Siłą kobiecości według Palomy Picasso nie jest doskonałość ani dążenie do nieosiągalnego ideału ale właśnie afirmacja skaz i defektów na których opiera się jednostkowość, wyjątkowość, niepowtarzalność, słowem, to wszystko, dla czego mężczyzna pożąda tej właśnie jedynej kobiety, opętany jej unikatowym pięknem ją tylko uwielbia i kocha.
Paloma Picasso w wersji wody perfumowanej potrafi być, w zależności od kontekstu i nastroju, elegancka, klasyczna aż do pewnej sztywności, formalna i stonowana albo też wyuzdana, bezwstydna aż do granic wulgarności. Potrafi się zapamiętać, zagubić w pasji gdy w wyrafinowanym, ostrym szyprze wyłamują się ciemne, nieprzyzwoicie fizjologiczne akordy zwierzęce rozgrzewane gorącym, pulsującym w rymie przyśpieszonego oddechu upojnym kwiatowym sercem.
Kobiecość triumfująca.
Paloma Picasso to dla mnie odważna bielizna noszona pod klasyczną garsonką, kobieca dłoń na męskim kroczu w gwarnej restauracji, porozumiewawczy uśmiech, nieprzyzwoita uwaga wygłoszona szeptem w publicznym miejscu, powłóczyste spojrzenie spod rzęs, zapach własnej intymnej wilgoci. Na kulturowo narzuconych granicach, dobrym wychowaniu, społecznie uznanym zakazie klasycznego szypru pojawiają się rysy, rozsadzająca je od środka pierwotna, nieokiełznana seksualność ledwo okryta jest koronkowym, aldehydowym otwarciem, cierpko- gorzkim, na wpół transparentnym, które przykrywając- odkrywa, niepokoi i rozpala wyobraźnię.
Zdarzają się dni, w których Paloma poprzestaje na obietnicy, pełne pasji serce zapachu pozostaje ukryte pod skórą, wyczuwam je bardziej intuicją niż powonieniem, jest słodyczą przyszłej rozkoszy ale zarazem groźbą, jeżącym włoski na karku niepokojem obcowania z siłą przyczajoną lecz nieposkromioną. Warstwa dostępna zmysłom jest jednak cywilizowana, uładzona i... wymagająca. Ostro zarysowany, gorzki, zdecydowany szypr na drzewnej, wilgotnej od mchu podstawie nie doda pewności siebie, może tylko przygnieść kobiety nieśmiałe lub podkreślić i uzupełnić siłę osobowości dominujących. Purpurowy, dramatyczny kwiat goździka jak ciemnoczerwona szminka dopełnia obrazu całości.
Czasami jednak hiszpański temperament Palomy zwycięża nakazy zdrowego rozsądku i łamie bariery kultury. Spod szypru kiełkuje wtedy upojny ylang, wpierw nieśmiało, wątłą lecz gęstą od zapachu łodyżką. Za nim jednak pnie się cały kwiatowy akord, splątany, gęsty, parny. Wyuzdany pragnieniem ciepła i słońca nabiera siły w kontakcie z ciałem, rozpełza się zachłannie pospołu ze śliską, nieco kamforową paczulą.
Ostry, szorstki cywet, perwersyjna skóra wraz z tłustym, piżmowym kastroleum mnie, miłośniczce fizjologiczności, kojarzą się wprost i bez ogródek. To miłosny akt, zmysłowy powolną ciężkością kwiatowych olejków, które, parując z wolna ze splecionych ciał odzierają seksualność z sennej namiętności aż do samego sedna, instynktu, do czystej zwierzęcej chuci, dosłownej, dosadnej, zapamiętałej i ekstatycznej, pełnej urywanych jęków, przyspieszonych oddechów, wilgoci ciał o cierpko- gorzkim smaku dębowego mchu.
Paloma Picasso to zapach kapryśny jak rasowa femme fatale, wymagający i przyciągający uwagę. Kobieta weń odziana nie pozostanie niezauważona, odwaga niezbędna do noszenia tak trudnych perfum nie pozwoli jej zginąć w tłumie. A reakcje wywoła pewnie różne, od fascynacji po niechęć albo wstręt. To zapach dla voyeurystów, symbolicznie zaspakajać może pragnienie podglądania i bycia podglądanym w najbardziej intymnych momentach życia, w chwilach gdy znikają wszelkie granice i wszelka kultura a pozostaje sam instynkt. I pot.
Ilustracja pierwsza to Madonna pędzla Edwarda Mucha, wersja z 1894 roku
Ilustracja druga to obraz Femme fatale pędzla Damiana Kłaczkowskiego, ilustracja trzecia natomiast, (fragment) Szał uniesień namalowana została przez Władysława Podkowińskiego również w 1984 roku.
Oj, coś w swoich ostatnich postach podgrzebujesz w moich myślach))parę dni temu mierzyłam się z Lolitą, a od wczoraj trwam w bliskich kontaktach z Palomą. Tyle, że z Palomą edt, edp jeszcze nie znam ale już, już niedługo...bardzo jestem ciekawa różnic między nimi! Edt jest bardzo, bardzo interesujące i myślę, że zostanie ze mną na dłużej ale niewiele ma wspólnego z tym co piszesz o edp. Jeśli znasz oba warianty to ciekawa jestem Twoich opinii o nich obu.
OdpowiedzUsuńDziękuję za tę pieśń pochwalną dla jednego z zapachów, które uwielbiam, ale nie noszę - jednak muszę od czasu do czasu powąchać. Zgadzam się ze wszystkim, a twój opis kobiecej seksualności i reakcji mężczyzny na nią spowodował, że aż dreszcz mnie przeszedł.
OdpowiedzUsuńOczywiście, jako miłośniczkę szyprów, do Palomy ciągnęło mnie zawsze, i nawet, kiedy wydawała mi się nie do zniesienia, wiedziałam, że to tylko kwestia czasu, kiedy poczuję, że ten zapach jest piękny. Do noszenia wybrałam jednak równie trudny, ale bardziej dla mnie swojski Chique Yardley'a.
A Szał Podkowińskiego zawsze mnie śmieszył - kluska przylepiona do demonicznej bestii. Przepraszam - to tylko moje zdanie.
OdpowiedzUsuńNie chodzi mi o wagę tej pani, tylko sposób ujęcia i kolorek
UsuńJN. Brulion mal.
Marzeno, niestety nie znam EDT, z tego co czytałam na internetowych forach to zupełnie inny zapach niż EDP. Przyznam że bardzo jestem wody toaletowej ciekawa choć jak na razie moim priorytetem jest własny flakon wody perfumowanej.
OdpowiedzUsuńJustyno ciekawe, bo mnie Chique nie leży wcale. Wyłazi z niego jakiś słodkawy puder który mnie dusi. A Paloma to sam seks, prowokacja we flakonie. Z resztą mnie się większość szyprów tak kojarzy, to jakaś fiksacja chyba.
W Szale Uniesień najbardziej podoba mi się kontrast między wyrazem pyska konia w twarzy kobiety. No, coś więknego.
"Szał..." zawsze budził moją nieokiełznaną radość i paroksyzmiczny śmiech - ze względu na wyraz twarzy konia - ten wywalony jęzor i łyskające ślepie *krztusi się herbatą* . Pani całkiem ładna , tylko że chyba piramidalnie głupia sądząc po rozanielonym uśmiechu , ale to moja subiektywna opinia ;)
OdpowiedzUsuń.
Co do Palomy - mam ochotę zaszlachtować powoli i z perwersyjną przyjemnością tego , który w niej ostatnio grzebał . Właściwie nie zaszlachtować bo to za łatwe - na pewno jakieś długie i wyrafinowane tortury mi się marzą , żeby skamlał i pałał chęcią naprawienia krzywdy . Bo niestety najnowsza wersja Palomy jest już wykastrowana i uładzona i lżejsza . Zniknęło zabójcze zwierzęce otwarcie przewracające co słabszych osobników i wywołujący histeryczne okrzyki "Zabierz to zaraz !" Poprowadzono Palomę w stronę kwiatów , zabierając jej fizjologiczny zwierzęcy podkład , dzięki któremu była wyczuwalna z daleka i budziła popłoch . Kwiaty nadal piękne , ale niestety to już nie to , nad czym płaczę krwawymi łzami . Stara Paloma była ostrzejsza , mocniejsza , wytrawniejsza - właśnie taka jak w Twoim opisie - może brzydka , ale magnetyzująca , piękna swoją wrodzoną zniewalającą kobiecością samicy , opętującej zapachem i tym nieuchwytnym "czymś" , przez które mężczyźni tracą głowę . Obecna Paloma też jest piękna i potrafi uwodzić , ale nauczyła się tego przed lustrem . Tamta zaś po prostu taka była - wcieloną seksualnością , a nie wystudiowaną femme fatale .
Niemniej coś ze starej w nowej musiało zostać , skoro tak ją opisałaś :)
Pani z Szału ma, jak dla mnie, bardzo erotyczną minę. Taką, jaką kobieta może mieć po naprawdę mocnym orgazmie. Mało kto wygląda wtedy inteligentnie no bo i mało kto jest gotów w szale uniesień dyskutować o Spinozie albo bozonach Higgsa.
UsuńCo do konia zaś -zgadzam się, wyraźnie się czymś krztusi i jeszcze zezuje na boki czy znajdzie się ktoś kto go w końskie plecy uderzy by łatwiej było mu oczyścić tchawicę.
Jeśli zaś o Palomę chodzi, cholera! Mogę tylko żałować że nie poznałam starszej, bardziej dosłownej wesji. Tą którą nazywasz ułądzoną i wykastrowaną na mnie robi oszołamiające wrażenie i używam ją z czcią (i ostrożnością) nabożną, obawiam się że zapach oryginalny zrzuciłby mnie z fotela.
Fizjologiczność czuję bardzo wyraźnie w bazie, ale więcej goryczy i wytrawności wcale nie odebrałoby jej uroku, przeciwnie. Pewnie wystraszyłaby chłopców ale ja, jak to śpiewała lat temu ze sto Martyna Jakubowicz, wolę raz być z mężczyzną z niż zmarnować całe życie z chłopcem.
No może i poorgazmowo ona wygląda , ale poza tym to ma twarz naprawdę nieskalaną żadną myślą nigdy , znam parę kobitek , które tak na stałe wyglądają :P natomiast co do konia , to właśnie mnie olśniło : on ma minę pt."cholera , coś mi się przykleiło do pleców !" :)))
OdpowiedzUsuńBardzo prawdopodobne , że stara Paloma zrzuciłaby Cię z fotela , bo to naprawdę było coś . Odporna jestem i niełatwo mój nos powalić , ale Paloma to potrafiła . Drugim zapachem , który mnie przewracał , była przedrefomulacyjna Trucizna , w porównaniu z którą aktualna to kompocik .To były jedyne dwa zapachy , do których podchodziłam z szacunkiem połączonym z obawą . Obecna Paloma jest po prostu ładna i dość mocna , stara była straszliwa i dla większości ludzi kontakt z nią był wysoce traumatyczny . Niestety , to se ne vrati :(((
Parabelko, jesteś boska! Jak babcię kocham, normalnie jesteś! :))) Taka interpretacja jest po prostu genialna. Sama co prawda zawsze myślałam o Szale.. jak o zoofilce usiłującej zgwałcić konia [co też poniekąd tłumaczy miny: jej, bo wreszcie się udało, jego: z tego samego powodu :> ], ale to jednak zestawienie zbyt wulgarne. Choć.. czy coś może być zbyt wulgarne dla stylistyki Szału uniesień? ;)
UsuńStara Paloma rzeczywiście była naprawdę CZYMŚ w porównaniu z obecną; choć przecież i jej niczego nie brakuje, szczególnie w kontraście do obecnych hitów perfumeryjnych.
Zgadza się , w porównaniu z kompocikami to jest coś :)
UsuńA nawet COŚ. :]
UsuńZgoda, też znam kilka kobiet, dla których wyraz twarzy pani z Szału uniesień jest normalnym układem rysów twarzy. I fakt, niewiasty te nie grzeszą jakoś intelektem.
OdpowiedzUsuńPocieszeniem pewnie nie będzie jeśli dopowiem, że znam też kilku mężczyzn o takiej właśnie mimice. I też są jakoś mało błyskotliwi.
No po prostu dziękuję Wam serdecznie.
Ostatecznie obrzydziłyście mi Szał Podkowińskiego.
:)
Ciekawa jestem czy można jeszcze gdzieś trafić na tą "starą" Palomę. Truciznę sprzed reformulacji znam, budzi szacunek, to prawda, ale jest też po prostu piękna. Oszołamia ale i zachwyca.
Ciekawe czy Paloma działała tak samo.
No jak obrzydziłyśmy ! Interpretacja i odczytanie dzieła sztuki jest sprawą wybitnie indywidualną , nie poddającą się żadnym kryteriom i mogącą niczego nikomu sugerować , ze względu na wysoce osobisty i emocjonalny stosunek odbiorcy do przedmiotu :P no gdyby ktoś powiedział , że Mitsouko jest okropna , przestałaby Ci się podobać ;P ?
OdpowiedzUsuńO to, to!
Usuń"Szal uniesień" emocje rzeczywiście budzi, i to czasem silne. Więc w zasadzie dzieło Podkowińskiego osiągnęło cel. ;)
Tego typu mimika jest w pełni egalitarna; może dotyczyć wszystkich płci, orientacji seksualnych, pokoleń, narodów, grup etnicznych, wyznaniowych itd. :> Można zaryzykować stwierdzenie, że mogłaby jednoczyć ludzi bardziej, niż niejedna z Wielkich Teorii. ;P Gdyby tylko dać jej szansę. :]
Parabelko nie, chyba nikt niebyły w stanie obrzydzić mi Mitsouko. Ale perfumy to sztuka nieco inna niż malarstwo, użytkowa. Sztuki nieużytkowe, tak zwane piękne są silnie umocowane w kontekście kulturowym i estetycznym. Obnażenie błahości odwołań dokładnie tak samo obniża :wartość" dzieła jak braki warsztatowe.
OdpowiedzUsuńWiedźmo, możemy wrócić do dyskursu hippisowskiego -make love not war. Nie ujmując nic ani wielkim ani małym teoriom -miłość jest bardziej uniwersalna. I, zazwyczaj, przyjemniejsza.