środa, 23 maja 2012

Olfactive Studio: Autoportret, Chamber Noir, Still Life


Dziś krótko a zwięźle o trzech "fotograficznych" kreacjach Olfactive Studio. Zamiast wstępu do pierwszej z nich wyjątek z literatury:


"Okrzyk przerażenia wyrwał się z ust malarza, gdy w niepewnym świetle ujrzał na
płótnie wstrętną twarz wykrzywioną uśmiechem. W wyrazie portretu było coś w najwyższym stopniu wstrętnego i ohydnego. Wielki Boże! Przecież to twarz Doriana Graya. Ten straszny jad, czymkolwiek on był, nie zdołał jeszcze zniszczyć doszczętnie jego cudnej piękności. Nieco złota świeciło jeszcze na rzednących włosach i trochę purpury zabarwiało zmysłowe wargi. Wypełzłe oczy wykazywały jeszcze ślad dawnego przeczystego błękitu, a wykwintne linie nosa i szyi nie zatraciły dotąd całej szlachetności. Tak, to był Dorian. Ale kto go tak wymalował?"


Autoportret



Wiem, że portret Doriana Graya autoportretem nie był, namalował go Bazyli Hallward zauroczony pięknością młodego Doriana, najprawdopodobniej w nim zakochany. Niemniej powąchawszy Autoportret nie mogłam opędzić się od skojarzenia z powieścią Oscara Wilde'a. Bo perfumy te przywodzą mi na myśl wizerunek Doriana skalany wiekiem i wszystkimi jego grzechami, okrucieństwem, wyrachowaniem, rozpustą, nałogami, chciwością, zachłannością, zazdrością, pychą, wreszcie morderstwem.




Otwarcie Autoportretu jest zwodniczo podobne do Carbone de Balmain. To samo tłuste, organiczne, waniliowo- cytrusowe elemi doprawione odrobiną nieco zwietrzałego pieprzu i inkrustowane ziemistymi, brudnymi nutami: żywicznym acz przywiędłym wetiwerem, kruchym, miękkim dębowym mchem i, mam wrażenie, odrobiną kastroleum lub innej odzwierzęcej nuty dodającej zapachowi kwaśnej fizjologiczności, odstręczająco- fascynującej, brudnej, zepsutej i nieświeżej w taki sposób, że nie sposób przestać wąchać. Brzydota tego pachnidła, benzynowo- terpentynowo- fizjologiczna jest ewidentna lecz bynajmniej nie jest to zarzut, zapach jest ekscytujący i intrygujący, angażuje wszystkie zmysły, jest dwubiegunowy, wewnętrznie sprzeczny, ambiwalentny. Pociąga jak grzech a zarazem budzi niechęć, wstręt, jak oznaki pośmiertnego rozkładu.
Po jakimś czasie zapach przestrzennieje, rozwija się i zielenieje w sposób w jaki z pąka wybijają liście -to wcale nie znaczy jednak, że staje się ładniejszy. Odrobina frankońskiego kadzidła rozciera nuty, dodaje pachnidłu miękkości, wetiwer zdaje się odzyskiwać chrupką soczystość a cedrowe drewno z blejtramu, na którym rozpięte zostało płótno i dla zapachu stanowi swoiste olfaktoryczne rusztowanie. Pod koniec trwania na skórze Autoportret robi się jakby odrobinę pudrowy, zastanawiam się, czy to nie sprawka wymienionego w nutach piżma, z początku odrobinę mydlanego, skrywającego się za innymi nutami, u zmierzchu perfum brudzącego się jakby, przesiąkającego benzynową tłustością.


Ciemna Komnata

Chamber Noir czyli Camera Obscura czyli prosty przyrząd optyczny pozwalający uzyskać realny obraz, protoplasta znanego wszystkim aparatu fotograficznego. Obraz wykonany przy pomocy camera obscura charakteryzuje się miękkością, rozmyciem, łagodnymi kontrastami, nieskończoną głębią ostrości.




Pachnidło Chamber Noir maluje taki właśnie olfaktoryczny obraz. Miękki, ciemny, pieprzowo- skórzany, roztarty na krawędziach, dający wrażenie niezwykłości, tajemniczości i niesamowitości. Otwiera się pieprzem, ostrym, gwałtownym, dmuchniętym prosto w nozdrza. Piekące doznanie łagodnieje jednak już po chwili, pikantność wtapia się w jadalną, miękką słodkość podsuszanej śliwki, wciąż mięsistej, słodkiej, ciężkiej ciemnym, nasyconym fioletem.
Śliwkowa słodycz kropla po kropli wsiąka w drzewną podstawę zapachu. Kremowy, ciepły sandałowiec, krusząca się w dłoniach, sucha, niepiwniczna paczula, odrobina przypraw i zasnuwający zapach dym tlącego się olibanum splatają się w woń balsamiczną, zagadkową i ciemną, w której świetlistymi wężykami przemykają jasne, czyste nuty kwiatowe. Pojawiają się rozbłyskiem mieniąc się ciepłym jaśminem i zielonym, soczystym fiołkiem by po chwili roztopić się w aksamitnej, ciepłej i nieprzeniknionej ciemności. Takiej, w której kształty i faktury rozpoznaje się dotykiem i ślepymi dłońmi a nie wzrokiem. Takiej, w której brodzi się, która stawia opór ciału.




Dopiero po kilku godzinach obcowania z Chamber Noir zdałam sobie sprawę, że to, co jest osią całego zapachu, co dodaje mu głębi i mocy, co pulsuje w samej podstawie leniwą, miękką ciemnością to, ni mniej, ni więcej, skóra. Raczej ciemny zamsz a nie trzeszcząca, świeżo wyprawiona licówka; skóra w Chamber Noir jest jakby pudrowa, pozbawiona gorzkości i surowości ale, dosłodzona i zmiękczona odrobiną wanilii, daje drzewnej bazie nieco animalistycznego wykończenia i zapachowej głębi. U samego zmierzchu oblepia wręcz ciało i trwa tak długie godziny aż rozwieje się w ostatnim podmuchu kadzidlanego dymu.



Martwa Natura

Nazwa perfum jest co najmniej intrygująca. Still Life, Martwa Natura. Jak może pachnieć? 
Okazało się, że ...alkoholowo.
Na Martwą Naturę uchwyconą zapachowo przez Olfactive Studio jak nic składa się niezakorkowana karafka z jakimś zacnym trunkiem, słodkim, cytrusowym, może likierem domowej roboty? Aromat alkoholowego likworu, jaskrawy, żółty, świetlisty pocięty jest ostrymi akordami pieprzu i doprawiony odrobiną miękkiego elemi, podobnego do tego, które radowało powonienie w Autoportrecie ale mniej terpentynowego a bardziej żywicznego, cytrusowego, przyjaźniejszego dla nosa. Chwilę później pojawia się zielone galbanum, żywiczne, świeże, doprawione odrobiną anyżu i obłożone drzewnymi, ciepłymi nutami. Zapach rozwija się w iście ekspresowym tempie, poziom napitku w karafce spada, słoneczny płyn paruje lub znika kojąc spragnione cytrusowej słodyczy gardła, po godzinie lub dwóch Still Life na mojej skórze to zapach drzewny, cedrowy, doprawiony odrobiną ambry. Cytrusowa alkoholowość jest zaś ledwo wspomnieniem, żółtą poświatą.
Wbrew imieniu Still Life jest zapachem jasnym, pełnym energii, optymizmu i radości. Powiedziałabym nawet, że spośród "fotograficznej trójcy" to w nim najwięcej jest życia. Przywodzi na myśl te momenty, kiedy na twarzy pojawia się uśmiech ot tak, bez powodu, kiedy bez żadnej zewnętrznej przyczyny, nagle, niespodziewanie, ogarnia nas radość, niewytłumaczalna lekkość, kiedy idąc naraz krok zmienia się w skok. Zdarza się Wam tak?
Mnie i owszem. Może dlatego mi się Still Life tak podoba choć z tej trójki to najmniej "mój" zapach.






Wykorzystany cytat pochodzi oczywiście z powieści Oscara Wilde'a Portret Doriana Graya w tłumaczeniu Marii Feldmanowej.
Ilustracja pierwsza to kadr z filmu Portret Doriana Graya w reżyserii Olivera Parkera
Ilustracje druga i trzecia wykonane zostały przy pomocy camera obscura, pierwsza z nich jest autorstwa Magdaleny Goras -a znaleźć ją można na: http://krakow.gazeta.pl/krakow/5,46621,8152840,Widok_z_okna___tydzien_drugi.html?
i=33
druga jest dziełem Arletty, wyszperałam ją na stronie: http://www.national-geographic.pl/foto/fotografia
Ilustracja ostatnia to obraz Vincenta van Gogha Martwa natura z butelką i cytrynami na talerzu, z 1887 roku.

8 komentarzy:

  1. Nie wiem :)
    Ja Twój blog podczytuję regularnie :P
    Olej arganowy z BU miałam, ale z wymianki w małej ilości. Zapchać mnie nie zapchał, ale strasznie śmierdział. Wole ten z helfy. Wyczytałam, żeby nie przesadzać z olejem arganowym, dlatego używam go max. 3 razy w tygodniu, kilka kropelek wmasowane w twarz pod krem na noc. Pod oczy nakładam trochę częściej, ale na pewno nie codziennie.
    Miałam kiedyś serum z Lucy Minerals to na noc (Sweet Dreams)- bardzo wysoko olej arganowy w inci. I to mnie zapychało przy dłuższym stosowaniu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Znamy się też z niejednej rozbiórki perfumowej na wizażu ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak sobie patrzę na ikonki w liście blogów na moim własnym; u Ciebie widzę to, co widzę i mruczę pod nosem: "Jakiż to chłopiec piękny i młody?". ;))) A nie wiedziałam, że to kadr z Portretu Doriana Graya (muszę kiedyś obejrzeć; bo dotąd "tylko" czytałam :) ). Czyli można powiedzieć, że trafiłam. ;>
    Swoich sampli z zapachami Olfactive Studio - na razie dwoma - już nie mogę się doczekać. I to bez różnicy, czym okażą się na mojej skórze.

    OdpowiedzUsuń
  4. oh, Rybko, czemuż przeczytałam te opisy, zanim, tak jak do Wiedźmy, dotarły do mnie sample? Piszesz tak sugestywnie, że nie wiem, czy uda mi się uwolnić od skojarzeń z Dorianem Grayem. Mam nadzieję, że tak :) Bardzo ciekawi mnie śliwka podana na skórzano-kadzidlanie.
    Pachnącego,
    tri

    OdpowiedzUsuń
  5. Szczerze pisząc Wiedźmo to niewiele straciłaś przez nieobejrzenie filmu. Mimo niezłej muzyki i znakomitych kostiumów Parker zrobił z powieści Wilde'a nie do końca dla mnie strawny mix horroru w stylu gotyckim i jakiegoś fantasy. Wyszła popkulturowa papka, płytka i miałka.
    To tak na mój gust- ale nie upieram się, że znam się na kinie czy filmach.

    A Twojego odbioru Olfactive Studio bardzom jest ciekawa i niecierpliwie czekam na recenzje.


    Tri, jeśli nie przepadasz za Dorianem Grayem to mam nadzieję, że uda Ci się wyegzorcyzmować jego ducha z Autoportretu a raczej z mojego skojarzenia. Może lepiej by Ci się na przykład z Potion Disquared2 sprzęgł w wyobraźni, całkiem jest do niego podobny. I do Carbone- ale o tym podobieństwie ja z kolei wolę nie pamiętać.
    I dziękuję za miłe słowa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo co innego można zrobić, żeby współcześnie ekranizacja nieco "ramotowatego" Wilde'a "się sprzedała", najlepiej wśród młodzieży? Tylko możliwie najdokładniej zmienić go w "Zmierzch 4" czy tam 5.

      Piszę, by powiedzieć, że NA SZCZĘŚCIE w Autoportraicie Doriana i jego konterfektu brak. ;>
      Za to w Chambre Noire pojawiła się mniej bogata kopia lutensowkich Bokserek. I tak jestem w kropce. ;)

      Usuń
    2. Bokserek nie znam mam natomiast wrażenie, że Autoportret jest niezwykle podobny do otwarcia Carbone? Na szczęście rozwija się ciekawiej, bez tej mdlącej nutki, która mnie od Balmaina tak odstraszyła. Na Fragrantice skojarzono Still Life z Humanistą od Frapin i pzeczytawszy to doznałam efektu "acha" bo podobieństwo faktycznie jest, i to znaczne.
      Skoro i Chambre Noire jest wtórne to cała kolekcja zdaje mi się nieco rozczarowująca. I to wcale nie z powodu braku urody.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...