czwartek, 6 grudnia 2012

Keiko Mecheri: Oliban

Imię Oliban skusi każdego chyba miłośnika kadzidła. Ku memu zdumieniu podczas testów okazało się, że Oliban nie pachnie wcale olibanum. Budząca nieodmiennie kościelne skojarzenia żywica jest co prawda w zapachu gdzieś ukryta ale oblicze ma tak miękkie, słodkie i wdzięczne, że trudno w niej rozpoznać surowe, ascetyczne, chmurne i nieprzeniknione niczym twarz Boga Ojca kanoniczne ujęcie olibanum. No, chyba że uznamy iż Bóg jest nie ojcem a Matką.





Kadzidło królowej pszczół.

Wąchaliście kiedyś pyłek pszczeli? Drobne, twarde, matowe grudki nasycone różnymi odcieniami żółci od słonecznych jaskrawości aż do wyciszonych, kremowych brązów, nieliczne bryłki rdzawoczerwone, nawet czarne, wszystkie pachnące słodko- ostro w sposób zdradzający powinowactwo zarówno z kwiatami jak i z królewskim mleczkiem. Otwarcie Oliban to garść pyłku ogrzanego w dłoni ciśnięta na nieoheblowane, cedrowe deski, pełne żywicy i drzewnego soku.



Zapach pudrowego pyłku z wolna gubi słodycz ewoluując w kierunku tłustego wosku zlepionego w nieskończość sześciobocznych światów plastra i pikantnego, nieco aptecznego propolisu. Jedwabista, pozbawiona kwaśnego majestatu strużka dymu kadzidła, nieprawdopodobnie miękka, prześwietlona miodowym światłem owija się wokół rdzenia zapachu wonnymi wstęgami, zamiast wzbijać się prosto w absolut nieba ciąży przy ziemi tańcząc w powietrzu jak otumaniona słońcem pszczoła.
Gęsty, wilgotny tytoń dopiero co złożony do fermentacji w tej ciepłej złocistości także mięknie, poddaje się palisandrowej woskowości i idzie do głowy nie nikotyną ale sennym, szumiącym odurzeniem, kuszącym i niebezpiecznym jak sen w świeżym sianie.


Zapach, tętniący leniwie drzewnymi żywicami transparentnieje z czasem, rozpowietrza się nie tracąc jednak sugerującej gęstość słodkiej lepkości. Syropowata ambra za podszeptem mlecznej delikatności gwaiakowca staje się pułapką dla nieostrożnych pszczół. Jej udające miód, złociste krople czyhają na owady zdolne uwięzić je na wieki w bursztynowych grudkach.
Kadzidlany dym wraca do swych prapoczątków znów odradzając się w żywicy, wciąż immanentnej, ziemistej, wykończonej podbiciem z kwiatowych płatków, słodkiej jak oddech Wielkiej Matki. I tak, w rytmie spokojnego oddechu trwa Oliban na skórze wtulając się coraz bardziej zmysłowo i intymnie aż zamiera, po wieku godzinach, z cichym, waniliowym westchnieniem.


Ilustracja pierwsza, zdjęcie oka pszczoły w powiększeniu dziesięciokrotnym pochodzi z: http://scienceinquirer.wikispaces.com/Microscope
drugą stanowi zdjęcie Patricii Fenn Amber Tree Resin. Znaleźć je można w galerii fotografii artystki: http://www.flickriver.com/photos/patricia_fenn_gallery
Ilustrację trzecią pożyczyłam z serwisu http://www.rynekjubilerski.pl

10 komentarzy:

  1. O nieee , pyłek , propolis , deski , wosk , kadzidło , żywica.... Będę cierpieć z pragnienia , okrutna kobieto :p

    OdpowiedzUsuń
  2. To będziemy cierpiały razem, mnie też podoba się i jedwabista, nienachalna słodycz tego zapachu i to jak miękko mości się na ciele.
    Podobno cierpienie, które można podzielić na dwa to tylko połowa cierpienia :)

    OdpowiedzUsuń
  3. To ja się zgłaszam do chetnych do współcierpienia, chyba mamy juz jakies masochistyczne kółko :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Trzy osoby to już grupa :)
    Mała co prawda za to jaka zaangażowana.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bóg ojciec jako kobieta? Ha!
    Pamiętam, że mnie Oliban skojarzył się z My Fair Lady z odwróconymi rolami. Gdzie dystyngowana, szanowana i atrakcyjna pani profesor nagina do potrzeb "wyższych sfer" jakiegoś uroczego ulicznika. Czyli pomyślałam niemal o tym samym, co Ty. ;)
    A że zapach piękny, to swoją drogą. Teraz, kiedy zdobycie flakonu nie wymaga zagranicznych zabiegów, zaczyna mnie to licho kusić. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bożyca zamian Boga, to z Olgi Tokarczuk. No i ze wszystkich mitologii, Wielka Bogini jest starsza niż Wielki Bóg.
      Mnie się Oliban najpierw z Gravesem skojarzył. Z Białą Boginią i z mitem o powstaniu świata, który przytacza w Mitach Greckich. A później, przez swą jedwabistą miodowość, z królową pszczół, Boginią -Matką ula.

      Zapach piękny, to prawda. Cały fakon to pewnie byłoby dla mnie za dużo- ale kilkoma mililitrami z radością bym zawładnęła.

      Usuń
    2. No, tyle to wiem. :) Chodziło mi raczej o podobieństwo skojarzeń, z kobietą rozdającą karty podległym jej istotom w roli głównej. Z kobietą, która wcale nie musi pochodzić z homo sapiens. ;) Jak się okazuje.

      Szkoda, że Keiko nie ma trzydziestek albo podobnych pojemności... Byłyby super.

      Usuń
    3. Cóż, pozostaje mieć nadzieję na jakąś wizażową rozbiórkę. Będę się czaić.

      Usuń
  6. Ojej drugie testy okazały łaskawsze oblicze królowej matki. Za pierwszym razem czułam napar z lipy słodzony miodem bleee...Teraz zgadzam się bliżej temu do pyłku ale dalej nie jest to coś co jestem w stanie znieść na skórze. Zakrywam więc zgiecie łokcia rekawem i próbuje udawać że nie czuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Domieszkę miodu czuję w Oliban i ja- ale lubię miód, no chyba że miał bliskie spotkanie z kotem, jak w Miel de Bois.
      Chyba mam więcej szczęścia u Oliban niż Ty

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...