wtorek, 20 listopada 2012

Cognoscenti: no. 1, no. 16, no. 19

Jakiś czas temu Wiedźma z Podgórza sprawiła mi prezent. Znając trochę wiedźmi nos spodziewałam się zapachów nietuzinkowych lecz to co wyszło podczas testów przekroczyło moje najśmielsze oczekiwania. Zapachy Cognoscenti, oznaczane numerami zamiast imionami(dlaczego akurat 1, 16 i 9 pozostaje dla mnie tajemnicą), reklamują się hasłem "for those who know". Hasło reklamowe to majstersztyk, pospołu z nazwą marki tworzy subtelną sugestię perfum stworzonych specjalnie dla intelektualistów, znawców lub wtajemniczonych w zapachowe arkana. Wychodzi, że nie dla mnie bo nie porwał mnie żaden z zapachów Cogniscenti. Ale jedno za to wiem- czym pachną.






A pachną niezwykle, dziwacznie, wręcz nienormalnie. W wypadku wszystkich trzech zapachów najbardziej osobliwe są otwarcia, po aplikacji na nadgarstek normalnych z pozoru nut podanych na kartoniku każdej z próbek splata się istny dziwak. Każdy inny lecz jedna cecha je łączy: nietrwałość.


Gumki, marchew i ...prezerwatywy.

no. 1

Otwarcie Numeru 1 przenosi mnie do dzieciństwa, do szczenięcych pierwszych lat nauki w szkole podstawowej kiedy to szczytem szpanu było posiadanie w piórniku pękatych, różowych chińskich gumek. Podstawową swoją funkcję, ścieranie, gumki te spełniały kiepsko marząc ołówkowymi śladami cały zeszyt, ale pachniały tak intensywnie, sztucznie i słodko, że żadna uczennica klas 1-3 wprost nie mogła się bez nich obyć. 



Ja jednak szkoły nienawidziłam i mojej awersji nie słodził mi nawet ulepny, owocowy aromat gumek. Otwarcie Numeru 1 budzi dawną niechęć i uświadamia, że moje emocje wcale nie wystygły przez lata. Czuję więc pewną ulgę gdy po kilku chwilach zapach przypominający nieco Chinatown od Bond  No. 9 traci na spoistości i rozpada się na mleczną ale już dojrzałą figę oraz roztartą w dłoniach szałwię, listki wraz z kwiatami podbite jakimś rodzajem chemiczności. Moja wyobraźnia podsuwa mi obraz półpłynnej, gęstej masy która przywiera do skóry i oblepia palce.



Przyszło mi do głowy, że tak właśnie mógłby pachnąć Plastuś z bajki Kownackiej, którą katowano mnie w znienawidzonej szkole. Ożywiona plastelina, chemiczna ale jednocześnie cielista od aksamitnego akordu zamszu, ciepła, elastyczna, giętka, słodka, przesiąknięta innymi woniami piórnika, drewnianych ołówków, gumek, rozlanego tuszu do długopisu. Zapach dziwaczny ale znany, zapisany we wspomnieniach, o których przechowywanie się nawet nie podejrzewamy.
Trwałość Numeru 1 jest natomiast znacznie mniejsza niż naszych pamięciowych śladów, zapach zaciera się już po czterech godzinach.

no. 16 Tomato Leather

Tuszę, że większość osób które czytać będzie te słowa to ludzie pełnoletni i uświadomieni. Pozwolę sobie więc zadać pytanie niemal retoryczne, które przeniesie nas w dorosłość tak spektakularnie jak no 1 fundowało powrót do dzieciństwa. Wąchaliście kiedyś prezerwatywę? 

Ostry, syntetyczny zapach wilgotnego lateksu to woń otwarcia Numeru 16 od Cognoscenti. Na naciągniętej cienkiej, elastycznej membranie z syntetycznie brzmiącego oudu, ciągliwego, śliskiego, wymykającego się palcom rzucono kilka świeżo zerwanych liści pomidora, zielonych, soczystych, kruchych od eterycznych olejków oraz roztarty w dłoniach kwiatowy muszkat. Złożenie tej jaskrawej, lekkiej zieloności z gumowym oudem daje wrażenie przenikliwe, chemiczne, ostre a zarazem w dolnych rejestrach zahaczające o mleczność. 
Pomidorowe liście więdną szybko, kruszą się a ich aromat cichnie a wraz z nim całe pachnidło. Miodowa słodycz kwiatu lipy, ciemny akord skórzany, subtelny, odległy, na granicy wrażliwości mojego powonienia oraz echo balsamicznych żywic składa się na finisz, słaby i przymglony, wyczuwalny tylko wtedy gdy wprost wtulę nos w nadgarstek. Po godzinie od aplikacji po zapachu nie ma śladu. 
Cóż, zawsze to więcej niż 13 minut*


no. 19 Warm Carrot

Numer 19 to mój zdecydowany faworyt pośród zapachów Cognoscenti. Nasiona marchwi, surowe, pozbawione irysowego masła są ziemiste a jednocześnie orzeźwiająco zielone świeżością młodej, wiosennej trawy, zakładam, że to dodatek niewymienionego w nutach galbanum.


Gorzka, nieco kolońska lawenda podkręcona odrobiną ciepłego ylang-ylang znów wykończona jest nieco chemicznie, tym razem to syntetyczność zarazem słodka, ciepła i mineralna. Nie jest to akord dominujący ale przyciąga uwagę i "rzuca się w nos" w zestawieniu z wrażeniem ekologicznego rolnictwa tworzonego przez nasiona marchwi, ziemisty, chrupki wetiwer i bogactwo balsamicznych żywic ocieplonych wanilią, która nadaje pachnidłu temperatury i miękkości.
Mimo obecności nut kwiatowych i intensywnej zieloności otwarcia Numer 19 to dla mnie zapach dedykowany najbardziej pomijanej i niedocenianej części roślin: korzeniom. Perfumy eksplorują ziemistość pozbawiając ją doświadczenia ziarnistości, wilgoci, zimna i brudu. Warm Carrot pozostaje wierny swojemu imieniu temperaturą i istotą przez całe trwanie na skórze. Niestety, znika po trzech góra godzinach. Szkoda.

Koneserką Cognoscenti raczej nie zostanę ale przygoda z tymi pachnidłami była fantastyczna. Wiedźmo dziękuję Ci przeogromnie!


*Tyle właśnie wynosi średnio okres użytkowania prezerwatywy bowiem według badań Z. Izdebskiego z 2011 roku 13 minut to przeciętna długość stosunku seksualnego w Polsce (liczona od immisji członka). Długość całej gry miłosnej to średnio 28 minut.
Jakoś mało, prawda?
Ilustrację pierwszą stworzył Marek vel Maz. Znaleźć ją można tu: http://www.flickr.com/photos/mazdotnu/
Ilustrację drugą pożyczyłam od: http://www.trutv.com/conspiracy/photos/back-to-school/gallery.all.html trzecią zaś z http://plastusbajka.blox.pl/html
Kolejna ilustracja jest autorstwa fenomenalnego Andrzeja Mleczko
Ostatnią ilustrację pożyczyłam od http://bestiariusz.pl/wiadomosci/film/1906/ruda-pipi-w-nowej-adaptacji

11 komentarzy:

  1. Aaaale jazda! Chcę to poznać! :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Choć w próbkach nie zostało wiele na testy winno wystarczyć. Jeśli chcesz poznać Cognoscenti podrzuć mi proszę adres a podrzucę przesyłkę na pocztę.

      Usuń
  2. Mam słabość do dziwacznych zapachów, ale hasło reklamowe budzi we mnie niechęć. Luxno kojarzy mi się z hasłem z miesięcznika dla mężczyzn "Dla tych, którzy znają się na rzeczy" - czyli jeszcze jedna wariacja na temat "Dla tak wyjątkowych (wybrednych, koneserów, z wyczuciem itd), jak ty". Albo inaczej - jeśli podoba ci się ten zapach, to się znasz (chyba nie jesteś burakiem?).
    Chińskie gumki i Plastusia lubiłam i lubię, za to Pippi od zawsze wydawała mi się obleśna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja pamiętam pierwszą generacje chińskich gumek - w róznych kolorach , z disneyowskim obrazkiem na foliowym opakowaniu , doskonale pachnące i doskonale ścierające - o wiele lepiej niż powszechne w owym czasie gumki tzw. kreślarskie czy luksusowe różowo-niebieskie gumki Koh-i-noor , które wszystko rozmazywały . Doskonałośc chińskich gumek była niedościgniona...

      Usuń
    2. Justyno dokładnie tak samo odbieram to hasło. Wszystkie, które wymieniłaś bazują na tzw efekcie niedostępności, ślepej plamce ludzkiej psychiki, dzięki której łatwo zmanipulować i skłonić do zakupu bo przecież każdy chce wiedzieć, znać się na rzeczy i tym podobne.
      To tak samo subtelne jak Goździkowa z reklamy piguły na ból głowy. Wyjątkowo szkodliwej z resztą.

      Parabelko jak nic miałyśmy inne gumki. Obrazków na foliowym opakowaniu nie pamiętam, we wspomnieniach utkwił mi tylko kolor, neonowy róż i ten zapach.
      Pamiętam za to gumki dwuczęściowe, polskie chyba, biało-niebieskie. Te zmazywały świetnie. Ale nie pachniały...

      Usuń
    3. Te moje to pierwsza połowa lat 70.... Twoich nie kojarzę , widać już były poza moim kręgiem potrzeb i zainteresowań ;)
      Moje były żółte , zielone , pomarańczowe i różowe i się je kolekcjonowało ze względu na obrazki :)

      Usuń
    4. Fakt, moje gumki były nieco później. Ale zakładam, że pachniały tak samo, ulepnie, syntetycznie, paraowocowo.
      Za moich czasów szkolnych kolekcjonowało się kolorowe karteczki z notesików. Niektóre też pachniały.
      Równie słodko i sztucznie co gumki.

      Usuń
  3. O kurczę, ale na Ciebie podziałały! Jak pisałaś, mocno i wyraziście; nie spodziewałam się jednak, że aż tak. :)) W każdym razie przeczytałam z przyjemnością oraz sporą dawką radochy.
    I nawet niespecjalnie zdziwiło, że przypadł Ci do gustu akurat ten zapach, który dla mnie okazał się niestrawny. ;)
    Cała przyjemność po mojej stronie. Dla takich opisów warto było wybulić AŻ 4,15 zł za przesyłkę. ;))

    Ale żeby prezerwatywy dopadły Cię akurat w tym pachnidle, które mnie najbardziej przypadło do gustu?? :o Chyba muszę walnąć się na jakąś kozetkę i wygadać na temat własnych snów. :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyjemność to jest po mojej stronie, naprawdę.
      Jeszcze raz dziękuję!

      Czy na Tobie Cognoscenti też wykazały się tak skandaliczną nietrwałością?
      Na mnie oud czasami zachowuje się dziwnie. Właściwie winnam napisać- na mnie oud czasami nie zachowuje się dziwnie. Stąd pewnie prezerwatywy, podobnie było w Back Undergreen choć tam efekt gumy był jeszcze bardziej spektakularny.

      Usuń
    2. Aż tak źle nie było; a wręcz rzekłabym, że C. okazały się średniotrwałe. Tak od pięciu do sześciu-siedmiu godzin, około. Hmm...
      Undergreen Black to akurat kupa podgniłego zielska na drzewnej podstawie; robi mojej skórze mniej więcej to, co Infusion d'Iris Prady (czyli jest fe, chociaż nie dzięki agarowi ;) ). Ale faktycznie, wspominałaś wielokrotnie, że Ciebie ten składnik nie lubi.
      P.S.
      Jak wobec tego znajdujesz New York Oud? ;>

      Usuń
  4. Ze wstydem przyznam że jeszcze nie znalazłam odwagi by przetestować porządnie New York Oud. Już samo powąchanie atomizera było mocnym przeżyciem. Jak tylko zmierzę się z tym zapachem na pewno to opiszę.

    Oszczędna i pragmatyczna część mnie nawet cieszy że że Cogniscenti są na mnie tak ulotne. Bo ten marchewkowy dziwak byłby całkiem kuszący.

    Zestawienie Black'a z Infusion d'Iris nigdy nie przyszłoby mi do głowy. Nawet pokusiłabym się o testy porównawcze gdybym nie wydała Black przy pierwszej nadarzającej się okazji.
    Bałam się trzymać to-to w domu :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...