środa, 23 stycznia 2013

Grossmith: Amelia


Poznajcie Amelię, córkę założyciela domu perfumeryjnego Grossmith, Johna Lipscomba Grossmitha. Dopiero wnuk (a może prawnuk?) Simon Brook, który na nowo odkrył Grossmith i zwrócił markę światu nadał jej imię perfumom. Stworzona przez Trevora Nicholl kompozycja mimo że powstała w ubiegłym roku zręcznie miarkuje pachnidło z mienionej epoki kreśląc miękkimi pociągnięciami pędzla portret kobiety, damy z początku ubiegłego wieku. Malowany ze spokojną czułością i tęsknotą, bez uniesień, gwałtownych porywów uczuć oraz miłosnej pasji obraz, pastelowy i jasny, ujęty został w proste, modernistyczne ramy uwspółcześnionego, oszczędnego szypru, dyskretnego i łagodnego.





Portret damy

Amelia jest kobietą dojrzałą. Czas zaległ cieniami pod jej oczami, wyżłobił cienkie jak włos linie promieniście znaczące kąciki oczu lecz nie zdołał jeszcze odebrać świetlistości jej cerze ani przyszadzić siwizną jej włosów. Los łaskawy był dla Amelii, oszczędził jej dramatów i rozczarowań, nigdy nie zaznała niedostatku ani miłosnego zawodu, jej delikatne zmarszczki to utrwalone uśmiechy, nie gorycz czy rozpacz.
Jej życie nazwać można spokojnym i dostatnim, można też nazwać próżniaczym i pustym. Amelia czasami grywa na pianinie choć nie ma do muzykowania zbyt wiele talentu ani serca. W jej czasach jednak każda panna z dobrego domu, każda żona, ozdoba swego męża grać na jakimś instrumencie powinna Amelii zaś zależy by jak najlepiej wywiązywać się ze swojej misji. Układa więc kwiaty, wydaje proszone podwieczorki i czyta francuskie powieści. Jest pełna niewymuszonej elegancji i naturalnego taktu, to prawdziwa Bonadea, niczym z kart Musila, kobieta przyzwoita i czuła, kochająca żona i matka,strażniczka ogniska domowego marząca o życiu cichym i spokojnym. Bonadea z Człowieka bez właściwości miała jednak sekret, ciemną stronę skrzętnie skrywaną pod maską "dobrej bogini". Czy Amelia także nosi w sobie jakąś mroczną tajemnicę?



Pierwsze wrażenie to kwiaty podkręcone gryzącymi, syntetycznymi, nieco mydlanymi aldehydami w stylu retro. Rozpęknięta, pełna strzępistych płatków piwonia złożona z lekko gorzkim, orzeźwiającym olejkiem neroli tworzy wrażenie przestrzenności i lekkości. Osmantus, wyraźnie owocowy lecz jednocześnie pełen zieloności gładko wprowadza serce zapachu, pastelowe, jasne, miękkie, nieco kojarzące się z wonią luksusowego, kwiatowego mydła. Esencje jaśminu, róży i piwonii utarto do jednolitego kwiatowego aromatu, gładkiego jak maniery idealnej pani domu, wyważonego i klarownego. Ciężaru i stateczności dodaje aptekarska doza słodkiej ambry.


Baza jest tyle urodziwa co przewidywalna: zapach ciemnieje, schnące zblenowane kwiaty ukazują kremowość drzewa sandałowego ułożonego na wpół transparentną ziemistość szyprowej głębi. Paczula, raczej orzechowa niż piwniczna pospołu z gładkim, soczystym wetiwerem, wciąż zielonym ale już odrobinę dymnym wydaje się być naturalnym przedłużeniem serca.
Amelia to perfumy klasyczne i eleganckie. Mają w sobie wdzięk i urok, czuć też, że utkane zostały z najlepszych, naturalnych składników. Jedak Amelia nazbyt łagodne ma i przewidywalne usposobienie, nie nosi w sobie żadnej tajemnicy, dysonansu Musilowskiej Bonadei, która będąc pozornie wcieleniem ideału kobiety potulnej i opiekuńczej potajemnie nałogowo niemal zdradzała męża była bowiem całkiem bezradna i bezwolna wobec zmysłowej żądzy. 

Trochę szkoda.


Wszystkie ilustracje to prace Teodora Axentowicza:
Portret kobiety ok. 1920 rok
Zaczytana, 1910 rok
Cudna, 1910 rok


6 komentarzy:

  1. No właśnie. Bez tajemnicy. Ładne, ale nie pociągające. miałam parę zapachów, o których możnaby tak powiedzieć. Myślałam, że mój udręczony "smrodami" mąż przyjmie je z radością. Ale nie. Wyraźnie poproszony o komentarz, rzekł, że owszem, są w porządku, tylko PO CO? ewentualnie, gdyby miały maskować coś nieprzyjemnego, ale same dla siebie? Eee.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na tym polega problem z za ładnymi zapachami. Niby nie można się przyczepić a jednak zostawiają jakiś niedosyt a poza tym na dłuższą metę nudzą.

      Usuń
  2. I dlatego kochamy potwory :)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Potworów może nie kocham (piszę właśnie opowieść o jednym z nich, wyjątkowo szpetnym, może stąd moje nastawienie) ale właśnie- nie lubię przewidywalności i nudy.
    Nawet takiej urodziwej jak Amelia.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...