Jednymi z moich najwcześniejszych wspomnień są migawki z klasztoru nieopodal Świeradowa. Zapamiętane wzory habitów wskazują na cystersów; miałam wtedy może cztery, może pięć lat. Pamiętam długą drogę skrajem lasu; mnicha, który owijał mnie purpurowym płaszczem biskupim i sadzał na starym, misternie zdobionym klęczniku; pamiętam nieziemskie piękno chorału gregorańskiego, śpiewanej w zabytkowym kościele przez męski chór liturgii godzin. To był pierwszy raz kiedy usłyszałam chorał i chyba wtedy wrosła we mnie tęsknota do obcowania z takim śpiewaniem. Wtedy też po raz pierwszy i jedyny usłyszałam pięknie wykonywane godzinki. Wszystkie inne interpretacje, które znam, nawet te chorałowe grzeszą albo sentymentalizmem, albo egzaltacją, albo fałszem albo naiwnością albo wszystkimi tymi przywarami na raz i nie mają nic wspólnego z monumentalnym, transcendentalnym i nieziemskim pięknem, którego słuchałam jako dziecko w dolnośląskim klasztorze.
Dlatego właśnie muzyczną ilustracją dla La Liturgie des Heures wybrałam spoza kanonu modlitw godzinkowych. Salve Regina Ockeghema dobrze oddaje harmonijną, wolną od charakterystycznej dla kadzidlanych perfum monumentalności urodę zapachu.
Kadzidło zimowe
La Liturgie des Heures otwiera się aromatem zimowego cyprysu rosnącego na wewnętrznym klasztornym dziedzińcu. Obrosłe lodem, przysypane śniegiem gałązki wydzielają woń rozpowietrzoną, rozwodnioną, okrytą szronem. Zmrożona żywica i aldehydowa zieloność ogrzewając się ciepłem skóry gęstnieją i łapią oddech z podobną ulgą z jaką płuca nabierają ciepłego powietrza po długotrwałym wysiłku fizycznym na mrozie. Chłodny, kadzidlany dym wąską strużką sączy w zimnym powietrzu brzmiąc harmonijnie, czysto, donośnie niczym responsorium.
U nasady języka pojawia się wrażenie metaliczności, jeżącego brodawki smakowe nieorganicznego chłodu, który pełznie powoli po ciele znacząc szlak swojej wędrówki śladem gęsiej skórki.
Chłód niepalonego olibanum tworzy pustą, strzelistą i ciemną przestrzeń obudowaną grubymi kamiennymi murami, zimnymi i wilgotnymi. Doświadczanie chłodu bardziej przydatne niż ślepy w ciemnościach wzrok prowadzi naprzód aż do migoczącego przy wyjściu światła. Gęste, żywiczne labdanum gorzko- słone, wędzone w kadzidlanym, cichnącym już dymie niesie w sobie dające ulgę ciału ciepło, słodka, ornamentowana wanilią mirra, wydaje się, niepasująca do chłodu i surowości La Liturgie des Heures jest jak zamknięta w grubych, gotyckich murach kościoła rzeźba pełnej wdzięku postaci, którą kontemplował u Eco Hubertyn z Casale.
Delikatnie wyrysowane drzewne tło ujmuje podstawę zapachu- woń nierozpalonego trybularza, metalicznego, pełnego pamięci dymu i suchych, nietkniętych płomieniem żywic.
Tadeusz Nowak
Psalm stajenny
Już trzeci tydzień leży w żłobie
ułomny synek od sąsiada
Królestwo jego nie z tej ziemi
i on królestwem owym włada
Na sianie leży nagusieńki
pod wargą wołu oszronioną
i błogosławi mysi lud
bielszą od snu mysiego dłonią
I mysi lud mu znosi ziarno
pod którym złote jabłko drzemie
ażeby zbawić mógł swych ojców
bijących go pięściami w ciemię
Już siódmy tydzień leży w stajni
ułomny synek od sąsiada
Po soplach z dachu ścieka zorza
w las wigilijne weszły stada
I wyjąć z żłobu się nie daje
choć z jego ciała pięć ran broczy
Nad nim wół w strzesze dziurę wyjadł
i patrzą w niebo wole oczy
Już trzeci tydzień leży w żłobie
ułomny synek od sąsiada
Królestwo jego nie z tej ziemi
i on królestwem owym włada
Na sianie leży nagusieńki
pod wargą wołu oszronioną
i błogosławi mysi lud
bielszą od snu mysiego dłonią
I mysi lud mu znosi ziarno
pod którym złote jabłko drzemie
ażeby zbawić mógł swych ojców
bijących go pięściami w ciemię
Już siódmy tydzień leży w stajni
ułomny synek od sąsiada
Po soplach z dachu ścieka zorza
w las wigilijne weszły stada
I wyjąć z żłobu się nie daje
choć z jego ciała pięć ran broczy
Nad nim wół w strzesze dziurę wyjadł
i patrzą w niebo wole oczy
Dwie pierwsze ilustracje to kadry z filmu Philipa Groninga Wielka Cisza z 2005 roku
Ilustracja trzecia, krużganek langwedockiego klasztoru pochodzi ze strony http://www.rfi.fr/actupl/articles/118/article_8913.asp
Salve Regina Johanessa Ockeghema w wykonaniu Heinkavanker Ensemble
Mi mama ponoć śpiewała godzinki zamiast kołysanek. Nie pamietam tego w ogóle natomiast została mi chyba z tamtego okresu ogromna sympatia w stronę chorału gregoriańskiego. To muzyka która wyrywa mi duszę i przenosi gdzieś indziej, mało co tak potrafi mnie "zawiesić" jak to. No może jeszcze pieśni cerkiewne ale one też bardziej budzą we mnie emocje, nie wyciszają.
OdpowiedzUsuńPieśni cerkiewne też lubię ale nie budzą we mnie takich emocji jak chorały. Prawosławni śpiewacy mają inaczej ustawione głosy, potężniejsze ale jednocześnie o mniejszym diapazonie- skali głosu i możliwych do oddania emocji.
UsuńTwoja Mama musi mieć niesłychany słuch, mam wrażenie że zaśpiewanie godzinek solo wcale nie jest zadaniem łatwym.
A mnie nie śpiewano kołysanek, tylko czytano. Na pohybel sobie. Miałam podobno straszny zwyczaj dźgania łokciem w żebra (tudzież stosowania innych form przymusu) każdego, kto czytał nie tak, jak chciałam albo wręcz przysypiał. Potwór potworny. ;> Godzinek jako dziecko raczej nie słuchałam. Fajnie, że lektura tekstu (albo komentarzy, jak tutaj :) ) może obudzić takie wspomnienia czy skojarzenia, które na pierwszy rzut oka z zapachem nie mają wiele wspólnego. :)
UsuńRybo, Twój opis Godzinek czytało się interesująco. Aż zaczynam żałować, że tego typu kadzidła ogrzewają się na mnie i nie mam możliwości pospacerować po klasztornych krużgankach. Plus przybijam piątkę za moje rejony świata! ;) Nie pamiętasz może, gdzie dokładnie znajdował się ten klasztor?
Mój Ojciec nałogowo zasypiał podczas czytania mi bajek na dobranoc. Nieczęsto bywał w domu a nawet gdy już był to kiepsko wywiązywał się z obowiązków rodzicielskich.
UsuńStrasznie mnie to frustrowało.
Sama chciałabym wiedzieć co to był za klasztor. Musiał być w zasięgu nózek nie znoszącej bycia noszoną czterolatki, nie zabraliśmy wtedy samochodu a byliśmy, to wiem na pewno, na wakacjach w Świeradowie Zdroju.
To u mnie chodziło o każdego, kto był na tyle nierozsądny, by zajmować się mną - a szczególnie czytać - i bez tego będąc zmęczonym.
UsuńHmm... z tego co pamiętam, w Świeradowie nie ma żadnego klasztoru - a i miasto jest zbyt młode, by mógł to być np. średniowieczny kościół.
Najbliższy klasztor znajduje się w Lubomierzu, jakieś 20 km dalej - a to trochę za dużo jak na małe nóżki. ;) No i jest to klasztor żeński (to sprawdziłam w necie ;) ) a do tego kościół nie jest zbyt stary.
Najwyraźniej więc albo złożyłaś w swojej głowie wspomnienia z co najmniej dwu różnych miejsc, albo nie pamiętasz podróży samochodem ani czym innym. :)
Hmm, pamięć bywa zawodna a w dodatku różne figle płata. Wspomnienia zacierają się, nakładają jedne na drugie, gubią chronologię, przecierają się, persewerują- wszystko być możliwe że czas coś mi w pamięci poprzestawiał.
UsuńPrzy okazji spytam się Mamy jak to było z tym klasztorem, może Ona zapamiętałą miejsce.