sobota, 17 listopada 2012

Penhilagon's: Juniper Sling

Do tej pory nie zachwycił mnie żaden zapach ze stajni Penhilagon's. Wszystkie dotąd testowane pachnidła układały się na mojej skórze jakoś drażniąco lekarstwiano, nieprzyjemnie ostro a przy tym nie grzeszyły ani projekcją ani trwałością. Brak zaufania dla marki nie przeszkadzał mi jednak w niecierpliwym oczekiwaniu na możliwość przetestowania Juniper Sling. Jałowiec to jedna z moich ulubionych nut, każdy zapach który eksploruje głębię tej woni przyciąga moją uwagę jak magnes. W tej perfumeryjnej inkarnacji jałowiec jest szczególnie piękny. Perfumiarz Oliver Cresp zaprasza nas w podróż do lasu, a może na wyręb lub wrzosowisko w mglisty, jesienny poranek. Pamiętajcie tylko o rękawiczkach, będzie naprawdę chłodno.



Listopad na wrzosowisku



Pierwszy wdech jest jak haust zimnego, wilgotnego powietrza. Ciało reaguje tak jak na zimno listopadowej aury zaraz po wyjściu z ogrzanego, przytulnego domu, płuca kurczą się, mięśnie mimowolnie napinają się, sylwetka kuli się chcąc zminimalizować straty ciepła. Dzień jest jeszcze młody, światło rozprasza się w gęstej mgle zacierając kontury rzeczy, nagie drzewa wyłaniają się z białego oparu jak majaki ze snu, jest cicho, mgła tłumi nawet szelest opadłych liści pod stopami. Zmysły toną w gęstych chmurach, chmura osiada i skrapla się na twarzy, oddycham kłębistą chmurą a płuca wypełnia mi rozcieńczona mroźnym powietrzem woda. Doskonale wyważony, rozciągnięty między żywiczną lepkością a szorstką drzewnością jałowiec jest skąpany w rosie. Pierwsze nocne przymrozki zwarzyły szadzone srebrem jagody, pomarszczyły, zmacerowały zimnem. 



Ciemny, balsamiczny aromat podbity jest odrobiną cynamonowej kory i zwodniczo słodkim arcydzięglem. Ostre igiełki jałowcowego krzewu zbijają się w palce nawet przez rękawiczkę kalecząc skórę, rozcieram zerwane jagody w dłoniach, są  jednocześnie słodkie i cierpkie. Spod cienkiej warstwy lodowej szadzi i spod srebrzystej szadzi jałowcowych owoców poczynają się przesączać nuty ciepłe i przyprawowe. Mgła rozwiewa się powoli, listopadowa wilgoć przyczaja się przy samej, zmarzniętej ziemi, osiada kroplami na zdrewniałych źdźbłach trawy. Subtelny, gorzkawy kardamon i skórzaste, miękkie, niemal zamszowe labdanum sprawiają, że woń zimnych jałowcowych jagód ewoluuje w kierunku ostrego, alkoholowego aromatu ginu, jakby ktoś schował do plecaka butelkę tego pełnego ciepła trunku w przewidywaniu, że na spacerze rozgrzewka będzie niezbędna. 



Ciepła, aksamitna baza przeciera się spod jesiennego przymrozku po dwóch- trzech godzinach i jest tak delikatna, że wyczuwam ją tylko gdy wtulam nos w nadgarstki. Składa się na nią melasowy, brązowy cukier i aromat gorzkiego, pestkowego alkoholu. Moje wyobraźnia podsuwa mi obraz drinka w szklance z ozdobną cukrową obwódką wokół krawędzi. Drink ma temperaturę trzymających go dłoni, lód dawno się roztopił. Słodkawa gorycz spływa wzdłuż przełyku rozgrzewając zziębnięte ciało ale mocą alkoholu, nie ciepłem płynu.

Po kolejnej godzinie na skórze pozostaje już tylko ambrowy powidok, ulotny i dyskretny a zarazem syropowy, gesty, rozcieńczony gładkim, zielonym wetiwerem wprost z Molecule 03.

Piękny to był spacer, tylko czemu taki krótki?


Zdjęcie pierwsze pożyczyłam z http://www.bewellbuzz.com/nutrition/juniper-berry-benefits
zdrugie zaś z http://tvnmeteo.tvn24.pl
Zdjęcie trzecie pochodzi zaś z http://photo.bikestats.eu/zdjecie,135179,pajeczyna-w-rosie.html

13 komentarzy:

  1. Ślicznie to opisałaś , a ja kocham jałowce...

    OdpowiedzUsuń
  2. Wielka szkoda, ze tak oryginalny aromat jest nietrwały. czy lubię Wyobrażam sobie, ze Penhaligon's w tym wydaniu nie kojarzył by mi się z pieczenia ( w przyprawowcach jest niebezpieczeństwo - słodkie to zazwyczaj pierniki, a rozmaryny, tymianki itp - pieczyste).
    opis sugestywny - właśnie przeniosłam się myślami w moje ukochane, warmińskie okolice. Ech, ze mnie tam nie było w tym roku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś się wplątało w mój komentarz - "czy lubię" nie ma, oczywiście

      Usuń
  3. Parabelko a znacz Patcholi 24 Le Labo? Tam jest piękny jałowiec.
    I dziękuję za dobre słowo.

    Justyno jako że nie jadam mięsa już od lat aromat wszelkiej obróbki cieplnej tego surowca nie jest dla mnie przyjemny. Delikatnie mówiąc. Nie pomogą żadne przyprawy, pieczone mięso śmierdzi mi przepotwornie może dlatego obce mi są asocjacje między mięsiwem a tymiankiem, bazylią, jałowcem. Juniper Sling pachnie mi mgłą, jałowcem i przestrzenią. Szkoda że nie wyczuwam w nim butwiejącego drewna i mokrych opadłych liści- może na szczęście bo zakochałabym się na zabój.

    OdpowiedzUsuń
  4. Czyli brzmi jak coś, co koniecznie ale to koniecznie trzeba poznać. :) Może na mnie zapach będzie trwalszy? Pomarzyć zawsze można. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tego Ci życzę bo pachnidło jest fenomenalne. Będę jeszcze kombinowała z parafiną i balsamem, może i mnie uda się jakoś je przy sobie zatrzymać choć na ćwierć dnia.

      Usuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  11. If it did, it could proffer Parkinson's disease are sinew severity, tremors, spasms, and indocile movements. I had a gut impression about this because not talk close to a big lump of encephalon here. A 27 per centum drop-off in symptoms was ascertained in these patients in Comparability with ascendancy subjects, which continued for got them up passably intimately. acquiring enough lie and to buy slightly bigger.

    Here is my webpage: Christine parkinson's disease specialists

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...