poniedziałek, 31 grudnia 2012

Parfum d'Empire: Ambre Russe


Grigorij Rasputin, mużyk z Syberii, rzekomy mnich, charyzmatyczny uzdrowiciel i cudotwórca, genialny manipulator który nigdy nie nauczył się płynnie czytać i pisać, pupilek rodziny carskiej, oszust i "święty ojczulek" to postać tak złożona i kontrowersyjna jak bohater tej opowieści, czule zwany przez wielbicieli Pijanym Ruskim. Ambre Russe.




Lekko wstawiony Rasputin. 

Choć Rasputin pozował na świętego ascetę, którego zainteresowania sięgają daleko poza doczesność bliskie mu były ziemskie uciechy. Cenił alkohol pity bez umiaru i towarzystwo kobiet nie wyróżniających się surowością obyczajów.Wyobrażam sobie, że podobałby się mu ten zapach. Jest w nim męski pot i wpółprzetrawiona czysta wódka, jest rosyjska, świeżo wyprawiona skóra, jest też słodki likier, pewnie pity na kaca, są apteczne, gorzkie zioła, mocna czarna herbata, ni chybi nalana ze srebrnego samowara i cerkiewne kadzidło, w sam raz dla świętego męża, który nie ma jednak w sobie nic ze Starca Zosimy.


Jak to możliwe by niepiśmienny chłop z głębokiej Syberii stał się faworytem carskiej rodziny, by pozwalał sobie strofować carycę a carowi dyktować decyzje personalne? W jaki sposób pijak, prostak i prymityw, bo tymi właśnie słowy krytyczni wobec rzekomej świętości Rasputina współcześni opisywali samozwańczego mnicha tak opętał rosyjską arystokrację z Romanowami na czele?

W Rosyjskiej Ambrze odnajduję cały szalony przepych carskiej Rosji, niewyobrażalne bogactwo sąsiadujące z nędzą ponad wyobrażenie, świętość zestawioną z rozpustą, luksus towarzyszący odorowi spoconego, niemytego ciała. Gdyby w zapach zakląć było można Rosję Dostojewskiego, mroczną, ciemną, pełną dramatów i emocji, upadków i odkupień, frenetycznego doświadczania ponad ludzką miarę, w sposób, którego nie sposób znieść pozostając przy zdrowych zmysłach powstałby zapach Ambre Russe.



Jest w tym zapachu jakaś pierwotna lubieżność, chropowata, niewygładzona kulturą i dobrymi obyczajami, jest drogi koniak pity duszkiem z gwinta i zapach kudłatego, niedźwiedziego futra rozgrzany płomieniami z kominka. Obecna od pierwszego oddechu ambra, słodka i gęsta, rozpuszczona w mocnej, czystej wódce nabiera kuminowego, cielistego, erotycznego wręcz wyrazu by w bazie nurzać się w gęstych oparach odurzającego, cerkiewnego kadzidła.
Mamy więc sacrum i profanum, piękno i brzydotę, męskość i kobiecość, cuda i oszustwo.
Zapach jarzy się wewnętrznym ambrowym światłem, błyszczy jak hipnotyzujące oczy Rasputina.


Zdjęcia Rasputina pożyczyłam z serwisu www.banzaj.pl
Ilustracja druga to zdjęcie rodziny Romanowów wykonane w Carskim Siole w 1911roku.

35 komentarzy:

  1. Oooch! Jedne z perfum idealnych. Skończenie pięknych.
    Skomponowanych tak, że po prostu lepiej się nie da. ;) Co prawda żadnej szczególnej lubieżności nie zarejestrowałam, jednak jestem w stanie zrozumieć, że ją wyczułaś. Jest w Ambre Russe coś szaleńczego, bachtinowskiego, nakazującego popuścić cugli naszemu cywilizowaniu. Odbieram "to coś" jako aurę unoszącą się wokół zdarzeń opisanych w "Mistrzu i Małgorzacie". Więc chyba myślałyśmy o prawie tym samym - tylko u Ciebie jest smutniej; imperatorscy dworzanie i rodzina, którzy dawno utracili kontakt z rzeczywistością do tego stopnia, że dali się omamić rzutkiemu oszustowi, uwieść chamowi [w sensie zachowania i (braku) ogłady, nie pochodzenia], co samo w sobie było świetnym symbolem przyczyn rewolucji - raczej nie nastraja optymistycznie. Nawet trochę. Chyba dlatego własnie wolałam Wolanda i Spółkę. ;) W ich szaleństwie było niepokojąco wiele otrzeźwienia, kubłów zimnej wody wylanych na łeb czytelnika. Do tego z wdziękiem, że trudno byłoby mieć do kogokolwiek pretensję o te kilka kropelek. ;)

    Kurczę. Aż mi się Rosyjskiej Ambry zachciało. ;) Ale przecież nie będę zmywać ostatnich kropli z próbki Black Cube! ;) (co i tak by się nie udało)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miało być: "ani trochę", nie "nawet trochę". Sorki za głupi błąd.

      Usuń
    2. Dla mnie Ruski nie ma nic wspólnego z Romanowami - to olfaktoryczny obraz fatalnego mieszkania nr 50 , aboslutnie skończony w swej doskonałości :) nie czuję tam brudu , potu ani innych fizjologiczności , więc nie ma tam ani śladu Rasputina .
      Zaś co do "świętego ojca" - spotkałam się z opinią , kto wie ile racji mającą , że był jednym z narzędzi niemieckiego stronnictwa i wywiadu w Rosji , popieranych przez carycę i jej rekami dążącego do zdobycia władzy , dość skutecznie , z powodu słabości charakteru cara , nie umiejącego sie przeciwstawić żonie , na spółke z Rasputinem obsadzającej stanowiska i podejmującej decyzje .

      Usuń
  2. Bardzo żałuję, że skojarzenie z feralnym mieszkaniem numer 50 na Sadowej nie jest moje. Żerując na Waszej wyobraźni przed oczyma duszy mojej pojawia się scena wizyty Andrzeja Fokicza Sokowa, bufetowego z Varietes u Wolanda. Pieczone mięsiwo na liściu winorośli, sędziwe wino, ogromny czarny kot, cerkiewny złotogłów i sowa muskająca łysinę bufetowego...
    Skoro jednak już skojarzyłam sobie z Rasputinem Ambre Russe to pewnie mi taki zostanie. Postać to niewątpliwie ciekawa, podobnie jak zapach choć Gieorgij był typem raczej antypatycznym Ambre Russe jest zaś po prostu piękny.
    Co do podejrzeń wobec "ojczulka" zaś- wszystko być może. Ja pozostaję sceptyczna wobec takich "agenturalnych" doniesień ale może to znieczulica wywołana kontekstem społeczno politycznym czasów w których żyję.
    Jesli był agentem- to całkiem skutecznym. Tak skutecznym że wydaje mi się, że bardziej prawdopodobne iż do upadku Imperium Rosyjskiego przyczyniło się głupie, ślepe nakierowane jedynie na własny zysk działanie sprytnego chama (w kontekście, który opisała Wiedźma) niż zamierzone i planowe akcje agenta Rasputina.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie sam Rasputin był agentem , był narzędziem w rękach agentów , sprytnie wykorzystanym . Czytałam o tym we wspomnieniach Mieczysława Jałowieckiego "Na skraju imperium" . Autor był dyplomatą w przedrewolucyjnej Rosji , był dość blisko dworu i miewał rozmaite kontakty w różnymi wywiadami , stykał się też bezpośrednio z samym Rasputinem . Rzecz warta przeczytania i arcyciekawa .

      Usuń
    2. Parabelko jesteś nieocenionym źródłem wiedzy i niewyczerpaną inspiracją.
      Kolejny tytuł zapisałam, być może będzie w mojej bibliotece.
      Dziękuję!

      Usuń
  3. A jeszcze co do "świętego ojca" - niestety niestety użyłam tego określenia całkowicie nietrafnie i niestosownie , ponieważ świętym ojcem nazywali oficerowie feldkurata Otto Katza w zgoła innej historii *brzydal*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wcale nie popełniłaś błędu :)
      Rene Fulop- Miler w biografii Święty demon Rasputin i kobiety (tytuł pretensjonalny ale rzecz nieźle napisana)wspomina, że współcześni często nazywali Rasuptina świętym ojczulkiem.

      Usuń
    2. Ojczulkiem tak , ale święty ojciec był tylko jeden , wy łby gipsowe ! ;P

      Usuń
  4. "Gipsowe łby" to Twoje powiedzenie autorskie czy pijesz do książki Jałowieckiego?
    Mnie się "ojciec święty" kojarzy z papieżem, powinnam chyba przeczytać Na skraju imperium bo papieży to dotąd było zdecydowanie więcej (a czasami nawet dwóch na raz).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Ja jestem feldkurat Otto Katz , wy łby gipsowe !" to nie ja , to feldkurat tak się przedstawiał po kielichu , m.in. kiedy Szwejk odwoził go dorożką do domu po jakiejś popijawie pułkowej ;)

      Usuń
    2. I nie ojciec święty bo wiadomo że papież , ale właśnie święty ojciec , w tej kolejności ;)

      Usuń
    3. zafiksowałam się na carskiej Rosji tak silnie, że całkiem umknęło mi skojarzenie z innym cesarstwem, wcale nie tak odległym.
      Idę do kąta

      Usuń
    4. Wracaj !!! :)

      Usuń
  5. Hmm, ostatecznie "Mistrza i Małgorzatę" nie bez przyczyny nazywa się "największą powieścią na świecie". ;) [choć termin ów, jak zawsze i wszystko, łatwo poddać w wątpliwość]

    Rasputin zmanipulowany przez agentów? Kurczę, to mogłoby mieć sens.
    Facet miał tak mało zdrowego rozsądku oraz instynktu samozachowawczego, za to pychy ilości wręcz monstrualne (a wraz z nią - megalomanii), że wydawałby się idealnym narzędziem dla niemieckich czy komunistycznych (co byłoby koncertowo makiawelicznym posunięciem) tajniaków.
    Ale mimo wszystko... czy nie za bardzo pachnie to spiskową teorią dziejów? [choć co prawda do sztucznej mgły nawet się nie umywa ;] ] W każdym razie książkę polecaną przez Parabelkę na pewno przeczytam. :) Ma kobita nosa do literatury. ;)

    A przecież "Ojczulek", "Batiuszka", to przecież określenie silnie zakorzenione w rosyjskiej kulturze. Rasputin był "ojczulkiem"; i Stalin też nim był [ech, ten PR! ;) nawet komuniści radzili sobie z nim lepiej ode mnie ;) ].

    OdpowiedzUsuń
  6. A kto napisał Manifest Komunistyczny ? Wszak Marks i Engels Niemcami byli . U źródeł ruchów komunistycznych stały więc inspiracje niemieckie i stamtąd zaraza się rozpełzła .
    Niemiecki drang nach Osten czy jak to się zwie istnieje od kiedy istnieją Niemcy , a w ostatnich dwóch stuleciach wyjątkowo efektownie , więc zyskanie wpływów na takim terytorium jak Rosja leżało jak najbardziej w całkowicie realnych planach politycznych .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy "niemieckich" chodziło mi raczej o agentów ówczesnych władców Niemiec, czyli mogłam też napisać "cesarskich". Niemieckości Marksa z Engelsem nawet mi się nie śniło zaprzeczać.
      A komuniści "jako tacy"? Przecież knuli w Rosji już od wielu lat, w 1905 roku zdołali nawet trochę namieszać. ;)
      Więc nasuwa się pytanie: którzy Niemcy manipulowali Rasputinem? Praworządni czy opozycyjni? ;)

      Usuń
  7. Jego destrukcyjne działanie leżało w interesie i jednych i drugich , ale caryca była związana z cesarskimi . Ruchy komunizująco-lewicujące - te przeniesione do Rosji - ponoć też były początkowo pod kontrolą cesarskiego wywiadu , tyle że stopniowo wszystko wymknęło się spod kontroli . Fatalnie skonstruowane zdanie *torba*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jeżeli idzie o zapach - to zdecydowanie nie Ambre Russe , tylko juchtowa skóra , dziegieć , machorka , przetrawiona wódka i brud - oto nuty Eau de Rasputin ;)

      Usuń
  8. A czy Lenin także nie był finansowany przez Szwajcarów i Niemców?
    Sanacyjna Polska również miała w tym swój udział. Niby wsadzano co bardziej aktywnych działaczy komunistycznych do więzień- ale innych kształcono, wysyłano na zagraniczne stypendia.

    W każdym razie- osłabienie Rosji, obalenie caratu i jakaś małą rewolucja leżała w interesie zachodu i zachód gotów był ją sfinansować. Szkoda że odbiło się to krwawą czkawką połowie świata.

    OdpowiedzUsuń
  9. No oczywiście że tak - to było drugie ramię kleszczy ściskających carską Rosję za gardło . Tylko że Niemcom - jak i całemu Zachodowi - była całkowicie obca mentalność rosyjska , więc nie przewidzieli , ze wszystko się im się wymknie z rąk i dojdzie do tego , do czego doszło .

    OdpowiedzUsuń
  10. Myślę że zachód ma (a przynajmniej miał)tendencję do bagatelizowania zagrożeń innych niż własne wewnętrzne.
    Stereotyp cywilizowanego, inteligentnego człowieka zachodu, niezdolnego do okrucieństwa z racji swojej wysokiej kultury zestawiony został z równie stereotypowym wyobrażeniem człowieka wschodu, Rosjanina, prymitywnego, głupiego, zdolnego do okrucieństwa tak jak okrutne bywa dzikie zwierzę- ale tak niezorganizowanego i tępego że w sumie niegroźnego.
    Wyszło z tego co wyszło.
    II wojna światowa na przykład.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie stereotyp - to prawda . Nadal odbijająca się polityczną czkawką .

      Usuń
    2. Myślę że uznanie tego uproszczenia za prawdę wciąż nam się odbija. Choćby "polskimi obozami koncentracyjnymi" w zachodniej prasie.

      Usuń
  11. Nie sądzę , żeby to było to - to to zwykły brak w wykształceniu , natomiast mówię o zupełnie innych sposobach myślenia , niepojętych dla obu stron , chociażby dotyczących działania administracji i zrozumienia istoty demokracji .

    OdpowiedzUsuń
  12. Rozumiem co masz na myśli Parabelko i zgadzam się- wschód i zachód zupełnie inaczej myśli o władzy, dla wschodu nawet demokracja pozostała nieco feudalna i jest tak samo zżerana korupcją jak carat. Oraz tak samo jak carat promuje uległych ludzi bez właściwości.

    Ale samo zło, o którym pisałam, nie ma geograficznych ograniczeń, jest bezpostaciowe i w swej istocie takie same wszędzie. Polskie obozy koncentracyjne to nieświadome wyparcie, histeryczny lęk zachodu przed tym, że jakaś część zachodniego świata, naród tak cywilizowany jak Niemcy, tak kulturalny, tak na wskroś zachodni dopuścił się tak nieprawdopodobnego okrucieństwa. Lepiej uznać, choćby nie świadomie, że to Polacy, bardziej wschodni niż zachodni, dzicy słowianie.
    W taki sposób można ochronić spójną acz z gruntu fałszywą wizję świata dalej wierząc błogo że zło to coś zewnętrznego, że źli są bliżej nie sprecyzowani "oni".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To bardzo wyrafinowane i łagodne usprawiedliwienie - ale tu nie ma nieświadomego wyparcia , tu jest po prostu niedouctwo . Skoro przeciętny Amerykanin nie ma pojęcia gdzie leży Polska , jak może mieć dokładniejsza wiedzę o historii nieznanej sobie części świata ? To jest skutek hiperpragmatycznego podejścia do rzeczywistości , rozwiniętego przez najzachodniejszy naród ;) do perfekcji , a które to podejście sprawia , że się z nimi nie sposób porozumieć .Wiedza , że Japsy zaatakowali Pearl Harbour i na tym się kończy - ktoś osmielił sie ruszyc Najwieksze Mocarstwo Na Świecie - reszta jest nieistotna .
      Kiedys gościłam dwie Amerykanko-Polki - matka urodzona w Polsce , wyjechała jako małe dziecko , córka urodzona juz w Stanach z ojca Polaka - zwiedzały Zamek Królewski w Warszawie , no i nic na nich nie zrobiło wrażenia , mozaikowe posadzki oczywiście wycinane z komputera *pad na twarz* , ale kiedy zobaczyły ofiarowane przez któregoś z prezydentów USA popiersia Lincolna i Waszyngtona stojące w korytarzu a nie na honorowym miejscu , zatrzęsły się z oburzenia , mało szlag ich nie trafił i o mało nie zrobiły kustoszce karczemnej awantury , że jak to , prezydenci a na korytarzu stoją !!! Dlatego znając mniej więcej funkcjonowanie hamerykańskiego systemu edukacji , nie dopatruję się drugiego dna w zwykłym nieuctwie i zadufaniu .

      Usuń
    2. Parabelko, mój Przyjaciel, Polak posiadający wśród przodków także Żydów, aktualnie mieszkający od dziesięcioleci w Stanach bardzo znamienity profesor na jednej z amerykańskich uczelni opowiadał mi, że kilka lat temu próbował zaprosić na kongres do Warszawy swojego kolegę po fachu, również profesora, urodzonego w Stanach Żyda, którego rodzice uciekli z Polski tuż przed II wojną.
      Na zaproszenie ów profesor zareagował oburzeniem: Ja mam jechać do Polski?! Za nic, Polacy mi całą rodzinę wymordowali (w ramach Holocaustu) a ja mam tam jechać?!

      Myślę że sprawa jest znacznie bardziej skomplikowana niż słabość amerykańskiego szkolnictwa na poziomie podstawowym i średnim. Mój Przyjaciel zapewniał mnie, że jego rozmówca o którym mowa to osobą posiadająca dość rozległą wiedzę ogólną, błyskotliwa i inteligentna.
      A jednak święcie przekonana, że Holokaust był dziełem Polaków. Co więcej, profesor ów bardzo dziwował się, że powojennej Polsce żyją w ogóle jacyś Żydzi bo był pewien, że wszystkich wymordowaliśmy lub, w najlepszym razie, wypędziliśmy.

      Zgadzam się z nieuctwem i zadufaniem. Ale zauważ że "polskie obozy zagłady" pojawiły się w prasie Francji i ,chyba, w Szwajcarii. Tylko czekam gdy pojawią się w mediach w Niemczech.

      Usuń
  13. No przepraszam , ale nie jestem w stanie się zgodzić ,z opinią , że ktoś posiada szeroką wiedzę ogólną i jest wykształconym człowiekiem, skoro nie posiada podstawowych wiadomości o tak istotnym zdarzeniu historycznym jak II wojna , która przeorała calutki świat . Tak samo nie ma tu nic do rzeczy błyskotliwość i inteligencja . To jest kwestia systemu szkolnictwa , który pozostawia uczącym się ogromną swobodę w wyborze nabywanych wiadomości , bez wbicia im do głowy jakiegoś ogólnego obowiązkowego minimum .
    Młodsza z tych dwóch Amerykanko-Polek czyli córka , miała 14 lat , czyli była w wieku - wtedy - uczennicy VII-VIII klasy .Zapytana przez mojego ojca , czy w USA się wydobywa węgiel , odpowiedziała że nie wie , bo się tego nie uczy , bo jej to nie interesuje .Przy takim systemie kształcenia wychodzą bardzo inteligentne i jednokierunkowo wybitne osobniki , nie mające pojęcia o niczym , co jest poza klapkami na oczach założonymi przez system oświatowy . Potrafią sobie doskonale radzić - w warunkach zachodniej cywilizacji - ale z punktu wykształcenia humanistycznego to młoty , nie mające pojęcia o niczym . Są doskonali w swojej wybranej dziedzinie , ale poza tym o świecie nie wiedzą nic .
    Wg.mnie przyczyną tego stanu rzeczy jest sama historia USA - państwa powstałego przez najazd , w którym mogli przetrwać tylko pragmatycznie nastawieni do życia praktycy , gdzie nie było miejsca dla filozofów , artystów , humanistów zajmujących się zbędnymi i nieprzydatnymi dyrdymałami , które można sobie uprawiać w państwie z ustalonym, od stuleci terytorium , porządkiem społecznym kulturą i zasadami .Tutaj trzeba było walczyć o każdy dzień życia , a potem wszystko budować od zera - stworzenie mocarstwa w ciągu 200 lat to potężna praca , której nie dokonano nigdzie indziej .Ale to nie zostawia miejsca na rzeczy nieprzydatne - nadbudowa pojawia się dopiero na solidnej bazie , póki bazy nie ma , nie będzie kulturowej nadbudowy . I tak już zostało .
    Mam jeszcze na ten temat jedną teorię , wysoce niepoprawną politycznie , ale co tam :P - arystokratów , którzy przypłynęli na Mayflower było niewielu , resztę społeczeństwa stworzyli zesłańcy karni i emigranci z biedy czyli najniższe warstwy społeczne . Jak można od nich oczekiwać stworzenia humanistycznej nadbudowy ;P ?

    Cały zachodni system szkolnictwa stoi na niskim poziomie jeżeli idzie o wiedzę ogólną - przeciętne dziecko z Polski w zachodniej szkole z reguły jest najlepszym uczniem i to wybitnym , natomiast dzieci wracające stamtąd mają ogromne zaległości w stosunku do naszego kształcenia . Ci , którzy piszą podręczniki też z tego systemu edukacyjnego wyszli...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Polsce zaś wbija się do głowy dzieciom nieprawdopodobnie szeroką wiedzę ogólną- tyle że bez efektów. Dzieciaki potrafią cytować z pamięci całe strony podręczników ale- gdy przepytasz dokładniej- często wychodzi na jaw, że nie rozumieją co cytują. Albo znają trzy języki a w żadnym nie mają nic sensownego do powiedzenia.
      Polski system edukacji dokonuje na dzieciach niewyobrażalnej zbrodni- kara za niewiedzę. Morduje w ten sposób naturalną ciekawość a promując reprodukcję materiału wspiera bierność i poznawczą permisywność.
      Nie cierpię polskiego systemu edukacji a jeszcze bardziej nie cierpię nauczycieli- i nie jest to niechęć nieuzasadniona. System amerykański produkuje wybitnych specjalistów z wiedzą ogólną pełną dziur, zgoda.
      System polski produkuje absolwenta studiów wyższych który niewiele wie, jeszcze mniej umie, nie rozumie nic a jego wiedza ogólna, możesz mi wierzyć, nie jest dużo lepsza niż ta, którą dysponuje przeciętny Amerykanin.'
      Jak to mawiał Młynarski: teraz nazwać kogoś półgłówkiem to komplement. Epoka całych "główków" dawno już minęła, "gółwek" znał łacinę, historię starożytną, języki obce i filozofię; dziś półgłówki stanowią elitę pośród "ćwierćgłówków"

      Usuń
  14. Ech , długo by można o zadach i waletach różnych systemów edukacyjnych dyskutować , a i tak konkluzja zawsze będzie jedna - jest do doopy ;P generalnie jak kto się chce uczyć i rozszerzać wiedzę to zrobi to , choćby nie wiem co , a jak nie chce - to choćby mu siłą mieloną encyklopedię przez uszy wpychać to nie da rady . Zatem podstawowy problem generujący ćwierć i mniejgłówków , to ludzka niechęć do wysiłku umysłowego i poznawania świata z różnych stron .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgoda. Pozostaje tylko jedna rzecz: nie każdy ma ochotę poszerzać swoją wiedzę i poznawać świat z różnych stron. Nie każdy ma do tego zacięcie, istnieją ludzie, którzy po prostu nie są tym zainteresowani i uważam że to ich święte prawo.
      Dlaczego jednak społeczeństwo na siłę czyni z ludzi ledwo umiejących czytać i pisać magistrów (albo i wyżej), dlaczego traktuje się takich ludzi jako autorytety w dziedzinach, o których nie mają pojęcia- tego zrozumieć nie potrafię.
      Ale to już zupełnie inny temat.

      Usuń
  15. Robią to podobni im - takie same ćwierćgłówki . Trudno jest ocenić właściwie czyjąś wiedzę i kompetencje , jeżeli samemu się nic nie wie , za to łatwo w takiej sytuacji wypchnąc w górę miernoty , skoro decydenci sami nimi są .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgoda. I to jest samonapędzający się mechanizm obniżający poziom intelektualny społeczeństwa równie wydolnie jak nasza telewizja.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...