poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Avignon Series 3: Incense Comme des Garcons

Majestat. Strzelistość. Ogrom. Surowość. Piękno.
W pierwszej chwili w nos rzuca się chłodna wilgoć. Zimny, mokry kamień, stare, wilgotne drewno, zamknięta przestrzeń, strzelista i wielka ale mroczna i nieznająca słońca. Rozpięte wysoko nad głową sklepienia tworzą przestrzeń osobną, istniejącą poza czasem i ludzkim wymiarem, przestrzeń skupienia i kontemplacji, ciszy wypełnionej dziesiątkami ech, mroku, w którym pełga wiele światełek, samotności zapełnionej setkami bytów i ciał, chłodu, którego nie ogrzewa ani ludzka obecność ani płomienie świec ani miłość Boża.


Gotycka katedra. Pomnik człowieczego geniuszu ku chwale Boga. Piękno transcendentne, istniejące poza rzeczywistością poznającego, niepojęte, trwające obok czasu, samo dla siebie i samo przez się doskonałe.


Gotycka Katedra


Obrzędowość katolicka i sztuka powstała na cześć Boga fascynuje mnie i zachwyca. Lubię nie tylko religijną muzykę dawnych wieków ale także malarstwo, rzeźbę, architekturę, wszystko to co skłoniło człowieka do wzniesienia się na szczyt swoich możliwości, zaprzęgło ludzki talent, geniusz i pracę by oddać cześć i hołd Absolutowi. Szczególnie blisko jest mi do tematyki pasyjnej, natężenie emocji obecnej w takiej sztuce czyni ją estetyką szczególną, wstrząsającą, czasem wręcz nieprzyjemną lecz nigdy nie pozostawiającą widza obojętnym. Dlatego Wielki Tydzień to dla mnie czas szczególny, przeżywany nie tyle religijnie bo religijność jest mi obca ale własne estetycznie. Potrzeba mi zanurzyć się w tym czasie, w tej pełnej koncentracji atmosferze i niezwykłym pięknie. I doskonale pasuje mi do tego Avignon, zapach ikonograficzny, spisany tak, jak się pisze ikony, zapach ilustrujący, oddający ducha monumentalnej, gotyckiej katedry.


Pierwszy oddech tym pachnidłem był dla mnie niemal szokiem. Zapach chłodnych posadzek, wilgotnego kamienia, zimnego powietrza i wystudzonego, nieco kwaśnego olibanum przeniósł mnie w czasie i przestrzeni do Pragi, do Katedry świętego Wita, pierwszej gotyckiej katedry jaką dane mi było oglądać. Nie spodziewałam się wtedy, że może na świecie istnieć coś tak monumentalnego i pięknego jednocześnie, nie mogłam uwierzyć, że ten strzelisty gmach wzniesiony został z kamienia ludzkimi rękoma, przed wiekami. Zdawał się albo istnieć zawsze tak samo chłodny, osobny i cienisty albo być urojeniem, wyobrażeniem, mrzonką o człowieczej przemyślności, pomysłowości i uporze. Byłam porażona i oniemiała nie nawet przez samo nieludzkie piękno katedry ale przez sam fakt jej istnienia, nieprawdopodobnego, niepojętego, cudownego. Doświadczenie człowieczej małości wobec potęgi i mocy Boskiego majestatu było dla mnie czymś nowym, nieznanym, czymś na co nie byłam absolutnie przygotowana, do dziś pamiętam swoje poczucie zagubienia i jakiś transcendentalny smutek.
Podobne wrażenia budzi u mnie Avignon, woń historii, koncentracji i wiary każącej nadawać upartemu, twardemu kamieniowi kształt katedry, sklepiającej ciężki strop nieprawdopodobnie, dziesiątki metrów nad głowami zachwyconej ciżby, celującej prosto w niebo kopułami i iglicami, cyzelującej dziesiątki lat ozdoby i ornamenty. To zapach z jednej strony pełen duchowości i żarliwej wiary a drugiej bardzo ludzkiego uporu, ambicji, pychy, która napędza by przekroczyć granice niemożliwości. 


Sacrum, mrok i tajemnica. Cisza, gdy umilkły już śpiewy gregoriańskie, gdy skończyło się ostatnie tego dnia nabożeństwo, gdy ostatni wierni opuszczają już kościół a po przestronnych, wysokich nawach niesie się już tylko echo ich kaszlnięć i kroków. Twarze świętych z rzeźbień i obrazów toną w mroku, kłęby jasnego, czystego, zimnego kadzidła wzbijają się z oświetlonego dziesiątkami świec ołtarza i unoszą się prosto w górę, ku pogrążonemu w ciemności sklepieniu. Ascetyczny, chłodny, transcendentny zapach olibanum miesza się z woniami bardziej ludzkimi- z kurzem i błotnistą ziemią, którą przenieśli na butach wierni śpieszący na sumę, z ich wilgotnymi płaszczami, z drewnem ławek i klęczników, twardym acz pokornym, wygładzonym i wyślizganym przez dłonie i kolana. Po jakimś czasie czuję mirrę, słodką, łagodną jak oblicze Marii zapatrzonej na dzieciątko na obrazie z którejś z bocznych kaplic ale nuta ta nie łagodzi chłodu i iście gotyckiej surowości zapachu. Ciemne, gorzkie labdanum i skórzasta paczula dają wrażenie zaduchu. powietrza zbyt długo zamkniętego w kamiennej bryle, przepuszczonego przez zbyt wiele płuc ale wciąż zimnego i pełnego wilgoci. Zapach u swego zmierzchu zdaje się być wręcz klaustrofobiczny nie tracąc jednak nic ze swej mocy onieśmielania, zdumiewania, zachwycania monumentalnością, świętością i potęgą.


Myślę, że Avignon jest arcydziełem wśród zapachów dosłownych, ilustracyjnych, piszących zapachem opowieść o jakimś miejscu lub wydarzeniu. Nie noszę go zbyt często bo nazbyt angażuje moją uwagę i ściąga myśli ale nieustannie pozostaję pod jego ogromnym wrażeniem.



Zdjęcia przedstawiają wnętrze Katedry świętego Wita w Pradze.

6 komentarzy:

  1. Jeśli chodzi o Avignon, to odbiór mam zupełnie podobny ;) I jak kiedyś pisałam jakąś pracę zaliczeniową i wybrałam właśnie serię Incense, to też zilustrowałam go katedrą św. Wita - dla mnie w zasadzie to też była pierwsza z tych "wielkich gotyckich katedr", w której byłam osobiście. Dlatego jak zobaczyłam zdjęcie na górze, moją pierwszą myślą było "to musi być Avignon!" ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Geniusz Avignon jak dla mnie polega na oczywistości skojarzeń, to zapach- archetyp i może dlatego nasz odbiór tego pachnidła jest taki zbieżny.
      Katedra świętego Wita zrobiła na mnie wrażenie większe niż jakakolwiek inna budowla podczas całego życia- pewnie stąd wybór zdjęć.

      Usuń
  2. O co chodzi z tym Witem??
    Bo miałam dokładnie tak samo, jak Wy dwie. Oszołomienie, zachwyt, porażenie chłodnym, strzelistym pięknem. A przecież katedra św. Wita nie był pierwszą z gotyckich katedr, jakie widziałam! [Jedną nawet miałam na miejscu, we Wrocławiu :) ].
    A jednak Wit miał w sobie coś, czego zabrakło Chartres (jakkolwiek i tam ciary chodzą po plecach) i skądinąd fenomenalnej Ste Chapelle w Paryżu. Jakąś niezwykłą czystość, zachowaną w surowej architekturze.
    Avignon doceniam, jednak "moim" od dawna jest Cardinal. :) Dlatego sie nie wypowiem; AŻ TAK do mnie nie przemawia. Trochę szkoda.. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. "Czystość" jest chyba tym pojęciem którego mi zabrakło. Hradczańska katedra faktycznie jest doskonale niemal czysta w swojej formie, podobne wrażenia wyniosłam z Reims i, może, ze Sieny. Ale Praga była pierwsza, ja bardzo młoda.
    To się chyba nazywa imprinting :)
    Cardinal'a mnie onieśmiela, dopiero uczę się go nosić. A uczę się z zapałem bowiem nie tylko na mnie wywiera takie wrażenia- co czyni go pachnidłem idealnym na niektóre okazje.

    OdpowiedzUsuń
  4. Pięknie Avignon opisałaś...

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...