środa, 31 października 2012

Oliver Durbano Parfum de Pierres Poemes: Black Tourmalin

Nie obchodzę Halloween. Nie podoba mi się przeszczepianie na siłę świąt wyrwanych z obcego kontekstu do naszego kręgu kulturowego, nie podobają mi się puste, okaleczone kulturowe znaki napędzane jedynie marketingiem, reklamą i zyskiem, nie podoba mi się wreszcie unifikacja obyczajów i tradycji, kulturowa globalizacja, która ujednolicając i uogólniając zmienia to, co wyjątkowe i odmienne w wielkiego hamburgera z McDonalda, dostępnego prawie w każdym miejscu na świecie i wszędzie smakującego tak samo.

Dzisiejsza data jest jednak szczególna. Czy to post-celtyckie Halloween czy słowiańskie Dziady, ta noc jest magiczna. W odwiecznym cyklu jasność ustępuje miejsca ciemności, nadchodzi czas zimy i śmierci. Zmarli spacerują po rozstajach, obiaty z jadła i napoju mają uśnieżyć ich tęsknotę za światem żywych a ogniska ogrzać ich dusze skostniałe w chłodzie krainy cieni.
Nie mogę więc odmówić dziś sobie najbardziej magicznego, sugestywnego i niesamowitego zapachu jaki znam. Zapachu, który jest zawieszony pomiędzy światami i czasami.



Stos czarownicy 


"Wszytkie szkodliwe rzeczy, które insze czarownice po trosze czynią, gdy Pan Bóg dla grzechów ludzkich dopuszcza, te najwyższym stopniu czarownice będące, sprawować umieją: lecz nie przeciwnym sposobem. W tym się wszakże wszytkie zgadzają, iż brzydkość cielesną z szatany odprawują: przetoż też z sposobu czynienia professiej tych najwysszych czarownic inszych czarownic sposób łatwo może być pojęty. Takowe czarownice były niekiedy przed trzydziesta lat, na granicach Sabaudiej, ku państwu Berneńskiemu, a teraz są na granicach Lombardiej, ku państwu Arcyksiążęcia Rakuskiego, gdzie Inquisitor Kumański w jednym roku czterdzieści czarownic i jednę, skazał na ogień, który był w roku 1485 i do tego czasu ustawicznie z wielką pilnością urząd ten odprawuje".*



Black Tourmalin jest ciemny, dymny, gęsty i smolisty.Tak właśnie pachnąć musiał ten stos o którym wspomina Heinrich Krämer i Jakub Sprenger w Malleus maleficarum, tak pachnąć musiały pogorzeliska wszystkich stosów, na których palono heretyków, odszczepieńców, czarownice, dziwaków, znachorki, schizofreników, franciszkanów, albigensów, hustytów, begardów...
Jest w Czarnym Tourmalinie ciemność, która wodzi na pokuszenie, jest słodki smak grzechu. Jest żarliwość i gorączkowość auto da fe, albo przeciwnie, jest nieugiętość woli i smak krwi płynącej z dziąseł przez zaciśnięte do granic wytrzymałości ciała szczęki. Jest szorstkość konopnego sznura zaplecionego wokół nadgarstków, przesiąkniętego słonym potem strachu. Jest wreszcie płomień, najpierw pełgający, stłumiony, wspinający się po suchych, drzewnych szczapach aż do żywego, splecionego z krwi i nerwów, wrażliwego na ból ciała.



Czarny Tourmalin rozpoczyna się akordem oleistym, osmalonym lecz świeżo ściętym, wciąż wilgotnym drewnem. Suche, surowe olibanum i szorstki, zimny pieprz dominujący złożony i głęboki akord przyprawowy sprawiają że zapach jest ciężki, żywiczny, niemal lepi się do skóry, mrowi gdzieś u podstawy krzyża, niepokoi, drażni nerwy i angażuje wszystkie zmysły. U nasady języka czuję palącą gorycz kardamonu przemieszanego z lękiem, słyszę zakapturzonego kapłana inkantującego monotonnie modlitwy za moją duszę, czuję fizjologiczny, kwaśno- gorzki fetor strachu. I zaraz pojawia się ból. Narastający, gorący, pulsujący, czerwony, rozszerzający się, ogarniający wszystkie zmysły, wypierający wszystkie myśli i wszelkie człowieczeństwo, straszniejszy niż Szatan i wszystkie jego sługi, brudny jak samo Piekło. Tak pachnie cierpienie, tak wołające o tlen płuca wypełniają się drażniącym dymem, tak krew ścina się i przypieka, tak paznokcie wbijają się we wnętrze dłoni.





To apogeum nie trwa, na szczęście długo. Zapach nie słabnie ani nie rozmywa się lecz akord płonącego, dymnego drewna łagodnieje ewoluując w kierunku tłustego, gorącego popiołu przesypanego chłodną, zmarzniętą ziemią. Żar stygnie powoli, zapadająca w zapachu ciemność przynosi ulgę i wytchnienie, wilgoć dębowego mchu koi rozognione poparzenia.

Finisz Czarnego Turmalinu, popielisty, pełen zaskakująco słodkiego olibanum i orientalnych przypraw jest niepokojąco zmysłowy, głęboki jak czerń po wewnętrznej stronie naszych powiek, mroczny ciemnością znaną i bliską. Jeśli zamieszkują ją jakieś demony to są nam drogie jak przyjaciele, choć dzikie i nieokiełznane nie budzą strachu a jedynie zaludniają wyobraźnię cieniami, smugami dymu, wspomnieniami z dawnych wieków.

*Fragment z II rozdziału O zawarciu paktu z czartem Malleus maleficarum Heinricha Krämera i Jakuba Sprengera z 1489 roku
Ilustracja pierwsza pochodz z bloga http://canterburyatheists.blogspot.com
Ilustracja druga to kadr z filmu The Secret Inquisition - Witches: Magic, Myth And Reality: Burning At The Stake w reżyserii Jana Petera z 2003 roku
Utwór Williama Byrda Ne Irascaris Domine w wykonaniu The Hilliard Ensamble.

17 komentarzy:

  1. Rybko przecudna recenzja.

    Podobnie czuję odnośnie zaduszek.

    Pozdrawiam jesiennie

    p.

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubię polską tradycję Wszystkich Świętych. Mimo jej wykoślawień, mimo ułomności celebrujących ją ludzi. Lubię znicze na cmentarzach i łuny nad nimi. I lubię zapach ognie, stearyny i liści chryzantem.
    Pięknie dziękuję za miłe słowa.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rybko, pod pierwszym akapitem tekstu i komentarzem powyżej podpisuję się i ja :)
    Black Tourmaline doceniam, nosić nie umiem, boli mnie po nim głowa ;)
    Podobnnie jak po Rock Crystal, choć są przecież tak różne.
    Opisane pięknie, jak zwykle :) Czarownic nie widzę, dym, spaleniznę, spopielenie, czuję, a jakże :)
    Pozdrowienia serdeczne,
    tri

    OdpowiedzUsuń
  4. Czy mogłabym prosić o pomoc (wskazanie), gdzie odnaleźć jakieś płytowe wydanie z nagraniem, które zamieściłaś powyżej?
    tri

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się Tri że w moim odbiorze tradycji dzisiejszego dnia nie jestem osamotniona. Na Wszystkich Świętych Czarny Turmalin już mi nie pasuje ale ogólnie lubię ten zapach choć dobrze się w nim czuję tylko przy szczególnych okazjach. Na co dzień zbyt jest sugestywny i za bardzo angażuje uwagę.

      Płyta z której pochodzi cytowany utwór to wydawnictwo Hyperiona, nosi tytuł Sacred and Secular Music from Six Centuries, wykonanie The Hilliard Ensembe pod przewodnictwem Paula Hilliarda.
      Wygląda tak: http://www.allmusic.com/album/sacred-and-secular-music-from-six-centuries-mw0001392318
      Ja dostałam mój krążek od Przyjaciela ze Stanów, wiem że można zakupić ją przez Amazon.

      Usuń
  5. Droga Rybko, dziękuję. Jeśli chodzi o dzisiejszy dzień oraz o "tradycję" Halloween nie mogłaś lepiej zsyntetyzować, tego, co chodzi mi po głowie.
    Nie wyobrażam sobie, że idę odwiedzić zmarłych, i na grobach jem,tańczę i śpiewam, jak czynią to w Meksyku. Chociaż wiem, że w innych kręgach kulturowych tak to wygląda; i dlatego jest dla mnie ciekawe, do dotknięcia, do zobaczenia, ale już nie do naśladowania.
    Nie wyobrażam sobie, że przebieram się dzień wcześniej za kościotrupa i udaję, że śmierć to zabawa.
    Nie chodzi mi oczywiście o uwarunkowania religijne- to święto jest zapewne o wiele starsze, aniżeli katolickie rytuały.
    Czarnego Turmalina sprzedałam; wydawał mi się być bardzo "mój", póki nie pojawiła się w nim charakterystyczna, i przytłaczająca mnie smuga czegoś gorzkiego i kwaskowatego, za co, jak podejrzewam, odpowiadają mech i paczula.Albo jej ślad.
    Ale czy nie masz wrażenia, że odkąd, parę lat temu, wynaleziono szklane, ale niepękające znicze, czegoś w warstwie zapachowej dnia 1 listopada, ubyło? Zapach stearyny i gasnących knotów jest już prawie niedostrzegalny dla mojego nosa.
    Czy wiesz, że pod opactwem Tihany na Węgrzech, jest mozaika, na której są trzy ryby?

    OdpowiedzUsuń
  6. To święto z tego co mi wiadomo jest wiele starsze od chrześcijaństwa, w wiekach średnich nie mogąc wyplenić rytuałów pogańskich związanych z nocą 31 października/ 1 listopada kościół zaadaptował część obyczajowości i zmodyfikował obchody tak by pasowały do oficjalnej religii.

    Mam wrażenie, że Wszystkim Świętym ubyło wtedy gdy pojawiły się znicze zakryte, z tą blaszaną nakładką. Ognie zostały ukryte, wiatr nie gasi tak często zniczy, pamiętam że dzieckiem będąc, razem z o dwa lata starszym Kuzynem, zapalałam wygasłe znicze parząc sobie palce, otwarte płomienie dawały więcej światła i pachniały intensywniej- a gdy już jakaś lampka eksplodowała to woń niemal wdzierała się do nosa wypływając ze skorup wraz z płynną stearyną.

    Gorzkość w Turmalinie również czuję ale bardzo sobie ją chwalę, lubię gorzkie. Dobrze, że nie wybija na mnie kwaśność, poza naturalną barwą zapachową olibanum nie znajduję jej w tym zapachu.

    Opactwo Tihany nad Balatonem? Byłam tak w wakacje 2011 przy okazji pobytu w Budapeszcie. Wizyty na półwyspie była najpiękniejszą częścią wyprawy nad Balaton, rozczarowującej. Opactwo piękne jest, a mozaikę o której wspominasz widziałam lecz niestety nie mogę powiedzieć (choć bym chciała) że od niej pochodzi mój nick. Trzeba Rybami nazwałam się wcześniej.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie pierwsze to pogańskie święto inkorporowane przez kulturę europejską; ucywilizowane Saturnalia obchodzimy przecież 24 grudnia. To ponadreligijne przenikanie się zwyczajów bardzo mi odpowiada.
    Jeśli chodzi o zapach tego dnia- masz rację,metalowe czapeczki na znicze zarżnęły w znacznej części tą stearynową poświatę.
    Mnie wyprawa nad Balaton nie rozczarowała- zabłądziłam lekko na wzgórza z winnicami, bardzo urodziwe. I praktyczne zarazem:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Mitra także urodził się 24 grudnia. I Dionizos. I Zaratustra. Bardzo symboliczna data, światło pokonuje ciemność. Jezus nie mógł, po prostu nie mógł wybrać sobie lepszego dnia na narodziny :)

    Winnice to co innego, zwłaszcza te w których napić się można świeżego wina prosto z beczki. Jeśli zaś, jakimś trafem, nie można w sumie mała strata, młode, niebutelkowane wino oferuje właściwie każda knajpa.
    Dla mnie, miłośniczki wina czerwonego, wytrawnego, mocno garbnikowego i ziemistego Węgry to istny raj. No i jeszcze halászlé, dla tego smaku warto było się wybrać nad Balaton. Bo poza tym to po prostu od cholery wody. I płatne "plaże" w Siofok.
    Dziękuję okazję do miłych wspomnień.

    OdpowiedzUsuń
  9. Podzielam w całej rozciągłości upodobanie do halászlé oraz węgierskich win. Czerwonych, wytrawnych, i wcale niekoniecznie ze wszystkim znanego rejonu Eger- jakież było moje zdumienie, kiedy okazało się,że w naszym kraju sprzedaje się porządnie wyselekcjonowane wina bułgarskie i gruzińskie, ale z Węgier sprowadza się właściwie tylko Kadarkę. Uważam to za niesprawiedliwość. I znikam, pozdrawiając, bo rozgaduję się zupełnie offtopowo:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli o winach mowa to dla mnie nigdy nie jest to offtopic. Uwielbiam, przynajmniej z taką samą pasją jak perfumy.
      W Polsce dostępny jest jeszcze Egri bikavér, karykatura smaku czerwonego wina. W specjalistycznych winiarskich sklepach spotyka się czasem dobre węgrzyny ale ponieważ to import celowany ceny są zbójeckie.
      Zgadzam się, to skandal.

      Usuń
  10. Rybko , recenzja świetna , chylę czoła , ale cóż , jak zwykle mój nos jest innego zdania *torba* . W Turmalinie czuję przede wszystkim stare skórzane męskie kapcie , które długo wisiały na ruszcie w wędzarni *kolejna torba*.
    Co do Halołinu - zgadzam się z Tobą całkowicie . Nie nasza to bajka , nie nasz obyczaj , nie znoszę McDonalda i hamburgerów . I nie umiem śmiać się ze śmierci .
    Jezus urodził się 25 nie 24 :P 24 urodził się Mickiewicz :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *Teraz ja idę do torby* Hmm chyba mesjanizm mi w głowie pomieszał skoro Mickiewicza i Jezusa mylę :))))
      Dzięki za poprawkę, 24 grudnia to oczywiście Wigilia.

      Kapcie w wędzarni, intrygujący pomysł. Wyobraziłam to sobie, wzrokowo, nie olfaktorycznie. Wizji ze zmysłu powonienia staram się raczej uniknąć.
      A hamburgerów też nie jadam. Jak dla mnie nie pachną zbyt przyjemnie.

      Usuń
  11. Rybko, całkowicie podzielam twoje stanowisko ad. halloween, co do zapachu - nie ma już w zniczach prawdziwej stearyny, tylko syntetyk. Wszędzie to samo... Już nie kupisz terpentyny pachnącej jak kiedyś - z Parabelką wiemy co nieco o tym. Kiedyś BT pachniał mi jakąś wędliną babuni, ale sprawdziłam na innych zapachach, że ta nuta już mnie tak nie drażni.Zaczynam drugi Wielki Perfumowy Obrót.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie stearyna to też syntetyk ale chyba masz rację, teraz znicze pachną bardziej kosmetycznie, jak tanie balsamy do ciała z "mineral oil" na pierwszym miejscu w składzie. Chyba to znak, że w zniczach jest parafina.
      Mnie się ten masarski akcent z BT kojarzy właśnie z okopconym, poparzonym, cierpiącym ciałem. Nie jest to przyjemne skojarzenie ale wolę takie niż wędlinkę.
      Ciekawam dokąd doprowadzi Cię ten Obrót[nie- Przewrót?:)]

      Usuń
  12. Nie polubiliśmy się z tym zapachem, mam odlewkę i zmęczyć nie mogę, może teraz w zimie go wykończę. Próbowałam używać w lecie ale jest tak słodki, że wywołuje u mnie ból głowy :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...