czwartek, 11 października 2012

Montale: Amber & Spices

Biel. Biel na ścianach, na suficie, pomalowana na biało metalowa rama łóżka. Porażająca, sterylna czystość, jaskrawa, kalecząca oczy. Biała, pachnąca środkami dezynfekującymi pościel. Biały, wiązany na plecach troczkami kitel pacjenta, który objąwszy rękami kolana skulił się na łóżko i patrzy się w przestrzeń nieruchomym, pustym od psychotropów wzrokiem.
Kraty w oknach, drzwi bez klamek, w zapomnianym gabinecie zżerane przez rdzę, wciąż pachnące prądem i potem pacjentów krzesło do elektrowstrząsów. Wyobraźcie sobie szpital psychiatryczny po dobie klasycyzmu, taki z najgorszych koszmarów. Bez Randalla McMurphy'ego za to z zimnymi, despotycznymi pielęgniarkami i obojętnymi, chętnie ordynującymi haloperidol lekarzami. Z śliniącymi się od leków pacjentami w pasach, z kaftanami bezpieczeństwa, w krzykami, majaczeniami, zawodzeniami, skargami w nocy. Tak właśnie przedstawia się oddział psychiatryczny w masowej wyobraźni, budzi niechęć, lęk, poczucie zagrożenia.
To już dawno nieprawda, oddziały psychiatryczne wyglądają i funkcjonują teraz zupełnie inaczej ale sam stereotyp, wciąż żywy i dobrze się mający jest wyjątkowo nośny bo głęboko korzeni się w ludzkich obawach i w grozie. Myślę że zainspirował też Pierra Montale.

Oddział zamknięty.




Naprawdę nie rozumiem dlaczego Montale nazwał te perfumy Ambra z Przyprawami. Imię sugeruje zapach ciepły, orientalny, pikantny Amber and Spices natomiast jest czysty, przestronny, pusty, zimny jak szpitalna biel, jak oczy pogrążonego w stuporze człowieka. Aspetyczny, medyczny oud dominuje od pierwszego oddechu, z początku, gładki, nieco żelazisty i metaliczny ewoluuje w kierunku wyparzonej we wrzątku, wysterylizowanej gumy. Spocony, fizjologiczny i tłusty kumiun przypomina woń dawno niemytego ciała i wrażenia tego nie łagodzi okrągły akord kwiatowy- delikatna, krucha róża z charakterem, na przekór subtelnej kompleksji, wybuchowym i cholerycznym dzięki muszkatołowej gałce sama w sobie ładna i powabna ale zestawiona z imperatywnym, syntetycznym oudem dziwaczeje i niepokojąco przypominać poczyna różany detergent do zmywania podłóg.



Serce zapachu przypomina Dark Aoud, jest tak samo agarowe, chłodne, mroczne lecz zamiast topionej stali, ryku dartego metalu, spalenizny i topionego asfaltu w Amber & Spices panuje cisza i samotność. Zimny przeciąg w ciemności korytarza sunie po plecach niemal materialnym dotykiem, stroszy gęsią skórkę; własny przyśpieszony oddech oddech i klapanie bosych stóp po gładkich kafelkach jedyne słyszalne dźwięki. Lęk zaciska gardło, dławi, mości się zimną obecnością w dole brzucha. Szpital nocą jest pusty, za zamkniętymi drzwiami pacjenci śnią swoje koszmary, każdy z nich zanurzony jest we własnej samotności i we własnym szaleństwie.



Światło poranka zagląda jednak nawet w okna domu udręki. Oud powoli, po omacku odnajduje swoją drzewną naturę. Przez jakiś czas miota się jeszcze, oporujący i rozszczepiony między uzależnieniem od środków odkażających a potrzebą aprobaty miękkiego, terapeutycznego drzewa sandałowego. Żywicznieje w końcu lecz zachowuje naturę buntownika- z obliczem pobielonym do wampirycznej bladości, ufarbowanymi włosami jest ostry, suchy, pełen kujących drzazg, apodyktyczny i aspołeczny.
Gdy niemal dotkniemy nosem do nadgarstka objawia się i tytułowa ambra, słodka, empatyczna. To jej efemeryczna, nienamacalna obecność dodała ludzkiego wymiaru i szpitalnemu oddziałowi i pachnidłu.



Zdjęcie pierwsze znalazłam na: http://eluta.bloog.pl/id,330235219,title,To-sie-tylko-nazywa-ODDZIAL-ZAMKNIETY,index.html?ticaid=5f531
Zdjęcie drugie pożyczyłam z serwisu demotywatory. pl 
Ostatnie zdjęcie pt Oddział Psychiatryczny jest autorstwa Jean- Baptiste Avril'a. Więcej zdjęć tego znakomitego fotografika można znaleźć tutaj: http://photo.net/photodb/member-photos?user_id=1372200

20 komentarzy:

  1. Ależ plastyczny opis, zaiste straszliwy! Aż faktycznie od razu przychodzą na myśl wszelkie stereotypowe lęki. Przypomniało mi się, że swojego czasu mi się nawet podobał film "Przerwana lekcja muzyki". Wtedy chyba przeżywałam okres fascynacji psychiatrią ^^

    A odnośnie zapachu, muszę odnotować w pamięci, aby koniecznie go przetestować ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za dobre słowo.
      Chyba każdemu trafił się kiedyś tam taki okres fascynacji psychiatrią i mniej lub bardziej świadome przekonanie że psychiatria i psychologia to klucze do duszy człowieka i ten kto się nimi posługuje zdobywa niezwykłą władzę i niezwykłą mądrość. Z drugiej części powyższego na szczęście wyrosłam, z fascynacji, też na szczęście-nie.

      Ambra z Przyprawami zaś powinna Ci się spodobać jeśli lubisz Dark Aoud na przykład. Jeśli chcesz podeślę Ci resztkę mojej próbki.

      Usuń
    2. Czyli warto się zapoznać z zapachem :)

      Usuń
    3. Szczególnie jeśli lubisz oud i niestraszne Ci jego medyczne wcielenie.

      Usuń
  2. Jejciu. Muszę poznać. I poznam.. kiedyś. :) Nie ma musu.

    Ale jeszcze słówko odnośnie Twego zagajenia: dziewczęciem młodziutkim będąc, odwiedzałam raz kogoś w takim szpitalu (nie w Polsce co prawda) i do dziś pamiętam swoje bezmierne zdziwienie, że tam było tak jasno, czysto i.. pachnąco. :] Najwyraźniej oczekiwałam potężnych sanitariuszy, pałami zaprowadzających porządek oraz elektrowstrząsów na korytarzach. ;) Młoda byłam i głupia (jakbym teraz była stara i mądra ;) ) ale ta historia pokazuje, że faktycznie stereotyp w przypadku szpitali psychiatrycznych pozostaje silny nawet wbrew rozsądkowi. Czasem aż za bardzo. Znam historię lekarza, zwykłego internisty, który na pewnym etapie swego życia musiał przerwać pracę w wiejskiej przychodni i udać się na leczenia naprawdę bardzo ciężkiego załamania nerwowego. Kiedy wrócił po kilku miesiącach okazało się, że w wiejskiej przychodni nie miał już czego szukać. Odeszli od niego niemal wszyscy pacjenci: "bo trzeba być idiotą, żeby leczyć się u świra". :/ Nie muszę chyba tłumaczyć, że cała sytuacja raczej temu człowiekowi nie pomogła. Dopiero co wrócił do równowagi...! Smutne.

    Cała mądrość świata w rękach psychologów i psychiatrów? Kurczę, niesławny Żydomasoncyklista czuje na plecach oddech konkurencji! :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lęk przed chorobą psychiczną i przed jej leczeniem zdaje się być jedną z najbardziej hermatycznych obaw ludzkości jako takiej. Precyzyjniej: tej części ludzkości, która nie wychowała się w kulturach pierwotnych i która nade wszystko lęka się utracić kontrolę.
      Ludy pierwotne do szaleństwa podchodzą na znacznie większym luzie- i co ciekawe ten luz jest bardzo terapeutyczny, psychozy zwykle mają znacznie lżejszy przebieg w nieprzemysłowych częściach świata.

      Historia, którą opowiedziałaś jest dość charakterystyczna, niestety. Stygmatyzacja osób chorych psychicznie wciąż jest ogromna, irracjonalna, dotyka tak osób cierpiących na schizofrenię jak i kogoś kto z powodu zaburzeń adaptacyjnych trafił do szpitala lub choćby do psychiatry.

      Cała mądrość świta, nie. Aż tak głupia to nawet ja nie byłam.
      Ale rząd dusz, niedostępne innym zrozumienie, postrzeganie tego czego nie widzą inni...
      rozumiesz ;)

      Usuń
  3. Rybko , opis mistrzowsko przeraźliwy , oj :( , nie chcę tego wąchać :( to nie jest klinika profesora Strawińskiego :/

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj, czuję, że to może być coś dla mnie. Bezskutecznie szukam zimna w perfumach, a właśnie topornym Montalom parę razy było blisko. Zaintrygowałaś mnie. Tym bardziej, że raczej nie będę mieć złych skojarzeń z psychiatrykiem. Oddział udarowy jest bardzo sympatyczny.

    OdpowiedzUsuń
  5. Parabelko, zdecydowanie to nie jest szpital z Mistrza i Małgorzaty.
    To raczej psychitryk z Obłędu Krzysztonia albo z Lotu nad Kukułczym Gniazdem. Z pacjentami z nasilonymi objawami pozapiramidowymi.

    Justyno, służę próbką, Akyio milczy- może Ty ją przygarniesz? Dla mnie to zapach zimny, pełen przeciągów i bezkompromisowego oud'u, nie indolowego, którego poszukiwałaś ale medycznego i aseptycznego, gryzącego i wwiercającego się w mózg.
    Oddziały psychiatryczne zaś to w sumie bardzo miłe miejsca. Takie sanatoryjne. Aż czasami kusi mnie aby się położyć z jakimś małym załamaniem nerwowym i mieć zapewniony "... spokój, opiekę lekarską, pociechę duchową, regularne odżywianie, i towarzystwo nietuzinkowych ludzi z którymi mogłabym konwersować na ciekawe tematy. Słowem, by mieć to wszystko co się zwykle ma w szpitalu wariatów".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O brrrr , zgadza się , że to Lot albo pozapiramidowi .
      Natomiast widzę , że jesteś generalnie zdania dobrego wojaka Szwejka , który swój jakże krótki pobyt w domu wariatów wspominał z rozrzewnieniem i zachwytem ;)

      Usuń
    2. " W domu wariatów to jest taka wolność o jakiej się nawet komunistom nie śniło"- to mój ukochany cytat ze Szwejka :)
      A i całą książkę uwielbiam oczywiście- no bo jak tu jej nie kochać??

      Usuń
    3. Zgadzam się - Szwejka nie można nie kochać :))) co gorsza , jest to jedna z książek , które mnie ukształtowały , tylko nie wiem , czy to dobrze czy źle :P

      Usuń
    4. Z mojego punktu widzenia- to wyśmienicie. Szwejkowa wrażliwość i słodko- gorzki czeski humor to cechy wysoko uplasowane w mojej prywatnej hierarchii pożądanych u siebie i innych właściwości.
      Ale domyślam się ze posiadanie tych własności ma i swoje ciemne strony. Choć wydawałoby się że łatwo jest żyć gdy się nigdy nie traktuje do końca serio ani świata ani siebie.

      Usuń
    5. Czasem trudno - kiedy w całkowicie niestosownej sytuacji przypomina się jakiś wybitnie adekwatny cytat , paszcza zaczyna się rozjeżdżać w uśmiechu i trzeba dusić się tłumiąc rechot ;)

      Usuń
    6. Mnie się dziś przypomniało na okoliczność radiowego dziennika o siedzeniu za niewinność. Szwej, jak pewnie pamiętasz, twierdził, że jak ktoś pięć lat dostaje to się zdarza i to sprawiedliwie ale jak osiem za niewinność to za dużo, za dużo...
      Facet, o którym mówili dostał dziesięć, za niewinność rzecz jasna. Szwejk użaliłby się nad nim szczerze i z całym miłosierdziem swego czułego, czeskiego serca.

      Usuń
    7. Raczej zapropnowałby , żeby się przyznał , bo nieładnie jest oszukiwac Najjasniejszego Pana i panów sędziów , a za niewinność dają 5 lat , więc na pewno niewinny nie jest , skoro dostał 10 ;P i zobaczyłby oczami duszy co się bedzie działo z rodziną rzeczonego przez owe 10 lat ;P

      Usuń
    8. Znasz Szwejkologię lepiej niż ja, chylę czoła.
      Taka sprawiedliwość też mi się podoba bo w sumie to ja też uważam, że nieładnie oszukiwać...

      Usuń
    9. Szwejka czytam regularnie - no, w miarę regularnie - od czasów LO :))) więc tak jakby wszedł mi w krew ;)

      Usuń
  6. No, na oddziale udarowym raczej ciężko się porozumieć, o dyskusji nie mówiąc, ale pamiętam niemal rodzinną atmosferę.
    A o próbkę to się usmiechnę szeroko, bardzo poproszę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale nawet na udarowym porozumieć się można- i można sprawić, że cały oddział zapachnie pięknie. Tobie przynajmniej się to udało.
      Próbka jest Twoja, zaraz naskrobię maila.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...