oleiste, mocarne, nieco kwaśne. Zaczadzone własną mocą krzyczy, ryczy, wyje nie modulując swojego głosu, nie dbając o rejestry słyszalności, nie cichnąc nawet na chwilę, wyciskając łzy z oczu i zabierając dech z piersi. Niezwykła jest moc tego krzyku bez melodii, bez rytmu: ostrego, przenikliwego, agresywnego, niemal pan'icznego*, wypierającego z umysłu wszystkie inne odczucia i wrażenia, angażującego całą uwagę i wszystkie myśli.
Mam wrażenie, że kadzidło frankońskie, z natury swej chłodne w Full Intense doprawione zostało odrobiną mentolu lub wystudzonego galbanum, w otwarciu dodaje mu to odrobiny dymnego, zielonego lodu ukrytego w oparach kłębistego, intensywnego aż do oszołomienia kadzidła.




Po kilku godzinach Full Incense cichnie nieco, jakby ochrypło wreszcie lub zmęczyło się czynionym przez siebie hałasem. Przez kadzidlane, jednostajne i monotonne wycie przecierają się nuty drzewne złożone z ziemistą, jakby mineralną paczuli. Zapach traci na projekcji i donośności, teraz przypomina nieco bardziej soczystą i intensywną bazę Avignon. Ja jednak jestem tak zmęczona kilkoma godzinami morderczego olfaktorycznego wrzasku, że nie umiem już docenić urody podstawy zapachu. Czuję się tak, jakbym właśnie wyszła z bardzo głośnego koncertu zupełnie nie mojej muzyki, koncertu, który nie dał mi przyjemności, radości, nie zachwycił a jedynie zmęczył nadmiarem decybeli, odebrał energię w zamian oferując ból głowy. I myślę sobie słowami wiersza Herberta:
"(..,)kłopot polega na tym
że krzyk wymyka się formie
jest uboższy od głosu
który wznosi się
i opada
(..)"**


*krzyk pan'iczny- apostrof zamierzony. Pan był satyrem, koźlonogim bożkiem greckim, przyjacielem pasterzy kryjącym się na łąkach i ruczajach. Zdarzało mu się jednak, pewnie z powodu paskudnego charakteru, krzyczeć a krzyk był tak przeraźliwy, że płoszył przewodników stad, którzy ogarnięci ślepym przerażeniem- pan-iką- lub lękiem pan-icznym rzucali się do ucieczki na ślepo czasami spadając ze skał lub urwisk, których w górzystej Grecji nie brak.
** fragmenty wiersza Pan Cogito i muzyka pop Zbigniewa Herberta



11 komentarzy:

  1. O proszę , a mnie przenigdy kadzidła się z metalem i hałasem nie kojarzyły i nie kojarzą . Z racji niewielkiego doświadczenia w dziedzinie zapachowej nie rozróżnię rodzajów kadzideł i wszystkie są dla mnie do siebie dość podobne ( a części i tak na razie jeszcze nie znam ), ale absolutnie to nie jest grupa zapachowa krzycząco-drażniąca , wręcz przeciwnie . Wszelkie kadzidlaki działają na mnie uspokajająco i euforycznie , pewnie dlatego że w stan euforii wprowadzają mnie wszelkie żywicopochodne zapachy łącznie z terpentyną :P. Nie umiem skojarzyć czegoś tak pięknego jak kadzidło/żywica/drewno z czymś tak głośno-nieharmonijnym jak metalowa muzyka .A już w ogóle Full Incense , dla mnie esencja piękna zawartego w szpilkowym drzewie . Mogłabym się tym inhalować bez zmęczenia 24 na 24 godziny :))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na mnie kadzidła także na ogół działają wyciszająco- z wyjątkiem Full Incense właśnie. Stałą się jednak rzecz dziwna- mój Partner na ogół podejrzliwie podchodzący do kadzidlaków i taktujący je zbiorczo jako moje zapachowe dziwaczenie zainteresował się Full Incense i zawładnął resztką sampla. I na Nim użyte w ilości dwóch psików dzieło Montale nie męczyło ani nie drażniło- tak na mój nos to są kadzidła piękniejsze, bardziej wyrafinowane ale Miły zasugerował, że nie miałby nic przeciw odlewce a ja nie mam nic przeciw by Full Incense Mu zakupić i skorzystam z pierwszej nadarzającej się okazji by to uczynić.
      A znasz Maresciallę Santa Maria Novella? Pytam o nią w kontekście ulubionych przez Ciebie terpentynowo- żywicznych zapachów.

      Usuń
  2. No jasne że znam - najcudniejszy zapach terpentyny z olejem lnianym , od którego gębula sama mi się śmieje :)))) w ogóle uwielbiam zapach terpentyny , co jak się dobrze zastanowić nie rokuje jakoś dobrze co do mojej normalności ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może w którymś z ubiegłych wcieleń byłaś malarzem jakim?
      Ja lubię zapach butaprenu. Też niezbyt dobrze to o mnie świadczy, może sugeruje podatność na nałóg wąchania kleju? Nigdy nie próbowałam, może z lęku, że z głową owiniętą foliową torbą będę wyglądała bardziej idiotycznie niż ustawa przewiduje.
      A Coromandla powąchałam dziś z nowym, żywym zainteresowaniem:)

      Usuń
  3. Butapren lata temu pachniał bosko , dzisiaj to pikuś nie zapach , no cóż - nawet klej dopadła reformulacja :P i uwielbiałam jeszcze zapach gumy arabskiej , ale też to było baaaardzo dawno , teraz nawet nie wiem , czy taki klej jeszcze robią . Kleić to ona nie kleiła ,ale ślicznie słodko pachniała .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam gumę arabską, że była. Pamiętam butle, w których była sprzedawana, z gumowym korkiem, bez zatyczki. Klej zasychał w opakowaniu.
      Ale nie pamiętam zapachu.
      Szkoda.

      "Starego" butaprenu też nie pamiętam.

      Usuń
  4. Niestety , wszystko co dobre przestają produkować...

    OdpowiedzUsuń
  5. Cieszę się, że napisałaś o Full Incense- to na razie jedyne kadzidło, jakie mam, miłość od pierwszego powąchania. Poraża mnie dosłowność tego zapachu. Ponieważ używałam go w czasie wyjazdu w zapomnianą przez wszystkich okolicę - głuszę, którą poprzednio odwiedziłam ponad 20 lat temu, to jest zapach dla mnie szczególny, a nawet magiczny. Dla mnie ten zapach się nie zmienia, nie rozwija- podobnie jak tamta okolica, w której nic się nie zmieniło. Od początku do końca koi- a nie wrzeszczy.Zresztą lubię najbardziej dosłowne kadzidła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli chodzi o dosłowność Full Incense to zgadzam się w całej rozciągłości- może gdyby dla mnie zapach ten nabrał takiego kontekstu w jakim Ty go odbierasz jego moc i zdolność do dokładnego i szczelnego wypełniania wszelkiej przestrzeni nie raziłaby i mnie a przeciwnie, podkreślałaby niezwykłość tych perfum.
      Może nie spotkałam ich w optymalnym miejscu i czasie, wierzę, że mogą brzmieć pięknie.
      Kiedyś wrócę do testów.

      Usuń
  6. To chyba potestuję, choć do dzieł Montalego jakoś nie mam przekonania ;) Przez tę toporność, przyciężkość, dosłowność, oczywistość...
    Guma arabska pachniała w czasach mojego dzieciństwa cudownie :)
    I wiele lat temu gumą arabską pachniało mi otwarcie Chanelowej Piątki. Teraz, niestety, już nie.
    Pozdrowienia serdeczne,
    tri

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Full Incense to moc trąb co mury Jerycha zburzyły. Powoli zaczynam przekonywać się do tego zapachu, zwłaszcza w weekendowych pociągach relacji Łódź- Warszawa, zawsze beznadziejnie zatłoczonych.
      To znaczy- jeszcze się nie odważyłam użyć na taką okoliczność żadnego montalaka. Ale obiecuję sobie że kiedyś to zrobię, w samoobronie.
      I muszę powąchać Piątkę, tą przedreformulacyjną.
      Ta nowa pchnie mi tylko mydłem.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...