Aldehydy, aluminium, łupki, metal, woda i mydło. Perfumy o takich nutach powinny mnie odrzucić. Blood Concept AB tymczasem zachwyciło mnie od pierwszego powąchania. A w na powierzchni moich krwinek wcale nie ma antygenów A i B.
Grupa krwi AB jest najmłodszą w kategoryzacji A,B,0. Pojawiła dopiero jakieś dwanaście wieków temu się na skutek wymieszania się ludności rolniczej, z przewagą grupy A z koczownikami o grupie B. Podobno ludzie z grupą AB są najlepiej przystosowani do warunków współczesnego życia doprawdy nie wiem więc jakie szaleństwo opętało nos, który stworzył i przyporządkował rzekomo najbardziej zaadaptowanej zbiorowości zapach tak niepokojący i dziwaczny.
Blood Concept AB zabiera nas w podróż do wnętrza ciała, litościwie omijając smrodliwą fabryczkę układu pokarmowego szerokimi drogami tętnic i krętymi ścieżynami włosowatych naczyń prowadzi aż do drgającego od elektrycznych impulsów kręgowego rdzenia a później pnie się wyżej, aż do samego mózgu. Omija z precyzją skalpela stare, zmęczone ewolucją struktury móżdżku i śródmózgowia, sięga prosto do sedna człowieczeństwa wzbudzając układ limbiczny dociera do nowej kory, galaretowatej, delikatnej masy czołowych płatów, za którą gdzieś czai się niepojęte ukryte daleko za oczami, głęboko pod pokrywą czaszki jednostkowe Ja. Zapach sięga na wskroś, jeszcze głębiej a tam tylko bezkształtna tkanka, połączone elektro-chemicznie neurony utkane w ażurową sieć, żadnego Ja, żadnej Istoty.
Pierwszy akord jest przeszywający, oddziałuje na ciało omijając węchowe receptory trafia bezpośrednio do mózgu i odzywa się wzdłuż krzyża suchym dreszczem. Ostry, zimny i metaliczny, jakby ktoś wpuszczał krople surowej, jasnej tętniczej krwi cieknące z ostrza stalowego noża, wypływające pulsująco z rozciętych nadgarstków, leniwie spływające po palcach do naczynia pełnego wody rozpuszczającej się z lodu. Spotykająca się z parującą aż z zimna wodą ciepła krew wytraca na chwilę swoją gęstość i ciężar, rozkwita w smużące się, czerwone kwiaty a później, ciągnąc za sobą barwny ślad osiada zmęczona na dnie naczynia. Kolejne krople krwi i czerwone smug barwią wodę na bladoróżowo, intensywny szkarłat pozostaje jednak osobny, gęstnieje i krzepnie, nie mąci czystej krystaliczności, nie odbiera mroźnej przejrzystości i przenikliwości. Chłodny, słodkawy, transparentny akord kwiatowy podkreśla kontrast czystej, jaskrawej bieli i głębokiego szkarłatu, zostawia na języku wrażenie elektryczności jak stara płaska bateria, której poziom naładowania sprawdzało się na wargach dotykając ich blaszek. Działająca uderzała w ciało nieprzyjemnym, suchym impulsem, stawiającym na sztorc smakowe brodawki, pozostawiając w ustach kwaśno- metaliczny smak.
Po chwili pojawia się wrażenie niepokojącej gładkości o perwersyjnie ukrytych ostrych, tnących skórę krawędziach. Wyślizgującej się z rąk, których nie sposób na niej zacisnąć. Chłodnej, wypolerowanej, zwierciadlanej, niechętnej dotykowi. Wyszlifowanej, wygładzonej płyty aluminium, która, jak lustro, odbija światło. Czysty, pozostawiający na przedramionach ślad gęsiej skórki aromat otartej z jeszcze zielonkawej cytryny skórki podkreśla jeszcze wrażenie zimna i tworzy przestrzeń dla akordu mineralnego, pełnego pamięci o zimnej i ciemnej wodzie, krzemowego, kruchego i spoistego zarazem. Paradoksalnie zapach zdaje się jednak nasiąkać człowiekiem, pomiędzy chemicznymi, metalicznymi nutami pojawia się ludzka cielistość, cień drewna, ciepła i miękkości w powodzi lodowatej wody, metalu i krwi. Lekkie, spiczaste molekuły iso unoszą i rozpowietrzają krwistą czerwień, pomagają złapać oddech Blood Concept nie traci jednak swojej surowości, ostrości, dojmującej przenikliwości. Jeżąca włoski na ciele elektryczność o niskim natężeniu ukryta w płynącej wodzie, pomiędzy pozornie bliższymi, bardziej naturalnymi, budzącymi zaufanie nutami uderza krótkimi impulsami nie powodując bólu a budząc niepokój aż głęboko w kościach.
Elektrycznym, drażniącym nerwy szokom towarzyszy wrażenie przeźroczystej, lekkiej i chłodnej słodkości zmieniającej powoli niepokój i poczucie zagrożenia w niepokojem podszyte, obsceniczne pożądanie. Gwałtowne, wolne od zmysłowej powolności, nieco perwersyjne, jak seks oralny z miesiączkującą właśnie kobietą, jak krew, ślina, intymna wydzielina i nasienie i spełnienie nie dające ulgi, gorączkowe i pełne pasji ale i zimne, daleko poza tabu i społecznie przyjętymi granicami tego co jest normalne a co nie, gdzieś na granicy wyuzdania i perwersji.
Opisawszy ten zapach nadal nie rozumiem dlaczego tak mi się podoba.
A podoba mi się. I pragnę go nosić.
Ilustrację pierwszą pożyczyłam z http://www.yasour.org/news.php?go=newslist&catid=14&page=4300&limit=10
druga zaś z http://danielbota.ro/?attachment_id=2100
z http://footage.shutterstock.com/clip-1102591-stock-footage-blood-in-water.html pozyczyłam ilustrację trzecią
czwartą można znaleźć na http://betanews.com/2012/03/05/kaspersky-internet-security-2013-beta-released-rough-edges-cut-deep/
Transgresja granic ciała.
Grupa krwi AB jest najmłodszą w kategoryzacji A,B,0. Pojawiła dopiero jakieś dwanaście wieków temu się na skutek wymieszania się ludności rolniczej, z przewagą grupy A z koczownikami o grupie B. Podobno ludzie z grupą AB są najlepiej przystosowani do warunków współczesnego życia doprawdy nie wiem więc jakie szaleństwo opętało nos, który stworzył i przyporządkował rzekomo najbardziej zaadaptowanej zbiorowości zapach tak niepokojący i dziwaczny.
Blood Concept AB zabiera nas w podróż do wnętrza ciała, litościwie omijając smrodliwą fabryczkę układu pokarmowego szerokimi drogami tętnic i krętymi ścieżynami włosowatych naczyń prowadzi aż do drgającego od elektrycznych impulsów kręgowego rdzenia a później pnie się wyżej, aż do samego mózgu. Omija z precyzją skalpela stare, zmęczone ewolucją struktury móżdżku i śródmózgowia, sięga prosto do sedna człowieczeństwa wzbudzając układ limbiczny dociera do nowej kory, galaretowatej, delikatnej masy czołowych płatów, za którą gdzieś czai się niepojęte ukryte daleko za oczami, głęboko pod pokrywą czaszki jednostkowe Ja. Zapach sięga na wskroś, jeszcze głębiej a tam tylko bezkształtna tkanka, połączone elektro-chemicznie neurony utkane w ażurową sieć, żadnego Ja, żadnej Istoty.
Po chwili pojawia się wrażenie niepokojącej gładkości o perwersyjnie ukrytych ostrych, tnących skórę krawędziach. Wyślizgującej się z rąk, których nie sposób na niej zacisnąć. Chłodnej, wypolerowanej, zwierciadlanej, niechętnej dotykowi. Wyszlifowanej, wygładzonej płyty aluminium, która, jak lustro, odbija światło. Czysty, pozostawiający na przedramionach ślad gęsiej skórki aromat otartej z jeszcze zielonkawej cytryny skórki podkreśla jeszcze wrażenie zimna i tworzy przestrzeń dla akordu mineralnego, pełnego pamięci o zimnej i ciemnej wodzie, krzemowego, kruchego i spoistego zarazem. Paradoksalnie zapach zdaje się jednak nasiąkać człowiekiem, pomiędzy chemicznymi, metalicznymi nutami pojawia się ludzka cielistość, cień drewna, ciepła i miękkości w powodzi lodowatej wody, metalu i krwi. Lekkie, spiczaste molekuły iso unoszą i rozpowietrzają krwistą czerwień, pomagają złapać oddech Blood Concept nie traci jednak swojej surowości, ostrości, dojmującej przenikliwości. Jeżąca włoski na ciele elektryczność o niskim natężeniu ukryta w płynącej wodzie, pomiędzy pozornie bliższymi, bardziej naturalnymi, budzącymi zaufanie nutami uderza krótkimi impulsami nie powodując bólu a budząc niepokój aż głęboko w kościach.
Elektrycznym, drażniącym nerwy szokom towarzyszy wrażenie przeźroczystej, lekkiej i chłodnej słodkości zmieniającej powoli niepokój i poczucie zagrożenia w niepokojem podszyte, obsceniczne pożądanie. Gwałtowne, wolne od zmysłowej powolności, nieco perwersyjne, jak seks oralny z miesiączkującą właśnie kobietą, jak krew, ślina, intymna wydzielina i nasienie i spełnienie nie dające ulgi, gorączkowe i pełne pasji ale i zimne, daleko poza tabu i społecznie przyjętymi granicami tego co jest normalne a co nie, gdzieś na granicy wyuzdania i perwersji.
Opisawszy ten zapach nadal nie rozumiem dlaczego tak mi się podoba.
A podoba mi się. I pragnę go nosić.
Ilustrację pierwszą pożyczyłam z http://www.yasour.org/news.php?go=newslist&catid=14&page=4300&limit=10
druga zaś z http://danielbota.ro/?attachment_id=2100
z http://footage.shutterstock.com/clip-1102591-stock-footage-blood-in-water.html pozyczyłam ilustrację trzecią
czwartą można znaleźć na http://betanews.com/2012/03/05/kaspersky-internet-security-2013-beta-released-rough-edges-cut-deep/
O, czekałam na twój opis AB! I - w sumie - jestem zaskoczona. Tak mało ciepła w nim? Wreszcie się pojawia, ale tylko po to, żeby nadać kontrast zimnemu tłu. Seks oralny z miesiączkującą kobietą - o, tak, genialne skojarzenie. Nie odrzuca mnie ono- raczej robi wrażenie, bo to seks czuły, bardzo czuły i bardzo intymny. Dla mnie ten zapach mniej jest człowieczy, krwisty. Kojarzy mi się z doskonałą samotnością, w której nie potrzebuje się nikogo i niczego
OdpowiedzUsuńMnie ze strachem. Jeśli samotność, to ta zimna, łapiąca za gardło. Ogólnie skojarzenia mam (po raz kolejny) podobne do Trzyrybki. Nawet zdjęcia wybrałam prawie takie same. To niesamowite, że dwa w sumie sobie wzajemnie obce umysły mogą tak konsekwentnie wędrować tymi samymi torami.
UsuńTrzy Ryby, fascynujesz mnie. :)
Gdybym jednym słowem miała podsumować z czym kojarzy mi się AB wybrałabym niepokój. I choć wcale nie lubię czuć niepokoju tego zapachu po prostu nie umiem przestać wąchać.
UsuńOgólnie to raczej ja mam skojarzenia podobne do Twoich Sabbath, nie na odwrót. Samo imię perfum ukierunkowuje dość silnie uwagę i skojarzenia a ich dziwność, inność zmusza do szukania odwołań o równie silnym przekazie.
Jeśli zaś o fascynację chodzi to wierz mi, nie jest nieodwzajemniona.
Oj tam. Moje do Twoich, a Twoje do moich. Tak to jest z podobieństwem. To przecież niczyja wina, ani zasługa, ze zaczęłam się perfumeryjnie wybebeszać trochę wcześniej. :)
UsuńA poważnie, czytam Cię czasem z niezdrową fascynacją myśląc: czy to może ja napisałam? Nieskromnie myśląc, bo piszesz cudownie.
Napisać mogę tylko: dziękuję. Twoje słowa są dla mnie bardzo ważne.
UsuńA wracając ad rem: obie lubimy zapachy dosłowne, charakterystyczne i przywołujące jasne, konkretne skojarzenia. Może to, choć do jakiegoś stopnia tłumaczy podobieństwa ścieżek naszych wrażeń i odczuć.
Zdecydowanie nie moje klimaty :)
OdpowiedzUsuńA mnie własnie fascynuje to zimno, to jeden z niewielu zapachów, który nie wypełnia się w końcu ludzkim ciepłem, ludzką obecnością- wiesz, o co chodzi...
OdpowiedzUsuńAB absolutnie nie jest ładny ale w moim odbiorze jest piękny, piękny w dziwactwie, piękny w obcości, piękny jak Chimera, nieoswojana i dzika ale taka z którą nauczyłam się, którą szanuję i którą podziwiam.
I mnie także nie odrzuca, ani zapach ani moje z nim skojarzenie.
Tovo, też tak myślałam.
A potem powąchałam.
ciągnie wilka do lasu
OdpowiedzUsuńI to skutecznie. Kupiłam flakon.
Usuńo kurczę! Gratuluję. :)
UsuńDziękuję. Jutro spróbuję zdobyć się na odwagę i wyjść w tym zapachu "do ludzi".
OdpowiedzUsuńDaj koniecznie znać, jak było, proszę.
UsuńJa też kupiłam, hahaha
OdpowiedzUsuńCo było potem, nie powiem, ale nie mam go już.
Tyle, ze myślę, czy Go nie kupić...jeszcze raz!
To byłoby jak drugie małżeństwo- triumf miłości nad rozsądkiem :)
Osobiście znam małżeństwo, które schodziło się pięć razy. Tak jak Ty z 1881 :)
UsuńTwój falkon jest w dobrym, kochającym domu, zapewniam. Nie płakał w nocy jestem więc dobrej myśli, wierzę, że się do mnie przyzwyczai. Dziś stchórzyłam i nie założyłam AB do pracy ale wczoraj towarzyszył mi cały wieczór. Oswajam go.
Całą tę serię zamawiam już chyba z rok - i zawsze jest coś, co przeszkadza. Albo próbki w przedzamówieniowej selekcji wylatują z kosza, albo strona Lului nie oferuje ich chwilowo wcale. Ale kiedyś zejdziemy się na pewno. :D Choćby dlatego, że Twoje słowa porządie mnie zaintrygowały. :) A skoro jeszcze zapach tak zaintrygował Justynę, którą kojarzę z forum z zapachami raczej retroszyprowymi, chyba naprawdę nie ma sensu dłużej ignorować AB. :)
OdpowiedzUsuńI gratuluję nabytku! :)
AB spowodował tak znaczące zwiększenie wymagań i zweryfikowanie przyjemności, że zostawiłam sobie tylko 3 zapachy! Aromatics, Eden i Tendre Poison. To jest inny rodzaj pachnienia- powiedziałabym, że raczej emanowanie, i to nie zapachem, a energią. W moim przypadku nie ma tu ani grama smutku (w AB)- chyba, że kogoś przygnębia stanie nad morzem, kiedy plaża jest całkiem pusta (to jeden z kadrów, jakie widzę).
UsuńNie wiem dlaczego Twój komentarz utkwił mi w folderze SPAM- choć przecie spamem za nic nie jest.
UsuńMnie się po poznaniu AB wszystko inne wydawać zaczęło mdłe i nudne. Na szczęście ten efekt już minął niemniej zgadzam się, to inny rodzaj pachnienia, inny sposób myślenia o zapachu, jego tworzenia i noszenia.
Dla mnie jest smutny. Ale nie mam nic przeciw smutkowi.
Dziękuję pięknie. I choć w poznaniu innych Blood Conceptów pomóc nie mogę służę próbką AB, uprzedzam tylko, że nie mam sampli powędrowałaby zatem do Ciebie w próbce bez atomizera, fiolce zwykłej.
OdpowiedzUsuńTylko słowo rzeknij.
(i adres podeślij)
Naprawdę? Jejciu, dzięki! :*
OdpowiedzUsuńNapiszę wizażową PW zatem. :) (bo w Twoim profilu nie widzę emalii)
Rybko , Twój opis budzi dreszcze , przywodząc mi na myśl psychopatę w pustym prosektorium , preparującego w środku nocy ofiarę , na której punkcie ma długotrwałą obsesję . Brrrrrr!... Wspaniale piszesz :) Ale zapachu nie mam chęci poznawać , zwłaszcza że to nie moja grupa ;P
OdpowiedzUsuńParabelko, dlaczego dopiero to piszesz... Skojarzenie przednie, żałuję, że nie moje.
UsuńI kto tu wspaniale pisze, no powiedz?!
Ty - ja tylko wyciągam wnioski :P ujmuję sytuację zwięźle w krótkich żołnierskich słowach , chyba jestem syntetykiem i dlatego recenzje mi nie wychodzą ;P
UsuńWięc są to bardzo trafne wnioski.
UsuńTwoje recenzje są po prostu zwięzłe i nieprzegadane. A wrażenie robią piorunujące. Jak AB.
Ha , wąchałam ! I nie zgadniesz co to jest - żadna krew , żaden psychopata ,żądnego prosektorium - jest radosna Perfekcyjna Pani Domu szorująca wszystko cytrynowym cifem :)))Tylko cytrynowy cif i nic ponadto :)
UsuńJestem załamana. Naprawdę. I zdruzgotana na dodatek.
UsuńNo żeby Cif...
Owszem, trochę cytrusów i ja czuję, niedojrzała cytrynę konkretnie. Ale nijak detergentowej nuty- mam szczęście, dla mnie ten zapach to przygoda. Z dreszczykiem :)
No mówię, że muszę sobie chyba nos przeszczepić , bo coś z nim nie tak ;)
UsuńMoże też być tak, że to z moim nosem jest coś nie w porządku. Ale coś jeszcze tam czuję i mam z tego wielką frajdę- więc nie zamierzam się przejmować.
Usuń:*
OdpowiedzUsuńdla mnie pachnie to jak szampon pokrzywowy familijny z lat 90-tych
OdpowiedzUsuńCierpię. Naprawdę cierpię czytając podobne słowa :)
UsuńAB to dla mnie perfumeryjna przygoda i chyba chciałabym zarazić nią wszystkich czy tego chcą czy nie. Pewnie po prostru to nie zapach dla Ciebie.
Ale żeby szampon...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń