Chatka czarownicy.
Gdybyśmy cichutko zakradli się do domku pod nieobecność właścicielki już od progu wionąłby na nas orzeźwiający, soczysty aromat świeżych, dopiero co obrywanych garściami z krzaka liści czarnej porzeczki. Żywozielone, broczące sokiem rwane razem z gałązkami, zdartą korą i niedojrzałymi, miażdżonymi w nieuważnych palcach owcami suszą się razem z mocą gorzkich ziół. Ich pęki przywieszone są do powały we wszystkich czterech kątach, inne, wciąż jeszcze świeże, zaścielają grubym kobiercem wielki, zajmujący środek pokoju stół, ich aromat miesza się z żywicznym, sosnowym zapachem drewnianych ścian chatki i leśnym powietrzem.
W jednym rogu stoi wielki sagan jakiejś alkoholowej, ziołowej nalewki, uwarzonej niedawno przez gospodynię, ale już wystygłej, wręcz zimnej. Może jest to lekarstwo a może trucizna, lepiej nie próbuj jeśli Ci życie miłe.
Jeśli wciągniemy powietrze głęboko poczujemy nutkę paczulowej wilgoci, ziemistości oraz aromat zastałych w powietrzu, jakby matowych, przytłumionych przypraw: zetlałego imbirowego proszku, otartej gałki muszkatołowej, zwietrzałych goździków, gwiaździstego anyżu. U zmierzchu zapach ociepla się paczulowo, ziemiście, pachnie kurzem dawno nie wietrzonego pokoju, miesza się z dymną, kadzidlaną smużką płonącego w palenisku drewna i żywicznymi woniami lasu.
Jeśli wciągniemy powietrze głęboko poczujemy nutkę paczulowej wilgoci, ziemistości oraz aromat zastałych w powietrzu, jakby matowych, przytłumionych przypraw: zetlałego imbirowego proszku, otartej gałki muszkatołowej, zwietrzałych goździków, gwiaździstego anyżu. U zmierzchu zapach ociepla się paczulowo, ziemiście, pachnie kurzem dawno nie wietrzonego pokoju, miesza się z dymną, kadzidlaną smużką płonącego w palenisku drewna i żywicznymi woniami lasu.
A teraz chodźmy już. Nie chcemy przecież spotkać się z właścicielką chatynki. Na piecu dymi alembik z jakąś jadowicie zieloną miksturą a palenisko pieca jest wielkie, bez trudu można upiec w nim kogoś takiego jak Ty czy ja.
A gospodyni -czarownica nie lubi nieproszonych gości.
Ilustracja pierwsza to digart autorstwa kuba7, znaleźć go można tu: http://www.digart.pl/praca/4151188/Chatka_czarownicy.html
Ilustrację drugą znalazłam na blogu: http://blogs.smithsonianmag.com
Ilustracja trzecia pochodzi z: http://www.it.mragowo.pl/atrakcje-dziedzictwo-kulinarne,16,656,pl.html
Rybko , powtórzę po raz kolejny - pięknie piszesz :)
OdpowiedzUsuńMnie Twój opis jednak bardziej przypomina Smoka albo Habanitę - Absynt artisanowy jest owszem ziołowy , ale chłodny i elegancki , nie czuję w nim chatki czarownicy , to raczej stara , ciemna apteka z drewnianym kontuarem i szafami , gdzie za ladą stoi , siwy , wysuszony wiekiem ale wciąż prosto się trzymający aptekarz z pince-nez na nosie :)
Zaiste, wielce zachęcająco to wszystko brzmi i jeżeli Absynt na Tobie tak się układa, to musi być pięknym zapachem. Na mnie, niestety, wychodzi coś w rodzaju staroświeckiej wody kolońskiej ;)
OdpowiedzUsuńNiezależnie od tego, czy to będzie chatka czarownicy-zielarki w sercu lasu, czy stara apteka - Fou d'Absinthe muszę spróbować!
OdpowiedzUsuńAle ten aptekarz właśnie staroświecką wodą kolońską pachnie :))) oczywiście stojąc w aptece cały czas :P
OdpowiedzUsuńParabelko, podoba mi się Twoja wizja ale z jednym zastrzeżeniem: ów aptekarz musiałby pod ladą mieć falchę ziołowego likworu, wytrawnego i potężnego alkoholową mocą i krzepić się porządnym z niej łykiem od czasu do czasu.
OdpowiedzUsuńPocałunek Smoka ani Habanita zaś lesistych wizji nie wywołują choć pewnie skoro pchnęłaś moją wyobraźnię w tym kierunku to jakieś skojarzenie się narodzi:)
I dziękuję za dobre słowo.
Akiyo, woda kolońska wychodziła uparcie na jednym z moich Ex, z którym używałam flakon na spółkę. Właściwie kupiłam go dla Niego, w prezencie ale że na mnie Absynt pachniał znacznie piękniej to cóż...
I tak mężczyzna poszedł precz a zapach został :)
Aileeen życzę Ci by na Tobie to była apteka bądź chatka wiedźmy.
Nie woda kolońska, nawet złożona z aptekarzem, jak pisze Parabelka.
Rybko , ależ oczywiście , czy w porządnej staroświeckiej aptece , gdzie jest nuuuudno i nic się nie dziej ( na pozór ;) ) mogłoby zabraknąc porządnej flachy :))))
OdpowiedzUsuńPo tym komentarzu zupełnie innym okiem popatrzyłam na aptekarską część mojej Rodziny :)
UsuńAle zapach pasuje, co prawda to prawda!