środa, 25 lipca 2012

biehl. parfumkunstwerke al02 i al03

Libretto Toski Giacoma Pucciniego ma, jak przystało na dzieło kompozytora nurtu bel canto, wiele wątków. Wystawność, sensacyjna historyczność, jaskrawość, kontrasty, zaskakujące zwroty akcji grande opera łączą się z intymną niemal lirycznością,  emocjonalnością, poetycznością niektórych arii. Najpiękniejszą z takich właśnie pozbawionych rozbudowanej orkiestracji, refleksyjnych arii jest dla mnie Vissi d'arte, partia Toski, która w wyniku dramatycznych okoliczności ma oddać dziewictwo znienawidzonemu dręczycielowi w zamian za życie ukochanego i możliwość wyjazdu z Rzymu. Aria ta interpretowana przez Renatę Tebaldi w której głosie liryzm splata się z dramatyzmem mogłaby być całkiem adekwatną muzyczną ilustracją dla al02.



Tosca, Vissi d'arte.


al02 od pierwszej do ostatniej chwili trzyma doskonały balans między orientalnym, pełnym słodyczy i pikantnych przypraw wyrazem a elegancką prostotą. Choć złożone i niewątpliwie po wschodniemu bogate perfumy te są jednocześnie wykwintne, nieprzeładowane, harmonijne. Doskonała równowaga między impresją a ekspresją w świecie operowych znaczeń i odniesień kojarzy mi się właśnie z głosem Tebaldi i z moją ulubioną arią w dziele, które niezbyt lubię. Tosca jest dla mnie zbyt dramatyczna, zbyt złożona, gubię się w libretcie, słuchając mam wrażenie, że opowieść jest sztuczna, bohaterowie drętwi a całość jest przerostem formy nad treścią, jak większość dzieł klasycznej opery włoskiej. Ale Vissi d'arte naprawdę mnie wzrusza.


Zapach otwiera się owocowością słodkiego białego wina. Dojrzała śliwka o bursztynowym miąższu poprzecinanym drobnymi, rubinowymi żyłkami, dopiero co odarta ze skórki, pękata mandarynka, kilka kropli kwaśnego, cytrusowego soku, miękka, kremowa brzoskwinia nakładają się na tłustawy, pieszczący zmysły akord przyprawowy. Oleisty, niespożywczy cynamon pokrywa woal z kardamonowego, gorzko-pikantnego szorstkiego proszku a gdzieś spod spodu wygląda prosto nakreślony akord kwiatowy, z solową partią dla sambakowego jaśminu. Kwiatowy głos z czasem przechodzi w duet, do jaśminu dołącza miodowo- kadzidlana róża, z początku nieśmiała dysponuje głosem mocniejszym niż jaśmin, który zakrzyczany cichnie w końcu, przechodzi jak niepyszny do chóru zapachowego tła. Zmierzch zapachu należy do róży właśnie, która, zdobywszy panowanie rezygnuje z wymyślnych koloratur, poczyna śpiewać prościej, subtelniej, z większym wyczuciem. W jej płatki wsiąkła cała słodycz otwarcia i nie pozostało po niej nawet śladu. Balsamiczna, puchato- waniliowa baza na której układa się królowa kwiatów i sceny otacza ją złotą poświatą, dodaje miękkości, ciepła i liryzmu.


Diva Plavalaguna i Łucja z Lammermooru



al03 przypomina mi arię z filmu Piąty Element Luca Bessona. Aria ta pochodząca z III aktu opery Łucja z Lammermooru Dionizettiego otwiera się, tak jak al03, interesująco, może nawet pięknie. Rozwinięcie natomiast jest okropne, po prostu okropne.
W Piątym Elemencie czysty, liryczny sopran Invy Mula wprzęgnięty został w koszmarną, kakofoniczną dyskotekowość; w al03 świeże, jasne i cierpkie zielone otwarcie, w którym petitgrain łączy się z rześką miętą i chłodną lawendą o zapachu przypominającym ten unoszący się z szaf mojej Babci osuwa się w upiorną chemiczność, jaskrawobiała, aseptyczną, sterylną od detergentów i lizolu, śliską od pasty do podłóg a zarazem przypominającą pstrokatą woń farbiarni skór albo mieszalni lakierów.


Gryzące, świdrujące w nosie piżmo, irytujący anyż, toksyczne labdanum toną w słodkawym niezróżnicowaniu przypominającym aromat ni to wysuszacza do emalii do paznokci ni ciepłego asfaltu, w który grzęzną szpilki w upale ni to lakieru do włosów. Całość jest wytrawna, lotna, gładka, syntetyczna do bólu płatów węchowych i po prostu nieznośna.


Vissi d'arte w wykonaniu Renaty Tebaldi pochodzi z Toski pod dyrygenturą Franco Patane, Stuttgart, 1961
Zdjęcie pierwsze przedstawia Renatę Tebaldi jako Toskę, pożyczyłam je z http://thelastverista.wordpress.com/tag/renata-tebaldi/
Zdjęcie drugie pochodzi z http://bax-lak.pl/?kt=uslugi&id=6

2 komentarze:

  1. Trzyrybko, czy Ty też masz wrażenie, że te Biehle to wcale aż takie Kunstwerke nie są?
    Testowałam wszystkie. Pobieżnie. Podoba mi się jeden. Tak naprawdę. Pisać mi się o nich nie chce jakoś...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jeszcze nie testowałam wszystkich. Z tych, które poznałam dwa mi się podobają (między innymi al02) choć nie budzą zachwytu, pozostałe są mi,i to w najlepszym razie, obojętne.
      Spodziewałam się czegoś więcej po tej kolekcji-- ale najpierw powinnam poznać ją całą a później ferować wyroki.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...